Na początku tego roku, na już bogatym koreańskim rynku, debiutowała kolejna żeńska formacja - Spica. Już sama nazwa sugeruje, że rynek jest nieco zatłoczony - nie starczyło nazw na oczywiste kobiece referencje, więc sięgnięto do astronomii. Spica to najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Panny. Czy same wokalistki osiągnęły status gwiazd?
Raczej nie. Choć grupa zdążyła wydać w sumie już dwa minialbumy i aż cztery teledyski (co wiąże się z czterema singlami - dwoma fizycznymi i dwoma cyfrowymi) to na szczyty list przebojów nie dotarł żaden z nich. Inaczej może być z ich nowym nagraniem promującym trzeci kompakt grupy.
Do tej pory grupa silnie wzorowała się muzycznie i wizualnie na Europie i Stanach. Np. "I'll Be There" brzmi i wygląda jak Spice Girls. Inspiracje są tak wyraźne, że momentami ocierają się o plagiat. Jednak, choć wokalistki dysponują solidnymi głosami, to dostarczone im kompozycje były, choć nieźle wyprodukowane, to jednak nijakie lub mało chwytliwe i sukcesu zapewnić nie mogły.
Zdecydowanie tego samego nie można powiedzieć o utworze "Lonely". Wciąż gdzieś w tym wszystkim pobrzmiewa więcej inspiracji niż autorskiego pomysłu, ale jest już zdecydowanie bardziej wyraziście. Piosenka to mieszanka retro - w wielu jego aspektach, od warstwy kompozycji, poprzez estetykę, aż po sam koncept wizerunku żeńskiej grupy wokalnej - z bardziej nowoczesnym podejściem. Całość wieńczy rytmiczny, ale i melodyjny, a przy tym bardzo chwytliwy refren.
Najsłabszym punktem piosenki jest dla mnie podkład. Nie mam nic do jego kompozycji, ale użyte dźwięki jakoś nie brzmią w moich uszach. Z jednej strony są oryginalne, różnorodne, ale z drugiej strony nieco zbytnio udziwnione i przekombinowane. Kilka efektów mniej, albo chociaż ich subtelniejsze aplikowanie i pewnie podkład brzmiałby solidniej.
Tym bardziej, że podkład nie powinien w tym utworze tak bardzo wybijać się na pierwszy plan. Siłą piosenki zdecydowanie są wokale. Dziewczyny mają silne, dobrze współbrzmiące głosy. Do tego nawet sekcje rapowane są jak najbardziej strawne, bo pobrzmiewa w nich pewna doza charyzmy. To nie nijaka melorecytacja. Sam tekst też jest niezły, niebanalnie sformułowany (tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<).
Od strony wizualnej też nie ma się do czego przyczepić. Teledysk może nie porywa, ale choć monotematyczny i dosyć prosty, to wizualnie jest dostatecznie bogaty i umiejętnie wystylizowany, by móc obejrzeć go bez znudzenia. Fajnie dobrana kolorystyka, stylistyczna spójność, dużo rekwizytów i tylko roślinność kiepsko się w tym wszystkim prezentuje. Nawet jeżeli nie jest sztuczna, to na taką wygląda.
Piosenka ma wszystkie zadatki, by zostać przebojem, ale ma także jeden feler - czas wydania. W tej chwili w Korei króluje Lee Hi z utworem "1, 2, 3, 4" (więcej o piosenkarce i piosence >>TUTAJ<<). Młodziutka wokalistka urzekła naród swoim soulowym przebojem i od 3 tygodni nie opuszcza pierwszych miejsc list przebojów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz