piątek, 31 stycznia 2014

Spica - You Don't Love Me

Najlepszy wokalnie girlsband w kpopie pracujący pod skrzydłami najpopularniejszej solistki minionej dekady, która niedawno okazała się być także obiecującą tekściarką i kompozytorką, czerpiącą inspiracje z niestandardowych źródeł. Czy coś mogło pójść nie tak?

Zaskoczę Was odpowiedzią. Tak, mogło i moim zdaniem nawet poszło. W żadnym razie nie oznacza to, że piosenka mi się nie podoba, ale znów czuję pewien niedosyt - niedosyt wywołany z całą pewnością wysokimi oczekiwaniami. Dlatego, jeżeli nie wiecie jak śpiewają dziewczyny ze Spica, jeżeli nie znacie ostatniego albumu Lee Hyori, odpuśćcie sobie ten wstęp i najpierw posłuchajcie piosenki, a dopiero potem tu wróćcie, bo w ten sposób podejdziecie do utworu bez pewnych wyobrażeń.

W kpopie dużo jest niezwykle utalentowanych wokalistek, jednak przeważnie są one rozsiane po różnych formacjach. Oczywiście rywalizacja na rynku sprawia, że debiutantki muszą być coraz lepsze i ogólny poziom idzie w górę, ale wciąż nie jest tak, że formacje składają się tylko z wybitnych głosów. Wyjątkiem jest Spica, która zebrała dziewczyny które od innych grup odbiły się ze względów raczej nie muzycznych. W ten sposób narodził się girlsband, który brzmi bardziej jak specjalny występ kilku gwiazd estrady, a nie zbieranina dziewczyn, które próbują stać się sławne. Nieco więcej o przeszłości poszczególnych członkiń napisałem >>TUTAJ<<, tam też znajdziecie moją ulubioną piosenkę tej grupy - "Painkiller".

Sęk w tym, że rynek kpopowy to nie tylko muzyka, to przede wszystkim konkurs popularności, bo to popularność zamienia się w wony na koncie wytwórni. Doskonale wie o tym Lee Hyori, która zrobiła wielką solową karierę, choć nikt nie ukrywa, że wokalnie bardziej polega na doświadczeniu i wyszkoleniu niż talencie. Miniona dekada zdecydowanie należała do niej, jednak kiedy powróciła na sceny w zeszłym roku, nieco zszokowała odbiorców.

Popowy blichtr i lekkie przebojowe nutki niemal zupełnie zniknęły z jej repertuaru. Zamiast tego jej płyta "Monochrome" (>>TUTAJ<<) jest wypełniona po brzegi akustycznym, stylowym brzmieniem i zabawą muzycznymi konwencjami, czerpiącą garściami przede wszystkim z muzyki amerykańskiej, ale takiej, jaką pamiętają wasze babcie - albo i starszej. Na szczególną uwagę zasługuje kawałek "Miss Korea" (>>TUTAJ<<), który jest pierwszą kompozycją wokalistki (którą zdecydowała się wydać).

Ponieważ tak Lee Hyori jak i Spica pracują obecnie pod skrzydłami B2M Entertainment, wytwórnia postanowiła użyczyć trochę blasku gwiazdy jej młodszym koleżankom. Przygotowano specjalny program telewizyjny, w którym Lee Hyori dokonywała metamorfozy scenicznego wizerunku grupy, a także pomagała jej w produkcji piosenki "Tonight" (>>TUTAJ<<). Wyszła z tego ciekawa propozycja, która na pewno popchnęła Spicę na właściwe tory kariery, ale do prawdziwego przeboju było jeszcze daleko.

Dlatego w wytwórni postanowiono jeszcze zwiększyć rolę Lee Hyori w nowym projekcie Spici i oddano jej pełną kontrolę nad muzyczną stroną tego przedsięwzięcia. Tak narodziło się "You Don't Love Me", które łączy nowy muzyczny styl Hyori z wokalnym talentem Spica.



Zacznijmy od tego, co jest moim zdaniem nie tak. Ten projekt po prostu mnie niczym nie zaskoczył. Dziewczyny śpiewają rewelacyjnie, ale ja to już wiem. Hyori lubi tamten okres w muzyce, ale to też wiem i nawet gdybym miał jakieś wątpliwości, to rozwiały je teasery, które ewidentnie wiązały się z tymi czasami i pin-upową stylizacją. Byłem gotowy na wszystko, co zobaczyłem i usłyszałem, bo filmowy zwiastun zapowiedział nawet te sztuczne pupy, które dziewczyny noszą w jednej ze stylizacji.

A kiedy człowiek wie, czego się spodziiewać, to ani piosenka, ani teledysk nie robią już takiego wrażenia. Tak, są bardzo dobrze pomyślane i chyba nawet jeszcze lepiej wykonane, ale nie robijają szczęki o podłogę - a tego Spica potrzebuje by wreszcie przebić się do topu żeńskich grup, gdzie jest jej miejsce. W moich oczach jest to kolejny projekt tej grupy, który docenią fani, i który może nawet zjednać formacji więcej sympatyków, a jednak nie wydaje się dość przebojowy, by stać się numerem jeden na listach - choć chciałbym się w tym względzie mylić.

W ogóle to jest dosyć dziwna piosenka. Trzyma klimat, ale wbrew pozorom - poza pewnymi akcentami wplecionymi w główny motyw - nie jest wybitnie retro. Tzn. oczywiście, nawiązuje do dawnego brzmienia, ale brakuje jej trochę sfingowanego trzasku winylu, czegoś, co jednoznacznie podkreśliłoby jej charakter. Tak, wstawki sekcji dętej są przeurocze, niektóre motywy są niemal żywcem wyjęte z epoki, a instrumentarium jest dobrane idealnie. A jednak ja bym chciał usłyszeć ten projekt posunięty o krok dalej w stronę naśladowania dawnego brzmienia.

Mam też wrażenie, że kompozycja jest kapeńkę za długa, biorąc pod uwagę, że refren nie jest ani szczególnie szybki, ani lekki, ale za to bardzo mocny i głośny, piosenka potrafi się trochę dłużyć przy n-tym przesłuchaniu. Możliwe nawet, że ta moc wokali Spici jest powodem, dla którego ta konwencja lepiej leżała samej Hyori. Tam głos towarzyszył zabawie muzyką, a tutaj wokale wyraźnie ją dominują. Mimo tego całego narzekania, piosenka bardzo mi się podoba i jestem przekonany, że jeszcze bardziej przypadnie mi do gustu wykonywana na żywo.

Jeszcze jedną rzecz odnośnie piosenki muszę tutaj odnotować. Cieszę się, że Juhyun nie dostała w tym kawałku tylko rapu. To naprawdę dobra wokalistka i ograniczanie jej roli do tych w gruncie rzeczy nieszczególnie potrzebnych, rapowanych wstawek było dla mnie rozczarowaniem. Jakkolwiek jej rap w tej piosence nie jest zły i nawet fajnie zrobiono całą tą sekcję piosenki, to ja zamiast tego wolałbym jeszcze jeden fragment zwrotki oddany w struny głosowe Juhyun. Przede wszystkim dlatego, że ten rap wydaje się tutaj dodany nieco na autopilocie - bo girlsbandowa piosenka z jakichś względów musi mieć rapowaną sekwencję...

Teledysk to bardzo prosta sprawa - świetnie zrobiony, przyjemny dla oka, ale wciąż dosyć standardowy, pozbawiony jakiegoś głębszego pomysłu. Ot poprzebierane dziewczyny wygłupiające się przed kamerami. Tak, wszystko jest dopasowane do retro-konwencji - nie tylko stroje ale sam ruch sceniczny, który parodiuje gesty wykonywane przez żeńskie grupy tamtego okresu. Tak, dziewczyny świetnie wypadają przed obiektywem. Tak, pin-upowe stylizacje (w większości) przekonują nawet mnie, a ja za pin-upem nie przepadam. Tak, to prawdopodobnie maks, co można wydobyć z teledysku w formacie boksowym. Jednak wciąż nie jest to teledysk z gatunku tych, o których pamięta się latami.

Jeżeli miałbym coś wyróżnić, to jest to segment w jasnym, pustym pokoju. Bardzo podoba mi się oświetlenie wpadające przez okno, które dodatkowo podkreśla pustkę pomieszczenia. Moje oko przykuł też strój Bohyung - ten w czarne paski. Dziewczyna rewelacyjnie w nim wygląda, a przy okazji mam wrażenie, że coś bardzo podobnego miała na sobie w zeszłym roku Lee Hyori, czy to w jakimś teledysku, czy to przy okazji któregoś z występów.

Coś jeszcze? Angielskie tłumaczenie tekstu piosenki znajdziecie >>TUTAJ<<. Nic szczególnego - ot dopasowany do charakteru piosenki popowy tekścik, ale może ktoś jest zainteresowany.

Czas to wszystko podsumować. Dziwna sprawa. Ze sporą przyjemnością wracam tak do piosenki, jak i teledysku, podoba mi się pomysł, podoba mi się wykonanie, a jednak... Nie tylko czuję się nieco rozczarowany, ale też mam problemy z puszczaniem tego kawałka na zapętleniu. Mam wrażenie, że ta piosenka aż za bardzo eksponuje świetne głosy wokalistek, ale przez to nie jest tak spójna i przebojowa, jak mogłaby być. Wolałbym też gdyby poszła nawet trochę dalej w kierunku retro, ale to już osobista preferencja.

Myślę, że ta premiera na pewno zostanie dostrzeżona na koreańskiej scenie, natomiast nie jestem przekonany co do jej sukcesu mierzonego wysokimi lokatami w programach muzycznych. Dużo zależy od konkurencji, która wobec chwilowego przestoju związanego z Księżycowym Nowym Rokiem jest dużą niewiadomą - może być znikoma, ale równie dobrze lada moment mogą pojawić się długo wyczekiwane premiery topowych wykonawców.

wtorek, 28 stycznia 2014

Co jest grane? [14.01.20][14.01.26]

Co jest grane? Pod tym tytułem planuję co tydzień zbierać może nie wszystkie, ale na pewno te ważniejsze i ciekawsze premiery teledyskowe. Wcześniej coś podobnego serwowałem jako część segmentu Brejking Nius i choć mam również w planach wskrzeszenie tej, miejmy nadzieję, stałej pozycji, to jednak zdecydowałem się wydzielić część muzyczną jako osobny wpis, podczas gdy doniesienia i - nie ukrywajmy - zwykłe ploty będą miały dział tylko dla siebie.

Ponadto swój nowy dom w "Co jest grane?" znalazł także segment poświęcony listom przebojów, będę też starał się osadzać kilpy ze wzycięskimi występami w programach muzycznych. Jednak mam zwyczaj osadzania jedynie oficjalnych klipów, choćby dlatego, że te nieoficjalne są zdejmowane - dlatego jeśli gdzieś klipu nie będzie, pretensje kierujcie raczej pod adresem kanału YT, a nie moim ;) .

Coś jeszcze? Póki co nie oglądam dram, więc OST do nich jakoś mało mnie ruszają - z reguły nawet ich nie klikam, co za tym nie słucham i onich nie piszę. W dodatku sama ich liczba sprawia, że powinny mieć osobny dział. Dlatego też piosenki OST będą tu zamieszczane raczej sporadycznie.

Premiery tygodnia

Podsumowanie tygodnia zaczynamy od klipu, co do którego nie jestem pewien czy powinien tutaj być. Możliwe, że jego oficjalna premiera miała miejsce w niedzielę, a nie w poniedziałek. Trudno.


[Rainbow Blaxx] ["Cha Cha"]



To jeden z tych klipów, które potrafią zbić człowieka z tropu. Dziewczyny w czarnej bieliźnie zajadają się ciastkami, żeby wypluwać szlachetne kamienie, które potem zbiera karzeł z lornetką dla jakiejś starej baby. Em... Wiecie co? Mnie to się podoba. Z początku trochę raził mnie przesadnie erotyczny podtekst klipu, jednak szybko się przekonałem do tej ostentacyjnej, ale przemyślanej stylizacji. Po prostu obraz jest aż tak przerysowany i przesadzony, że trudno traktować go dosłownie. Troszkę gorzej jest z piosenką, która ma swój urok, ale za bardzo dłuży się podczas zwrotek.
Więcej o piosence i teledysku przeczytacie >>TUTAJ<<.


[Puer Kim] ["Manyo Maash"]



Chyba najlepszy klip i najlepsza piosenka minionego tygodnia, co troszkę utrudnia mi sprawę z pisaniem, bo nie bardzo mam się do czego przyczepić. Tytułowa "manyo" to po koreańsku wiedźma, a Maash to nawyraźniej imię, które postaci nadała wokalistka. Piosenka śpiewana jest z perspektywy społecznego odmieńca, który nie boi się kroczyć własnymi ścieżkami i śmieje się w twarz wszystkim pukającym się w czoło. Na pewno jest w tym coś osobistego, bo choć Puer Kim śpiewa już od jakiegoś czasu, to dopiero teraz udało jej się znaleźć wsparcie i zrozumienie u solidnej wytwórni, na jaką wyrasta Mystic89.
Więcej o piosence i teledysku przeczytacie >>TUTAJ<<.


[The SEEYA] ["Tell Me"]



Czekałem na powrót tej grupy, bo dziewczyny mają sporo talentu w głosach, a i wytwórnia zdaje się to rozumieć i nie wpycha ich na taneczną mieliznę. To słychać także w tym projekcie, piosenka ma w sobie sporo subtelności, a jednak gitarowy podkład z elektroniczną wstawką nadają jej mocy, dodatkowo akcentowanej przez solidny rap na początku i końcu utworu. Niestety, pomiędzy trochę gubię kontakt z rzeczywistością, a winny temu teledysk. Klip jest tak zły, że patrzę na niego zahipnotyzowany i zastanawiam się jak ktoś w CCM pozwolił to wydać. Są momenty, które wyglądają jak nastolatek eksperymentujący z cyfrową kamerą starego, reszta to co najwyżej poziom meksykańskiej telenoweli.


[Lee Dong Woo] ["Fly With You"]



Okej, tak do końca nie wiem, co to jest - czy jest to faktyczna premiera, czy też może tylko klip promujący DVD z zapisem koncertu. Nieważne, liczy się to, że piosenka wpadła mi w ucho i jest ciekawą odmianą w stosunku do zwykłego kpopu. Ponadto jest to też dowód na to, że istnieje życie muzyczne po kpopie. Lee Dong Woo zaczynał w latach 90-tych w formacji 틴틴파이브 (Tintin Five), przez lata występował w telewizji w programach komediowych, a dziś śpiewa jazz. Historia wokalisty wydaje się być znacznie bogatsza, ale że do anglojęzycznych źródeł się nie dokopałem, nie będę pisał o poważnych sprawach na podstawie Google Translate. Aha, jak o tym nie wspomnę, fanki pewnie rozerwą mnie na strzępy - na początku klipu jest EXO.


[Koyote] ["1999"]



Kiedy to się stało? Od kiedy rok 1999 to "retro". Czuję się taki staaaaary :(. Co do samej piosenki to najwyraźniej wpasowuje ona się w trend nostalgiczny, który dominuje nie tyle scenę muzyczną, co scenę telewizyjną. Nawet ja wiem (choć jak pisałem - dram nie śledzę), że w ostatnim czasie pojawiło się kilka udanych seriali opartych o takie wspominkowe sentymenty, jeśli się nie mylę, nawet za tytuł robił im własnie rok wydarzeń. Jako, że twórczośc Koyote jest lekko humorystyczna, domyślam się, że jest to bardziej mrugnięciem okiem do widza niż chęć załapania się na pociąg z forsą. Tak czy inaczej, choć i piosenka jest sympatyczna, i teledysk dobrze zrobiony, to do mnie po prostu nie przemawiają. Może dlatego, że ja w 1999 roku... Co ja mogłem robić w 1999 roku? A tak, grałem w Starcrafta. O dziwo (o dziwo, bo ta gra jest tam prawdziwym fenomenem) w teledysku Starcrafta nie dostrzegłem, więc... Meh.


[Topbob] ["Run Away"]



Nie umiem się przekonać do tej piosenki - nawet nie dlatego, że jakoś szczególnie mi zawadza czy przeszkadza, ale mam wrażenie, że gdyby coś podobnego ukazałoby się po polsku, to nie zyskałoby mojej sympatii. Za dużo angielszczyzny, za mało treści i te paskudne wygładzenia wokalu. Poza tym podkład jest ciutek pusty - nie rażąco, ale jednak mogłoby się tam dziać trochę więcej ciekawego. Natomiast do gustu przypadł mi teledysk - tak, on też ma swoje słabsze momenty, ale są one równoważone przez kilka naprawdę świetnych sekwencji - jak ta ze zgniatanym w dłoni raperem - no i przez psa, który jest wystarczającym powodem, żeby dać temu projektowi kciuk w górę. Pies mnie po prostu zabił, jest idealny.


[Louie feat. Boy Wonder] ["Twilight"]



Nie przepadam za hip-hopem, nie trafiają do mnie przede wszystkim jego treści. Tak też jest i tym razem, gdzie kompletnie nie obchodzi mnie, co Louie - połowa popularnego raperskiego duetu Geeks - śpiewa, a raczej rapuje. A jednak piosenka przypadła mi do gustu - ma potężny, świetnie wyprodukowany podkład, który zapada w pamięć, od strony wykonania rap jest soczysty, a refren zapada w pamięć i prosi się o podłożenie pod pewien film ;) . Teledysk - widzę w co mierzyli, ale zabrakło tak pomysłów, jak i budżetu. Poza tym tak jak i hip-hopowe treści, tak i hip-hopowe obrazki do mnie nie przemawiają.


[Rhythm Power] ["Game of Thrones"]



Nie znalazłem tłumaczenia słów, więc nie mam nic do dodania, ponad to, że mam wrażenie, że piosenka może być popularna w Korei. Taki szósty zmysł ;) .


[Sunny Hill] ["Don't Say Anything"]



Pierwsza minuta piosenki jest bardzo dobra, ale potem robi się bardzo sztampowo i nieco banalnie, refren brzmi wręcz jakbym dopiero gdzieś go słyszał, nie w całości, ale we fragmencie. To wciąż nie jest zła piosenka i zrozumiem jeżeli ktoś powie, że bardzo mu się podoba, ale dla mnie brzmie jak jedna z wielu. A szkoda, bo to dosyć istotne nagranie w historii formacji - pierwsze od czasu "Grasshopper Song" (>>TUTAJ<<) z udziałem Janghyuna, rodzynka grupy, który przez ostatnie 2 lata odbywał obowiązkową służbę wojskową. Pierwsze i zarazem ostatnie. Janghyun opuszcza Sunny Hill, choć nie do końca, bo wciąż będzie produkował nagrania koleżanek. Teledysk... Jak na Sunny Hill to nic szczególnego - choć trzeba brać poprawkę, że grupa miała kilka fantastycznych klipów.


[칠학년일반] [오빠 바이러스 / Oppa Virus]



Mniej więcej w połowie piosenki mój mózg obumarł dostatecznie, bym mógł się cieszyć tą piosenką. Pierwsze zetknięcie to oczywiste "eee" z zestawem znaków zapytania i wykrzykników na końcu, wyrażającymi głęboki brak zrozumienia, ale z czasem zamienia się ono w "eee" całkiem błogie i bezmyślne. Nie mam pojęcia o czym jest ta piosenka, rozpracowałem jedynie tytuł i doszedłem do tego, że nazwa grupy po angielsku brzmiałaby Year Seven Class One. Podoba mi się to, że zaryzykowano z nieco ostrzejszym podkładem, który w takiej Japonii nie byłby niczym dziwnym, ale w Korei rzadko się go spotyka, szczególnie w takich projektach. O samych dziewczynach nie będę się wypowiadał, bo to zapewne paragrafy.


[Kiss&Cry] ["Domino Game"]



Interesujący debiut. Dziewczyny ewidentnie mają coś w sobie, w żadnym elemencie kpopowej listy wymagań nie odstają na minus - jest i taniec, i wygląd, a pod względem śpiewu nawet trochę się wyróżniają. Do tego dostały bardzo dobrą, efektowną piosenkę, która w dodatku na kpopowym rynku jawi się oryginalnie. Szkoda, że teledysk to mieszanka elementów stojących na różnym poziomie. Sporą część zarzutów można przypisać ewidentnym ograniczeniom budżetowym, jednak z pewnością nie wszystkie.
Więcej o piosence i teledysku przeczytacie >>TUTAJ<<.


[XXXY] ["Flower"]



Wow. Nie chodzi o teledysk, chodzi o piosenkę. Nie dość, że bardzo przypadło mi do gustu jej brzmienie, beat, wokal, tempo, gitarowy most - niemal wszystko, to jeszcze tekst. Tekst jest zdecydowanie wart przeczytania, jego angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<. Tak, teledysk przedstawia coś całkiem innego, ale to dobrze, gdyby ktoś zilustrował tę piosenkę dosłownie, byłoby to strasznie banalne i kiczowate. W ten spsób projekt dodatkowo punktuje, choć teledysk nie jest idealny. Jest dobrze wykonany, ale jakoś nie klei mi się z piosenką. Nie chodzi o tekst, nie chodzi o dobór scen - chodzi o sam klimat. Aha, ponoć pseudonim wykonawcy czyta się po angielsku "jexy".

Zwycięzcy programów muzycznych


[MBC Show Champion] [14.01.22]
[B1A4] ["Lonely"]




[KBS Music Bank] [14.01.24]
[B1A4] ["Lonely"]

[BRAK OFICJALNEGO VIDEO]


[MBC Show! Music Core] [14.01.25]
[B1A4] ["Lonely"]




[SBS Inkigayo] [14.01.26]
[B1A4] ["Lonely"]




Rankingi


[Gaon Chart National Digital Singles Ranking] [14.01.12] [14.01.18]

1. [Gary feat. Crush] ["Shower Later"]
2. [B1A4] ["Lonely"]
3. [Ailee] ["Singing Got Better"] [>>TUTAJ<<]
4. [Girl's Day] ["Something"] [>>TUTAJ<<]
5. [Gary] ["ZOTTO MOLA"]
6. [A Pink] ["Good Morning Baby"]
7. [K.Will] ["Like A Star"]
8. [TVXQ] ["Something"]
9. [MC the Max] ["Wind That Blows"]
10. [Rain] ["LA SONG"] [>>TUTAJ<<]



[Instiz Chart Singles Ranking] [14.01.13] [14.01.19]

1. [Gary feat. Crush] ["Shower Later"]
2. [Girl's Day] ["Something"] [>>TUTAJ<<]
3. [Ailee] ["Singing Got Better"] [>>TUTAJ<<]
4. [MC the Max] ["Wind That Blows"]
5. [
K.Will] ["Like A Star"]
6. [B1A4] ["Lonely"]
7. [Lyn] ["My Destiny"]
8. [A Pink] ["Good Morning Baby"]
9. [IU] ["Friday"]
10. [Rain] ["LA SONG"] [>>TUTAJ<<]



[Billboard Korea K-Pop Hot 100] [14.02.01]

1. [Gary feat. Crush] ["Shower Later"]
2. [Girl's Day] ["Something"] [>>TUTAJ<<]
3. [
K.Will] ["Like A Star"]
4. [Lyn] ["My Destiny"]
5. [Ailee] ["Singing Got Better"] [>>TUTAJ<<]
6. [MC the Max] ["Wind That Blows"]
7. [B1A4] ["Lonely"]
8. [IU] ["Friday"]
9. [Younha] ["You From The Stars"]
10. [Gary] ["ZOTTO MOLA"]

niedziela, 26 stycznia 2014

Rainbow Blaxx - Cha Cha

Trochę zbierałem się do tego tekstu, ale nic na to nie poradzę - debiut Rainbow Blaxx to kawałek ciastka, który trudno ugryźć. Nie dość, że sam projekt to temat rzeka i studium przynajmniej kilku trendów panujących na kpopowym rynku, to jeszcze samo sedno - muzyka, teledysk i choreografia nie mogą pozostawić widza i słuchacza obojętnym.

Zacznę od nudniejszej(?) części tego wpisu czyli całej tej rynkowej podbudowy. "Cha Cha" to piosenka z jednej strony debiutancka, z drugiej strony śpiewające ją dziewczyny na rynku nie są nowymi twarzami. Jak łatwo się domyślić, Rainbow Blaxx to nic innego jak formacja Rainbow w zawężonym składzie, konkretniej podgrupę tworzą Hyun Young, Jae Kyung, Seung Ah i Woo Ri.

Wydzielanie podgrup jest dosyć dziwnym trendem na kpopowym rynku, który szczególnie "kwitł" w pierwszej połowie minionego roku. Niby manewr wydaje się przemyślany i z biznesowego punktu widzenia logiczny. Bierze się liczną formację i zawęża się jej skład żeby móc bardziej wypromować poszczególne jednostki, przy okazji próbując innego repertuaru. Tak jest w teorii...

W praktyce jedyną naprawdę udaną podgrupą - przynajmniej po żeńskiej stronie sceny - jest Orange Caramel. Już słyszę głosy oburzenia, dlatego śpieszę tłumaczyć. Możliwe, że Orange Caramel swoją popularnością już przebiło macierzystą formację, a z całą pewnością wypromowało trzy dziewczyny, które w momencie tworzenia podgrupy były najmniej znanymi twarzami w After School. Warto też zwrócić uwagę na naprawdę poważną redukcję liczby członkiń - AS liczyło sobie w porywach do 9 osób, a OC to tylko tercet.

Ponadto Orange Caramel wizerunkowo odeszło bardzo daleko od tego, co prezentuje poważne, uwidzicielskie After School, idąc w kierunku... Humorystycznego lateksowego cosplayu? Nieważne jak to nazwę, wizerunek OC jest po prostu oryginalny, tak jak i ich kandyzowana, ale przystępna muzyka. Jednak najważniejsze w tym projekcie jest to, że wytwórnia autentycznie postawiła na tę grupę - dziewczyny promują jako OC przez cały rok i dość regularnie prezentują nowe nagrania.

Tej powtarzalności zdecydowanie brakuje u konkurencji. Przeważnie jest tak, że ktoś wymyśla podgrupę, wypycha ją na scenę, a potem cisza. Podgrupa co najwyżej przypomina o swoim istnieniu przy okazji promocji macierzystej formacji. Takie TTS było bardzo obiecującym projektem - trzy najlepsze wokalistki SNSD w o wiele bardziej wymagającym muzycznie repertuarze niż to, co prezentują jako grupa dziewięcioosobowa. Pomysł świetny, ale niedługo miną dwa lata od debiutu TTS i od tamtej pory nikt nawet nie próbował kontynuować tego projektu.

Sistar19? Niby mają dwa wielkie przeboje na koncie, ale nie wydały nic więcej przez blisko 3 lata istnienia. Dodajmy, że tak naprawdę w tej grupie chodziło przede wszystkim o sprzedanie Hyorin solo pod nazwą Sistar, bo Bora wokalnie robi tam bardziej za "featuring", a nie drugą połowę duetu. Poza tym Sistar19 wizerunkowo nie różni się jakoś wyraźnie od macierzystego Sistar. I to jest drugi szerszy problem podgrup.

Już sam fakt rzadkich promocji utrudnia ustanowienie jakiegoś spójnego wizerunku czy kierunku muzycznego dla podgrupy, ale trzeba też przyznać, że wytwórnie nawet się w tej kwestii nie starają. Biorą nazwę grupy, dorzucają na końcu jakieś "Black" (albo "Blaxx" jak w wypadku Rainbow), ubierają dziewczyny na czarno, dają im taką samą piosenkę jakby dostała macierzysta formacja ubrana na czarno - i już, proces twórczy zakończony.

W wypadku Rainbow jest to o tyle bardziej zabawne, że o ile grupa ostatnio prezentowała raczej wizerunek aegyo - obie zeszłoroczne piosenki "Tell Me, Tell Me" (>>TUTAJ<<) i "Sunshine" (>>TUTAJ<<) należały zdecydowanie do tych cukierkowatych - o tyle Rainbow nie zawsze tak wyglądało. Jedna z pierwszych piosenek grupy - "A" - to czarny, seksowny koncept i - uprzedzę nieco fakty - muzyka pod pewnymi względami podobna do "Cha Cha".

W sumie "A" to na tyle fajny koncept, że pozwolę sobie wrzucić poniżej teledysk, choćby po to, by przerwać ten mój potok słów czymś milszym dla oka. W oczy i uszy rzuca się oczywiste skojarzenie z KARA z najlepszych lat - nic dziwnego, obie grupy należą do tej samej stajni.

UWAGA: to nie jest teledysk do "Cha Cha".



Wracając do tematu. Debiut Rainbow Blaxx, był jak do tej pory chyba najszerzej zapowiadaną premierą w tym roku. Nie w sensie faktycznego zainteresowania odbiorców, a ilości wydanych materiałów przedpremierowych, artykułów prasowych i samej długości okresu, w którym wypuszczano teasery. Wszystko zaczęło się w pierwszym tygodniu nowego roku, a piosenka swoją premierę miała w tygodniu, który właśnie mija - to oznacza przynajmniej kilkanaście dni trzymania fanów w niecierpliwości.

Chociaż nie wiem czy niecierpliwość to właściwe sformułowanie w tej sytuacji, moim zdaniem bardziej pasowałoby słowo zniecierpliwienie. Wytwórnia bardzo szybko ujawniła, że dziewczynom będzie towarzyszył bardzo ostry, bieliźniany koncept, wszystkie kolejne "przecieki" i zapowiedzi wydawały się bardziej draznieniem z odbiorcami niż faktycznym budowaniem rozgłosu. Niewykluczone, że premiera była niejawnie przesuwana przez wydawcę ze względu na udane promocje konkurencji, przede wszystkim Girl's Day z ich "Something" (>>TUTAJ<<), ale także Dal Shabet z "B.B.B." (>>TUTAJ<<).

Wracając do bielizny. Z początku jakoś ten pomysł mnie nie raził, zdjęcia nie wyglądały źle. Jednak kiedy wytwórnia ujawniła filmik pokazujący stylizację dziewczyn podczas sesji zdjęciowej (bodaj na potrzeby albumowej wkładki), zacząłem z jednej strony martwić się o ten projekt, z drugiej zastanawiać się czy branża idzie w dobrym kierunku.



Jeżeli ktoś jest młody albo mniej niedoświadczony, musi uwierzyć mnie - weteranowi internetów - na słowo. Tak wygląda francuskie porno. To samo oświetlenie, te same kadry i ten sam śmieszny efekt rozmycia. Różnica jest jedna, ale zasadnicza - we francuskim porno dziewczyny nie wydają się spłoszone - a w łaśnie ten aspekt tego całego projektu wydaje mi się najpaskudniejszy. Nie widzę, żeby dziewczyny były szczególnie przekonane do tego, co robią. Chyba nie ja jeden to dostrzegłem, bo zaraz po starcie promocji dziewczyny wypytywano o tę sesję. Oczywiście poszły zapewnienia, że wszystko przebiegło w świetnej atmosferze, przy czujnym oku członków rodziny i z zakazem wstępu mężczyzn na plan zdjęciowy... Ale, wybaczcie, ja tego nie kupuję. A jest jeszcze wersja +18, chociaż poza stękaniem w tle i długością niewiele różni się od powyższej.



Zresztą odbiór całego tego projektu wydaje się na tę chwilę słaby, odsetek kciuków w dół na YT jest naprawdę duży szczególnie powyższym filmikiem, oraz pod samym teledyskiem, choć w tym drugim wypadku może iść o różne inne względy. Kończąc wątek kontrowersji, odnotuję, że Rainbow Blaxx dostało się w oko cyklonu ze swoją choreografią, która dla mnie wcale nie była rażąca - na pewno nie gorsza od tego co robiło choćby Miss A przy okazji "Hush" (>>TUTAJ<<) w zeszłym roku.

Tak czy inaczej, na fali cenzury, która dotknęłą żeńskie choreografie w minionym tygodniu, także Rainbow Blaxx musiało pewne rzeczy skorygować, konkretniej usunięto pewną figurę z nogami, którą widać w teledysku - kiedy ją zobaczycie, domyślicie się, że o nią chodzi. Mnie nie przeszkadzała, a jestem w tych kwestiach dosyć pruderyjny.

Dobra, koniec z przemyśleniami i przydługim wstępem, do choreograficznych cięć wrócę w osobnym wpisie, teraz pora na danie główne - teledysk. Jeżeli jeszcze go nie widzieliście, obejrzyjcie całość. Nie powiem, że na pewno warto, że z całą pewnością się Wam spodoba. Natomiast gwarantuję, że kilka razy brwi pójdą Wam w górę z niedowierzania.



Zacznę od słonia w pokoju - od teledysku. Oglądając go po raz pierwszy z początku byłem zniesmaczony, zawiedziony i na dodatek znudzony. Nie chodziło o to, że czułem, że ktoś wykorzystuje te dziewczyny, czy coś w tym stylu. Chodziło o mnie - o to, że czułem się jakby ktoś napluł mi w twarz. Masz, zwierzaku, wiemy czego chcesz, gap się i kupuj. A jednak haczykiem okazała się stara baba, która zwyczajnie mnie zaintrygowała i to dla niej przetrwałem pierwsze wyświetlenie tego teledysku. A kiedy obejrzałem całość, mój osąd nie był już tak surowy i z każdą kolejną odsłoną przekonuję się do tego klipu coraz bardziej.

To dosyć zabawne, ale podoba mi się nie ze względu na to, co pokazuje, a raczej pomimo tego, co pokazuje. Trafia do mnie przede wszystkim wykonanie. Kolorystyka, oświetlenie, kadry i montaż - całość wizualnej kompozycji - to wyróżnia ten teledysk, bo są to elementy wykonane spójnie, pomysłowo i wbrew pozorom oryginalnie.

W dodatku ta cała erotyczna sugestia jest tak oczywista, tak ostentacyjna, a przy tym tak przemyślana, że w pewnym momencie przekracza barierę zniesmaczenia i ląduje po drugiej stronie skali. Komuś zaznajomionemu z informatyką łatwiej będzie pojąć sens tych słów, ale ten klip jest tak zły, że aż dobry i wyjątkowo nie wydaje się to dziełem przypadku. Twórcy świadomie z każdym kolejnym kadrem pogłębiali poczucie mojego zażenowania, aż licznik się przekręcił, a teledysk wylądował w rejonach bardzo pomysłowego pastiszu, czy nawet parodii, który nadal trafia w gusta tych, którzy jednak chcą się tylko gapić.

Piszę parodia, bo z jednej strony mamy teledysk w oczywisty sposób łaszący się do męskiej części publiki, a jednak w swoim podtekście wyśmiewający całą branżę i tego typu klipy w szczególności. Widzimy grupę seksownych dziewczyn pławiących się w luksusie, otoczoną służbą, która zza węgła podgląda swoje idolki. Jednak tak naprawdę dziewczyny są tu tylko dojnymi krowami, a profity zbierają stara baba i karzeł z lornetką. W dodatku dziewczyny, pomimo tych wszystkich zmysłowych scenek i wdzięczenia się do kamery, kiedy przychodzi obcować z szefostwem, wcale nie wyglądają na zachwycone swoim położeniem.

Muszę też przyznać, że w przeciwieństwie do wcześniej podlinkowanych filmików, tutaj dziewczyny wypadają naprawdę dobrze - naturalnie i uwodzicielsko. Oczywiście jest to w dużej mierze zasługa urody, figury i wrodzonego wdzięku, ale musze też odnotować, że w tym wypadku dziewczyny pokazały, że naprawdę wiedzą jak igrać z kamerą i widzem.

Jednak , jak już wspomniałem, teledysk przynajmniej na YT nie cieszy się uznaniem. Co prawda ma całkiem pokaźną liczbę odsłon, ale odbiór klipu jest raczej kiepski. Wiele osób albo nie dostrzega tego, co ja tuaj widzę, albo po prostu tego nie kupuje. I nie mogę ich winić, bo opakowanie tego produktu jest wybitnie krzykliwe i kontrowersyjne.

Jakby mało było ostrej stylizacji, to w parze z nią idzie ta obca dla zachodniego widza słodycz, konkretniej słodycz ciastek. Tu warto odnotować, że akurat w azjatyckiej kulturze porównanie, czy też kojarzenie, młodych dziewczyn i fantazyjnych ciastek zdaje się być całkiem popularnym motywem, pełno tego w mandze i anime spod znaku shounen. Na dokładkę dostajemy momenty "cojapaczę" w postaci całego tego cyrku z babą, karłem i wypkuwanymi kamykami. Przeciętenego Amerykanina czy Europejczyka taka mieszanka może łatwo zrazić, a trzeba pamiętać, że koreańscy odbiorcy oglądają teledyski przeważnie za pośrednicwem innych stron i serwisów, choć oczywiście na YT też zaglądają.

Projektowi nie pomaga też sama piosenka. co prawda, ja jestem nawet skłonny przyznać, że mi się podoba, ale obiektywnie rzecz biorać ma swoje wady i z całą pewnością nie jest dość przebojowa, by uciągnąć natłok kontrowersji teledysku. Główny zarzut tyczy się zwrotek, które są zwyczajnie rozwleczone i przynudzają - za mało się w nich dzieje, szczególnie w stosunku do przyjemnego, żywego i efektownego refrenu, na który niestety czeka się jak na orzeźwiający deszcz w trakcie suszy - doczekają go tylko najbardziej wytrwali.

Innym problemem jest słaby tekst, naładowany nieszczególnie przemyślaną angielszczyzną, choć nie aż tak bezsensowną jak w wypadku zeszłorocznego "Sunshine" (>>TUTAJ<<). Chętni angielskie tłumaczenie znajdą >>TUTAJ<<, chociaż nie wiem, czy jest sens się z nim zapoznawać. To "Sunshine" przypomniało mi o jeszcze jednej rzeczy, o której miałem napisać.

Wspominałem wcześniej, że piosenki "A" i "Cha Cha" są pod pewnymi względami do siebie podobne. Najoczywistszym podobieństwem jest istotna rola gitar w obydwu kompozycjach, ale na sprawę chciałem spojrzeć szerzej. Nie wiem, kto stoi za tymi piosenkami i teledyskami, wiem, że teledysk do "A" był opatrzony logo Zanybros i nie zdziwiłbym się gdyby to studio miało także spory udział przy klipie do "Cha Cha".

Może inaczej, Zanybros macza palce w zatrważającej ilości kpopowych teledysków - tak tych topowych, jak i całkiem przeciętnych, mniejszych i większych wykonawców. Jeżeli wejdziecie na ich stronę internetową, znajdziecie pełen wykaz i myślę, że będziecie zaskoczeni, bo pojawiają się tam takie grupy jak SNSD, T-ara, Davichi czy f(x). Sęk w tym, że rola studia nie zawsze jest taka sama, jednak zauważyłem, że niezmiennie logo tego studia pojawia się bodaj we wszystkich teledyskach TS Entertainment, co sugerowałoby, że w tych wypadkach udział studia jest największy.

Cóż, trop muzyczny też wiedzie w kierunku TS Entertainment. Nie mam pojęcia na czym to polega, ale tak "A" jak i "Cha Cha" brzmią zupełnie jak piosenki napisane dla Secret, szczególnie przypominają "Magic" (>>TUTAJ<<), ale muzyczne podobieństwa na tym się nie kończą, bo wspominane już wcześniej "Sunshine" brzmi jak brat bliźniak zeszłorocznego przeboju Secret "Yoo Hoo" (>>TUTAJ<<). Przy czym nie chodzi o plagiat, po prostu styl muzyczny, klimat, nawet niektóre sample, to wszystko jest bardzo, bardzo podobne i sugeruje, że Rainbow jest związane z tymi samymi źródłami co Secret, tylko możliwe, że jest gorzej traktowane, bo jednak to grupa należąca do TS Enertainment kończy z większymi hitami.

Strasznie opasły wyszedł mi ten wpis, ale jak wspominałem na wstępie - tego się właśnie spodziewałem. Pora to wszystko podsumować. Rainbow Blaxx wygląda na kolejną podgrupę, która teraz robi wokół siebie nieco szumu, ale za chwilę wszyscy, włącznie z wytwórnią, zapomną o jej istnieniu. Sam projekt jest przyczynkiem, by wrzucić kolejny kamyczek do ogródka postępującej erotyzacji kpopu, i choć lubię ciskać kamieniami nie tylko do ogródków, ale i w przypadkowych przechodniów i przejeżdżające samochody, szczególnie kiedy idzie o "obronę moralności", to jednak muszę przyznać, że wbrew mojej pierwszej reakcji, teledysk bardzo mi się spodobał. Piosenka jest niezła, bo brzmi jak stare Secret - a to zawsze dobrze - choć tej konkretnej kompozycji wyraźnie brakuje błysku w zwrotkach.

Wielkiej kariery piosence nie wróżę, chociaż występ jest fajny, szkoda, ze już ocenzurowany. Poniżej, pożegnanie i otarcie lęz zarazem jedno z niewielu wykonań w oryginalnej wersji. Chociaż muszę przyznać, że akurat intro, które do normalnego występu się nie zalicz, faktycznie jest przegięciem.


sobota, 25 stycznia 2014

Kiss&Cry - Domino Game

Trzeba przyznać, że rok 2013 nie był szczególnie udany pod względem debiutów. Nie dość, że nie było ich zbyt wiele, to i jakość debiutów pozostawiała sporo do życzenia. Tam gdzie był pomysł, brakowało wykonania, tam gdzie było wykonanie, brakowało pomysłu. Oczywiście były chlubne wyjątki jak choćby Lim Kim czy Ladies' Code, ale patrząc szerzej, zeszłoroczne debiuty rozczarowały.

Czy jest to trend, który zostanie podtrzymany w roku 2014? Czy kpop to już tak zapchany rynek, że dla debiutantów z tortu nie został nawet malutki kawałek, a jedynie okruszki? Czy rynkowi potentaci naprawdę tak bardzo odjechali już konkurencji? A może jest odwrotnie, może to wciąż bogaty rynek przyciąga coraz większą liczbę ludzi, którzy chcą z tej wielkiej puli pieniędzy ugrać coś dla siebie, choć niekoniecznie są na to przygotowani?

Ja skłaniam się ku tej drugiej opcji, a na poparcie swojego poglądu mam choćby najnowsze debiutantki, czyli kwartet Kiss&Cry, który pracuje pod skrzydłami wytwórni Winning Insight. Już ich debiutanckie nagranie "Domino Game" pokazuje, że w grupie drzemie spory potencjał, ale jest też dowodem na to, że wytwórnia niekoniecznie wie, jak ten potencjał wykorzystać.



Zacznijmy od tego, co zostało zrobione dobrze, od piosenki. Już sam muzyczny kierunek jest ciekawym wyborem, bo brzmienie utworu jest zainspirowane nie tyle latynoskimi klimatami, co amerykańskim popem inspirowanym latynoską kulturą. Sporo tego typu nagrań wydano w Stanach na przełomie wieku (hm, zabrzmiało trochę poważniej niż by chciał).

Tak czy inaczej podoba mi się klimat, podoba mi się żywiołowośc piosenki, podoba mi się instrumentarium i moc bijąca z nagrania. Jednak przede wszystkim podobają mi się głosy. Wszystkie wydają się trzymać dosyć wysoki poziom, a przynajmniej jedna z dziewczyn jest obdarzona nie tylko wielką silą w płucach, ale także wyjątkową jak na kpop barwą. Od strony muzyczanej jest to zdecydowanie udana propozycja, a wokale dziewczyn są dostatecznym powodem, by wypatrywać kolejnych nagrań tego zespołu.

Sęk w tym, że w kpopie chodzi nie tylko o muzykę i tutaj projekt zaczyna się sypać. Zacznijmy od wizerunku grupy. Póki co - nie istnieje. Tak, dziewczyny wyglądają sympatycznie, ale to w tej branży norma. Gorzej, że teledysk nie tylko nie pomaga ustanowić wizerunku poszczególnych członkiń, ale wręcz w tym przeszkadza uprawiając jawny sabotaż.

Z początku myślałem, że wiem, która dziewczyna śpiewa którą partię, ale po pierwszej zwrotce zupełnie się pogubiłem, bo zaczęły się przebitki i nagle głos, który z początku kojarzyłem z jedną twarzą, teraz towarzyszył innej. To naprawdę poważny strzał w stopę, bo do czasu obejrzenia występu telewizyjnego nie rozwikłam tej zagadki. Sęk w tym, że mnie grupa zainteresowała talentem wokalnym i dlatego chce mi się sprawdzić który z głosów należy do której dziewczyny. Jednak jestem pewien, że wiele z osób nie jest tym debiutem aż tak zainteresowanych i zupełnie odpuszczą sobie takie śledztwa. Ten teledysk naprawdę utrudnia grupie dotarcie do odbiorców.

Sam klip - już nie patrząc przez pryzmat wizerunkowy, czy marketingowy - jest dosyć dziwny. Właściwie każdy jego element jest zbyt dobry, by go zrugać, ale też zbyt słaby, aby go chwalić. Weźmy dekoracje. Z jednej strony nie mogę powiedzieć, żeby były przygotowane i dobrane absolutnie bez wyczucia, ale pozostawiają wrażenie wizualnego ubóstwa i kręcenia klipu po kosztach. A jednak ten aspekt klipu jest równoważony przez bardzo dobry montaż i pracę kamery, które szczególnie dobrze eksponują co ciekawsze elementy choreografii. I już, kiedy jestem gotów chwalić kamerzystę i reżysera, gdzieś na progu dostrzegalności widzę coś niedorobionego w obrazie - jakąś taką jakość kojarzącą mi się z polskimi serialami, względnie brazylijskimi telenowelami - brzydką dosłowność, zupełnie jakby ktoś kręcił wesele albo pierwszą komunię.

Po tym wszystkim, co napisałem, wydawałoby się, że teledysk mi się nie podoba. A jednak to nie do końca tak. Pomimo tego, że jestem świadom jego wszystkich wad, niedoróbek i problemów, to jednak nie mogę oderwać od niego oczu. To nawet nie chodzi o to, że mi się podoba. Po prostu, kiedy go oglądam, to pochłania moją uwagę do tego stopnia, że nie jestem w stanie śledzić napisów do piosenki. Nie wiem czy to kwestia dziewczyn rozpraszających moją uwagę, agresywnego montażu i żywej kamery, może to wina przebojowej natury samej piosenki, ale ten teledysk naprawdę mnie wciąga - nawet nieco wbrew mojej woli.

Na początku tego wpisu stwierdziłem, że "Domino Game" jest przykładem niewykorzystanego potencjału i to zdanie podtrzymuję. Piosenka jest przebojowa, dziewczyny i śpiewają, i tańczą, i wyglądają, a jednak teledysk robi napawdę niewiele by sprzedać je tak jako grupę, jak i z osobna. W dodatku sam klip, pomimo tych wszystkich plusów ma jednak w sobie coś taniego i pozostawia uczucie jakby projekt nie był do końca profesjonalny, choć wiele elementów trzyma tu naprawdę wysoki poziom. Przy nieco większym nakładzie sił i środków ze strony wytwórni, to mógł być naprawdę znaczący debiut. A tak, ja odhaczam sobie w pamięci, że grupa jest obiecująca, ale jak duża będzie rzesza faktycznych konsumentów tego produktu, naprawdę trudno mi wyrokować.

piątek, 24 stycznia 2014

Puer Kim - Manyo Maash

Mystic89 to wytwórnia, która w ostatnich miesiącach przykuwa moją - i chyba nie tylko moją - uwagę. Ewidentnie za cel postawiła sobie promocję prawdziwych wokalnych perełek, ale sposób w jaki się do tego zabiera, znacznie odbiega od kpopowych standardów. Z jednej strony mamy mainstreamowe promocje i całą medialną otoczkę, która towarzyszy idolom, z drugiej strony Mystic89 stawia na nietuzinkowy repertuar.

Flagowym produktem wytwórni jak do tej pory była Lim Kim, która pomimo może nawet nieco przekombinowanych singli "All Right" (>>TUTAJ<<) i "Voice" (>>TUTAJ<<), zdołała przebić się do świadomości masowego odbiorcy i myślę, że wszyscy zgodzą się, że to właśnie ona zasługuje na miano kpopowego debiutu roku 2013. Do tego Mystic89 skaperowało także Park Ji Yoon - niezwykle znaną piosenkarkę, która wcześniej przez lada pracowała pod skrzydłami m.in. JYP Entertainment.

Ale na tym nie koniec, bo z Mystic89 związała się także nieco bardziej offowa wokalistka Puer Kim, która kilka dni temu wydała swój pierwszy projekt pod skrzydłami nowych muzycznych patronów. W skrócie? Jest ciekawie. Jednak nie zdradzę nic więcej ponad to, że "Manyo" to po koreańsku wiedźma.



Ten projekt tak bardzo mi się podoba, że aż nie wiem od czego zacząć. Na pierwszy ogień pójdzie chyba piosenka. Oczywistym atutem jest w tym wypadku świetny, nastrojowy głos Puer Kim, poparty jej sposobem śpiewania - spokojnym, powolnym opartym o melodię i przede wszystkim barwę - który tworzy wyjątkową, gęstą atmosferę.

Drugim atutem jest sam repertuar. Po pobieżnym przejrzeniu dotychczasowego dorobku piosenkarki, wydaje mi się, że to jest jej bajka i - co ważniejsze - jej muzyczny wybór. Tak czy inaczej, postawienie na brzmienie najbardziej przystające do brytyjskiego indie rocka jest decyzją zdecydowanie śmiałą - tym bardziej cieszę się, że ją podjęto, bo nie dość, że jest to kierunek na koreańskim rynku wciąż mało eksploatowany, to w dodatku wydaje się pasować jak ulał do wokalistki. Dodam jeszcze, że sam uwielbiam tego typu muzykę, ale to akurat raczej nie ma wpływu na obiektywność mojej oceny. Piosenka jest po prostu cholernie dobra i gdyby dostała się w ręce, a raczej struny głosowe jakiejś utalentowanej wyspiarki, z miejsca stałaby się hitem.

Aspektem projektu, którego nie można pominąć jest tekst piosenki. Już sam fakt, że nie jest to kolejny mdły zlepek miłosnych westchnień i utyskiwań, jest wart odnotowania. Ale to za mało powiedziane - ten takst jest po prostu pomysłowy i na dodatek naprawdę dobrze napisany - przynajmniej na tyle, na ile mogę wnieść po tłumaczeniach. Tu jeszcze podkreślę liczbę mnogą - piosenka ma kilka translacji, które nieco się od siebie różnią. Ponieważ wersja oficjalna nie wydaje mi się idealna, podlinkuję także alternatywne tłumaczenie - podobnym opatrzony jest klip na kanale LOEN-u. Alternatywne tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<, chociaż podejrzewam, że prawda leży - jak zwykle - gdzieś pośrodku.

Ciekawostką jest historia samego pomysłu na piosenkę. Ponoć kompozytor, któregoś dnia rzucił do wokalistki, że ma w sobie coś z wiedźmy i koniecznie musi o tym zaśpiewać. Nie wiem, czy to "coś" w Puer Kim ma cokolwiek wspólnego z czarną magią, ale bezapelacyjnie dziewczyna ma wyjątkowy urok. Dla mnie to przede wszystkim kwestia spojrzenia, ale mogę się mylić. Inna sprawa, że bez tej stylizacji wokalistka wygląda znacznie bardziej niewinnie. No, może pomijając drugorzędne atrybuty kobiecości, które z niewinnością mają niewiele wspólnego ;)



Sam teledysk to kawał dobrej roboty. Z jednej strony jest wypełniony nawiązaniami do tekstu, z drugiej nie jest banalnym przełożeniem słów na obraz. Mamy wiedźmę, mamy proces wiedźmy, który naraz jest też procesem nagrywania płyty, mamy też czary wiedźmy, która swojej magii dokonuje poprzez muzykę. Z początku wydaje się, że to ona jest tu więziona i wykorzystywana, ale szybko okazuje się, że to pozory i to wiedźma przejmuje stery oplątując bezduszne manekiny i narzucając im swoją wolę.

Ciekawistką, która już zdążyła wzbudzić trochę kontrowersji, są kody kreskowe na szyjach manekinów. Na zbliżeniach widać, że jeden sród cyfr zawiera blok liter SM, a drugi YG. Jeżeli jesteście nowi w świecie kpopu - SM Entertainment i YG Entertainment to dwie największe wytwórnie na koreańskim rynku, szczególnie ta pierwsza to prawdziwy gigant, który w niedalekiej przyszłości może liczyć się globalnie. Moża to nazywać żartem czy easter eggiem, ale nie ulega wątpliwości, e to ewidentna szpilka. Nie jestem nawet pewien czy zasłużona, bo choć obie wytwórnie przede wszystkim zajmują się zarabianiem pieniędzy i tworzeniem produktów, to muzycznie, a czasem nawet treściowo trzymają poziom - zdecydowanie świat uzyki i kpopu ma większe problemy niż SM i YG.

Tak naprawdę nie mam wiele więcej do napisania. To prawdopodobnie moja ulubiona piosenka i mój ulubiony teledysk w tym roku. Nie mam złudzeń - pierwszych miejsc na listach przebojów nie zdobędzie, bo nie taki jest tutaj cel. Chodzi o robienie dobrej muzyki i fajnych, interesujących, oryginalnych projektów. Pod tym względem "Manyo Maash" to jeden wielki sukces i mam tylko nadzieję, że to tylko przedsmak jakiegoś większego wydawnictwa.

środa, 22 stycznia 2014

[2013][TOP 10 MV][GRUPY ŻEŃSKIE]

Część czwarta rankingu teledysków, tym razem zajmujemy się grupami żeńskimi. Podobnie jak w wypadku grup męskich, tak i tu zdecydowałem się włączyć duety i formacje, które trudno zakwalifikować jako typowe girls bandy. Starałem się też, by uroda dziewczyn nie była czynnikiem decydującym o pozycji klipu na liście, ale cóż... Jestem tylko człowiekiem

Przypomnę, że ranking to dziesięć pozycji ułożonych od miejsca ostatniego do pierwszego. Choć staram się być obiektywny, to jednak taki ranking zawsze będzie nieco osobisty i nie zdziwię się, jeśli Wasz okaże się całkiem odmienny od mojego. Podkreślę, też jeszcze raz, że dziś chodzi o teledyski, muzyka jest na drugim planie - oczywiście biorę pod uwagę jak zgrywa się ona w czasie i w nastroju z obrazem, ale nie biorę pod uwagę samej jakości kompozycji. Podobnie staram się nie przeceniać roli samego układu tanecznego, bo one także doczekają się własnego rankingu.

Zaczynamy!

Numer 10 

Tytuł: "All I Want For Christmas Is You"
Wykonawca: BH



Uzasadnienie:
Kto by pomyślał, że świąteczny teledysk zdoła znaleźć miejsce na tej liście? I to kosztem kilku propozycji, których pewnie spodziewacie się na dalszych miejscach. Co poradzić, YG Entertainment swoje teledyski kręci niesamowicie profesjonalnie, do tego nierzadko ma na nie bardzo dobre pomysły. Tym razem piękne kadry i wspaniałe oświetlenie zostały podlane nieoczekiwanie niepokojącym sosem. W efekcie do teledysku warto wracać także po świątecznej zawierusze.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 9

Tytuł: "Love Options"
Wykonawca: BESTie



Uzasadnienie:
Zaskakująco dobry klip. Teoretycznie robi wszystko według k-popowej książki, ale wykonanie trzyma naprawdę wysoki poziom - jest prosto, ale nie pusto. W przeciwieństwie do teledysków konkurencji wszystko ma tu swoje miejsce, nie ma elementów niezamierzenie głupkowatych czy nieudolnych - nawet luksusowy samochód, który w innych klipach jest, bo być musi, tutaj pełni swoją funkcję - jest elementem żartu ("Nie, wcale nie oczekuję zbyt wiele."). Właśnie aspekt humorystyczny jest tym, co dodaje całości uroku i czyni teledysk czymś więcej niż tylko solidnie wykonaną pracą rzemieślnika.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 8

Tytuł: "I Don't Know"
Wykonawca: Fiestar



Uzasadnienie:
Znów na pierwszy plan wyrasta humor. Zgranie innuendo z muzyką samo w sobie jest powalające, a biorąc pod uwagę względnie niewinne brzmienie piosenki i raczej grzeczne koreańskie teledyski, żart dodatkowo zaskakuje. Poza tym to po prostu solidny klip - dobrze wykonany, z pomysłowymi scenami, jak ta z konsolową "naparzanką", czy główna scena taneczna, która robi wrażenie swoim bajkowym klimatem. Może nie jest to teledysk, który oglądałbym po 10 razy z rzędu, ale chętnie do niego wracam.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 7

Tytuł: "Be Warmed"
Wykonawca: Davichi



Uzasadnienie:
Znów chodzi o zgranie muzyki z obrazem. Piosenka jest przyjemnie ciepła, wiosenna, a tu i ówdzie rozbrzmiewają kapiącekrople topniejącego śniegu. I teledysk to wszystko bardzo ładnie obrazuje. Plan zdjęciowy został podzielony na dwie części - jedną ciepła, drugą zimną, co podkreśla tak oświetlenie, ilość przestrzeni, ale także ubiór postaci. Do tego dochodzą wspaniale nakręcone detale powiązane z ogniem i ciepłem. Kiedy za oknem też nastanie wiosna, klip będzie się oglądało z jeszcze większą przyjemnością.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 6

Tytuł: "Catch Me If You Can"
Wykonawca: Odd Eye



Uzasadnienie:
Prosty, ale niezmiernie efektowny klip, który nie tyle zgrywa się z muzyką, co wzmacnia jej odbiór - potęguje nieco upiorny klimat nagrania, jak i wytłuszcza sam rytm i zachodzące w dżwięku zmiany. Dowód na to, że talent i pomysł są ważniejsze niż wielkie budżety.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 5

Tytuł: "Tonight"
Wykonawca: Spica



Uzasadnienie:
"Goddamn hippies" - jakby powiedział jeden z moich ulubionych fikcyjnych bohaterów i są to słowa, pod którymi podpisuję się obiema rękami. A jednak nie mogę nie docenić tego teledysku - jest po prostu świetnie wykonany, w dodatku wyróżnia się na tle tego, co towarzyszy piosenkom innych koreańskich grup. Nie jest to też oryginalność na siłę, bo teledysk znajduje silne poparcie w muzyce - lekko rockowej, niosącej ze sobą powiew świeżości, ładunek pozytywnej energii i ekscytację związaną ze zbliżającym się punktem kulminacyjnym jakiegoś okresu. Wizualnym odzwierciedleniem tych emocji i tego klimatu są dziewczyny beztrosko spędzające czas schyłku lata.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 4

Tytuł: "Jeon Won Diary"
Wykonawca: T-ara N4



Uzasadnienie:
Chyba nie ma w Korei drugiej takiej grupy jak T-ara, która tak dobrze wypadałaby wygłupiając się przed kamerami. Jeon Won Diary to co prawda projekt podgrupy T-ara N4, ale może to i lepiej, bo w teledysku widać świeże podejście do tematu. Klip ma stylizację retro (konkretniej jest to nawiązanie do serialu, który przez dwie dekady leciał w koreańskiej telewizji, piosenka wykorzystuje także fragment motywu z czołówki serialu i nawiązuje do niego tytulem i tekstem), z której słynie macierzysta formacja, ale ma także fabułę, został nakręcony w plenerze, a przy tym nie popada w skrajność teledysków typu drama, w których specjalizuje się wytwórnia CCM. To po prostu przesympatyczny teledysk, który jest czymś w rodzaju wiejskiej wersji "Gangnam Style".
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 3

Tytuł: "Gun"
Wykonawca: 9MUSES



Uzasadnienie:
Zamiast kręcić klip w kolejnym nudnym boksie, postanowiono wybrać się w plener - tylko tyle i aż tyle. Dla klipu zdiałało to cuda. Nie ma co się oszukiwać, uroda członkiń jest zdecydowanym atutem 9MUSES, ale to też trzeba umieć wykorzystać. Pomysłowe stylizacje, ciekawa lokalizacja i świetne kadry sprawiają, że klip ogląda się jak poważną sesję zdjęciową, tylko uchwyconą w ruchu. W dodatku cały ten pin-up i lekko westernowy klimat klipu znajdują poparcie w brzmieniu piosenki. Tak czy inaczej cała ta moja pisanina nie jest tak naprawdę istotna - tak naprawdę chodzi o to, że na klip świetnie się patrzy.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 2

Tytuł: "Kill Bill"
Wykonawca: Brown Eyed Girls



Uzasadnienie:
Niektóre rzeczy zaczynają się od drobiazgów. Gwizdany motyw z piosenki skojarzył się z kultowym pogwizdywaniem z nie mniej kultowego filmu "Kill Bill" Quentina Tarantino. Od tego motywu początek wzięła tak piosenka, jak i cały pomysł na teledysk oparty na kinowym klasyku. Sam klip to coś pomiędzy hołdem dla filmowego pierwowzoru i wygłupem na nim opartym. Jeżeli ktoś spodziewał się poważnej, przejmującej produkcji... To chyba nie uchwycił też ducha filmu, bo ten teledysk to taka sama zabawa inspiracjami jak film Tarantino.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 1

Tytuł: "Missing You"
Wykonawca: 2NE1



Uzasadnienie:
Oczywisty numer jeden. O tym, że YG Entertainment robi świetne teledyski, pisałem już na początku tego tekstu. Teraz dodam tylko, że ten klip jest tak pięknie chłodny i zimowy, że bije na głowę wszystko, co pogoda zaserwowała nam tej zimy. Wszystko jest tutaj pomysłowe, przemyślane, klimatyczne i perfekcyjnie wykonane - od oświetlenia, poprzez dobór kadrów, stylizacje, na drobiazgach jak podmuchy zimowego wiatru skończywszy.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.


Coś pominąłem, kogoś nie doceniłem?
A może po prostu macie swoją własną listę?
Zapraszam do komentowania.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rumble Fish - 몹쓸 노래 / The Virulent Song (feat. IRON)

Ta piosenka ma już kilka dni i dość długo zastanawiałem się, czy poświęcać jej odrębny wpis. Zastanawiałem się z bardzo dziwnego powodu, bo nie mam wątpliwości, że jest to kawałek, którego warto posłuchać. Problem w tym, że ponad to, że jest bardzo dobry, nie mam zbyt wiele do dodania.

Okej. Coś tam jednak wypada napisać. Zacznę od wykonawcy, bo to akurat dosyć ciekawa historia. Rumble Fish to rockowa formacja, która aktualnie liczy sobie... jedną osobę. Grupa debiutowała dekadę temu, w 2004 roku, jednak - jak to bywa z rockowymi formacjami - nie wytrzymała próby czasu i rozpadła się w roku 2010, wtedy Rumble Fish opuściło 3/4 składu.

Sęk w tym, że - jak łatwo domyśleć się po tym, co do tej pory napisałem - to nie jest koniec historii Rumble Fish. Wokalistka i liderka formacji - Choi Jin Yi - nie tylko kontynuuje swoją karierę muzyczną, ale także zdecydowała się pozostać przy nazwie formacji jako swoim pseudonimie scenicznym. Poniższy kawałek pokazuje także, że wokalistka nie wypiera się swoich rockowych korzeni.



Strasznie podoba mi się sam pomysł na piosenkę. To jeden z tych kawałków, który kojarzy się z przedwojenną zadymioną knajpą gdzieś w wielkim amerykańskim mieście. Przy stolikach miejska śmietanka i królowie półświatka, a na scenie wokalistka poparta big bandem. Słychać to w kompozycji, słychać to w tym jak poprowadzony został wokal, nawet teledysk nawiązuje do takiej właśnie stylizacji.

A jednak jest tu coś więcej - pomysł o którym wspominałem - zamiast big bandu mamy band rockowy i takim właśnie gitarowym sosem podlana została cała piosenka. W całej kompozycji szczególnie moje uszy pieści gitara akompaniująca raperowi, ale to nie jedyny moment zapadający w pamięć. Bardzo sympatyczne jest też to bassowe zejście w refrenie - niby niezwykle sztampowe, ale pasujące tak do konwencji, jak i samej kompozycji.

Poza tym podkład jest bardzo wyraźnie rytmiczny, właściwie wyznaczanie rytmu jest jego głównym zadaniem, bo za melodię odpowiada wokal. Pomimo tego, że cenię utwór jako całość, pomimo tego, że podoba mi się akompaniament, to jednak głos Choi Jin Yi jest tym, co tak naprawdę czyni tę piosenkę wyjątkową. Melodyjny, gładki, ale przy tym bardzo charakterystyczny w barwie. Na dodatek piosenkarka doskonale wie, co z nim zrobić. Tam, gdzie trzeba, mocy jest pod dostatkiem, w innych momentach słychać subtelność graniczącą z drżeniem - wszystko dopasowane do słów i muzyki. Jeszcze lepiej piosenka wypada na żywo.



O teledysku nie będę pisał, bo za bardzon nie ma o czym. Wizualne przedłużenie stylizacji, o której pisałem wyżej. Bez fajerwerków, ale estetycznie. To, co zwróciło moją uwagę to sama Rumble Fish. Rockowe wokalistki zazwyczaj albo "jodłują", albo drą japy, względnie wożą się na wpływie alkoholu i papierosów na ich głosy i niemal nigdy nie wyglądają. Choi Jin Yi nie dość, że śpiewa, to jeszcze wygląda.

Wiadomo, że "The Virulent Song" raczej nie zamiecie list przebojów, a jednak muzycznie jest to prawdopodobnie najlepsza propozycja w tym roku i silny kandydat do triumfu w kategorii najbardziej niedocenionej piosenki roku - choć mamy dopiero styczeń. Kawałek jest po prostu rewelacyjny, słucha się go lekko, choć ma też bagaż emocjonalny. Jest tu i dość oryginalny muzyczny pomysł i fantastyczne wykonanie, będące nieostentacyjnym popisem umiejętności wokalnych. Do tego wykonania na żywo wycierają podłogę konkurencją.

niedziela, 19 stycznia 2014

[2013] [TOP 10 MV] [GRUPY MĘSKIE]

Część trzecia rankingu teledysków, tym razem zajmujemy się grupami męskimi. Z początku chciałem poświęcić ten segment jedynie boysbandom, a dla grup takich jak Dynamic Duo czy Bae Chi Gi znaleźć odrębną kategorię, ale po zastanowieniu stwierdziłem, że nie warto dla "uratowania" kilku sympatycznych, ale przeciętnych teledysków, tworzyć listę, którą trudno będzie mi zapełnić. Przy czym nie oznacza to, że kilku pozycji z tej niedoszłej listy nie zobaczycie w tym zestawieniu. Cięcia odbyły się kosztem słabszych pozycji na obydwu notowaniach.

Przypomnę, że ranking to dziesięć pozycji ułożonych od miejsca ostatniego do pierwszego. Choć staram się być obiektywny, to jednak taki ranking zawsze będzie nieco osobisty i nie zdziwię się, jeśli Wasz okaże się całkiem odmienny od mojego. Podkreślę, też jeszcze raz, że dziś chodzi o teledyski, muzyka jest na drugim planie - oczywiście biorę pod uwagę jak zgrywa się ona w czasie i w nastroju z obrazem, ale nie biorę pod uwagę samej jakości kompozycji. Podobnie staram się nie przeceniać roli samego układu tanecznego, bo one także doczekają się własnego rankingu.

Zaczynamy!

Numer 10 

Tytuł: "Insane"
Wykonawca: A-jax



Uzasadnienie:
Z perspektywy czasu ten teledysk nie wydaje mi się, aż tak dobry jak przy pierwszym obejrzeniu, ale wciąż ciekawy i godny wyróżnienia. Jednak nic w tym dziwnego, bo taka jest natura tego klipu. Jego głównymi atutami jest pomysł, dowcip i to jak w pierwszej chwili atakuje on zmysły widza paletą kolorów i szalonym montażem. Kiedy odbiorca już wie, czego się spodziewać, siłą rzeczy efekt nie może być już tak silny. Mimo to klip załapał się do dziesiątki kosztem m.in. "Snake" tej samej grupy ze względu na swoje bardzo solidne wykonanie, dobre połączenie obrazu z muzyką, ale przede wszystkim za wrażenie, które wywołuje przy pierwszym kontakcie.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 9

Tytuł: "One Shot"
Wykonawca: B.A.P



Uzasadnienie:
Ciekawy pomysł na teledysk. Przeważnie fabularne teledyski rodem z Korei to ckliwe historyjki miłosne, tym razem coś bardziej męskiego z wątkiem kryminalnym w tle. Bardzo podoba mi się rozwiązanie z podwójnym zakończeniem. Gdyby klip kończył się tylko ujawnieniem, policyjnej prowokacji, finał byłby mało satysfakcjonujący, gdyby teledysk kończył się stosem trupów na podłodze, mógłby się komuś nie spodobać. A tak wilk syty i owca cała. Wykonanie jest ogólnie rzecz biorąc trzyma bardzo wysoki poziom - teledysk przez większośćczasu wygląda jak film sensacyjny. Mam jednak zastrzeżenia do pewnych niuansów, które psują ogólne odczucia - jak choćby sztucznie dodany refleks na matowej lufie czołgu. W ogóle dekorację w postaci czołgu, można było sopbie darować. Summa summarum teledysk dobry, efektowny, na pewno także kosztowny, ale były w tym roku propozycje bardziej udane.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 8

Tytuł: "Tarzan"
Wykonawca: WonderBoyz



Uzasadnienie:
Znów sednem klipu jest pomysł. Tarzan to nieco zakurzony koncept, który nie przemawia do obecnej generacji, dlatego zrobienie klipu wprost o Tarzanie prawdopodobnie skończyłoby się klapą. Dlatego też przeniesienie Tarzana na karty komiksu, czy taśmę ze starym filmem jest zdecydowanie strzałem w dziesiątkę. Stylizacja nie jest idealnym odwzorowaniem materiałów, którymi się inspirowano, ale jest przy tym na tyle zgrabna i autentyczna w swoim jawnym imitowaniu, że zupełnie nie przeszkadza w oglądaniu, wręcz przeciwnie, pozwala spojrzeć na całość konceptu z przymrużeniem oka.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 7

Tytuł: "Very Good"
Wykonawca: Block B



Uzasadnienie:
Krótki poradnik jak pajacować nie robiąc z siebie pajaca. Szalony, trochę głupkowaty, niezmiernie dynamiczny teledysk, który musi robić wrażenie. Wadą może wydawać się brak poważniejszej struktury, czy szerszego pomysłu wykraczającego, poza efektownie wykonane sceny i łączący je motyw wygłupów, jednak z drugiej strony jest to też wyróżnikiem tego teledysku. Poza tym nie mogę wyzbyć się wrażenia, że jeśli jest to swojego rodzaju odpowiedź na "One of a Kind" (>>TUTAJ<<) G-Dragona - za dużo scen powtarza motywy z tamtego klipu.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 6

Tytuł: "Hot Wings"
Wykonawca: Dynamic Duo feat. Hyorin



Uzasadnienie:
Nic nie poradzę, bardzo lubię ten teledysk. Szczególnie do gustu przypada mi wystylizowana na przełom lat 70-tych i 80-tych srkwencja z finału, ale nie oszukujmy się - pani z teledysku też odgrywa tutaj niebagatelną rolę. Jednak główny atut to spokojny montaż i elegancja samego obrazu, które idealnie dopasowują się do brzmienia muzyki, a jednak nie czynią teledysku nadmiernie spokojnym, czy nudnym - to wbrew pozorom spora sztuka. Jeżeli się nad tym zastanowicie, sami przyznacie, że stworzenie efektownego klipu do takiej piosenki jak "Very Good" to znacznie prostsze zadanie.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 5

Tytuł: "Shower of Tears"
Wykonawca: Bae Chi Gi feat. Ailee / Jiwon



Uzasadnienie:
Od strony technicznej ten klip to starszy, przystojniejszy brat "Tarzana". Tutaj te wszystkie sztuczki z wplataniem postaci w sztuczne tła wskakują na wyższy poziom. Nie tylko są znacznie bardziej wiarygodnie wykonane, ale także zachowują pewien pierwiastek sztuczności, dopasowany do retro-styylizacji całego klipu, co z kolei potęguje klimat budowany przez całokształt teledysku. Ponadto sztuczka z gadającymi plakatami, czy małym ja na stole służy także prowadzeniu narracji, podkreśla, że tak naprawdę oglądamy wizualizację wewnętrznych rozterek bohaterów. Przy tym, klip ma też nieco dystansu do siebie, przez co nie staje się nadmiernie patetyczny. Tak dobry teledysk tak nisko? Strach się bać, co będzie dalej.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 4

Tytuł: "That's My Fault (Drama Version)"
Wykonawca: SPEED feat. Kang Min Kyung



Uzasadnienie:
W tym roku nie było zbyt wiele udanych teledysków w formule drama - czyli krótkometrażowego filmu fabularnego opatrzonego muzyką. "That's My Fault" to chlubny wyjątek. Wielki budżet poszedł na zatrudnienie topowych aktorów i przygotowanie scenografii oddającej realia Korei sprzed trzech dekad. Akcja klipu ma miejsce w trakcie powstania ludności cywilnej w mieście Gwangju, wymierzonego przeciwko dyktaturze. Powstanie miało bogate tło historyczne, a jego krwawe stłumienie miało wpływ na pozycję prezydenta Korei w relacjach międzynarodowych, jednak teledysk koncentruje sięj na ludzkiej, a nie politycznej stronie tych wydarzeń. Efektem jest prosty fabularnie, ale całkiem przejmujący obraz młodych ludzi wplątanych w tragiczne wydarzenia. Klip ma też drugą część, która jest wyraźnie słabsza, w dużej mierze powtarzając sceny z pierwszego teledysku, ciekawi znajdą ją >>TUTAJ<<.
Szerszy wpis o piosence, teledysku i tle historycznym znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 3

Tytuł: "Voodoo Doll"
Wykonawca: VIXX



Uzasadnienie:
To jeden z tych teledysków, które wyglądają zupełnie inaczej na pełnym ekranie. Rzecz sprowadza się do świetnej stylizacji obrazu. Przy czym nie chodzi o to, co kamera łapie swoim okiem, ale jak łapie. Oświetlenie, filtry obrazu - to wszystko wydaje się - nomen omen - żywcem wyjęte ze starych horrorów o żywych trupach. Oprócz tego teledysk ma kilka innych asów w rękawie w postaci świetnego montażu, sympatycznie wykonanych efektów gore, które wyglądają dostatecznie obleśnie, ale nie fotorealistycznie pogłębiając skojarzenie z filmami, o których wspominałem. No i układ taneczny jest tutaj integralną cześcią teledysku, więc trudno nie docenić całej tej zabawy z gigantyczną szpilką, ale także widowiskowej pracy kamery, która uwydatnia poszczególne punkty układu tanecznego.

Numer 2

Tytuł: "Growl"
Wykonawca: EXO



Uzasadnienie:
Prędzej czy później ten klip doczeka się rzeszy naśladowców. Z jednej strony jest banalnie prosty w swojej formule, z drugiej nieprawdopodobnie efektowny. Jego siłą jest wykonanie. Układ taneczny został zaprojektowany z myślą o takim właśnie poprowadzeniu kamery, przez co poszczególne przejścia wydają się bardzo naturalne. Jednocześnie pomyślano o miejscach, w których potencjalnie można skleić dwa odrębne ujęcia, by nadać złudzenia kręcenia master-shotem. Na to nakada się perfekcja w wykonaniu układu przez grupę, dodatkowo dopieszczona przez nadwornych grafików w ramach postprodukcji. Wisienką na torcie jest mrugające światło, które sprawia, że nie tylko sylwetki tancerzy stają się bardziej uwypuklone, ale na dodatek nikt nie zwraca uwagi na to, jak pusta jest scenografia.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 1

Tytuł: "Badman"
Wykonawca: B.A.P



Uzasadnienie:
Próbowałem wgryźć się w treść tego teledysku, bo widzę w nim trochę symboliki i choć to, do czego doszedłem, nie do końca mnie przekonuje, to nawet bez tego dodatkowego znaczenia, ten klip jest po prostu niesamowity ze względu na samo wykonanie. Praca kamery, oświetlenie, montaż, plener w mającym niepowtarzalny urok Detroit i tłum statystów doskonale odgrywających swoje role. Brzmi jak opis hollywoodzkiej superprodukcji... Cóż, ten teledysk trzyma taki właśnie poziom
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.


Coś pominąłem, kogoś nie doceniłem?
A może po prostu macie swoją własną listę?
Zapraszam do komentowania.

czwartek, 16 stycznia 2014

AOA - Miniskirt

Ace of Angels to grupa, której od dawna przyglądałem się ze sporym zainteresowaniem. Niestety z każdą kolejną premierą moje zainteresowanie zdaje się topnieć w oczach. Oryginalny pomysł na grupę, który sprawiał, że ten projekt tak bardzo się wyróżniał został niemal calkowicie zarzucony na rzecz kpopowej sztampy. Gdyby chociaż ta sztampa była wysokiej próby...

Formuła AOA to skomplikowana sprawa. Samo AOA to 7 śpiewających i tańczących dziewczyn, ale wewnątrz zespołu wydzielona jest także grupa AOA Black, która jest poprockowym girlsbandem liczącym sobie 5 dziewczyn, przy czym perkusistka nie pojawia się w siedmioosobowym AOA. Siłą rzeczy ten pomysł z początku ciągnął zespół w stronę instrumentalnych nagrań z charyzmatycznymi wokalami, popychającymi grupę muzycznie delikatnie w kierunku rocka, nawet kiedy na scenie występowało taneczne AOA.

Od początku w grupie było trochę zadziorności, dużo pozytywnej energii i żywiołowości, które szły w parze z lekko dziewczęcym, ale nie przesłodzonym wizerunkiem zespołu. I nagle w zeszłym roku ktoś stwierdził, że czas na zmiany. Najpierw AOA Black zaprezentowało "urocze" "MOYA" (>>TUTAJ<<), które było najzwyczajniej w świecie nudne. Potem powróciło samo AOA z "Confused" (>>TUTAJ<<) i nowym, seksownym wizerunkiem, który zdaje się być dalej ciągnięty w "Miniskirt".

I tutaj zaczynają się problemy. Nie bardzo wiem, co FNC Entertainment chce osiągnąć. Tak, dziewczyny z AOA są bardzo ładne, ale to niekoniecznie ten rodzaj urody, który idzie w parze z ostrzejszymi wizerunkami. W dodatku dziewczyny nie mają takiego wzrostu żeby konkurować z After School czy 9MUSES w kategorii śpiewające modelki, a wytwórnia z seksownością też nie idzie na całość, więc sukcesu Sistar i Girl's Day, opartego o bardzo śmiały - momentami nawet nieco szmatławy - wizerunek, z pewnością nie powtórzą.

Wytwórnia wpycha AOA gdzieś tam w okolice takich grup jak Rania, Rainbow czy Dal Shabet... Tylko czy to jest dobry pomysł? Odgapianie wizerunku od grup z trzeciej czy nawet czwartej ligi? Szczególnie kiedy na starcie było się chwalonym za wniesienie powiewu świeżości na rynek? Może... Tylko finalny produkt musiałby trzymać wysoki poziom jakościowy, a tutaj...



Ziew. Dziewczyny są bardzo ładne - to jedyne ciepłe słowa pod adresem tego projektu. Biorąc pod uwagę, że nie jest to debiut grupy ani pierwszy comeback - że odbiorcy z grubsza wiedzą już, że na dziewczyny miło się patrzy - nawet to przestaje być poważnym atutem. Na dobrą sprawę nie ma o czym tutaj pisać, a kolejne linijki wychodzą spod moich palców jedynie jako wyraz rozczarowania.

Muzyka jest beznadziejnie nudna i nijaka, aż nie chce mi się wierzyć, że kompozycja wyszła ze studia Brave Sound. Kto wie, może tam też przyjmują stażystów? Jest to tym większe rozczarowanie, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że AOA ma naprawdę dobre głosy - tutaj jest komu śpiewać, tylko nie ma czego. Na tym tle przeciętny tekst wygląda nawet rozsądnie, chociaż pewnie to i tak przejaw litości z mojej strony, bo podskórnie i do tekstu wcale nie jestem przekonany. Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.

Wizualnie... Dziewczyny są ładne, pisałem o tym? Okej stylizacje są całkiem fajne w tym sensie, że nie szkodzą jakoś wokalistkom, niektórym nawet służą, nie są jakieś wulgarne i pewnie nawet zwróciłbym na tak ubraną dziewczynę uwagę na ulicy. Jednak mierząc miarą teledyskową, nie jest już tak różowo. Wręcz przeciwnie, kreacje wypadają wprawdzie w miarę stylowo, ale i niezwykle nudno i nieoryginalnie. A miałka, wyrobnicza praca kamery w niczym tu nie pomaga. Do tego zgranie obrazu z brzmieniem jest znikome. Oczywiście jest też obowiązkowy zestaw wanna + samochód. Tym razem przynajmniej nie w tym samym pokoju.

Jakby tego wszystkiego było mało, ktoś wpadł na pomysł, żeby do teledysku przemycić wiosenne motywy. Okej, może by to w czymś pomogło, pod warunkiem, że mielibyśmy marzec i z niecierpliwością wyczekiwalibyśmy nadejścia wiosny. Ale mamy styczeń, zima dopiero się rozkręca, z tego, co wiem - także w Korei (Seul jest średnio cieplejszy od Warszawy o jakieś 4 stopnie Celsjusza, ale przebieg temperatur ma identyczny).

"Miniskirt" to dla mnie porażka na całej linii.Wytwórnia może się cieszyć, że w tym tygodniu niewiele się dzieje na rynku, więc może ktoś zauważy tę piosenkę. Sam jestem zdziwiony, że poświęciłem jej aż tyle miejsca. Gdyby nie to, że liczyłem na coś lepszego, pewnie bym sobie odpuścił ten wpis, a tak chociaż rozczarowanie służyło mi za motywację. Sęk w tym, że jeżeli AOA rozczaruje mnie jeszcze raz, pewnie wzruszę ramionami i dam sobie spokój.

środa, 15 stycznia 2014

[2013] [TOP 10 MV] [SOLISTKI]

Dziś część druga rankingu teledysków, tym razem do piosenek solistek. Choć mam wrażenie, że w 2013 roku to soliści mieli w tym temacie więcej do zaoferowania, to jednak stworzenie listy dla solistek przysporzyło mi znacznie więcej kłopotu - poziom dużej liczby klipów wydaje się wyrównany, przy tym bardzo wysoki, a jednak brakuje wyróżników, które pomogłyby przeważyć szalę.

Przypomnę, że ranking to dziesięć pozycji ułożonych od miejsca ostatniego do pierwszego. Choć staram się być obiektywny, to jednak taki ranking zawsze będzie nieco osobisty i nie zdziwię się, jeśli Wasz okaże się całkiem odmienny od mojego. Podkreślę, też jeszcze raz, że dziś chodzi o teledyski, muzyka jest na drugim planie - oczywiście biorę pod uwagę jak zgrywa się ona w czasie i w nastroju z obrazem, ale nie biorę pod uwagę samej jakości kompozycji. Podobnie staram się nie przeceniać roli samego układu tanecznego, bo one doczekają się własnego rankingu.

Jeszcze krótkie usprawiedliwienie - tym razem dopadło mnie nie lenistwo, a niedyspozycja żołądkowa. Na dobrą sprawę nie wiem czy to zatrucie, czy panująca w mieście grypa, ale nie miałem ani głowy, ani sił, żeby coś pisać. Mam nadzieję, że od teraz podsumowanie roku pójdzie wyraźnie sprawniej.

Zaczynamy!

Numer 10 

Tytuł: "It's ME!"
Wykonawca: Kahi feat. Dumbfoundead



Uzasadnienie:
Kahi powróciła na scenę z ciekawym wizerunkiem, który najlepiej definiują słowa refrenu. Nie będę ich przytaczał, bo same w sobie brzmią dość pokracznie i są moim największym zarzutem pod adresem tego projektu. Mnie jednak chodzi teraz o teledysk, a on bardzo zręcznie obraca się wokół trzech wizerunkowych motywów z refrenu, zachowując przy tym równowagę między nimi i w żadnym z momentów nie idąc w kierunku jakiejś banalnej tandety, czy czegoś ostentacyjnie pretensjonalnego. Obraz jest po prostu w dobrym guście, ma swój klimat, całkiem rozsądnie wykorzystuje barcelońskie plenery, a do tego jest bardzo dobrze nakręcony. W efekcie może nie oszałamia widza, ale na tle innych kpopowych teledysków, potrafił się wyróżnić i zapaść w pamięć, jednocześnie trzymając równy, wysoki  poziom we wszystkich aspektach produkcji.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 9

Tytuł: "Goodbye 20"
Wykonawca: Lim Kim



Uzasadnienie:
Do gustu przypadł mi przede wszystkim pomysł z kolorowymi passe-partout otaczającymi poszczególne kadry, które sprawiają, że teledysk ogląda się trochę jak album ze zdjęciami. Biorąc pod uwagę, że piosenka jest rozliczeniem ze wszystkimi rozczarowaniami, które przyniosło wkroczenie w "magiczny" wiek lat dwudziestu, zabieg wydaje się tym bardziej trafiony. Ponadto bardzo podoba mi się kombinacja dużej ilości bieli i silnego oświetlenia, która nadaje specyficznego klimatu poszczególnym scenom.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 8

Tytuł: "It's Over"
Wykonawca: Lee Hi



Uzasadnienie:
Przesympatyczny klip o misiu, który pod wpływem kolorowego magazynu staje się "bad-boyem". Ponadto jest to świetna parodia jednego z hitowych teledysków roku 2012, który zamieszczam poniżej.



Szerszy wpis o piosence i teledysku Lee Hi znajdziecie >>TUTAJ<<. Klipem G-Dragona zająłem się >>TUTAJ<<.

Numer 7

Tytuł: "24 Hours"
Wykonawca: Sunmi



Uzasadnienie:
Ten klip wyróżnia się przede wszystkim od strony technicznej. Jest doskonale zmontowany, duża część przejść opiera się na wirującej w centrum parze, wokół której zmieniają się tła. Bardzo widowiskowo poprowadzony został sam aspekt taneczny, z dość silną aluzją do "Czarnego Łabędzia" podczas jednej z sekwencji. Klip uzupełniają zręcznie poprowadzone sceny podkreślające namiętność - dość śmiałe i jednoznaczne, ale przy tym nie wydające się obcesowe.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 6

Tytuł: "Rain"
Wykonawca: Lim Kim



Uzasadnienie:
Klip nakręcony relatywnie małym nakładem sił, a jednak robiący duże wrażenie swoją subtelnością i nastrojowością. Kluczową rolę odgrywa tutaj ekspozycja detali takich jak zmoknięta cegła muru czy stopy wokalistki wędrujące po zalanym chodniku. Istotne jest także oświetlenie, dobór kadrów i sama spokojna natura prowadzenia obrazu. Przez to teledysk wydaje się niesamowicie rześki i beztroski, oczyszczający - co z kolei idzie ramię w ramię z duchem piosenki.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 5

Tytuł: "Rainy"
Wykonawca: Taru



Uzasadnienie:
Ten klip prawdopodobnie byłby znacznie wyżej, gdybym wiedział o czym śpiewa wokalistka. Bez tego nie jestem w stanie docenić połączenia między obrazem a treeścią, połączenia, które niemal na pewno jest. Wystarczy zwrócić uwagę jak wiele wagi przyłożono tutaj do detali i pewnych motywów - wody, wilgoci i tuszu, oraz tego jak tusz napełnia czernią wodę. Jednak nawet bez zrozumienia przekazu, ten klip wybija się jako obraz tak od strony technicznej, jak i plastycznej. Piękne oświetlenie eksponujące chłód, wilgoć, pustkę i szarzyznę. Do tego wspaniały dobór kadrów równoważących intymne detale z szerszymi, bardziej zbiorczymi planami. Do tego  pięknie nakręcone sekwencje wysokiego klatkażu z rozbijanymi szklankami i rozlewającą się wodą.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 4

Tytuł: "Miss Korea"
Wykonawca: Lee Hyori



Uzasadnienie:
Świetna stylizacja retro, która idzie w parze z brzmieniem piosenki oraz żartobliwa tematyka obrazu płynąca z tekstu piosenki. Sam tekst można interpretować na dwa sposoby - z jednej strony może być rozumiany jako kontra dla stawiania celebryckich, perfekcjonistycznych wymogów wobec życia zwykłych szarych ludzi - sugestia, że zamiast fałszywego blichtru lepiej świecić swoim własnym, przyrodzonym blaskiem. Inna interpretacja, jaką widziałem, to środkowy palec wymierzony przez największą gwiazdę koreańskiej sceny w o czy wszystkich nieudolnych imitatorek. W każdym z tych wariantów teledysk sprawdza się świetnie, wyśmiewając operacje plastyczne, życie na pokaz i udawanie kogoś innego w imię zdobycia swoich pięciu minut sławy.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 3

Tytuł: "Waiting"
Wykonawca: Andamiro feat. DoubleK



Uzasadnienie:
Miałem problem, czy to dobra kategoria dla tego klipu, bo ta piosenka - choć promowana jako featuring, jest niemal duetem. Ostatecznie zdecydowałem się zaliczyć ten projekt do kategorii solo, choć męski punkt widzenia ma tu duży udział tak w treści piosenki, jak i treści teledysku, które są bardzo ściśle powiązane. To opowieść o obsesyjnej miłości kobiety, jej przywiązaniu i bólu związanym z rozstaniem, ale także o męszczyźnie, który poczuł się osaczony, skrępowany i zniewolony przez ten nadmiar miłości- zaswzczuty p4rzestaje liczyć się z uczuciami drugiej osoby, bo czuje, że druga osoba nie liczy się z nim. Cała piosenka i teledysk przepełnione są bólem i gniewem, które w samym teledysku znajdują dość symboliczny wyraz jak choćby w sznurach, które krępują i tną postacie, czy w rozwścieczonym psie, trzymanym na smyczy. Mnóstwo tu detali takich jak kly ciernie, tłuczone szkło - które mają kojarzyć się z bólem.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 2

Tytuł: "Rose"
Wykonawca: Lee Hi



Uzasadnienie:
Piosenka o zrezygnowanej, zobojętniałej dziewczynie, która wię, że jak róża rani lgnących do niej mężczyzn, która wie że żaden z zalotników przy niej nie wytrwa, więc spokojnym, beznamiętnym głosem ostrzega - nie zbliżaj się do mnie. Teledysk to jedna wielka wizualizacja porównania kobieta-róża, opatrzona piękną kolorystyką i niebanalnymi pomysłami na sceny. Największe wrażenie robi scena z kochankami-żołnierzami, próbującymi przedrzeć się przez kolczaste zasieki, ale jest tu też miejsce na tradycyjną zwiewnośc i delikatność kojarzone z samym kwiatem róży. Oczywiście, jak w wypadku każdego klipu ze stajni YG Entertainment samo wykonanie to najwyższa klasa.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.

Numer 1

Tytuł: "Crazy Girl"
Wykonawca: Kim Bohyung



Uzasadnienie:
To jest jeden z tych teledysków, które przy pierwszym obejrzeniu rozbijają szczękę o podłogę i wymuszają nieme poruszanie wargami przy próbach artykulacji takich słów "co", "kto", "dlaczego" i "nie". Drugi raz wywołuje podobny efekt, kiedy uda się widzowi poskładać ten obraz w spójną fabularną całość. Kluczem do zrozumienia tego obrazu jest fakt, że jest on opowiedziany z punktu widzenia mężczyzny. To on przeżywa różne fazy rozstania, najpierw tęsknotę i trwające pożądanie, następnie pewne wewnętrzne rozliczenie i podkęcie decyzji o wymazaniu kobiety ze swojego życia, a następnie przypływ gniewu na osobę, którą tak bardzo kochał i która tak bardzo go zawiodła. To tak w telegraficznym skrócie. Sama forma zaprezentowania tego procesu jest intrygująca i statysfakcjonująco wyrazista, z początku nawet troszkę szokująca, ale bez przekraczania granic dobrego smaku. Same sceny przemocy w żadnym razie nie powinny być rozumiane dosłownie, to raczej metafory lub co najwyżej zbrodnie popełniane w myślach.
Szerszy wpis o piosence i teledysku znajdziecie >>TUTAJ<<.


Coś pominąłem, kogoś nie doceniłem?
A może po prostu macie swoją własną listę?
Zapraszam do komentowania.