niedziela, 16 marca 2014

Orange Caramel - 까탈레나 / Catallena

Trochę kazały na siebie czekać, ale nareszcie są. Raina, Nana i Lizzy - Orange Caramel, szalony spin-off After School, powrócił na koreańskie sceny. Bez bicia przyznaję się, że brakowało mi ich pozytywnego szaleństwa pod wszystkimi postaciami - muzyczną, teledyskową i taneczną.

Znów mam trochę poślizgu, ale zależało mi, by w tym tekście znalazł się też klip z występem dziewczyn, a niestety ten z M!Countdown robił raczej kiepskie wrażenie (nie z winy zespołu), więc czekałem na następny. Ponadto wpis sam w sobie rodzi się w bólach, czego z początku wcale się nie spodziewałem. Chciałem poruszyć kilka tematów, które - jak się okazało - wymagają olbrzymich dygresji, by zrozumiale przekazać moją myśl, i które prawdopodobnie, po kilku nieudanych podejściach, ostatecznie sobie odpuszczę.

Weźmy na przykład kwestię wydawałoby się prozaiczną - co sprawia, że Orange Caramel jest takie wyjątkowe? To wcale nie jest proste pytanie, bo wizerunek grupy jest bardzo oryginalny i trudny do zaszufladkowania, ale tym samym także trudny do nazwania. Niby jest słodko i kolorowo, ale nie ma tu typowego różowego aegyo. Niby dziewczyny z After School gwarantują seksapil, a jednak nikt tego przesadnie nie wykorzystuje. Jak więc zdefiniować Orange Caramel? Chyba najlepiej posłużyć się ich przydomkiem - Happy Virus. Naprawdę trudno oddać zwięźle słowami, o co chodzi w występach tego zespołu i dlatego poprzestanę na stwierdzeniu, że przezwisko przylgnęło do grupy całkiem zasłużenie, resztę pozostawię samym dziewczynom i ich nowej piosence.

Z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że Orange Caramel ostatni raz promowało w ojczyźnie we wrześniu 2012 z piosenką "Lipstick" (>>TUTAJ<<) i albumem pod tym samym tytułem. Ponadto dziewczyny w tym samym okresie rozpoczęły ekspansję na rynku japońskim debiutując latem 2012 z "Yasashii Akuma" (>>TUTAJ<<), poprawiając na jesieni podwójnym singlem "Lum No Love Song" (>>TUTAJ<<) i zamykając okres pierwszym japońskim albumem promowanym piosenką "Cookies, Cream & Mint" (>>TUTAJ<<) w marcu 2013.

Od tamtej pory Orange Caramel pojawiało się na koncertach w Korei, ale nie wydawało nowych nagrań (okej, była kolaboracja z 10cm przy piosence "Hug Song" [>>TUTAJ<<], ale obyło się bez promocji, czy choćby teledysku), ustępując miejsca macierzystej formacji - After School - która najpierw długo szykowała bardzo wymagający występ do koreańskiego singla "First Love" (>>TUTAJ<<), a potem przeniosła się do Japonii, gdzie wydała dwa kolejne single - "Heaven" (>>TUTAJ<<) i "Shh" (>>TUTAJ<<) - a na dniach zaprezentuje drugi japońskojęzyczny studyjny album - "Dress To Kill".

A teraz pora na teledysk.



Ponieważ wciąż mam problemy ze skleceniem tego tekstu, chyba daruję sobie te wszystkie przemyślenia i polecę sztampą, zaczynając od piosenki. Ma ona jedną wadę - dziewczyny celowo śpiewają ze specyficzną manierą i są na siłę wepchnięte w bardzo wysoką tonację. Dla mnie to nie działa i za bardzo nie rozumiem tego pomysłu, ale zdaję też sobie sprawę z tego, że Korea ma fioła na punkcie wysokich tonacji.

Choć normalnie wolę głosy Rainy i Nany, to tym razem najprzyjemniejsza dla moich uszu jest zdecydowanie Lizzy, która po prostu nie została wepchnięta aż tak wysoko i po niej najmniej słychać tę dziwną manierę. Przy czym to nie jest tak, że na bezrybiu i rak ryba - Lizzy w tej piosence brzmi naprawdę dobrze. Co do Rainy i Nany, to jest to dla mnie na pewno rozczarowanie (kto nie wierzy, że dziewczyny zazwyczaj brzmią zdecydowanie lepiej, odsyłam choćby do refrenu "Shh" >>TUTAJ<< spiewanego w całości przez nie), ale wciąż problem nie jest dla mnie tak duży, by zepsuć piosenkę, po kilku przesłuchaniach już prawie nie zwracałem na niego uwagi.

Samą kompozycją jestem oczarowany. Podobno ma to być hinduskie disco - stopnia hinduskości nie potrafię ocenić, ale samo disco ze smyczkami, gitarami i funkującą elektroniką niezawodnie mnie rozbraja. Jednak akompaniament, jakkolwiek świetnie brzmiący, jest tu tylko kolorową otoczką dla sedna piosenki - linii melodycznej wokali - przebojowej, chwytliwej i niezwykle płynnej, szczególnie w refrenach. Tu znów piosenka inspiruje się nieco środkowym wschodem (podobno Pakistanem, ale nie będę dociekał, czy to aby na pewno jest Pakistan) i ludową piosenką "Jutti Meri".




Ludzie pracujący z Orange Caramel nie zawodzą, chociaż nie wiem skąd oni to wytrzasnęli - tej piosenki jeszcze kilka dni temu nie dało się znaleźć w internecie. Tak czy inaczej, choć nie słyszałem by "Catallena" była oficjalnie ostemplowana na walizce jako kolejny przystanek na trasie projektu "One Asia", Orange Caramel kontynuuje swoją humorystyczną podróż po Azji, mieszając muzykę innych państw ze swoim własnym charakterystycznym stylem.

Jednak Orange Caramel ochrzczono królowymi konceptów nie tylko ze względu na egzotyczne inspiracje muzyczne, ale przede wszystkim ze względu na całkiem odjechane stylizacje i teledyski. Tym razem za klipem stoją między innymi ludzie z popularnego kabareciarskiego programu "Gag Concert" - Jung Tae Ho i Kim Dae Sung. Obaj pojawili się nawet w teledysku, pierwszy to ten gość (mafiozo?) na czarno wcinający sushi, drugi to... Tytułowa Catallena - tak, jeżeli jeszcze się nie zorientowaliście, ta ośmiornica to przebrany facet.

Co do samego tytułu, to jest to słowo jak najbardziej koreańskie. To nowe, slangowe określenie na osobę, która pomimo nieco antypatycznej natury przyciąga do siebie ludzi - zresztą sam tekst piosenki najlepiej tłumaczy o jaką osobę chodzi, angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.

Wracając do teledysku to jest on prosty, ale jednak bardzo pomysłowy i właśnie z racji samego pomysłu - dziewczyny jako sushi, musi zapadać w pamięć. Jest tu trochę smaczków dla fanów - pomarańcze rozrzucane przez ośmiornicę, naklejki na paczkach z dziewczynami zawierają ich imiona, daty urodzin, wzrost, wagę i oraz nazwę wytwórni muzycznej. Ale prawdziwym sednem są zwariowane pomysły w wariowanym wykonaniu.

Tu warto zwrócić uwagę, że o ile po zawodowych komikach można było się spodziewać, że podołają strojeniu min do kamery i wszelkiej maści wygłupom, to trzeba też oddać, że Orange Caramel w tym względzie też czuje się jak ryba w wodzie (to już drugi przemycony pun :) ). Dziewczyny trochę mi imponują, bo z teledysku na teledysk są w tym coraz lepsze, a wbrew pozorom niewiele jest w show-biznesie kobiet, które potrafią zgrabnie pogodzić tego rodzaju komizm z seksapilem.



Co ciekawe, tym razem te wszystkie miny są też ważną cześcią występu. W ogóle jestem bardzo zadowolony, że poczekałem na video z występem, bo piosenka znacznie lepiej brzmi wykonywana w telewizyjnym studiu - nie jest zaśpiewana aż tak wysoko i nie słychać tej dziwnej maniery. Ponadto, jak można było się spodziewać, choreografia w wykonaniu Orange Caramel to kawał dobrej roboty.



After School to bodaj najlepsza kpopowa grupa żeńska jesli idzie o taniec i to także przekłada się na układy Orange Caramel, które może mają inny charakter, ale samo wykonanie to wciąż kpopowy top. Dziewczyny ruszają się z niesamowitą gracją, mieszając figury kojarzone z bollywoodzkimi filmami i typowe disco-pozy. Do tego robią te wszystkie urocze miny i ogólnie powalają męską częśc publiczności swoją prezencją.

Jak chyba łatwo zauważyć, ja dałem się oczarować Catallenie i pomimo silnej konkurencji, wcale nie prekreślałbym szans dziewczyn na oczarowanie rodaków. Jestem przekonany, że ten sam klip, ta sama piosenka i ten sam taniec wydane w innym momencie, byłyby murowanym hitem - to po prostu bardzo udany, oryginalny i atrakcyjny projekt (nie wspomniałem o tym wcześniej, ale ta piosenka - w dobie utworów, których kompozytorów można namierzyć w po jednej nucie - naprawdę wyróżnia się na rynku).

Niestety Orange Caramel o swoje miejsce na szczycie będzie musiało ostro walczyć, bo za konkurencję ma ścisły top żeńskiej części sceny - 2NE1 i Girls' Generation, a na dokładkę właśnie powróciło 4Minute, które przecież też ma spore zaplecze fanów. Łatwo nie będzie, ale wierzę w dziewczyny - zasłużyły na sukces nie tylko tą piosenką, ale tym jak przez lata rozwijają swoje umiejętności.

2 komentarze:

  1. Jak ja nie mogłam się doczekać ich powrotu :)
    Orange Caramel to jedyna formacja której jestem wstanie wybaczyć tą wysoką tonację,chociaż fakt,obyłoby się bez niej i może byłby nawet lepszy efekt.Ale patrząc na całość,nie przykładam do tego wielkiej wagi.Piosenka,teledysk,choreografia,to wszystko jest świetne.Ich występy dopełniają oryginalne stylizacje.Teledysk ogląda się z uśmiechem na ustach,a piosenki słucha z wielką przyjomnością.Czego chcieć więcej?Orange Caramel i ich Catallenie naprawdę nic nie można zarzucić.

    Bardzo bym chciała żeby dziewczyny wygrały coś z tą piosenką,bo z pewnością na to zasługują.Coś zresztą czuję że Koreańczycy też polubią ten utwór.2NE1 i SNSD promują się już chyba 2/3 tygodnie,więc Orange Caramel pod koniec swojej promocji będą miały jeszcze szansę.4Minute nie wydaje się zbyt dużą konkurencją.Przyznaję,że ich piosenka póki co nie wydaje mi się zła,ale po raz trzeci z rzędu widzimy je w czymś podobnym.Większe zagrożenie widziałabym w Toheart,bo w końcu tutaj dwa fandomy mogą połączyć siły.

    After School zdecydowanie prowadzi jeśli idzie o taniec.Ich piosenki czasami może nie są satysfakcjonujące,ale choreografie zawsze mają świetne,a i wykonaniu nie można nic narzucić.Dla mnie pod względem tańca dzielą pierwsze miejsce razem z f(x).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4Minute ma bardzo silny fandom, czego dowodem all-kill z... Tym czymś, co nagrały. O Toheart zapomniałem, bo przyznam, że z ciekawości rzuciłem okiem i zupełnie mnie nie ruszyło. Dalej może być ciężko, bo pod koniec miesiąca będzie powrót A Pink, a one w zeszłym roku też zrobiły wokół siebie sporo szumu. Poza tym takie ekipy jak 2NE1 i SNSD przy pomyślnych wiatrach potrafią trzymać pierwsze miejsca przez miesiąc, nawet dłużej.

      Usuń