Ten rok przyniósł już całkiem sporo debiutów żeńskich formacji, jednak niemal wszystkie do tej pory były co najwyżej rozczarowaniami lub w ogóle nie zasługiwały na wzmiankę. Jest jednak jeden chlubny wyjątek - grupa Ladies' Code. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że mogę wydawać się nieobiektywny - ich urokowi uległem właściwie z miejsca. Z drugiej strony jestem święcie przekonany, że każdy kto da im szansę, szybko stanie po mojej stronie barykady.
Kpop to specyficzna branża, w której o sukcesie decyduje bardzo dużo czynników. Kluczowa wydaje się być piosenka - z jednej strony muzyczna kompozycja, którą dostarcza wytwórnia, z drugiej strony możliwości wokalne wykonawcy, który piosenkę śpiewa. Jednak to nie do końca tak.
Bardzo ważnym elementem jest wizerunek, na który składają się kostiumy, stylizacje, charakter prezentowany przez grupę i to do jakich odbiorców stara się trafić. Nieprawdopodobną wagę ma kwestia całkiem prozaiczna - uroda wykonawców.
Żeby nie było za prosto, w kpopie w zasadzie wszyscy tańczą, więc w szczególności grupy muszą być przygotowane także w tym względzie. No i na koniec pozostaje jeszcze kwestia medialnej obecności, popularności budowanej inną działalnością publiczną - występami w serialach, programach rozrywkowych etc.
Często jest tak, że grupa wykonawców jest pewną mieszanką pożądanych cech. Jedna osoba jest twarzą grupy, inna odpowiada za sceniczną charyzmę, jeszcze inna wyróżnia się umiejętnościami tanecznymi, a kolejna umiejętnościami wokalnymi - w pozostałych elementach nikt nie spodziewa się po wykonawcach niczego ponad przeciętność.
I teoretycznie podobny format przyjęto tworząc Ladies' Code. Sojung to wokal, RiSe to twarz, Ashley to liderka, EunB ma robić rap a Zuny, jako najmłodsza, ma robić ludziom wodę z mózgu tym jaka jest urocza... Sęk w tym, że imiona - czy raczej sceniczne pseudonimy - w powyższym zdaniu mógłbym w zasadzie stosować całkiem wymiennie. Urok Ladies' Code sprowadza się do tego, że dziewczyny mają wszystko.
Wokalnie teoretycznie przoduje Sojung, ale głosy Ashley, Zuny i EunB też się wyróżniają, nawet RiSe w tym względzie wypada ponadprzeciętnie, podczas gdy jej odpowiedniczki w innych grupach z przypiętą łatką "visual" przeważnie nie odważą się otworzyć ust bez Autotune'a.
Jeśli idzie o taniec, odsyłam >>TUTAJ<<, bo te kilka klipów z występami do piosenki "Bad Girl" (teledysk >>TUTAJ<<) powiedzą o umiejętnościach dziewczyn więcej niż ja mógłbym napisać poświęcając na to kilka akapitów. Przodują Ashley i RiSe, które w ten sposób wkręciły się do show-biznesu. Zresztą przy okazji pre-releasowego "Hate You" pisałem >>TUTAJ<< już o tym, że trzy dziewczyny z Ladies' Code nie są żadnymi medialnymi anonimami - jeszcze przed wstąpieniem do grupy stały się z takich czy innych względów znane i rozpoznawalne w kpopowym światku.
Jakby tego było mało, wytwórnia nie szczędzi grosza na produkcję. Od samego początku cała otoczka wokół Ladies' Code wygląda bardzo profesjonalnie. Sesje zdjęciowe, stylizacje, czy nawet teledyski - o których więcej dalej - to wszystko trzyma bardzo wysoki poziom, ale jeszcze lepiej wypadają same piosenki przygotowywane dla grupy. Nie dość, że robią dobry użytek z głosów dziewczyn, to jeszcze potrafią wyróżnić się na tle konkurencji.
Ale dla mnie i tak najważniejsze jest to, że... Dziewczyny są po prostu bardzo ładne. I o tym m.in. jest ta piosenka.
Widać, że ten comeback to przemyślana sprawa, bo choć przez kilka powyższych akapitów rozpływałem się w zachwytach nad tą formacją, to prawda jest taka, że przed dziewczynami jeszcze daleka droga na szczyt. Widać jednak, że Polaris Entertainment gotowe jest tę drogę przebyć, bo bardzo wyraźnie inwestuje w stworzenie pewnego spójnego wizerunku grupy.
Zacznijmy od piosenki. Choć title-tracki z dwóch pierwszych mini-albumów to całkiem różne bestie, to jednak nawet tu widać pewną spójność. Chodzi przede wszystkim o podejście do kompozycji. Autorzy muzyki w obydwu wypadkach postawili na silnie instrumentalne brzmienie, które z racji liczby wykorzystanych instrumentów i wyraźnej roli sekcji dętej można nawet podciągać pod big band. Różnica sprowadza się do tego, że "Bad Girl" pachniało disco i latami 60-tymi, podczas gdy "Pretty, Pretty" ma znacznie bardziej funkowe brzmienie z wyeksponowanym rytmem i gitarą.
Samo brzmienie piosenki zdecydowanie do mnie trafia. Nie dość, że efektowne, chwytliwe, dynamiczne i głośne, to jeszcze w żadnym razie nie wtórne - piosenka wyraźnie odcina się na tle tego, co proponowano na kpopowych scenach w ostatnich miesiącach. Jednak niestety nie jest to róża bez kolców. Utwór zaczyna może nie dosłownie z wysokiego C, ale "z przytupem", przez to muzycznie kawałek niespecjalnie ma się jak rozwijać. Przy pierwszym przesłuchaniu złapałem się na tym, że po dwóch minutach zacząłem wypatrywać końca, bo nagranie zrobiło się monotonne.
Na ratunek przychodzi most, który przynosi tak potrzebne wyciszenie i zmianę brzmienia, choć osobiście mam wrażenie, że jego pojawienie się jest spóźnione o kilkanaście sekund. Kiedy słuchacz dochodzi do mostu, najpewniej już zdążył zwrócić uwagę na to, że piosenka jest dość monotonna. Niestety także tekst utworu nie dostarcza potrzebnej dynamiki - sam w sobie nie jest zły, ale przyjęty format muzyczny powoduje, że przydałoby się coś bardziej urozmaicającego piosenkę. Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.
Na pewno dobrym posunięciem jest wrzucenie imion dwóch dziewczyn w tekst - przez to formacja zyskuje na tak potrzebnej rozpoznawalności. Ciekawie wypada też sam pomysł tekstu. Ladies' Code z założenia miało celować w żeńską demografię, ale nie poprzez łzawą tematykę, a właśnie "girl power". Nie jestem w stanie ocenić na ile grupa docelowa jest w stanie utożsamiać się z samymi idolkami, ale sam koncept piosenki wpasowuje się w szerszy pomysł na formację.
Od strony wizualnej Ladies' Code, a raczej fachowcy stojący za grupą, trzymają formę. Grupie od początku wybrano niezwykle trudny wizerunek, a jednak już na przestrzeni trzech teledysków udaje się go utrzymać. Dziewczyny mają być seksowne, kobiece, ale przy tym zachować sporo z młodzieńczej niewinności i to jak na razie w wytwórni udaje się znakomicie.
Trudność tego wizerunku polega na zręcznym balansowaniu na granicy dwóch stylów. Po jednej stronie mamy aegyo, gdzie wokalistki nierzadko wyglądają jakby ktoś im wyciął płat czołowy mózgu, a potem jeszcze przebrał za małe dziewczynki. Z drugiej strony mamy wizerunki epatujące seksapilem, gdzie dziewczyny prezentują się albo jako wampy, albo jako żywe meble w salonie jakiegoś playboya. Wiele prób pogodzenia obydwu tych aspektów kończy się wizerunkową klapą płynącą z połączenia słabych punktów obydwu stylów. Za dużo aegyo może komuś przypiąć łatkę idiotki, za dużo seksapilu łatkę... łatwej, pustej albo i gorzej. Niezręczna mieszanka może skończyć się tragedią. Dlatego jestem pod wielkim wrażenie speców od wizerunku z Polaris Entertainment, że tak dobrze radzą sobie z tym trudnym konceptem.
Co do samego teledysku, to jest on głupkowaty, ale w przeciwieństwie do teledysku do "Bad Girl", jest to głupkowatość jak najbardziej pozytywna. Jest tu sporo aegyo, ale bardzo udanego - dziewczyny wypadają uroczo, ale nie wychodzą na idiotki, za idiotów w tym teledysku robią faceci, którzy kręcą się wokół nich jak pszczoły przy wonnych kwiatach. Dorzućmy do tego dzieci w przebraniach, facetów robiących za skrzaty, chórek w stylu "YMCA" (minus gay-appeal) i koty - siłą rzeczy dostaniemy obraz, na widok którego nie sposób się nie uśmiechnąć.
Osobną kwestią jest kolorystyka teledysku. Mógłbym to podciągnąć pod stylistykę aegyo, ale to chyba byłby błąd. Od samego początku Ladies' Code w videoklipach kojarzą bardzo ciekawie dobrane odcienie, które już na poziomie barw nie pozwalają pozostać obojętnym wobec klipów tej grupy. O ile "Bad Girl" było mieszanym pakietem - scena w salonie fryzjerskim to niewypał na wielu poziomach - o tyle "Hate You" i "Pretty, Pretty" od tej strony wyglądają naprawdę ciekawie i myślę, że zyskają więcej pozytywnego odzewu.
Choreografię do tego kawałka zostawię na osobny tekst, kiedy zbierze się więcej występów, ale już teraz mogę napisać, że bardzo przypadła mi do gustu i moim zdaniem idealnie wpasowuje się w klimat nagrania.
I tylko jedno mnie smuci. Dziewczyny mają znikome szanse na większy sukces z tą piosenką - nie dlatego, że nagranie jest złe, a dlatego, że konkurencja w tym miesiącu jest przerażająca. Już powróciła KARA, już dwa teledyski ujawnił G-Dragon, za moment na scenę powróci sam JYP, następny mini-album zapowiedziała też jedna z najlepszych tegorocznych debiutantek - Lim Kim. Ale to nie wszystko. Na listach świetnie trzyma się EXO i ich "Growl" (>>TUTAJ<<) oraz Crayon Pop i ich "Bar, Bar, Bar" (>>TUTAJ<<). Mało tego, za kilka dni dziewczyny zaprezentują "Bar, Bar, Bar 2.0"... A przecież na ten miesiąc zapowiedziana jest też następna piosenka 2NE1 oraz powroty IU i PSY'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz