czwartek, 30 maja 2013

Lee Hyori - Amor Mio (with Park Ji Yong of Honey-G) + insze różności

Hm, obrodziło mi kulawymi tematami. Niby jest o czym pisać, ale mało co nadaje się na poważniejszy wpis. Przede wszystkim After School nareszcie podało termin powrotu na scenę. Szósty maxi-singiel grupy na sklepowe półki trafi 13 czerwca, a nowy występ ma potłuc szczęki publiki o podłogę. Na razie Pledis Entertainment ujawniło zdjęciowe zajawki, ale nawet drapieżna fotka Nany i nieco niezręczne(?) zdjęcie Jungah to trochę mało, żeby produkować pełny wpis. Pewnie nie wytrzymam i popełnię kilka słów jeszcze przed premierą, ale póki co poczekam chociaż na jakieś klipy video. Na horyzoncie majaczy także drugi duży czerwcowy powrót - Sistar, ale tu wiadomo jeszcze mniej.

W temacie aktualnych premier dzieje się niewiele, a przynajmniej nic, co autentycznie by mnie zainteresowało. Na bok odłożyłem temat debiutu Z.Hery, w którym niemal wszystko jest dla mnie atrakcyjniejsze od głosu samej wokalistki. Ale że temat dość ciekawy to najpewniej wrócę do niego jeszcze w tym tygodniu, choć nie dzisiaj, bo dzisiaj mi się nie chce. Pewnie skrobnę też kilka dodatkowych słów o 9MUSES, które w ostatnich dniach zyskały w moich oczach, a mój tekst o ich ostatniej piosence - "WILD" (>>TUTAJ<<) - i tak jest już zbyt opasły w video, by dodawać tam jeszcze nowe klipy.

Tematem, który cały czas kołacze mi się po głowie, jest powrót Lee Hyori. Nie dość, że jej nowy album "Monochrome" (więcej >>TUTAJ<<) właściwie nie schodzi z mojej listy odtwarzania, to jeszcze w internecie wyskakują jej kolejne występy z wszelakiej maści programów muzycznych. W dodatku występy z piosenkami b-side'owymi i to występy autentycznie ciekawe. Jednak i ten wątek odkładam na później, bo liczę, że do zestawienia dołączy jeszcze kilka piosenek.

Dzisiaj za to zrzut zaległych pomniejszych video-ciekawostek - na tyle zgrabnie przygotowanych, że nie chciałbym, żeby zaginęły w pomroce dziejów. Część to wszelakiej maści teasery, ale znajdzie się też miejsce dla dwóch pomniejszych teledysków, które właściwie powstały nie wiadomo po co i dlaczego, ale powstały i są nawet całkiem przyzwoite. A warto zaznaczyć, że już wypływają przecieki kolejnego teledysku, który tym razem zapowiada się na materiał godny odrębnego wpisu, choć jeszcze nie wiadomo, która piosenka będzie mu towarzyszyła.

Najwygodniej będzie chyba ułożyć to wszystko chronologicznie, więc zaczynamy od albumowych teaserów...

Raz



Dwa



Trzy



Cztery



Pięć



Normalnie pewnie nie wrzucałbym wszystkich pięciu, ale męska część czytelników zapewne zrozumie moją motywację. Chodzi oczywiście o pięć różnych aranżacji motywu piosenki "Wouldn't Ask You" ;) Co ciekawe, żadna z wersji nie jest tą, która ostatecznie znalazła się na albumie (porównać można sobie >>TUTAJ<< , 12. kawałek). Wizualnie wszystko trzyma się czarno-białej konwencji, ale przecież nie mogło być inaczej, skoro klipy zwiastują album zatytułowany "Monochrome". Szczególnie ciekawie wypada stylizacja cyrkowa, która była częścią sesji zdjęciowej dla koreańskiej edycji magazynu "Vogue". Mniej więcej w podobnym czasie youtube'owy kanał magazynu udostępnił dłuższy klip w formie teledysku.



Piosenka w tle to wokalnie okrojona do refrenu i nieco przycięta na końcu wersja "Show, Show, Show" (albumowa czternastka). Szkoda, że nie zdecydowano się na wykorzystanie całej piosenki, bo materiał jest świetnie zmontowany i jak ulał pasuje tak do nastroju, jak i do słów piosenki (link do angielskiego tłumaczenia znajdziecie we wcześniejszym tekście). Klip pokazuje temat przewodni utworu - sceniczny fałsz - i robi to bardzo zgrabnie, poprzez odarcie obrazu z fabularnej narracji i skierowanie go w stronę symboliki. Ponadto zestawienie pustkowia z cyrkową tematyką nadaje poszczególnym kadrom lekko surrelistycznego posmaku, który świetnie współgra z gęstym, tajemniczym brzmieniem akompaniamentu. Po cichu wciąż liczę, że jest to klip okaleczony tylko na potrzeby promocyjne i że jego pełna wersja wciąż oczekuje na wydanie.

Po albumowych teaserach pora na teasery piosenek promujących płytę. Najpierw pre-releasowa "Miss Korea".



Zgrabniutki teaser, który eksponuje przebojowy refren piosenki, ale nie mówi o niej wszystkiego. Przyznam, że ja byłem nawet nieco zaskoczony pierwszy raz oglądając teledysk. Zaskoczony oczywiście w sposób pozytywny, bo Lee Hyori pociągnęła tak piosenkę, jak i cały teledysk, w bardzo ciekawym kierunku. Polecam zajrzeć >>TUTAJ<< i zapoznać się z całością. A ja lecę dalej.



Teaser do "Bad Girls" również dobrze wykonał swoją robotę, przykuwając uwagę, ale nie psując ani piosenki, ani samego teledysku, choć w moim odczuciu nie jest już tak zgrabny jak poprzedni. Może to dlatego, że nie rozumiem koreańskiego i nie wiem, co mówi narrator. W każdym razie, jeśli jeszcze nie widzieliście teledysku, to po całość zapraszam >>TUTAJ<<. Na dole tekstu dodałem też wypuszczoną później, alternatywną, taneczną wersję klipu.

Na zakończenie zostawiłem danie główne, czyli pełnoprawny teledysk do piosenki "Amor Mio", który wypuszczono bodaj w poniedziałek, więc sprawa jeszcze dosyć świeża.



Kilka słów o piosence napisałem już przy okazji moich zachwytów nad albumem, więc powtarzał się nie będę. Tam jednak odpuściłem temu kawałkowi jedną drobną przewinę - bo była to jedna z szesnastu piosenek na płycie - teraz jednak muszę o tym wspomnieć. Utworu słucha mi się bardzo przyjemnie - jest tak pięknie wyciszony, subtelny i minimalistyczny, nie gubiąc przy tym siły wyrazu. Sęk w tym, że w tym duecie zdecydowanie większą rolę odgrywa artysta goszczony. Park Ji Yong ewidentnie przerasta Lee Hyori możliwościami wokalnymi i to raczej wokalistka jest tu dodatkiem.

Od strony wizualnej jest... adekwatnie. Znów przez palce przeciska mi się słowo "minimalizm", co w żadnym razie nie jest rzeczą złą, a biorąc pod uwagę, że przecież jest to także wyróżniającą się cechą towarzyszącego utworu, w głowie słuchacza powstaje pewne poświadome poczucie spójności. Niestety minimalizm oznacza także, że nie mam zbyt wiele więcej do napisania, choć muszę zwrócić uwagę na ciepłą barwę oświetlenia, która współgra z piosenką, ale także na pewnym poziomie kształtuje jej odbiór. Śmiem twierdzić, że sama zmiana koloru światła na zimny diametralnie zmieniłaby także sposób postrzegania piosenki, przynajmniej w tym kontekście.

Fajnym, subtelnym zabiegiem jest też dodanie powiewów wiatru, które można interpretować jako pewne trudności stające na drodze kochanków. No i ta czarna sceneria, która nie tylko doprowadza minimalizm konwencji do ekstremum, ale także pozwala wyizolować bohaterów, oderwać ich od rzeczywistego świata. Z jednej strony podkreśla to brak znaczenia okoliczności wobec samego uczucia, z drugiej czyni całą przedstawioną sytuację niezwykle uniwersalną i łatwą do przeniesienia choćby na grunt odbiorcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz