Nowy rok, najwyższa pora zacząć podsumowywać ostatnie 12 miesięcy. A jednak czekających na moje osobiste podsumowania potrzymam jeszcze chwilę w niepewności, bo od dłuższego czasu na sumieniu mam przynajmniej kilka tekstów poświęconych piosenkom, które w mijającym roku z takich czy innych powodów odpuściłem. Na pewno nie nadrobię wszystkich zaległości, ale czuję się w obowiązku poruszyć dwa dość istotne, a przy tym ciekawe tematy, które najbardziej mi ciążą.
Pierwszym z nich jest Dynamic Duo - formacja złożona z Choizy i Gaeko. Zdefiniowanie ich twórczości to trudna sprawa. Niezaprzeczalnie ich korzenie tkwią w hip-hopie, a jednak wrzucenie ich do jednej szufladki z czarnoskórymi alfonsami obwieszonymi złotem i białymi, cherlawymi chojrakami w dresach, byłoby nad wyraz krzywdzące. Ani treść nie jest tu przesadnie hip-hopowa, bo nie ma ani szarych bloków, ani pozłacanych mercedesów, ani muzyka nie brzmi jak facet ze złotymi zębami. Z drugiej strony rap, nieco śmielsze teksty i muzyczna niezależność sprawiają, że także trudno podciągnąć ten proceder pod kpop. Ni pies, ni wydra, ale słucha się tego całkiem przyjemnie.
"BAAAM" to piosenka która promowała tegoroczny album grupy zatytułowany "LUCKYNUMBERS". Tak piosenka, jak i całe wydawnictwo okazały się wielkimi przebojami, w pewnym momencie piosenki z tego krążka absolutnie zdominowały tygodniowe notowania list przebojów, okupując większość miejsc w pierwszych dziesiątkach.
Przyznaję się bez bicia - nie przesłuchałem całego albumu, który zdaje się mieć w sobie nieco więcej z hip-hopowego brzmienia, które specjalnie mnie nie pociąga. Jednak nie wykluczam, że jest to błąd z mojej strony. Pierwotnie nie znalazłem także czasu by napisać o samym "BAAAM", bo nie dość, że miałem pod dostatkiem innych tematów, to piosenka poniekąd wpisała się w tegoroczny nurt dominacji disco, przez co nie była dla mnie aż tak ciekawą nowinką.
Prawdopodobnie odpuściłbym sobie wpis na temat Dynamic Duo gdyby nie to, że bodaj pod koniec listopada wypuszczono dwa kolejne teledyski do piosenek z wspomnianego albumu i w efekcie temat zrobił się dostatecznie opasły i ciekawy, by dłużej go nie ignorować. Zanim przejdę do kolejnych nagrań, podrążę jeszcze temat "BAAAM".
To takie spotkanie idealnie w pół drogi między kpopem i hip-hopem. Wspomniałem już o dostosowaniu się do popularnego w tym roku w kpopie nurtu disco, ale jest tu znacznie więcej ukłonów w kierunku koreańskiego mainstreamu - choćby w postaci tancerek, no bo kpopowy występ bez tańca to nie występ. Słychać też trochę drażniącego "engrish" i mamy wokalny haczyk całkiem pozbawiony treści. Tekst jest nieco lepszy niż sugerują to napisy na YT, chociaż nie jest też przesadnie oryginalny, angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.
To, co podoba mi się w tym projekcie, to muzyka i teledysk. Podkład jest ciekawą mieszanką dosyć niskich, wytłumionych dźwięków i wysoko brzmiących akcentów, które ożywiają utwór, tworząc nagranie z jednej strony spokojne, mało pretensjonalne, z drugiej strony wciąż ciekawe, nie monotonne. Sam teledysk jest bardzo prosty, w dodatku wypełniony czernią, ale przez to dobrze dopasowuje się do charakteru piosenki, która przecież też nie przypuszcza szarży na uszy słuchacza. Do tego czerwono-zielone oświetlenie nie tylko podsuwa skojarzenie z disco, ale także sprawia, że całość jest rozpoznawalna.
Nie będę ukrywał, że ten tekst powstaje głównie z uwagi na ten teledysk i tę piosenkę - "Hot Wings". Od strony wizualnej jestem pod dużym wrażeniem tego jak filmowcom udało się przemycić motyw kobiety-ozdoby nie będąc przy tym wulgarnym. Większość tego typu teledysków jest albo koszmarna od strony estetycznej, albo mija się z celem nie będąc dostatecznie seksowną. Tutaj wstrzelono się idealnie w środek tablicy, bo trudno nie obłapiać dziewczyny wilczym spojrzeniem, a jednak nie może być mowy o jakimś niesmaku, o poczuciu naciągania słuchaczy na panią o pełnych kształtach i ładnej buzi.
Częściowo na sukces składa się spokojne, subtelne, nawet nieco erotyczne - ale nie w sensie pornograficznym - poprowadzenie kamery. Dziewczyna, jej uroda i wdzięki są tu raczej opiewane, a nie sprzedawane. Drugim składnikiem sukcesu jest na pewno spójność z brzmieniem i treścią piosenki. Wieczór, hotel, widok na ocean i wspólna kapiel z piękną kobietą, której... łopatki są tak wychwalane w refrenie. Oczywiście jest tu troszkę erotyki, ale od piosenki bardziej bije spokojem, atmosferą relaksu niż pierwotną chucią. Angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<.
Muzyka jest przyjemnie leniwa, niespieszna, melodyjna i kojąca - takie "Chwilo trwaj!" zagrane na instrumentach. Zaskakująco nieznaczną rolę odgrywa tu Hyorin i jej głos. Nie mówię, że jej włączenie do projektu jest złym pomysłem, ani tym bardziej, że jej wykonanie zawodzi - w żadnym razie. Natomiast gdyby piosenka została nagrana bez jej gościnnego udziału, w moim odczuciu wciąż byłaby dobra.
Kończąc wątek tego projektu muszę jeszcze wspomnieć o finale teledysku, który położył mnie - nomen omen - na łopatki. Ta stylizacja na przełom lat 70-tych i 80-tych - fryzury, garniaki, koszmarna kolorystyka i efekt "3D". No i te przejścia w kształcie gwiazd, efekty przenikania, a ponad wszystko pozy Choizy i Gaeko - uwielbiam, kiedy filmowcy bawią się w takie zabiegi. Aha, jeszcze jedno słówko wyjaśnienia - w teledysku jest ocenzurowane cygaro. Po prostu w Korei cenzuruje się papierosy, cygara itp. Z jednej strony śmieszne - jak to zawsze z cenzurą. Z drugiej strony nie można nie pochwalać prób ograniczenia wpływu negatywnych wzorców.
Ostatni teledysk to projekt na wskroś hip-hopowy i z racji tego najmniej do mnie przemawiający. Jest tu kilka intrygujących dźwięków, ale koniec końców nie mam ochoty przesłuchiwać tej piosenki raz za razem. Od strony tekstu to z jednej strony kolejna raperska narcystyczna laurka, z drugiej strony jest tu i coś nietypowego, bo o ile myśl przewodnia jest taka jak zawsze - jestem lepszy od konkurencji - to sama treść nie tylko kontrastuje z tym co przeważnie przewija się przez takie utwory, ale nieco obśmiewa bogatych biedaków, którzy śpiewają o swoich ubogich korzeniach jednocześnie epatując materialnym blichtrem. Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.
Sam teledysk jest utrzymany w podobnej estetyce, co klip do "BAAAM", choć z racji innego charakteru, innej dynamiki, obraz musi różnić się intensywnością, sposobem montażu i kadrowania. Więcej mamy tutaj gadających głów, bo sednem nagrania jest rap, więcej mamy tu nasyconych kolorów, agresywnych zabiegów wizualnych, bo taki jest charakter piosrnki, a poza tym na ekranie musi się coś dziać. Biorąc pod uwagę, że to teledysk do b-side'u, nie ma co narzekać, bo klip trzyma poziom, nierzadko mniej pomysłowe i gorzej wykonane produkcje towarzyszą singlowym utworom.
"Three Dopeboyz" na łamach bloga zagościło z dwóch względów. Jednym jest moja obsesja na punkcie kompletności - nie mógłbym zasnąć, gdybym wyrzucił ten klip z wpisu. Drugim powodem jest towarzysz Choizy i Gaeko z tego teledysku, a także ich kolega z wytwórni - Zion.T. Chciałem cichcem wprowadzić go na scenę, bo to on będzie bohateem drugiego z zaległych wpisów, kto wie czy nie ciekawszego, a na pewno nieco mniej hip-hopowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz