Bity miesiąc nie dawałem znaku życia, więc stosowne wydaje mi się napisać kilka słów na temat tej długiej przerwy we wpisach. Ponieważ sprawa ma także swoją poważniejszą, niezależną ode mnie stronę, warto jej poświęcić odrębny wpis, a nie upychać jakieś szczątkowe wytłumaczenie w pobocznym tekście.
Zacznę jednak od strony niepoważnej czyli od siebie. Cóż, przeziębiłem się - a tak przynajmniej mi się wydawało. Okazało się, że byłem blisko zapalenia oskrzeli - nic strasznego, ale z klepania z klawiaturę musiałem na tydzień zrezygnować, bo przez mieszankę kataru i gorączki trudno mi było zebrać myśli. Kiedy w końcu się pozbierałem, priorytet zyskały wszystkie inne sprawy, tym bardziej, że w kpopie nastał spokojniejszy okres. A kiedy już miałem zabrać się za nadrabianie zaległości i opisywanie co ciekawszych premier, wirus - wzorując się na trendach w dzisiejszej popkulturze - zafundował mi sequel. I był to sequel niezwykle udany, wszystko jak w części pierwszej, tylko bardziej, mocniej i więcej. Jak już się tak nad sobą użalam, to nadmienię jeszcze, że na koniec przez dwa dni męczyła mnie grypa jelitowa. Akurat w święta. Przynajmniej nie mogę narzekać, że znowu przytyłem.
Jednak od świąt minęło już ładnych kilka dni a na blogu dalej cisza. Dlaczego? Cóż, kto śledzi doniesienia z Korei, zapewne domyśla się przyczyny. Mimo to warto dla potomnych zachować ślad po tym, co się wydarzyło. 16 kwietnia doszło do tragedii promu Sewol, która pogrążyła całą Koreę w rozpaczy i głębokiej żałobie. Na pokładzie było 476 osób, w większości była to młodzież w wieku licealnym, płynąca na szkolną wycieczkę. Uratowano 174 osoby, ponieważ z początku los większości pozostałych pasażerów pozostawał nieznany, uznano ich za zaginionych. Niestety 15 dni poszukiwań jedynie przynosiło kolejne potwierdzenia najczarniejszego scenariusza. Na dziś potwierdzono zgon 212 osób, pozostałe 90 wciąż uznawane jest za zaginione.
Może to ja nie oglądam serwisów informacyjnych, ale nie zauważyłem, by polskie media poświęcały tej tragedii większą uwagę, więc postaram się zwięźle, ale możliwie obrazowo przybliżyć sprawę. Sewol był promem pełnomorskim, oryginalnie zwodowanym w Japonii i służącym przez 18 lat tamtejszemu przewoźnikowi. W 2012 roku prom odkupiła Cheonghaejin Marine Company. Po zmianie właściciela statek przeszedł szereg modyfikacji mających zwiększyć jego pojemność, dziś jest to jednym z tropów w prowadzonym śledztwie, ponieważ istnieją uzasadnione podejrzenia, że jedną z przyczyn tragedii mogły być wady konstrukcyjne wynikające z poczynionych zmian.
Okręt pływał regularnie na linii Incheon (miasto na północnym-zachodzie kraju) - Jeju (duża wyspa na południe od Półwyspu Koreańskiego), tę samą trasę pokonywał w trakcie feralnego rejsu. Okręt w lutym tego roku przeszedł inspekcję bezbieczeństwa, warto jednak nadmienić, że w dniu wypadku prom nie był w rękach swojego kapitana, który przebywał na urlopie. Oficjalne zeznania kapitana nie zostały upublicznione ( aprzynajmniej ja do nich nie dotarłem), ale żona kapitana doniosła mediom, że mąż wielokrotnie zgłaszał operatorowi statku zastrzeżenia co do zachowania jednostki po remoncie, głównie dotyczące stabilności statku. Ponadto kapitan statku miał nieustannie obawiać się katastrofy i właśnie z tego względu udać się na urlop.
Sam przebieg zdarzenia pozostawia wiele wątpliwości, bezpośrednia przyczyna zatonięcia statku nie jest jeszcze znana. Wiadomo, że statek przed godziną 8:50 gwałtownie się przechylił i wychylał się dalej, przed godziną 9:20 załoga miała donosić o wychyleniu przekraczającym 50 stopni. Jednak początkowo kapitan rozkazał pasażerom zachować spokój, rozkaz ewakuacji wydał dopiero o 9:30 - kiedy pokładowy intercom już nie działał, a rozkaz mógł nie dotrzeć do wszystkich pasażerów, w dodatku wychylenie statku skrajnie utrudniało lub wręcz uniemożliwiało przeprowadzenie akcji. 5 minut wcześniej kapitan odmówił podjęcia decyzji o ewakuacji, ponieważ jego zdaniem pomoc była wciąż za daleko. Woda wokół statku miała wtedy 12 stopni Celsjusza.
Warto w tym miejscu nadmienić, że w momencie katastrofy kapitan nie był za sterami, najprawdopodobniej przebywał w swojej kajucie. Za sterami miał stać trzeci oficer. Jedna z hipotez dotyczących przyczyn zatonięcia mówi o dokonaniu gwałtownego manewru skrętu. Ocaleni pasażerowie mówią także o głośnym dźwięku, który mieli usłyszeć tuż przed tym jak jednostka się przechyliła.
Oczywiście prokuratura wzięła pod lupę tak działalność przewoźnika jak i załogę statku, która zachowała się w sposób, który aż wstyd opisywać. Kapitan statku był jedną z pierwszych osób, które opuściły pokład, wskakując na statek straży przybrzeżnej jeszcze zanim ta zaczęła właściwą akcję ratunkową. W dodatku kapitan był w bieliźnie.
Sewol to duża jednostka i jej podniesienie wymaga specjalistycznego sprzętu, obecnie prom wciąż jest przechylony i niemal w całości znajduje się pod wodą, przed całkowitym zatonięciem powstrzymują go specjalne boje wypornościowe, ponadto od drugiego dnia akcji ratunkowej, do wnętrza statku pompowano powietrze by podtrzymać ewentualne pęcherze powietrza, które mogłyby umożliwić przetrwanie ocalałym wciąż uwięzionym we wraku. Silne prądy i niestabilna pogoda nieustannie utrudniają wysiłki płetwonurków, którzy wciąż nie spenetrowali całości wraku.
Naturalnie cała Korea pogrążona jest w głębokim smutku i okazuje wsparcie rodzinom ofiar, ołtarz poświęcony pamięci ofiar odwiedziły już setki Koreańczyków, a żółta wstążka stała się symbolem jedności całego narodu. Przemysł rozrywkowy, w tym jego gałąź muzyczna, właściwie zamarł i nie śpieszy się ze wznowieniem działalności. Pierwsze sygnały powrotu do codzienności daje telewizja, a konkretniej trzy główne sieci - MBC, KBS i SBS - które ogłosiły, że w tym tygodniu przywrócą do ramówki większość programów rozrywkowych i seriali, z wyłączeniem programów muzycznych i typowo komediowych.
W świetle tej tragedii uznałem, że niestosowne byłoby nadrabiać zaległości i rozpisywać się o równie lekkich produkcjach, jak ostatnie nagrania A Pink czy Crayon Pop i chwilowo wyciszyłem bloga. Jednak nie ma też sensu robić z siebie świętszego od papieża, więc w najbliższych dniach planuję wykorzystać "długi weekend" i powrócić do regularnej pisaniny właśnie poprzez nadrabianie kwietniowych (a może i starszych) braków. Widzę też, że sporo osób zaglądało tu także w trakcie mojej wirtualnej nieobecności - mam nadzieję, że nikogo nie zraziłem tą ciszą w eterze. Postaram się, by więcej takich długich, niezapowiedzianych i niewytłumaczonych przerw w nadawaniu nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz