Na wstępie ustalmy trzy rzeczy. Po pierwsze kompletnie nie obchodzi mnie zawierucha internetowa wokół formacji T-ara, napiszę o niej kilka słów dalej w tekście, ale tylko dla dopełnienia pewnego obrazu. Po drugie nie przepadam za twórczością tej grupy, ponieważ, nawet jeśli jest to zabieg celowy, większość ich nagrań jest dla mnie zbyt kiczowata. Po trzecie prawie bym się dzisiaj rano spóźnił przez wielokrotne odsłuchiwanie tej piosenki.
Czy powinienem napisać coś więcej przed wrzuceniem klipu? Pewnie tak, bo ta piosenka, ten teledysk jak i nawet ta grupa potrzebuje sporo wyjaśniającego komentarza. Jednak boję się napisać za dużo. Cóż, spróbujmy chociaż wyjaśnić tytuł, a zarazem główną muzyczną i wizualną inspirację. "Jeon Won Diary" (lub "Countryside Diary") to jedna z ważniejszych produkcji w historii koreańskiej telewizji. Stacja MBC emitowała ten serial w latach 1980-2002. Słowa piosenki odwołują się do tytułu serialu. Ponadto teledysk jest wypchany gościnnymi występami osób związanych z tą produkcją i w ogólny sposób nawiązuje do serialu. Jednak na tym nie koniec, bo cała piosenka jest zbudowana wokół motywu muzycznego otwierającego czołówkę programu.
I jeszcze jedno - dajcie temu nagraniu szansę.
Okej, rzeczy takie jak muzyka i taniec odstawiam na razie na bok. Zajmijmy się teledyskiem. Podejrzewam, że jeżeli już tu jesteście, to spodobał się on Wam nie mniej niż mnie. Jeżeli jednak okazał się dla Was niestrawny, uspokajam, że jest jeszcze alternatywna, całkiem niezwiązana z serialem wersja klipu (niżej w tekście). Na razie pozostańmy jednak przy tym klipie. Jak dla mnie jest to wiejska wersja "Gangnam Style". Szaleństwo, głupota, absurd, nonsens - jak by tego klimatu nie nazwać, mnie trudno jest się powstrzymać od uśmiechu.
Na pewno klip jest jeszcze zabawniejszy dla koreańskich odbiorców, którzy znają serial, ale nie trzeba być fanem serii by uśmiechnąć się na widok głupkowatych podrygów sklepikarza, czy też na widok dziewczyn usiłujących sprawić seksowną kąpiel... ciągnikowi. Zresztą to właśnie dziewczyny z T-ara wnoszą do teledysku najwięcej uroku swoimi głupkowatymi minami, celowo niezgrabnymi ruchami i ogólną nadpobudliwością. Wbrew pozorom odstawianie skutecznych wygłupów przed kamerą wcale nie jest takie proste.
Oprócz gościnnych występów osób związanych z serialem, w teledysku pojawili się także wykonawcy z wytwórni Core Contents Media. Dziewczyna, której taniec nie podoba się publiczności, to nikt inny jak Kang Min Kyung znana chociażby z duetu Davichi. Z kolei raper, który współwykonuje piosenkę i pojawia się w obu wersjach klipu to na 99% Taewoon z grupy SPEED.
Biorąc pod uwagę liczbę gościnnych występów, nawiązanie do niezwykle znanego serialu, świetny teledysk i niezwykle przebojową piosenkę, wydawałoby się, że debiut T-ara N4 (bo jest to debiut podgrupy większej formacji) musi okazać się gigantycznym sukcesem. Tym bardziej, że macierzysta formacja - T-ara - cieszyła się oszałamiającą popularnością. No właśnie, cieszyła się...
To nie przypadek, że T-ara od kilku miesięcy przepadła na koreańskim rynku, że na siłę szukała występów wszędzie tylko nie w ojczyźnie, wreszcie to nie przypadek, że grupa powraca tylko częściowo, próbując w pewien sposób odciąć się od przeszłości. Bo tak się składa, że T-ara od kilku miesięcy zgarnia w koreańskim (i nie tylko) internecie pokaźną dozę "hejtu".
Powodem jest sytuacja z byłą już członkinią grupy - Hwayoung. Hwayoung nie należała do oryginalnego składu formacji T-ara i została dodana dopiero po jakimś czasie. Najwyraźniej nie dogadała się z koleżankami. W skrócie - napięcia w grupie były tak duże, że wylały się poza wewnętrzne grono. Członkinie z większym stażem za pomocą portali społecznościowych zaczęły bawić się w delikatnie zakamuflowane, ale jednak publiczne uszczypliwości pod adresem koleżanki. I to w dodatku w momencie, kiedy ta, z powodu urazu, nie mogła w pełni uczestniczyć w występach i przez większość czasu poruszała się na wózku.
Koniec końców wytwórnia wypowiedziała kontrakt Hwayoung podpierając się pisemnymi skargami personelu zaplecza na jej gwiazdorską postawę, brak profesjonalizmu i wieczne fochy. Czy to prawda, czy tylko manipulacja ze strony wytwórni - nie wiem. Jednak od tej pory członkinie T-ara są prześladowane w internecie. Przede wszystkim zarzuca im się znęcanie nad koleżanką i uprawianie wojskowej "fali" we własnych szeregach, choć nie brakuje też mniej wybrednych komentarzy obrażających piosenkarki.
Może warto w tym momencie zauważyć, że tekst "Jeon Won Diary" ma raczej niewiele wspólnego z serialem, natomiast ustawiony w kontekście ostatnich miesięcy dla dziewczyn z T-ara, okazuje się być środkowym palcem wymierzonym w ich "hejterów". Wróćmy jednak do samej piosenki.
Szczerze powiedziawszy, dziewczyny nie musiały wkładać nic osobistego do tekstu. Sama piosenka stanowi doskonałą ripostę na wszelką krytykę. To jest po prostu przebój i jeżeli jakimś cudem w Korei nie urośnie do rangi hitu sezonu, to oznacza, że T-ara nie ma już czego szukać w ojczyźnie. Aby ta piosenka nie przebiła się na szczyty list przebojów, trzeba by masowej, powszechnej i absolutnie szczerej fali nienawiści ze strony odbiorców.
Na wokalu może nie ma rewelacji, ale przynajmniej część linijek jest w bardzo przyjemny sposób podana, choćby ze względu na barwy głosów. Natomiast podkład to mistrzostwo gatunku. Nie oszukujmy się, jingiel wykradziony z serialu nie jest najpiękniejszy, a jednak na jego bazie zbudowano różnorodną, intensywną i ciekawą kompozycję, która z łatwością może stać się wielkim dyskotekowym przebojem, a jednocześnie mnogość zastosowanych wstawek nie pozwala wrzucić tej piosenki do jednego worka ze wszelkiej maści "umcawami".
Oryginalny motyw serialowy jest chyba grany na saksofonie, ale wszelkie dodatkowe wariacje na jego temat w tej piosence to zdecydowanie akordeon, co brzmieniowo zbliża piosenkę do bardziej europejskich klimatów. Poza tym na finale mamy dętą solówkę, przed tym ładny most z klawiszami i masę elektroniki - tak tej mocnej i wyraźnie słyszalnej w postaci beatu, jak i tej subtelniejszej, której dobrze nie słychać, ale sprawia, że poszczególne dźwięki nie brzmią surowo i prostacko. No i trzeba też wspomnieć o rewelacyjnym haczyku, którego trudno wyzbyć się z głowy, a przecież o to w przebojach chodzi.
Jest jeszcze jedna, czy nawet dwie rzeczy, o których muszę wspomnieć. Nad drugim teledyskiem nie będę się szczegółowo rozwodził, ale dwa szersze spostrzeżenia muszę tu opisać. Po pierwsze cała czwórka dziewczyn sprawia, że na klip patrzy się z dużą przyjemnością i oczywiście efekt ten nie ogranicza się do samego teledysku. W show-biznesie ładne buzie są zawsze w cenie.
Druga sprawa to taniec. Akurat choreografie zawsze były dla mnie zdecydowanie jaśniejszym punktem T-ara, ale to... Ja się zastanawiam, czy dziewczyny są to w stanie powtórzyć na żywo na scenie. Jeżeli tak, to ich występy będą czymś zdecydowanie wartym śledzenia, bo już sama intensywność choreografii wydaje się nieprawdopodobna. Wg internetowych zeznań samych dziewczyn, jest to idealny sposób na dietę. Ponoć każdorazowe wykonanie tego układu wymaga od nich doładowania się 1,5 litrową butelką mineralki. Jestem skłonny w to uwierzyć.
POSTSCRIPTUM
A jednak, w teledysku ktoś dał ciała. Przyznam, że też miałem takie niejasne skojarzenie, ale zwaliłem to na karb własnego zboczenia. Jednak w Korei jest sporo ludzi, którzy zareagowali podobnie. O co chodzi? O plakat konkursu tanecznego, do którego przygotowują sie bohaterki. 16 czerwonych promieni wyłaniających się zza kulistego kształtu... To jest flaga wojsk Imperialnej Japonii (nazywana "Flagą Wschodzącego Słońca"), ekwiwalent swastyki dla tamtej części świata. Oczywiście nie jest to celowe nawiązanie, choćby dlatego, że oryginalna flaga jest stylizowana - słońce nie jest ustawione centralnie, a promienie nie rozkładają się symetrycznie. A jednak skojarzenie jest silne i musi budzić niechęć w Korei, która przecież przez dziesięciolecia znajdowała się pod okupacją Imperialnej Japonii.
POSTSCRIPTUM 2
Występ w programie Mcountdown, jednak dziewczyny dają radę wykonać ten układ na żywo.
POSTSCRIPTUM 3
Występ w programie Music Core - jeszcze lepszy. Zmieniono kilka elementów choreografii, która teraz jest trochę płynniejsza i bardziej przystępna dla śmiertelników.
POSTSCRIPTUM 4
Tuż po tegorocznym "Dream Concert" na seulskim stadionie Sangam, T-ara N4 dość niespodziewanie uciekło do... USA. Historia jest dosyć ciekawa, bo jak się okazuje u podstaw wszystkiego stoi Dani - członkini macierzystej formacji T-ara. Przyszła członkini, dodajmy. Owa Dani dopiero szkoli się pod okiem wytwórni, by w bliżej niesprecyzowanym czasie dołączyć do grupy. Jak się okazało, nastoletnia Dani zna Chrisa Browna, którego ja kojarzę głównie z tego, że słyszałem, że pobił Rihannę (w domowej sprzeczce).
Znajomość egzotyczna, ale już zbierająca owoce. Dani pokazała znajomemu nowy klip koleżanek, a Amerykanin natychmiast zaprosił je do siebie do USA, by pogadać o tajemniczych muzycznych planach na przyszłość. Nic konkretnego jeszcze z tego wszystkiego oficjalnie nie wyniknęło, ale T-ara N4 spotkało się między innymi z producencką ekipą 1500 or NOTHIN (4 nagrody Grammy za 2012 rok) i urządziło krótkie, spontaniczne spotkanie z fanami.
Jestem bardzo ciekaw, co się z tego wszystkiego urodzi.
Jednak jeszcze przed wyjazdem dziewczyny zdążyły nagrać jeden ciekawy filmik - krótki kurs, jak zatańczyć przynajmniej część "Jeon Won Diary". Nagranie całkiem sympatyczne i z angielskimi napisami.
POSTSCRIPTUM 5
Zrobiło się ciekawie. Jak się okazuje, nie mnie jednemu piosenka przypadła do gustu i skojarzyła się z sukcesem "Gangnam Style". Wycieczka do Stanów jednak nie była stricte kurtuazyjna czy światopoznawcza. "Jeon Won Diary" doczeka się anglojęzycznego re-make'u! W projekcie mają współuczestniczyć m.in. Chris Brown i Snoop Dogg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz