wtorek, 21 maja 2013

Lee Hyori - Bad Girls

Dwa tygodnie temu Lee Hyori zaprezentowała pre-releasową piosenkę dla nadchodzącego piątego albumu. Piosenka "Miss Korea" (o której więcej przeczytacie >>TUTAJ<<, tam też więcej o dotychczasowej karierze piosenkarki), pomimo braku aktywnych promocji ze strony wokalistki (tzn. występów w telewizji) i tak bardzo dobrze radziła sobie na listach przebojów, zgarniając wiele pierwszych miejsc. To tym bardziej godne podziwu, że skomponowany przez piosenkarkę utwór (Poważnie?! Właśnie to gdzieś wyczytałem i aż uwierzyć nie mogę. Kompozycja jest prosta, ale też zrobiona z niebanalnym wyczuciem.) znacznie odchodził od dotychczas prezentowanego przez artystkę wizerunku.

W dodatku wszystkie znaki na niebie i ziemi, w tym teasery wypuszczane przez wytwórnię oraz oficjalne zapowiedzi nowego albumu, świadczyły jasno, że całe piąte wydawnictwo wokalistki zatytułowane "Monochrome" obiera zdecydowany kurs na mocno instrumentalne retro. Ogarkiem dla diabła miała być wiodąca piosenka albumu, bardziej taneczna i przygotowana by wpasować się w gusta dotychczasowej widowni przyzwyczajonej do nieco płytkich, elektronicznych, popowych szlagierów.

Dzisiaj światło dzienne ujrzał album oraz teledysk do nowej piosenki promującej wydawnictwo. Jedyne, co wypada powiedzieć to, że Lee Hyori zdecydowanie ma jaja, choć osobiście liczę, że jedynie te metaforyczne. Chyba jak żyję, jeszcze nie widziałem takiej transformacji u topowego popowego wykonawcy. Nagle, z idolki dla mas, ładnej buzi promującej przebojową, ale w gruncie rzeczy płyciutką muzykę, mamy przeskok do świata znacznie subtelniejszego, instrumentalnego grania, stylizacji, inspiracji brzmieniami z całego świata i różnych okresów. A na dodatek sama Lee Hyori postawiła sobie chyba za punkt honoru przemycić do tego wszystkiego jeszcze trochę treści, pisząc teksty do połowy z szesnastu nowych piosenek.

Cały album jeszcze poczeka, bo wymaga bardziej wnikliwego przesłuchania, dzisiaj zajmę się samym utworem promującym płytę - "Bad Girls". Od razu zaznaczę, że teledysk jest ciekawy, ale piosenki słucha mi się lepiej bez niego.



Klasyczny przypadek teledysku walczącego o uwagę z piosenką. Im bardziej piosenkę mam osłuchaną, tym łatwiej mi patrzeć na klip, im lepiej znam klip, tym łatwiej słuchać mi piosenki w jego trakcie. Ale pierwszy kontakt jest dosyć gęsty i niewygodny. Po części powodem jest fabularyzacja i nie do końca płynna narracja wideoklipu, ale nie mogę też uciec od wrażenie, że obraz po prostu momentami słabo współgra z dźwiękiem.

Co do samego teledysku mam tylko jeden zarzut - jak ktoś ma obycie z anglojęzyczną kulturą, to ta cała stylizacja na komiks troszeczkę trzeszczy. Tzn. wszystko jest czytelne i zrozumiałe, ale użyty angielski jest niezręczny, momentami czegoś brakuje, a część tekstów wygląda jak owoc pracy człowieka ze słownikiem, ale bez większej znajomości języka - choćby chmurka dziewczynki "a bear doll" w odniesieniu do pluszowego misia. Nikt nie mówi "bear doll", od ponad wieku - od czasów Roosevelta (Theodore'a) - pluszowy miś to "teddy bear" albo po prostu "teddy".

Ale to trochę czepialstwo z mojej strony, bo koreańskie teledyski i piosenki powinny mnie już dawno przyzwyczaić do znacznie luźniejszego i mniej uzasadnionego szafowania niezgrabnie wykorzystywanym angielskim, na tle konkurencji ten teledysk na pewno nie odstaje na minus. Poza tym cała reszta jest ciekawa wizualnie, choć nieco nazbyt rozstrzelona kolorystycznie w stosunku do brzmienia piosenki (stąd chyba ten rozbrat w odbiorze).

Trzeba przyznać, że od strony wizualnej Lee Hyori znów postawiła na bezkompromisowość i poszła pod prąd. Nie dość, że klip stara się wbijać szpilki w przeróżne odsłonięte słabostki społeczeństwa, to jeszcze ze szczególną, bezceremonialną lubością dźga w seksistowskie postawy mężczyzn, które, przynajmniej na podstawie relacji z trzeciej ręki, wydają się być chlebem powszednim i istotnym problemem wciąż mocno patriarchalnego koreańskiego społeczeństwa.

W parze z klipem idzie tekst piosenki. Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<. Porównując go z tekstem "Miss Korea", od razu widać łączący motyw kreowania pewnej samoświadomości i promowania indywidualizmu wśród koreańskich kobiet. Tak jak i "Miss Korea", "Bad Girls" odrzuca wizerunek kobiety narzucony przez media i pop-kulturę, choć obie piosenki odnoszą się do nieco różnych aspektów zagadnienia. "Miss Korea" bardziej traktowało o powierzchowności i społecznej presji na perfekcyjny wygląd, podczas gdy "Bad Girls" odnosi się bardziej do charakteru i odejścia od modelu kobiety-cichej-potakiwaczki.

Kompozycja, oprócz tego, że słucha się jej bardzo przyjemnie, bardzo zręcznie wpisuje się w temat i tytuł piosenki. W "Bad Girls" pobrzmiewa dużo rock-and-rollowych nut, budzących mocne skojarzenia choćby z subkulturą greaserów, zresztą teledysk też kilkukrotnie robi ukłon w tym kierunku, dodatkowo mieszając w to wszystko pin-upową stylizację. Fajnie brzmią gitary, które mają w sobie trochę piasku, oceanu i muzycznych początków surfingu. No i wplecione w kompozycję klawisze kojarzą się też nieco z klimatami rodem z filmów o gangsterach.

A przy tym wszystkim całościowo kompozycja nie jest jakąś prostą kalką brzmienia sprzed kilku dekad, nawet nie wariacją na jego temat. To nowoczesna kompozycja, która pożycza sobie instrumentarium i pomysły na jego wykorzystanie, ale te składowe elementy wkłada w całkiem nowy, świeży, muzyczny plan. Jednak to, co najbardziej cenię w tej piosence, to fakt, że nie próbuje być za wszelką cenę przebojowa, w pierwszym rzędzie stawiając klimat i muzyczną spójność. Tak, utwór jest bardzo przystępny w odbiorze, ma swoje momenty, które powinny mu przysporzyć popularności, ale więcej jest tu zręcznych muzycznych akcentów i dbałości o kompozycję niż szukania poklasku u mas.

Im więcej słucham tej piosenki, tym bardziej przypada mi ona do gustu. To taki cukierek - niby nic wielkiego, ale kiedy zjesz ich kilka, zaczynasz doceniać trud włożony w skomponowanie całości w taki, a nie inny sposób. Zdecydowanie, wkład twórczy w to nagranie był spory, choćby zważywszy na fakt jak daleko ta piosenka pada od współczesnego popu i jak niewiele jest utworów, które można by porównać w skali jeden do jednego.

Na razie to tyle ode mnie, ale jak tylko przesłucham resztę albumu, napiszę jeszcze kilka słów, choćby o najciekawszych piosenkach, a po kilku pierwszych odsłuchaniach odnoszę wrażenie, że zdecydowanie będzie o czym pisać.

POSTSCRIPTUM
>>TUTAJ<< znajdziecie moje przemyślenia o albumie "Monochrome", a poniżej pozostawiam wersję taneczną teledysku do "Bad Girls".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz