środa, 4 września 2013

Sunmi - 24 Hours

Dziwna sprawa, nie mogę się uwolnić od tej piosenki od czasu, kiedy ją wydano (czyli od jakichś dwóch tygodni), ale do tej pory nie mogłem przezwyciężyć swojego lenistwa i napisać kilku słów na jej temat. Możliwe, że to właśnie jej uzależniający wpływ potęguje moją twórczą niemoc, bo kiedy raz puści się ten kawałek, trudno oderwać się od słuchania.

Uprzedzę trochę fakty i zdradzę, co moim zdaniem jest sednem fenomenu tego nagrania - jest piekielnie rytmiczne. Mówię to ja - człowiek tanecznie upośledzony do tego stopnia, że przerasta go Polonez, osoba której brak wyczucia rytmu jest posunięty tak dalece, że nie potrafiła nawet wyczuć własnego tętna na zajęciach z P.O. A jednak nawet ja nie mogę się powstrzymać od nieudolnych podrygów w takt tej piosenki. Powiem więcej - właśnie złapałem się na tym, że zaczynam stukać w klawisze do rytmu dobywającego się z głośników.



Zacznijmy może od postaci samej wokalistki. Sunmi to naraz debiutantka, ale i piosenkarka o sporej sławie. Dziewczyna tak naprawdę debiutowała w 2007 roku w żeńskiej superformacji Wonder Girls ze stajni JYP Entertainment i jest jedną z dwóch wokalistek, które grupę opuściły. Drugą jest HyunA z 4Minute. Jednak w przeciwieństwie do koleżanki, Sunmi nie opuściła grupy tuż po debiucie, lecz w czasach świetności - w 2010 roku.

Co ciekawe podobno z początku nikt oficjalnie nie oświadczył, że Sunmi definitywnie zrywa z WG, a jedynie chwilowo zawiesza karierę by kontynuować naukę. Jednak jej rozbrat ze sceną trwał trzy i pół roku, w trakcie których samo WG zdążyło znaleźć się na zakręcie i dziś plotkuje się nawet, że grupa została nieformalnie rozwiązana - nikt nie stwierdzi tego wprost, bo wytwórnia zostałaby utopiona w morzu nienawiści przez rzeszę zawiedzionych fanów.

Tak czy inaczej pod koniec sierpnia Sunmi zadebiutowała solo, choć wciąż pod skrzydłami JYP Entertainment. Co ciekawe, sam JYP napisał dla niej tę piosenkę i trzeba przyznać, że to słychać. Podobieństwo choćby do niedawnego "I Dance" (>>TUTAJ<<) w wykonaniu Ivy, które również zrodziło się w umyśle JYP, jest może i subtelne, ale wyraźnie słyszalne. Nie jest to klon grubymi nićmi szyty, ale inspiracje tangiem, brzmienie elektroniki - to wszystko przywodzi na myśl piosenkę jej starszej koleżanki.

Od strony wizualnej jest zmysłowo, seksownie - pieprznie, ale bez przekraczania pewnych granicy. Dokładnie tak, jak wymaga tego piosenka - pełna wystękanych wersów, gęstego, namiętnego brzmienia i tekstu nasyconego pożądaniem.

Teledysk jest po prostu bardzo dobrze zrealizowany. Począwszy od ogólnej koncepcji kolorystycznej i wizualnej, poprzez realizację poszczególnych ujęć, a na ostatecznym montażu skończywszy. Kiedy wokalistka śpiewa fragmenty subtelniejsze, bardziej emocjonalne, obraz koncentruje się na detalach, eksponuje intymność sytuacji, delikatność kobiety, a sam montaż staje się łagodny długo zatrzymuje się na tych samych kadrach.

Kiedy słowa stają się bardziej drapieżne, także obraz przechodzi transformację. Sunmi śmielej poczyna sobie przed kamerą, jej ruchy są bardziej zdecydowane, pojawia się fizyczny kontakt między nią a partnerem, kamera zaczyna wariować, kręcąc się wokół pary tancerzy-kochanków, a montaż staje się znacznie ostrzejszy - pełen cięć i gwałtownych zbliżeń.

Oprócz tej wersji teledysku powstał też montaż alternatywny, skoncentrowany na układzie tanecznym. Nie wiem czy bardziej ze względu na ograniczenia wiekowe, które zapewne powstrzymają emisję podstawowej wersji teledysku w godzinach głównej oglądalności, czy też ze względu na sam układ taneczny, który prezentuje się rewelacyjnie i zdecydowanie należy do najlepszych w tym roku.



Patrzy się na to z dużą przyjemnością, tak ze względu na wykonanie, jak i sam pomysł układu. W wykonaniu najbardziej urzeka ten "flow", niesamowita płynność ruchów, która powoduje, że wyglądają zgrabniej niż u kota. A przy całej ich zwiewności, nie brak im siły i ekspresji. Imponujący jest też sam pomysł na choreografię, która obfituje w różnorodne figury, którymi normalnie można by obdzielić kilka piosenek.

Ale choćby z tanecznego przerywnika, który zastępuje w piosence most można wywnioskować, że taniec ma być jednym z głównych atutów Sunmi na scenie. Dziewczyna rusza się fantastycznie - widać, że nie brak jej nie tylko talentu, ale i szkoły. Także wspierający ją tancerze i tancerki nie zawodzą, dając bardzo profesjonalny pokaz.

Ale, co chyba najważniejsze, tak piosenka, jak i układ, nie tracą nic na atrakcyjności w trakcie wykonań na żywo. Śmiem nawet twierdzić, że patrzy się na to z jeszcze większym zachwytem.


7 komentarzy:

  1. Mimo, że to absolutnie nie moje klimaty, to muszę przyznać, że utwór naprawdę wpada w ucho. Szczególnie, kiedy wokalistka śpiewa ostrzejsze fragmenty wypada to niesamowicie. Pierwszy raz podchodziłam do tego utworu dość ostrożnie, ale po drugim przesłuchaniu moje ciało samo zaczęło się kiwać. Na koreańskich dyskotekach szykuje się kolejny hit.

    Jeśli chodzi o stronę wizualną: muszę przyznać, że bardzo miło patrzy się na choreografię. I absolutnie zgodzę się z Tobą, że na żywo wygląda ona nawet lepiej niż w studio. A naprawdę rzadko to się zdarza. Wolę alternatywną muzykę i nie bardzo przepadam za k-pop'em, j-pop'em etc., ale już czuję że ta piosenka będzie mi chodziła po głowie przez resztę dnia.

    Masz ciekawego bloga. Po raz, rzadko się zdarza znaleźć blogera, który nie jest rozentuzjazmowaną nastolatką z obsesją na punkcie otaku i wszystkiego co kawaii. Dobrze wiedzieć, że są jeszcze normalni ludzie ;]

    Jeśli interesuje Cię azjatycka kinematografia, zapraszam do siebie na bloga z recenzjami ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszystkie miłe słowa :)

      Co do tych dyskotek to nie byłbym taki przekonany, bo z tego, co słyszałem k-pop wcale nie króluje w tamtejszych klubach, a przynajmniej nie w czystej formie - tak jak u nas nikt nie puści żadnej piosenki prosto z płyty, co najwyżej jakiś remix. Chociaż może nie będę się wymądrzał co do rodzimych parkietów, bo nie bardzo na nich bywam :P

      Co do układu to myślę, że wyróżnia się dość tradycyjnym podejściem, dużo tutaj figur kojarzących się czy to z klasycznym tańcem towarzyskim, czy jakąś sceniczną formą tańca.

      Co do muzyki, jak to się mówi, alternatywnej, to nie chcę straszyć, ale jak byłem młodszy to też w niej gustowałem. A potem się okazało, że to, co było alternatywne albo przerodziło się masówkę, albo zakończyło działalność. Alternatywnych nowości ani mi się nie chce szukać, ani do mnie nie przemawiają. I tu wkracza kpop, który najpierw przyciągnął mnie - co tu kryć - koreańskimi laskami. Ale kupił mnie tym, że rynek jest niewiarygodnie bogaty i różnorodny. Do tego olbrzymia konkurencja śrubuje poziom, a rosnąca popularność zapewnia kosmiczne budżety na nowe projekty. A co najważniejsze kpop z jednej strony wydaje się na tyle egzotyczny, by się wyróżniać, ale jest też na tyle bliski światowym trendom, że w większości wypadków obywa się bez szoku kulturowego, który często funduje ludziom jpop. No i muszę też przyznać, że niewiarygodnie imponuje mi to jak ta branża potrafi godzić rozwój finansowy z rozwojem artystycznym.

      Co do kinematografii azjatyckiej, to na pewno w wolnej chwili zajrzę na bloga. Powiedzieć, że się tym interesuję to chyba za duże słowo, biorąc pod uwagę jak niewiele widziałem. Natomiast śmiało mogę powiedzieć, że planuję się zainteresować. Choćby dlatego, że prędzej czy później chcę opanować te języki (tzn. koreański i japoński).

      Usuń
  2. Ta piosenką jest jedną z moich ulubionych. Jest rewelacyjna pod każdym względem. Uwielbiam w niej muzykę, słowa, głos wokalistki, teledysk, układ taneczny (który znam już chyba cały na pamięć. @_@), wokalistkę... O czymś zapomniałem? Jest niesamowicie muzyczny, w dodatku, mimo nieznanego mi języka, tekst łatwo zostaje w pamięci i śpiewa się go automatycznie podczas słuchania. c: Nie wiem, czy pominąłem tą informacje, czy tez nie znalazła się w tej notce - to jest jej solowy debiut i pierwszy singiel, czyż nie? Jest rewelacyjny, te elementy tanga, zmysłowy głos i muzyka... Ah, rewelacja~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się zgadzam, jedna z najciekawszych propozycji w tym roku, choć konkurencja duża. Ja do tej pory potupuję słysząc tę piosenkę, a wyczucia rytmu przecież u mnie za grosz...

      Gdzieś tam na pewno pisałem, że to solowy debiut - chyba pod pierwszym klipem. Co ciekawe, w planach JYP Entertainment na IV kwartał 2013, a konkretniej na grudzień, było jeszcze coś od Sunmi - mini-album albo singiel, więc jest nadzieja, że jeszcze przed końcem roku znowu zobaczymy ją na scenie.

      Usuń
    2. Powiem Ci, że bardziej już interesują mnie te koreańskie utwory, niż to, co tworzą w tej chwili na zachodzie... Jakoś tak.
      Rany, raz z siostrą, tak dla zabawy, tańczyliśmy ten układ z tej (wzorując się na coverze grupy Waveya) piosenki i część znam na pamięć. @_@ Tak, dziwne, ale ja do tych normalnych nie należę. "D

      To widać ja nie zapamiętałem - nie, że mam słabą pamięć, tylko zabójczą sklerozę. Na grudzień? Świetnie! Nie mogę się doczekać~ Oby(ś)m(y) się tylko nie zawi(edli)ódł.

      Usuń
    3. Ja to dopiero jestem okaz - wcześniej prawie w ogóle nie interesowałem się popem. Rock, głównie wyspiarski, do tego trochę metalu, głównie tego starego. Przesiadka na kpop wydaje się dziwna, ale po prawdzie to bardzo bogata i zróżnicowana scena, która ma wiele smaków, nie tylko ten taneczny. Chyba największym atutem jest tu jednak to, że nawet jeżeli wyraźnie widać tutaj zachodnie naleciałości, to całość i tak wypada inaczej niż to, co robi się na zachodzie. No i kpop lubuje się w retro, a to tygrysy lubią najbardziej.

      Usuń
    4. Oj, to ja cały czas siedzę w popie, więc to nie jest takie dziwne, że się tym interesuje. Ciekawe - z rocku w pop. To się nie często zdarza.
      A myślałem, że brykanie to to, co tygrysy lubią najbardziej... xD

      Usuń