wtorek, 27 listopada 2012

Secret - Magic

Po próbach podboju rynku japońskiego formacja Secret powróciła do Korei. Z odświeżonym wizerunkiem i hitową piosenką "Poison" (>>TUTAJ<<), zespół znów święcił sukcesy. Postanowiono więc iść za ciosem i na 4 grudnia zaplanowano premierę nowego singla "Talk That". Jedną z ciekawszych wiadomości związanych z nową piosenką jest ujawnienie osoby kompozytora i producenta utworu - Shinsadonga Tigera.

Tak, to tylko pseudonim. Facet tak naprawdę nazywa się Lee Ho Yang, ale nie ma to znaczenia. Dla Korei to Shinsadong Tiger i jest synonimem muzycznego sukcesu. W branży nazywają go "Dłonią Midasa" - jakby mało było mu efektownych ksywek. Wypromował już wiele przebojów, niejeden zespół swoje miejsce na rynku zawdzięcza jego utworom. Stoi między innymi za przebojem "Every Night" (>>TUTAJ<<) grupy EXID. Sama formacja jest zresztą jego pomysłem.

Wokół historii powstania niektórych hitów krążą legendy związane z wpatrywaniem się w papier toaletowy, czy układaniem piosenki od zera podczas prezentowania jej zarządowi wytwórni. Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę na to, że opowieści te padają z ust człowieka, który każe tytułować się Shinsadong Tiger.

Jednak wracając do tematu. Dla dziewczyn z grupy Secret, "Talk That" nie będzie pierwszą okazją do współpracy z utalentowanym twórcą. Na początku kariery - w 2010 roku - formacja zaśpiewała inną piosenkę jego autorstwa - "Magic" - i był to ich pierwszy prawdziwy przebój.



Nie, nie mam pojęcia, czemu dziewczyny śpiewają "mezik" zamiast "medżik". Ale poza tym utwór jest świetny. Dobra mieszanka R'n'B z brzmieniem retro. W podkładzie słychać instrumenty, a nie jakieś dziwaczne sample i wszystko ładnie współgra. Z jednej strony jest rytm, z drugiej całość fajnie się "buja".

Trochę blado na tym tle wypadają wokale. Nie to, żeby było z nimi coś nie tak - po prostu sam śpiew, choć dobry od strony warsztatu, w całej kompozycji nie zajmuje szczególnie wyeksponowanego miejsca. Raczej ma współbrzmieć z instrumentami, żadna z piosenkarek nie dostaje specjalnie pola by popisać się swoimi umiejętnościami.

Ma to swoje złe i dobre strony. Takie podporządkowanie wokalu pod kompozycję sprawia, że na dłuższą metę utwór staje się nieco wtórny i nie przykuwa już takiej uwagi jak przy pierwszym przesłuchaniu. Dla mnie jest to jednak także plusem. Choć piosenka jest żywa i zwyczajnie dobra pod względem muzycznym, to dzięki temu, że nie jest tak absorbująca, można ją sobie puścić w tle, żeby umilała lekturę czy klepanie w klawiaturę. Wiele jest bardzo dobrych kawałków, które do podobnych zadań się nie nadają.

Teledysk na swój sposób jest świetny. Choć nie ma w nim nic szczególnego, to jest po prostu bardzo dobrze wykonany i pasuje do piosenki. Chociaż przez trzy i pół minuty na ekranie widzimy tylko tańczące wokalistki, to świetny montaż, doskonała praca kamery - która cały czas jest w ruchu - i dobry dobór stylizacji sprawiają, że na całość patrzy się przyjemnie i z zainteresowaniem.

Co tu dużo kryć, czekam z niecierpliwością na nowy teledysk grupy i efekty współpracy z Tigerem, choć coś mi mówi, że tym razem dostaniemy nieco wolniejszą, może trochę bardziej liryczną piosenkę. Może to mylne przeczucie, ale jest coś takiego w obrazie wokalistki siedzącej ze spuszczoną głową w wannie (teaser), co sugeruje, że tym razem melodia nie będzie zbyt skoczna.

POSTSCRIPTUM
Tekst o "Talk That" znajdziecie >>TUTAJ<<.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz