sobota, 28 grudnia 2013

Son Dam Bi - Red Candle

To nagranie wzięło mnie z zaskoczenia. Zacznijmy od tego, że Son Dam Bi promuje niezwykle rzadko, a tym razem, nic nawet nie zwiastowało jej nowego singla. Dodajmy, że sama data premiery też jest nietypowa - 23 grudnia. Te kilka dni przed świętami to martwy moment w branży, a przynajmniej w głównym jej nurcie. Nawet na nagrania świąteczne wydaje się być za późno. W dodatku tydzień po świętach zostaje zdominowany przez całoroczne podsumowania, więc termin wydaje się fatalny.

Ale najbardziej zaskoczyła mnie sama piosenka. Do tej pory jej repertuar wydawał mi się... Prosty. Taki nieskomplikowany pop, który ponad efekciarstwo i łatwe zdobywanie popularności nie ma żadnych ambicji. Wyczuwałem w nim nawet pewną anachroniczność, a przynajmniej brak chęci by dać ponieść się fali przemian - to był kpop pierwszej dekady XXI wieku. Nie twierdzę, że to źle - po prostu tak widzę jej dotychczasowy dorobek.

"Red Candle" jest inne. Może to wciąż nie jest awangarda - w tym roku kilka wokalistek porwało się na, w taki czy inny sposób, podobne projekty - ale jest w tym coś wyprzedzającego główny nurt. Ani muzycznie, ani wizualnie nie było w tym roku zbyt wiele podobnych projektów, a sama kombinacja wydaje się nawet unikatowa.



Bossa nova. To chyba największe zaskoczenie tego projektu - słyszałem w tym roku takie propozycje ze strony IU czy Lim Kim, ale to wokalistki dysponujące wyraźnie lepszymi warunkami głosowymi, niejako naturalnie popychane w kierunku takiego brzmienia. A jednak w ich przypadkach podobne piosenki były ukryte wśród b-side'ów, tymczasem tutaj mówimy o singlu. Z drugiej strony wciąż sam koncept popwej solistki idącej w kierunku ambitniejszego brzmienia to główny motyw tegorocznych albumów wspomnianej IU, ale przede wszystkim Lee Hyori, której "Monochrome" (>>TUTAJ<<) jest wyczynem trudnym do pokonania. Jednocześnie porównanie właśnie do tej piosenkarki wydaje się dla Son Dam Bi - w przekroju całej kariery - najbardziej adekwatne.

Koncept wizualny też wydaje się w jakimś stopniu świeży, choć z drugiej strony widać też inspiracje motywami, które w tym roku już się przewijały. Przede wszystkim tańczące pary wydają się być najbliższą przyszłością branży. Choreografia do "24 Hours" (>>TUTAJ<<) Sunmi okazała się hitem i od tamtej pory męsko-żeńskie tandemy tańczą na kpopwych scenach coraz częściej - teraz nie są jeszcze normą, ale wkrótce może się to zmienić.Czerń i biel, łożkowe klimaty i szerzej pojęta intymkność to także elementy obrazu, które w mijającym roku przewijały się może nie często, ale jednak było ich dość by zapadły w pamięć.

Co do samej piosenki i teledysku - rozpatrywanych poza aspektami tego, co było, co jest, i co zapewne czeka nas w najbliższej przyszłości - mam mieszane uczucia. Nie potrafię z czystym sumieniem powiedzieć, że to kiepski projekt, mam nawet opory przed nazwaniem go przeciętnym - z racji sporej myśli włożonej w całość. A jednak czegoś mi tu brakuje i nazwanie go dobrym też nie wchodzi raczej w rachubę. Z braku lepszego słowa nazwałbym go interesującym, ale i ono wydaje się nietrafione, bo właśnie brak tego czegoś, co przykułoby moją uwagę, wydaje mi się najbardziej dotkliwy. Mózg jest na miejscu, ale piosence brakuje serca.

Pomysł na całość ma ode mnie kciuk w górę. Subtelna, wyciszona, ale momentami rozogniona piosenka opwiadająca o namiętności, nawet zgrabnie kręcąca się wokół motywu świecy, odnosząc się do jej gorąca, jej zapachu, jej światła, wciąż budząc skojarzenia z chwilami miłosnych uniesień. Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<. Muzyka zdaje się dobrze dopasowywać do tekstu swoim temperamentem.

A jednak jest tu coś, co sprawia, że nie potrafię do końca uwierzyć nawet nie w słowa, a samą muzykę. To nie jest czysta Bossa nova - raczej pop bardzo silnie inspirowany czy to brazylijskimi, czy szerzej latynoskimi dźwiękami. Odnoszę wrażenie, że zamiarem była bossa nova, ale w pewnym momencie, ktoś się wystraszył, że utwór będzie zbyt niszowy i zaczęto podporządkowywać go pod popową strukturę. W efekcie jest dobry pomysł, dobre instrumentarium, są naprawdę ciekawe momenty w kompozycji - szczególnie ożywione refreny, ale są też fragmenty nie tyle złe, co bardzo miałkie, w gruncie rzeczy nudne i nawet nie mam przekonania kogo za nie winić.

Podobnie rzecz się ma z teledyskiem, choć tu winę łatwiej mi przypisać. Pomysł na teledysk jest dobry, nie tylko jako zarys pewnej idei i tematyki, ale także w sensie koncepcji wizualnej. Klip pokazuje "drugie" życie znanej osby, to wiedzione poza sceną, poza błyskiem fleszy - samotne i puste. Podoba mi się ta nieco teatralna czerń otoczenia, usunięcie ścian i zbędnych rekwizytów, które mają potęgować uczucie pustki i osamotnienia. Podoba mi się pomysł poprowadzenia kamery dookoła bohaterki w wolniejszych scenach i żywych przebitek na tańczącą parę.

A jednak to po prostu nie działa - jest pozbawione klimatu i trudno mi nie wskazać w tym momencie palcem na realizatorów klipu, ale także pomysłodawców, którzy ładnie wypracowali ogólną koncepcję, by całkowicie zawieść w kwestii detali. Klip jest ich pozbawiony, a że pozbawiony jest też akcji, to bardzo trudno jest się nim zainteresować. Mogłaby go uratować jedynie nastrojowość - potęgowanie emocji płynących z piosenki, ale na to klip jest po prostu zbyt sterylny wizualnie - nie czuję w nim za grosz ludzkiego pierwiastka, ale też  nie dość teatru. To trochę jak z tymi nowoczesnymi robotami imitującymi ludzi, czy komputerowymi modelami, które mają być fotorealistyczne, ale im bliżej im do osiągnięcia celu, tym bardziej zawodzą. Takie uncanny valley, ale związane z emocjonalną, a nie fizyczną reprezentacją człowieka.

Przyznam szczerze, że szkoda mi tej piosenki, szkoda mi tego teledysku i szkoda mi samej wokalistki. To potencjalnie mogła być wybijająca się premiera, a skończyło się na takiej dziwnej przeciętności, która nosi wszelkie znamiona dobrej produkcji, a jednak w żaden sposób nie potrafi mnie do siebie przekonać. W dodatku jeżeli wytwórnia planuje promocje z tą piosenką, to moment premiery został wybrany fatalny. To kolejna niezrozumiała decyzja Pledis Entertainment w ostatnim czasie i zaczynam mieć wrażenia, że albo nastąpiło tam zmęczenie materiału, albo mają zbyt mało ludzi by prowadzić wszystkie projekty z głową. Mijający rok jest dla Pledis raczej słabiutki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz