Niestety, los ani wytwórnia TS Entertainment nie przewidziały żadnych skrętów w fabule. Zgodnie z tym, co zapowiadały teasery, Secret wróciło do wizerunku przesyconego aegyo. Oczywiście z punktu widzenia słupków sprzedaży i nadzorujących ich księgowych, jest to decyzja rewelacyjna. Secret największy sukces odnosiło właśnie uprawiając tego typu twórczość i wiele wskazuje, że pomimo bardzo silnej konkurencji, i tym razem zdobędzie popularność - w niespełna dwa dni po premierze teledysk dobija do połowy miliona wyświetleń.
Nie mogę powiedzieć, że ta piosenka jest w jakiś sposób zła, jak np. 4Minute i ich nowy title-track "What's Your Name" (>>TUTAJ<<), od którego zwyczajnie rozbolała mnie głowa. Sęk w tym, że ja po prostu nie przepadam za aegyo, a to konkretne nagranie nie tylko jest klasycznym reprezentantem tego stylu - jest gatunkową sztampą właściwie bez żadnych punktów wyróżniających. Dobrze wykonaną, ale bez rewelacji, bez błysku i bez pomysłu.
Niby są jakieś przejścia, jest jakieś budowanie muzycznej narracji, ale jednocześnie ze słuchawek wieje nudą. Nawet w kulminacyjnych punktach piosenki elektroniczny podkład brzmi bardzo prosto i nieatrakcyjnie. Jest wprawdzie na jakimś poziomie chwytliwy, choćby ze względu na wyciągniętą na pierwszy plan rytmikę, ale nie jest to utwór, który dawałby powody by się w niego wsłuchiwać. Nawet wokale, które technicznie wcale nie są złe, w tej aranżacji brzmią niezwykle płasko i nijako. Chyba jedyny pozytyw to trochę pozytywnej enrgii bijącej z nagrania, o ile ktoś jest w stanie wytrzymać ładunek aegyo.
To ja już wolę SNSD, które chociaż wyznacza standardy w gatunku, albo Orange Caramel - jakkolwiek szalone i nieco kiczowate, jest przynajmniej oryginalne. Ba, wolę nawet twórczość formacji T-ara, która przy całej swojej ekstremalnej kiczowatości graniczącej z absolutnym brakiem gustu, jest na swój sposób urzekająco autentyczna także w stylizacji aegyo. A wymieniam tylko grupy, które są znane z wielu nagrań w tym stylu. Jest przecież wielu wykonawców, którzy po aegyo sięgają od święta i robią to o niebo lepiej i ciekawiej.
Nawet takie Sistar, które w zeszłym roku wylansowało wakacyjny przebój "Loving U" (>>TUTAJ<<). Klip kolorystycznie i klimatycznie bliźniaczo podobny, brzmienie też niespecjalnie odległe, ale całokształt wypada zdecydowanie atrakcyjniej w wypadku Sistar. A i tak do tamtego kawałka przekonała mnie dopiero zima, zwały śniegu za oknami i konieczność ogrzania szarych komórek jakimiś ciepłymi widokami. "Yoo Hoo" jest po prostu absolutnie obłe, bezpłciowe, pozbawione jakiejkolwiek dozy charakteru. Poza ekstremalnymi fanatykami grupy i ludźmi liczącymi pieniądze, chyba nikt by nie zwrócił uwagi, gdyby to nagranie nagle zniknęło.
Nawet teledysk nie jest w stanie tutaj pomóc, bo jakkolwiek żartobliwy, lekki i sympatyczny, jest równie sztampowy i bezjajeczny. Przy okazji debiutu T-ara N4 z "Jeon Won Diary" (>>TUTAJ<<) pisałem, że wygłupianie się przed kamerą to też sztuka i tu widać dowód, bo w wypadku z Secret wszystko jest raczej mało zgrabne i grubymi nićmi szyte - dziewczyny sprawdzają się w wyglądaniu dobrze przed kamerą, ale niekoniecznie w robieniu z siebie idiotek. A może inaczej - robią z siebie idiotki aż za dobrze. Cytując postać graną przez Roberta Downeya Jr. w pewnej komedii - "Never go full retard."
Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja lubię Secret, a raczej Secret w normalnym, nieprzesłodzonym wydaniu. "Magic" (>>TUTAJ<<) i "Madonna" to świetne piosenki w klimacie retro, z fajnym pazurem w brzmieniu. Kiedy dziewczyny jesienią wróciły z jeszcze ostrzejszym wizerunkiem i kolejnymi retro-kawałkami "Poison" (>>TUTAJ<<) i "Talk That" (>>TUTAJ<<), liczyłem, że jest to zmiana na dobre. A tu taki klops... Mam chociaż nadzieję, że następne nagranie pójdzie we właściwym kierunku.
Aha, zapomniałbym o jednej, całkiem istotnej dla fanów rzeczy. Zinger tuż przed wydaniem piosenki i mini-albumu zdecydowała, że porzuca swój pseudonim i teraz będzie występowała pod swoim prawdziwym imieniem - Hana.
POSTSCRIPTUM
Występy z Mcountdown
"Yoo Hoo" - albo w tym wykonaniu piosenka wypada lepiej, albo niestety usłyszałem ją o jeden raz za dużo. Jednak muszę przyznać, że bez tej głupkowatej teledyskowej otoczki, lepiej czuć pozytywną energię bijącą z piosenki i choreografii. Niestety dziewczyny z Secret wyglądają jak dorosłe kobiety przebrane za małe dziewczynki...
"Only You" - b-side, nie mogę powiedzieć, że zły, ale też nieszczególnie interesujący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz