Wczoraj znowu zahaczyłem o temat After School i tak pomyślałem, że dawno nic tu o nich nie pisałem. A że dziewczyny nie śpieszą się z powrotem na scenę, to trzeba sięgnąć nieco do historii formacji. Dzisiaj jedna z fajniejszych piosenek, a zarazem jeden z większych przebojów grupy. Będzie dużo fajnego video.
"Bang!" to jedna z piosenek After School, która doczekała się dwóch wersji językowych - koreańskiej i japońskiej. Zaczniemy koreańskim oryginałem, który w swoim czasie miejsca na listach przebojów musiał ustąpić jedynie Girls' Generation. "Bang!" oryginalnie miał zostać zamieszczony na drugim singlu grupy, ale ponieważ prace nad piosenką się przeciągały, najpierw wypadła z wydawnictwa, a potem dorobiła się własnego krążka.
Wypuszczony 25 marca 2010 roku utwór był także pierwszym nagraniem w ośmioosobowym składzie i debiutem Lizzy. Oprócz niej poniższą wersję wykonują także Kahi, Bekah, Jungah, Jooyeon, Uee, Nana (bodaj jedyne nagranie w ciemnych włosach, musiałem to dopisać ;) ) i Raina.
Osobiście wolę wersję japońską, chociaż jedyne konkretne zarzuty pod adresem wersji koreańskiej to bezsensowne, bełkoczące intro, które chyba jest po angielsku i absolutnie zbędny pomysł, żeby na początku teledysku umieścić dzieci, w dodatku ubrane w te same seksowne wdzianka, co zespół.
Co tu dużo kryć, After School to dla mnie zdecydowanie najlepiej wyglądająca koreańska formacja i ten klip to pokazuje. Jest seksownie, ale bez jakiegoś nieobyczajnego przegięcia. Od strony brzmienia podkład jest rytmiczny i mocny dzięki charakterystycznym bębnom, ale także obfituje w intrygującą mieszankę orkiestry i elektroniki. Do tego dochodzą trochę recytowane, trochę wykrzykiwane wokale, które dobrze wpasowują się w klimat energetycznej bomby, którą umiejętnie kontrapunktuje subtelniejszy, bardziej melodyjny most przed finałem.
Warto zwrócić uwagę na samą koncepcję "marching band", która wyjątkowo nie była wymysłem kogoś w wytwórni, a liderki formacji - Kahi. Wokalistka i tancerka uparła się, że jej zespół musi wykonać taki numer, więc jej koleżanki przez 5 miesięcy pociły się ćwicząc występ zatytułowany "Let's do It". Na dobrą sprawę w teledysku jedynie widzimy kostiumy i krótkie przebitki, ale dziewczyny wykonywały ten numer na koncertach i powstały także dwa osobne klipy prezentujące występ dziewczyn z bębnami, który na płytce służy za intro. Poniżej wersja japońska, bo łatwiej znaleźć, a różnica jest tylko w kostiumach.
Jak zapewne zauważyliście, na klipie jest założony jakiś dziwny filtr audio, który sprawia, że całość brzmi bardziej jak telewizyjna reklama niż teledysk. Nie wiem, czy to kwestia japońskiej specyfiki, czy też jakiś feler podczas wrzucania na YT. Niestety japoński teledysk do "Bang!" ma ten sam problem, ale o dziwo wersja taneczna jest już od niego wolna. Wrzucę obie, ale zacznę od pełnego teledysku, bo choć audio brzmi głucho, to patrzy się na niego świetnie.
Wersja japońska była pierwszym singlem grupy na tym rynku, wydanym 17 kwietnia 2011. Tak się składa, że jest to także najlepiej odebrana przez japońską publikę piosenka After School. Choć dziewczyny nagrały kilka naprawdę fajnych kawałków z wyłącznością dla Japonii, to tylko "Bang!" udało się wedrzeć do pierwszej dziesiątki list sprzedaży.
Piosenka właściwie niewiele rózni się od oryginału. Jedyna istotna zmiana to rozkład poszczególnych partii pomiędzy wokalistki. Część została wymuszona poprzez odejście Bekah i włączenie do grupy E-Young, ale jest też kilka roszad w partiach dziewczyn wykonujących obie wersje. Więcej o samej naturze i chronologii zmian składu After School >>TUTAJ<<.
Wizerunkowo wciąż widzimy koncepcję "marching band", ale zmienia się trochę klimat. Wersja koreańska jest bardziej błyszcząca i pogodna, wersja japońska ma być nieco mroczniejsza i bardziej uwodzicielska. Na obie wersje patrzy się z dużą przyjemnością, ale mnie najbardziej do gustu przypadają czarne, inspirowane azjatycką tradycją kostiumy, w których dziewczyny wykonują wersję taneczną.
Fajne kostiumy, działające audio i pełny przegląd efektownej choreografii - czego chcieć więcej? Może tego, żeby przy tym ostatnim aspekcie nie unosiło się nieco smrodu. Już po ujawnieniu koreańskiej wersji, jakiś facet z Europy rzucił oskarżenie, że choreografia po części jest plagiatem jego układu do piosenki, której nigdy nie słyszałem, wykonawcy, o którym nie wiem nawet czy istnieje.
Bagatelizuję sprawę nie dlatego, że w k-popowym światku nie słyszy się o plagiatach, bo jest wręcz przeciwnie. Robię to raczej dlatego, że sprawa nie miała żadnego ciągu dalszego poza tym, że ktoś powiedział, że jego zdaniem ktoś skopiował jego pracę, a wytwórnia stwierdziła w oficjalnym piśmie, że nie. Gdyby sprawa faktycznie była poważna, raczej nie rozeszłaby się po kościach tak łatwo.
Hm, miałem jeszcze w ten tekst wpleść kilka słów o E-Young, jej debiucie i sporym muzycznym talencie, ale chyba odłożę to na następny tekst, choćby dlatego, że wpis miałby nieprzyzwoicie dużo filmików.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz