piątek, 26 kwietnia 2013

4Minute - What's Your Name? (이름이 뭐예요?)

No tak, jak przez cały kwiecień działo się niewiele, tak teraz nagle branża dostała głupawki i sam nie wiem o czym pisać. Tylko tej nocy pokazano premierowo kilka teledysków dużych grup, a następne dni przyniosą kolejne. W dodatku zaczyna się sezon na hallyu* i koreańscy wykonawcy będą dawali koncerty we wszelkich zakątkach globu. Np. Mnet właśnie umieścił w sieci nagranie ze specjalnego koncertu z cyklu Global Mcountdown, który dopiero co odbył się na Tajwanie. A to dopiero początek.

* Hallyu, lub inaczej Korean Wave, to zjawisko popularności koreańskiej popkultury poza granicami tego kraju. Hallyu początkowo dotykało kraje regionu, ale zaczyna rozprzestrzeniać się coraz bardziej, a stacje telewizyjne i wytwórnie muzyczne robią wiele, by temu zjawisku pomóc organizując specjalne sceny, koncerty i spotkania z fanami w różnych krajach. Ostatnio popularnym kierunkiem jest Ameryka Południowa, która w tym roku ma doczekać się kilku takich wydarzeń.

W każdym razie nie chce mi się i nie mam czasu płodzić kilku tekstów dziennie, więc siłą rzeczy musiałem wybrać jakiegoś bohatera dzisiejszego wpisu. Padło nie tyle na bohatera, co na piątkę bohaterek, choć z góry muszę zaznaczyć, że najnowsza odsłona 4Minute nieszczególnie przypadła mi do gustu. A przecież po teaserach obniżyłem nieco oczekiwania.



Mam do tej piosenki całą furę zastrzeżeń, a jednak tylko jedno z nich decyduje o tym, że ta piosenka ląduje u mnie po niewłaśiwej stronie skali. Mam wrażenie, że gdyby nie to, całość byłaby całkiem strawna. Przeszkodą nie do przebrnięcia jest dla mnie podkład, a raczej ten zapętlony elektroniczny dźwięk, który stanowi jego dominującą część. Nie dość, że sam dźwięk nie jest szczególnie pomysłowy, to jeszcze strasznie, ale to strasznie męczy uszy.

Co z tego, że melodyjny most przed refrenem śpiewany przez Ga-yoon jest autentycznie przyjemny. Co z tego, że w końcówce utworu pojawia się bardzo ciekawe i pomysłowe elektroniczne przejście. Co z tego, że przy swojej monotonii i prostocie piosenka jest nawet chwytliwa. To wszystko nie może mieć dla mnie najmniejszego znaczenia, skoro od tego cholernego, przewodniego dźwięku łeb mi pęka i chcę ściągnąć słuchawki.

Drugie zastrzeżenie, które akurat nie gra większej roli w odbiorze tego utworu to stylizacja. Widać olbrzymie inspiracje wyglądem i brzmieniem SNSD z ich styczniowego powrotu z piosenką "I Got A Boy" (>>TUTAJ<<). Jakkolwiek strasznie to zabrzmi, wolę Girls' Generation. Nie to żebym miał coś do tej formacji, ale "I Got A Boy" nie przypadło mi do gustu. A jednak tamta piosenka miała tylko swoje problemy wplecione w całkiem niezłe nagranie, podczas gdy piosenkę 4Minute odbieram jako pozytywy wplecione w jeden gigantyczny, fundamentalny problem.

Chociaż muszę też przyznać, że od strony wizerunku 4Minute z tą stylizacją poradziło sobie zdecydowanie lepiej. Ciuchy mają w sobie zdecydowanie więcej charakteru i zdecydowanie mniej różu. No i co tu dużo kryć, taki wizerunek to zdecydowanie bajka 4Minute, podczas gdy SNSD wyglądało w tym jak w garnitrurze po ojcu. Jeśli miałbym mieć jakieś zastrzeżenia co do to do wyglądu So-Hyun. W tej fryzurze i ciuchach wygląda jak pięcioletnie dziecko, które wpadło w złe towarzystwo i teraz nie myje zębów przed snem. Nie wiem czy to jakieś celowe zagranie pod wielbicieli aegyo, ale dla mnie nie działa.

Oczywiście na drugim biegunie jest HyunA, której wizerunek wydaje się być coraz ostrzejszy. Chociaż muszę przyznać, że chyba pierwszy raz autentycznie kupuję to, co z nią zrobiono. Wcześniej widziałem jakiś niespójności, tu wszystko do siebie pasuje. Inna sprawa, że jej strój i taniec już stał się przyczyną nowych zmarszczek u obrońców moralności (których szczerze powiedziawszy nawet nie krytykuję, niech robią swoje, bo jednak racji trochę mają).

Inną bolączką tego nagrania, choć znów nie tak poważną by przesądzać o czymkolwiek, jest teledysk, który momentami jest zwyczajnie brzydki i męczy oczy. Nie chodzi o stroje czy wizerunek 4Minute, tylko scenografię. Kolory chwilami domagają się żebym poszedł do kuchni po nóż i wyszedł na miasto mordować. Sen psychopaty, w dodatku o marnym zmyśle estetycznym. Oczywiście nie tyczy się to całości, ale chociażby różowe sceny wydają sie koszmarne. Oczojebna zieleń też momentami daje w kość.

W dodatku cały klip wygląda jak nieślubne dziecko wspomnianego wcześniej "I Got A Boy" SNSD, "So Cool" Sistar i "Ice Cream" (>>TUTAJ<<) Hyuny (zresztą brzmieniowe podobieństwa w piosence też słychać). Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że za całą czwórką teledysków stoją ci sami ludzie. No i jeszcze motyw z zombie. W zeszłym roku T-ara wypuściła do piosenki "Lovey-dovey" klip w wersji "zombie". Pomysł był baaardzo podobny, ale wtedy raz, że wydawał się świeższy; dwa, że został nieco lepiej wykonany; trzy, że był motywem przewodnim klipu, a nie wtf-em atakującym jak czołg - znienacka.

Ale najgorsze jest to, że 4Minute na nowym wydawnictwie zostawiło piosenkę lepszą. "Whatever", które zaprezentowano przy okazji comebacku na antenie Music Bank, jest pod każdym względem lepsze. Ma więcej charakteru, nie drażni uszu, wydaje się mieć ciekawszą choreografię i brzmieniowo jest bardziej w klimacie 4Minute, choć w pewnym momencie znów kłania się koleżankom z SNSD i ich "I Got A Boy". Mam wrażenie, że właśnie ta usilna próba skopiowania Girls' Generation jest tym, co zadecydowało o wyborze title-tracku nowego mini-albumu.



POSTSCRIPTUM
Wiedziony dociekliwością postanowiłemprzejrzeć pozostałe nagrania z mini-albumu i okazuje się, że wszystkie są zdecydowanie lepsze od "What's Your Name". Więcej na ten temat >>TUTAJ<<.

POSTSCRIPTUM 2
W trakcie trwania promocji dla piosenki "What's Your Name?", przez pewien okres (ponad tydzień) 4Minute występowało bez Hyuny. Powodem jej absencji było... przepracowanie. Ale nie rozumiany z punktu widzenia przeciętnego europejczyka. Hyuna przepracowała się do tego stopnia, że dostała poważnej gorączki, a jej organizm uległ wyraźnemu odwodnieniu. Sytuacja była na tyle poważna, że wokalistka wymagała kilkudniowej hospitalizacji, a wytwórnia nie naciskała na jej powrót, choć jej absencja wypadła w gorącym okresie plenerowych występów, w tym w tegorocznej edycji "Dream Concert", który po raz kolejny wypełnił seulski stadion Sangam, arenę półfinału MŚ w piłce nożnej 2002 (sprzedano ponad 45 000 wejściówek, pełna pojemność trybun obiektu to ponad 66 000, ale trzeba pamiętać, że nie można sprzedawać biletów na miejsca za sceną).

Co ciekawe, piosenka zimno odebrana przez krytyków świetnie radzi sobie na listach przebojów, tydzień za tygodniem utrzymując się na pierwszych miejscach w telewizyjnych audycjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz