Kiedy wydawca decyduje się promować album dwiema piosenkami wydanymi równplegle, zawsze jest tak, że jedna z nich zyskuje mniej rozgłosu. Normalnie starałbym się upchnąć tę drugą piosenkę w jeden wpis z partnerką z tandemu, jednak w wypadku "Happy" 2NE1 nie zdecydowałem się na taki ruch.
Powody do podjęcia takiej decyzji miałem dwa, może nawet trzy. Po pierwsze wpis o "Come Back Home" (>>TUTAJ<<) był całkiem spory i nie chciałem sztucznie wydłużać go dodatkowym teledyskiem. Powód drugi dotyczy samego "Happy" - nie chciałem marginalizować roli tej piosenki, bo moim zdaniem to również jest ciekawa propozycja, która obroniłaby się jako samodzielny singiel.
Co ciekawe, na albumie "Crush" jest jeszcze kilka piosenek, o których można powiedzieć to samo. Siłą rzeczy wywołało to pewną dyskusję - dlaczego mamy teledysk do "Come Back Home" / "Happy" a nie do [tu wstaw tytuł innej piosenki]? Chciałbym dorzucić swoje trzy grosze w tym temacie i to jest właśnie powód numer trzy.
Ale zanim do tego dojdziemy, teledysk.
Jest w tym projekcie coś nietypowego. Kolorowy teledysk nakręcony przy słonecznej pogodzie wydaje się tryskać optymizmem. Wtórują mu pstrokate stroje dziewczyn i te wszystkie dodane komputewrowo obrazki. Podobnie jest z piosenką, która sprawia wrażenie pogodnej i naładowanej pozytywną energią.
A jednak gdzieś na progu świadomości twórcy przemycają trochę przeciwnych emocji, głównie smutku. Najłatwiej wyłapać to w teledysku. Jedna ze stylizacji to dziewczyny ubrane całkiem na czarno, co silnie kontrastuje z pozostałymi barwnymi stylizacjami i musi rzucić się w oczy. Jeszcze bardziej jednoznaczne wydają się kadry z dziewczynami ślepo patrzącymi w pustą przestrzeń.
Także w muzyce obok słodyczy jest też miejsce szczyptę goryczy, choć w tym wypadku trudniej ją wychwycić i nazwać po imieniu. Jeżeli miałbym wskazywać palcem to dla mnie głównymi podejrzanymi są melodia i sam sposób śpiewania, które przemycają tu i ówdzie nieco smutku - bo muszą, bo taki jest tekst tej piosenki.
Angielskie tłumaczenie słów znajdziecie >>TUTAJ<< i choć same w sobie nie są niczym szczególnym, to w połączeniu z muzyką nadają tej piosence wyrazu i wpływają na jej odbiór. Tworzą bardzo ciekawy, niebanalny i nieoczywisty w konsekwencjach pardoks. Przez to, że treść i brzmienie tej piosenki nie są w stu procentach pogodne i beztroskie, jej przekaz staje się tym bardziej pozytywny i przy okazji autentyczny.
Ten kawałek to nie kolejne "Don't worry be happy", ale i piosenkarki nie zaczynają od jakże "pogodnego" "znowu w życiu mi nie wyszło". 2NE1 próbuje sprzedać postawę, która leży gdzieś pomiędzy - postawę, w której jest miejsce dla smutku, ale w której nie ma potrzeby do uciekania w depresję i chowania się z przejawami radości. Po prostu - nie wyszło, boli, ale najlepsze co można zrobić to iść dalej i się tym przesadnie nie zamartwiać, nie zatruwać się myślami o zemście czy rewanżu, nie udawać szczęścia, ale i nie podsycać smutku.
Ten ładunek emocjonalny w połączeniu z lekką i bardzo przyjemną dla ucha piosenką już sprawiają, że utwór sam w sobie jest godny spotlightu. A jednak, jak już wspomniałem, na nowym albumie 2NE1 jest więcej piosenek, o których mógłbym napisać coś podobnego, dlaczego więc padło na "Happy"?
Mam wrażenie, że chodziło o oryginalność. Takie gitarowe, ale pogodne brzmienie na koreańskiej scenie nie jest raczej kojarzone z girlsbandami - jest raczej domeną solistów i solistek, a i tu pomimo podobnych założeń, słychać różnice w samym brzmieniu. Ale to nawet nie ta oryginalność wydaje mi się decydująca, chodzi raczej o oryginalność "wewnętrzną".
2NE1 w swoim dorobku ma już całkiem szerokie spektrum nagrań od hip-hopu, poprzez reggae, R'n'B, silny elektroniczny pop, po bardzo emocjonalne ballady. I to wszystko słychać na nowej płycie gupy, jednak "Happy" jest jedynym nagraniem, które jako singiel wydaje się czymś nowym w repertuarze formacji, bo nawet "Come Back Home", które chwaliłem za innowacyjność, jest jednak swoistym zlepkiem tego, co grupa śpiewała do tej pory.
Jest to tym większym argumentem, kiedy weźmiemy pod uwagę, że piosenki najczęściej wymieniane jako te tytuły, które powinny zająć miejsce "Happy", to nagrania podobne do poprzednich hitów 2NE1. Tytułowe "Crush" to utwór nie tylko w założeniach, ale nawet w muzycznych inspiracjach niemal bliźniaczo podobny do "I Am The Best" (>>TUTAJ<<). Tak, moim zdaniem "Crush" jest lepsze od wspomnianego nagrania, chętnie zobaczyłbym teledysk do tej piosenki, ale media mogłyby z łatwością zarzucić grupie wtórność, gdyby tą piosenką promowała nowy album.
"Scream" to z kolei kawałek podobny pod wieloma względami do "Can't Nobody" - podobieństwo nie jest tu aż tak uderzające, ale tak czy inaczej jest to piosenka w stylu dotychczasowych singli 2NE1. Oczywiście tym łatwiej zrozumieć dlaczego "Crush" czy "Scream" jako single tak chętnie widzieliby fani grupy, ale oni mają dla siebie cały album, podczas gdy single to nie tylko muzyka, ale i marketing - a ten ma trafiać przede wszystkim do ludzi jeszcze niezdecydowanych na zakup albumu. Z podobnych względów odpadła zapewne potężna ballada "If I Were You", bo poprzedni singiel grupy - "Missing You" (>>TUTAJ<<) - też był balladą.
Zapewne zauważyliście, że nie wchodzę w detale pozostałych nagrań - na to wciąż jeszcze planuję poświęcić odrębny wpis, bo cały album "Crush" uważam za kawałek dobrego, ale przede wszystkim równego słuchania, choć nieco rozstrzelonego od względem reprezentowanych tam stylów. Natomiast podsumowując akapity spłodzone powyżej - "Happy" to bardzo pozytywne nagranie, świeży nabytek w galerii twórczości grupy i całkiem rozsądny wybór piosenki promującej album, choć może się to nie podobać fanom, którzy oczekiwali jakiejś powtórki z rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz