czwartek, 2 maja 2013

Hello Venus - Do You Want Some Tea? (차 마실래?)

>>Wczoraj<< wymieniając formacje specjalizujące się w wizerunku aegyo, celowo pominąłem jeden z bardziej jaskrawych przykładów - grupę Hello Venus. Powód? Przy grupie cały czas stawiałem znak zapytania. Dziewczyny niedawno obchodziły pierwszą rocznicę istnienia, a dzisiaj powracają z trzecim mini-albumem. Dwa pierwsze title-tracki były całkiem udane i od strony muzycznej, i od strony zdobytej popularności. A jednak dwa nagrania to trochę zbyt mało, żeby umiejscowić grupę na mapie.

W dodatku zapowiedź nowego nagrania naraz zainteresowała mnie i napełniła obawami, bo grupa poszła w dość nietypowym kierunku. Najprościej rzecz ujmując, kilka tygodni temu obwieściła, że ich najnowsza piosenka została oparta o Kanon Pachelbela. W takiej sytuacji o wiele łatwiej o wpadkę. Jeżeli ktoś potrzebuje dodatkowych wyjaśnień co do samego Kanonu, to odsyłam >>TUTAJ<<, bo akurat tak się składa, że popełniłem już nawet wpis o tym utworze i jego kilku ciekawych gitarowych aranżacjach.

A jak poszło dziewczynom z Hello Venus?



Mam bardzo mieszane uczucia względem tego nagrania. Właściwie głównie ze względu na sam pomysł. Na pewno sielankowy w swoim klimacie pachelbelowski kanon jak ulał pasuje do stylizacji aegyo. W dodatku - tu muszę oddać - aranżacja samego kanonu jest świetna - miękka, delikatna, subtelna, idealnie pasująca do tych klimatów. Sęk w tym, że żeby przystosować kanon do potrzeb zwykłej, bardzo popowej grupki wokalistek, z utworem trzeba było zrobić coś więcej.

Przede wszystkim trzeba było dodać wyraźny beat, w tym wypadku elektroniczny. I tu pojawia się pierwszy problem, bo czasem beat do kanonu pasuje, a czasem jest jakby obok. To samo tyczy się wokali, które raz dopasowane są lepiej, a raz gorzej. Może nie ma takich momentów, żebym chciał cisnąć słuchawkami o ścianę, ale jednak fragmenty z niespójnościami są łatwo zauważalne. Ogólnie rzecz biorąc, im więcej kanonu słychać w piosence, tym lepsze sprawia ona wrażenie.

Nie powiedziałbym, żebym w kwestii muzyki w którymkolwiek miejscu piosenki był zdecydowanie na nie, ale jednak jest to podróż ze sporą rozpiętością odczuć i bardzo trudno swoją opinię na jej temat sprowadzić do prostego tak lub nie. Na pewno na plus producentom muszę policzyć to, że po zakończeniu utworu zdecydowanie dominują odczucia pozytywne - finał jest po prostu bardzo, bardzo dobry. Dobrze słychać kanon, a wszystko, co do niego dodano, dobrze się z nim komponuje i nawet można powiedzieć, że go wzbogaca.

Na plus muszę też policzyć to, że piosenka stara się kombinować od strony wokalnej - dodając choćby miękki rap - i nie sprawia wrażenia jakby twórcy chcieli wszystko jak najmniejszym nakładem sił uciągnąć za pomocą samego uroku kanonu. Ale ma to też swoją wadę, bo za każdym razem, kiedy kanon zostaje zepchnięty gdzieś głębiej w tło kompozycji, ma się wrażenie, że jest to spłycanie piosenki i chowanie lepszej muzyki na korzyść gorszej.

Poza tym całe to kombinowanie, dodawanie pauz, wypychanie różnych części kompozycji na pierwszy plan - to wszystko szkodzi przepływowi piosenki i łatwo może sprawić, że ktoś niezainteresowany wyłączy ją nie przesłuchawszy w całości. Niby autorzy próbowali zbudować jakąś wewnętrzną dramaturgię, ale przy tym poziomie wyciszenia nastroju całego utworu, bardzo trudno uzyskać wymierne rezultaty takich działań. Ot tyle, że piosenka nie usypia.

Natomiast od strony wizerunkowej mogę tylko bić brawo. Hello Venus zdecydowanie są w swojej bajce i choć do mnie normalnie takie obrazy kompletnie nie przemawiają, to dziewczyny są w tym tak autentyczne i przekonujące, że nawet ja muszę nieśmiało przyznać, że klip przypada mi do gustu. Oczywiście nie w jakichś nadmiarowych dawkach, ale jednak. Swoją drogą, gdyby nie ta niewinna otoczka, tekst piosenki (angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<) można by interpretować jako spowiedź jakiegoś wampa.

Jednak wersja telewizyjna jakoś już tak dobrze do mnie nie trafia, może to kwestia rozpraszającej uwagę choreografii. Od razu polecam podbić jakość video, bo te wszystkie kratki i kolory zabijają flashowe kodowanie i na niższych rozdzielczościach widać tylko zlepki pikseli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz