W ostatnich tygodniach dziewczyny z Pascol zdecydowanie punktują w mojej prywatnej klasyfikacji. Najpierw przez kanał YT wypuściły bardzo przyjemny, akustyczny cover >>Gentlemana<< PSY'a, które to nagranie znajdziecie >>TUTAJ<<. A teraz utalentowany tercet wraca z nowym singlem. Niestety póki co nagranie nie ma teledysku i chyba się go nie doczeka. Tłumaczenia słów piosenki także jeszcze nie znalazłem, ale angielski przekład tytułu sporo podpowiada.
Pod wieloma względami jest to dosyć standardowy popowy kawałek z nośnym refrenem. To, co go wyróżnia, to zdecydowanie wokale dziewczyn z Pascol. Przede wszystkim w uszy rzuca się bardzo silne wykonanie od strony emocjonalnej. Choć piosenka jest w obcym dla mnie języku, nie mam wątpliwości, że wyładowana jest po brzegi nieskrywanym smutkiem. Refreny to nie ciche łkanie w poduszkę tylko istna fontanna łez.
Jednak same emocje to nie wszystko, bo także od strony czysto brzmieniowej słychać tu coś ponad standard. Dziewczyny dają upust nie tylko emocjom, ale także możliwościom wokalnym. I choć dużo jest tu bardzo silnych, nieco rozdartych dźwięków, to jednak dzięki jednoczesnemu nałożeniu kilku głosów utrzymuje się uczucie harmonii i bardzo melodyjnego brzmienia. Dużą rolę w tym efekcie pełnią nie tylko linijki śpiewane wspólnie, ale także solowe popisy poszczególnych piosenkarek podparte chórkowymi wokalizami koleżanek.
Od strony kompozycji mamy standard, ale bardzo przyjemny i zajmujący. Piosenka bardzo ładnie faluje raz opadając, raz podnosząc natężenie dźwięków i emocji. W samym podkładzie też można znaleźć kilka ciekawych dźwięków, szczególnie most wiodący do potężnego finału ma kilka ciekawych momentów. Smyczki zręcznie budują napięcie, ale mnie w uszy rzucają się bardzo zręcznie szarpane struny. Brzmi to jak klawesyn, choć możliwe, że to tylko odpowiednio wykorzystana i/lub obrobiona gitara.
W każdym razie jest to bardzo pomysłowy zabieg, bo w tej części utworu reszta akompaniamentu koncentruje się na budowaniu napięcia i zbieraniu energii, a ten klawesyn pozwala wtrącić w to wszystko trochę subtelności i tajemnicy, a przecież subtelność jest jednak motywem przewodnim całego utworu. Bez tego drobnego dodatku ten fragment piosenki bardzo łatwo mógłby odklejać się od kompozycji i psuć końcowy efekt.
Przez resztę utworu także słychać gdzieniegdzie szarpane struny, ale jest to zdecydowanie bardziej gitarowe brzmienie, które w dodatku ma większe problemy z przebiciem się do uszu słuchacza. Zanim skończę, muszę jeszcze pochwalić mocny, nowocześnie brzmiący beat, który nie pozwala zamienić piosenki w rozwlekłą balladę i dodaje jej nie tylko tempa, ale i mocy. Jednocześnie zręczne pokrycie go gęstym, ale nieszczególnie mocnym, basem pozwala zachować subtelny wydźwięk całości kompozycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz