niedziela, 29 grudnia 2013

After School - Shh

Jeżeli kpop śledzicie od niedawna albo nieszczególnie wnikliwie, możecie nie zdawać sobie sprawy, że istnieje taka żeńska formacja jak After School. Nie piszę tego złośliwie, bo sam jestem fanem grupy, to ona wciągnęła mnie w to wszystko, jednak jej losy są dosyć dziwne i nie chodzi nawet o system absolwencki, który powoduje nieomal nieustanne roszady w składzie.

After School to w znacznym stopniu dzieło Kahi, pierwszej liderki formacji, która namówiła znajomych z Pledis Enertainment, by pozwolili jej sformować girlsband zorientowany na taniec i dość silny, nieco szponiasty wizerunek. Dziewczyny zaczynały w piątkę, przez krótki okres występowały nawet w dziewiątkę, ale od dłuższego czasu grupa liczy sobie osiem osób.

W pewnym momencie wydawało się, że powoli, ale zdecydowanie zmierzają na sam szczyt - stały się naprawdę rozpoznawalną marką, choć nie tak wielką jak SNSD, 2NE1, Miss A, T-ara, czy nawet KARA. Pomimo kilku niezłych piosenek nigdy nie miały aż tak dużego przeboju jak konkurencja. Dziś w ojczyźnie wyprzedziło je i Sistar, i 4Minute, chyba nawet Girl's Day, wkrótce pewnie także A Pink i 9MUSES. Wszystko za sprawą dość dziwnej polityki wytwórni.

Najpierw wymyślono podgrupę Orange Caramel, która z początku była ciekawym urozmaiceniem, jednak z czasem stała się problemem macierzystej formacji. OC wydaje się być znacznie bardziej popularne w Korei niż AS. Nie dość, że dziś trudno wyobrazić sobie AS bez dziewczyn z OC z racji ich popularności, to na dodatek Raina i Nana stały się kłami AS - pierwsza jest główną wokalistką, druga... Wyrasta na centralną postać, szczególnie w Japonii. Jako modelka jest przede wszystkim twarzą grupy, ale jest też czołową tancerką i jednym z głównych głosów.

Trzecia członkini tercetu OC - Lizzy - też cieszy się sporą popularnością, o czym świadczą choćby indywidualne kontrakty reklamowe. Ma też na koncie trochę mniejszych i większych ról telewizyjnych. Jak widać AS bez tercetu OC to produkt znacznie słabszy marketingowo, więc rozdzielne promocje byłyby problemem. Dodajmy do tego niezwykle popularną Uee, która wiecznie nie może uczestniczyć w promocjach After School ze względu na swój napięty grafik pierwszoplanowej aktorki koreańskich dram (seriali, raczej wysokobudżetowych) i widzimy grupę, która rzadko kiedy może zebrać się w komplecie.

Jednak sednem koreańskiego problemu AS jest... Japonia. W drugiej połowie roku 2011 grupa zaczęła promować w Kraju Kwitnącej Wiśni i od tamtej pory koncentruje swoje wysiłki właśnie na tamtym rynku. Symboliczny niech będzie fakt, że kiedy w zeszłym roku Kahi opuszczała After School, jej pożegnanie odbyło się podczas japońskiego koncertu, a w Korei grupa występowała już bez niej.

Innym obrazowym przykładem jest liczba wydawnictw. Tegoroczne "First Love" (>>TUTAJ<<) było szóstym koreańskim singlem grupy w blisko pięcioletniej historii istnienia (debiut z "Ah!" [>>TUTAJ<<] w styczniu 2009). "Shh", który na sklepowe półki trafi 29.01.14, a do którego teledysk ujawniono 17.12.13, będzie szóstym japońskim singlem AS na przestrzeni 2,5 roku.

Jeszcze zanim przejdę do "Shh", domknę temat After School i Korei. Choć grupa planuje jakieś promocje w ojczyźnie na pierwszą połowę przyszłego roku, to trend zagraniczny raczej nie wygaśnie. W zeszłym roku Orange Caramel zaczęło podbój Japonii i odniosło tam spory sukces, więc powrót tercetu na wyspy wydaje się nieunikniony. Do tego Pledis Entertainment niedawno nawiązało ścisłą współpracę z chińskim wydawcą i w najbliższym czasie planuje przypuścić ofensywę także na tamtym rynku. Za forpocztę natarcia mają robić NU'EST i After School.

A teraz "Shh", pora na teledysk. Ze względu na dużą liczbę szerokich ujęć, polecam oglądać na pełnym ekranie.



Mam mieszane uczucia, więc postaram się najpierw rzucić pewną ogólną myśl, a dopiero potem zabrać się za konkrety. Mój proplem sprowadza się się do samego pomysłu na ten projekt, który mam wrażenie, że dobrze prezentował się na papierze, ale wcielony w życie został bezlitośnie zweryfikowany. Jak bardzo bym nie chciał, nie mogę nie zauważyć oczywistych podobieństw do "Hush" (>>TUTAJ<<) Miss A, a ponieważ tamta produkcja nie przypadła mi do gustu z pewnych fundamentalnych względów, także "Shh" nie może być w moich uszach rewelacyjne.

Chodzi o minimalizm. Obie piosenki mają "ciche" tytuły, ale same w sobie są raczej puste niż wyciszone. To gryzie się z moim wyobrażeniem popu, od którego wymagam pewnej dozy przebojowości, a którą takie podejście wyraźnie ogranicza. Szczerze powiedziawszy nie wiem, czy to kwestia faktów, mojej osobistej opinii czy też zwykłej stronniczości moich sądów, ale mimo wszystko uważam "Shh" za propozycję nieco bardziej udaną.

Rzecz w moich oczach sprowadza się do konsekwencji i spójności, którą u After School widzę, a której u Miss A brakowało. Pomimo wyciszenia, pomimo małej ilości dźwięków, "Hush" starało się być dynamiczne, momentami głośne i drapieżne - od strony wizerunku może nawet trochę za bardzo. To było nie do pogodzenia z cichą naturą nagrania. "Shh" jest konsekwentnie ciche, poprowadzone na jednym poziomie mocy, swoją intensywność wyraża zmianami w melodii a nie próbami dociśnięcia gazu na prostej refrenu.

Właśnie refren wydaje się tym punktem, w którym After School wyraźnie triumfuje nad koreańskimi koleżankami. Ta część "Shh" po prostu jest bardzo dobra. Zapada w pamięć, kontrapunktuje zwrotki, przynosi ożywienie, zmianę w muzyce i na dokładkę podjęto świetną decyzję, by fragment ten śpiewały Nana i Raina, bo ta partia wydaje się skrojona na miarę pod ich barwy. Refren ma w zasadzie wszystko, czego od refrenu można wymagać.

Niestety to jedyny element tej kompozycji, do którego nie mogę mieć zastrzeżeń. Największy problem mam z haczykiem, który na mnie po prostu nie działa. Może to bariera językowa, ale dla mnie to całe "Shh, shh, shh, secret love" brzmi pieruńsko nienaturalnie i niezgrabnie. nie trafia do mnie pomysł, nie trafia do mnie brzmienie, nie trafia do mnie wykonanie.

Zwrotki to osobna para kaloszy. Widać w nich wyeksponowaną rolę Kaeun, która jest wyraźnie lansowana przed japońską publicznością z racji znajomości języka, ale wciąż postarano się, by każda z dziewczyn miała coś do powiedzenia. I to niestety musi rzutować na nagranie. Dziewczyn jest osiem, tempo niezbyt żwawe, więc piosenka rośnie w pasie jak ten gość na początku "Siedem" z Bradem Pittem. A na dodatek nie poskąpiono pustych, powolnych przejść między refrenami a zwrotkami. To wszystko składa się na piosenkę trwającą ponad pięć minut (osadzony powyżej teledysk jest nieznacznie obcięty na końcu, ale pochodzi z oficjalnego źródła, więc przynajmniej nikt go nie zdejmie), a która nie tylko nie jest bardziej urozmaicona od przeciętnego popwego kawałka w swojej budowie, ale także z racji samego swojego charakteru jest dosyć monotonna.

Tak długiej piosenki nie uratowałby nawet najlepszy refren, ale ja słyszę tu jeszcze coś dobrego. To nagranie ma swój klimat i swój charakter - poprowadzony na całej długości projektu - muzyka, taniec, teledysk, nawet słowa. To nie jest naśladownictwo, to nie jest dopasowywanie się do mody - wręcz przeciwnie to dość ryzykowna decyzja podjęta w imię zrobienia czegoś fajnego. Nie twierdzę w żadnym razie, że pomysł w stu procentach wypalił, ale widzę w co mierzono i dla mnie jest bliżej niż dalej sukcesu. Główne problemy to długość piosenki i momentami japoński dziewczyn, który nie współgra z moim wyobrażeniem tego języka popartym latami oglądania anime.

Gdyby obejść te kwestie, myślę, że piosenka z automatu zyskałaby jedną gwiazdkę. Tym bardziej, że podoba mi się jej tekst - taki miękki erotyk, bez śmiesznych prób ugrzecznienia, ale także bez przesadnie pretensjonalnych sformułowań, które brałyby słuchacza z zaskoczenia jak w wypadku poprzedniego nagrania grupy - "Heaven" (>>TUTAJ<<) - i słów "tańcz we mnie aż do rana". Tekst "Shh" znajdziecie >>TUTAJ<<.

Na deser zostawiłem sobie teledysk, który mógł być bardzo dobry, ale z kilku względów jest tylko dobry. Pomysł wydaje się świetny, znacząca większość elementów jest bardzo dobrze wykonana, ale sama natura projektu powoduje, że każdą niedoróbkę widzę jak na dłoni. After School to jedna z topowych grup jeśli idzie o taniec, także ze względu na zbliżony wzrost i podobne sylwetki, długie, zgrabne nogi. Sęk w tym, że pomysł z cieniami sprawia, że "podobne" to trochę za mało. Celowo wydłużone cienie przy okazji wyolbrzymiają wszystkie różnice między dziewczynami, sprawiając choćby, że te kilka centymetrów różnicy pomiędzy najniższą Rainą i najwyższą Uee staje się bardzo wyraźne.

Jeszcze większy problem mam z tańcem. To normalne w kpopie, że w momencie kręcenia teledysku układ jeszcze nie jest perfekcyjnie wykonywany. Trening czyni mistrza, więc najlepsze występy przychodzą z czasem, kiedy grupa wczuje się w występ i wyeliminuje wszystkie niedociągnięcia. I normalnie w niczym to nikomu nie przeszkadza - filmowcy od tego mają ujęcia, przebitki i możliwość nakręcenia powtórek, by większość z tego zamaskować. Niestety przyjęta koncepcja z szerokimi kadrami nie tylko to utrudnia, ale na dodatek sprowadzenie dziewczyn do postaci sylwetek eksponuje każdą, nawet najdrobniejszą, niedoskonałość - drgnięcie nogi, poprawienie włosów czy powtórzenie kroku.

Poza tymi mankamentami teledysk jest naprawdę dobry. Z jednej strony jego minimalizm pasuje do piosenki, z drugiej strony tak dużo jest tu zabawy cieniami, odbiciami i przebitek na pojedyncze dziewczyny, że obraz nie tyle potęguje monotonię utworu, co jego specyficzny klimat. Ponadto nie mogę przemilczeć rewelacyjnego oświetlenia, które w połączeniu z sepią obrazu czyni kadry pokazujące dziewczyny z osobna godnymi umieszczenia w jakimś albumie, albo przynajmniej porządnym kalendarzu. Do tego dochodzą oczywiście stylowe ciuchy dziewczyn, dobra charakteryzacja i przede wszystkim umiejętne pozowanie samych wokalistek. Jeżeli dołożymy do tego ciekawy, ale aż zaskakująco przyzwoity, układ taneczny dostajemy obraz, który ma w sobie klasę, ale przede wszystkim taki, na który przyjemnie się patrzy.

Ponieważ tekst kończę nieomal w dwa tygodnie od tego, kiedy go zacząłęm, skorzystam z okazji i poruszę jeszcze dwie kwestie. Od 24 lat Independent Critics w okolicach świąt publikuje listę 100 najpiękniejszych twarzy mijającego roku. Nazwa plebiscytu jest nieco myląca, bo chodzi jedynie o żeńskie twarze, a patrząc na przekrój nominowanych dziewczyn i kobiet, trudno nie zauważyć, że w grę wchodzi tak reszta fizycznego jestestwa danej osoby, jak i jej inne walory jak osobowość czy osiągnięcia, choć nie jest to też w zadnym razie ranking popularności. Tegoroczną listę zalały skośnookie piękności rodem z Korei, których w zestawieniu jest przynajmniej kilkanaście, w tym 3 dziewczyny z After School.

Na 82. miejscu znalazła się E-Young, o której więcej napisałem już >>TUTAJ<<. 63. jest Lizzy, której kilka słów poświęciłem na wstępie tego tekstu. Jednak zdecydowanie największe wrażenie zrobiła Nana, która debiutuje na liście na miejscu 2. To najwyżej notowany debiut w rankingu od 1999 roku, a w krótkim komentarzu do wyboru, autorzy listy wskazują Nanę jako faworytkę do przyszłorocznego triumfu. Całą listę znajdziecie >>TUTAJ<<. Ja natomiast zastanawiam się, czy skłoni to Pledis Entertainment do wypchnięcia Nany solo na scenę?

Druga kwestia to tegoroczne SBS Gayo Daejun, podczas którego After School wystąpiło z piosenką "First Love". Był to jeden z ciekawszych tegorocznych występów, po pierwsze dlatego, że tak występ, jak i piosenka zostały nieco zmienione, choćby z racji odpuszczenia sobie tańca na rurach. Po drugie ze względu na lateksowe spodnie, których wynalazca zamruczał z aprobatą widząc After School. Wreszcie spore zainteresowanie wzbudziła nieobecność Uee podczas nagrania, która najprawdopodobniej była spowodowana zdjęciami do "Golden Rainbow". Aha, no i druga najpiękniejsza kobieta mijającego roku w stylizacji wampa po prostu zabija z zimną krwią.




Nie uważam, żeby mijający rok był dla After School wybitnie udany, to raczej utrzymanie status quo na rynku rodzimym i delikatny progres w Japonii, bo jednak "Heaven" sprzedawało się naprawdę nieźle. "Shh" raczej nie zapewni grupie rewelacyjnego wejścia w nowy, 2014 rok, a jednak widzę coś dobrego w tym nagraniu i klapy w żadnym razie nie przewiduję. Mimo to liczę, że nadchodzące 12 miesięcy będzie należało do dziewczyn z właśnie tej grupy. Widać, że wytwórni udało się znaleźć nowy pomysł na formację, w czym na pewno pomógł brak dalszych przetasowań w składzie.

Ponadto dziewczyny raczej nie zmarnują znów 6 miesięcy ucząc się czegoś na potrzeby jednego występu, tak jak to miało miejsce w mijającym roku. To powinno dać więcej czasu na promocje nowych nagrań, tak jako AS, jak i Orange Caramel, czy nawet solo. Ciekawi mnie także ekspansja na rynek chiński, która może przynieść jeśli nie premiery, to ciekawe przeróbki dotychczasowych przebojów jak "Bang!" (>>TUTAJ<<) czy "Shampoo".

2 komentarze:

  1. Przy pierwszym odtworzeniu klipu i wysłuchaniu piosenki byłam zawiedziona.Teraz to minęło i bardzo polubiłam to nagranie,ale rozumiem dlaczego nie stało się tak od razu.

    Zacznijmy od klipu.Najpierw wydawał mi się nudny,lecz potem zaczęłam zauważać jego atuty.Choreografia naprawdę dobra,do czego w przypadku tej formacji jestem przyzwyczajona,do tego stylowe stroje i świetne oświetlenie.Minimalistycznie,co bardzo mi się podoba.Klip rzeczywiście lepiej oglądać na pełnym ekranie.Taniec może nie wypada idealnie,ale wystarczająco dobrze,by wybaczyć te niedociągnięcia,nawet jeśli można było je ukryć.

    Wciąż jednak uważam że jest to dość nudny klip.Potęguje to piosenka,która jest długa i monotonna,dlatego ja mogę obejrzeć ten teledysk max.dwa razy pod rząd.Utwór sam w sobie mimo tych pięciu minut nie jest tak męczący,chociaż po pewnym czasie może być trochę usypiający.Wciąż mam jednak do niego dwa zarzuty.Po pierwsze,ta piosenka brzmi jak podkład muzyczny do pokazu mody,co za pierwszym razem mnie odrzuciło. Po drugie,mniej istotnie,to to "Shh, shh, shh, secret love" naprawdę jest dziwne i trochę irytujące.Jako haczyk nie spisuje się tak źle,bo po pierwszym przesłuchaniu pamiętałam tylko ten fragment i nawet raz czy dwa go sobie zanuciłam.Uważam jednak że naprawdę można było wymyślić coś lepszego,bo mimo iż mogę się do tego przyzwyczaić,to za każdym razem brzmi bardzo niezgrabnie.

    Mam nadzieję że After School wydadzą w 2014 roku coś w Korei.Czekam też na Orange Caramel,bo uwielbiam ten ich przesadnie słodki i trochę kiczowaty styl.Solo Nany?Byłoby wspaniale!Będę cichutko wyczekiwać jest solowego debiutu,aczkolwiek nie chcę się na takowy za bardzo nastawiać,bo będę wystarczająco szczęśliwa jeśli dostanę coś dobrego od całej formacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony solo Nany wydaje mi się po prostu bardzo logiczne. Jest eksponowana w grupie, zwraca uwagę, jest popularna, bardzo dobrze się rusza, radzi sobie ze śpiewem, w dodatku wydaje się, że wytwórnia już poczyniła pierwsze kroki w tym kierunku. Na mini-albumie "Flashback" miała solową piosenkę, w mijającym roku występowała gościnnie u Electroboyz. Solowy debiut w żadnym razie nie byłby zaskoczeniem. Z drugiej strony obawiam się, że Pledis Entertainment mogło się zrazić do odsyłania dziewczyn do występów solo jeszcze w trakcie przynależności do grupy. Nie za bardzo wyszło to z Kahi, bo mało kto pamięta, że wypuściła coś solo przed "It's ME". Jeszcze mniej osób pamięta, że Uee też już zadebiutowała solo i pomimo jej popularności skończyło się klapą, a do pomysłu nikt nie wraca. Także wytwórnia ma powody by nie inwestować w takie projekty.

      Usuń