środa, 3 kwietnia 2013

Choiza - Going Down

Tę piosenkę kliknąłem trochę w ciemno, bo nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Sam Choiza migał mi od czasu do czasu w jakichś newsach i dość mgliście kojarzyłem go z kolaboracji w przeboju Primary pod tytułem "?". Myślowo upychałem gościa gdzieś w kategoriach hip-hop / elektronika. Mimo, że to nie moje rewiry, dałem szansę jego nowej piosence i... Zdecydowanie tego nie żałuję.

Nie zapomnijcie włączyć napisów.



Zdecydowanie przedkładam podkład instrumentalny nad elektroniczny i śpiew nad rap, a jednak ten utwór zrobił na mnie duże wrażenie. Nawet jeszcze zanim udostępniono napisy, byłem w stanie przesłuchać całość bez znużenia. Już pierwsze dźwięki tego nagrania intrygują - jest w nich coś ciemnego, opustoszałego, ale też lirycznego i pełnego zadumy. Potem wchodzi rap, który, choć wyciszony, wylewa z siebie strumień emocji, które czuć nawet nie rozumiejąc znaczenia słów.

Znając ich sens jest nawet lepiej, bo brzmienie kolejnych wersów doskonale komponuje się z ich znaczeniem. Przy czym warto docenić, że nie dostajemy tu jednej wielkiej grudy żalu i boleści, którą raper rzuca nam w twarz. Nie, tu jest dużo pytań, wiele wątpliwości, wspomnień, również tych radosnych, a jego głos wszystko to świetnie oddaje, jednocześnie nie wymykając się z tej ciężkiej, dołującej konwencji przyjętej za motyw przewodni nagrania.

Oczywiście nie znając języka, zawsze pozostaje znak zapytania co do jakości tekstu od strony językowej. Samo znaczenie słów oddane w tłumaczeniu zdecydowanie punktuje na plus, bo nie tylko treść nie jest monotonna, ale sama konstrukcja wywodu wydaje się zgrabna i spójna. W przyjętej konwencji nawet porównanie do flegmy zalegającej w gardle nie razi, a nawet wydaje się nad wyraz zręczne i trafne.

Warto też zauważyć, że choć muzycznie piosenka ma bardzo wyraźny, zapętlony motyw przewodni, to ulega on nieustannym modyfikacjom - pojawiają się nowe dźwięki lub stare zyskują nowego brzmienia, nowego charakteru, dopasowując się do znaczenia posczególnych strof. Z jednej strony krótki, zapętlony motyw potęguje uczucie monotonii, o której traktują słowa utworu, a także daje piosence poczucie spójności. Z drugiej strony te wszystkie delikatne zmiany pozwalają nałożyć dodatkowe znaczenia także na muzykę, a także uchronić słuchacza przed zaśnięciem ze słuchawkami na uszach.

Piosenka i tekst są tak dobre, że aż trudno mi skupić się na teledysku, który sam w sobie nie jest szczególnie efektowny, ale taki przecież ma być. Ma być wyciszony, wytłumiony, zamyślony, pełen pustki. Poza głównym bohaterem właściwie nie widzimy żadnych postaci. Obraz trudno interpretować jako wizualizację konkretnych słów. Jest to raczej wizualizacja brzmienia, ale także pewnych motywów tego utworu.

Mamy pustkę, mamy odosobnienie, mamy też nieco abstrakcyjną, oderwaną od rzeczywistości scenografię, potęgującą nastrój zadumy. Jednak przede wszystkim mamy nieustanną wędrówkę i obserwację, która ma odpowiadać samemu procesowi zadawania sobie pytań i szukania na nie odpowiedzi. Wędrówka ma też obrazować upływający czas, ale także to, jak sam bohater poprzez wspomnienia podróżuje w czasie (widzimy np. postać idącą wstecz).

W informacji pod klipem można przeczytać, że dla artysty jest to całkiem nowy kierunek w twórczości, ale jeżeli z tego tytułu ma dostarczać więcej takich nagrań, to ja nie mam nic przeciwko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz