SM Entertainment trochę mnie przeraża. Tym razem nie chodzi o ich mroczne machinacje, o których pisałem >>TUTAJ<<. Przeraża mnie coś innego. SM Entertainment już dawno mogłoby osiąść na laurach. Mogłoby nawet wydawać płyty zapełnione nagraniami jęków zarzynanych cielaków. Jak długo firmowaliby to idole z tej stajni, płyty i tak by się sprzedawały.
A jednak w SM Entertainment wydaje się pracować inny, być może o wiele gorszy, kaliber psychopatów. Perefekcjoniści. Dopiero co podrasowali f(x). Grupa była już znana, była już ceniona, była już szalenie popularna - a jednak ktoś w SM Entertainment postanowił dalej przy nich grzebać i nagrania z nowego albumu wypieścił do tego stopnia, że nawet mnie urzekły, choć wcześniej grupa była mi całkiem obojętna.
A teraz wzięli na rozkład EXO. Boys band, który tak mocno trafił do mnie swoim ostatnim układem tanecznym, że zdołałem nawet polubić ich całkiem przeciętną piosenkę. Dwa miesiące temu na listy przebojów trafiła piosenka "Wolf" (>>TUTAJ<<), a na sklepowe półki album "XOXO". Występy z piosenką "Wolf" nie znudziły się publice do tej pory, a album jest najlepiej sprzedającym się wydawnictwem tego roku. Co więcej, ich album wciąż rozchodzi się jak świeże bułeczki.
Na dobrą sprawę nie trzeba było robić nic, album dalej by zarabiał. Ba, wydawanie czegoś w tym momencie wydaje się nawet nieco wbrew logice, przecież fani wciąż kupują to, co już jest na półkach, a nowe wydawnictwo - szczególnie repackaging albumu - może stłumić ten trend. Mimo to stało się - EXO wydaje przepakowany album "XOXO".
Najwyraźniej ktoś w wytwórni zaczął zastanawiać się, co z najwierniejszymi, najbardziej maniakalnymi fanami - przecież oni kupili już album i to zapewne we wszystkich możliwych wersjach. Jak na nich zarobić? Repackage albumu jest gwarantem kolejnego zastrzyku gotówki. W skrócie proces polega na przepakowaniu starego wydawnictwa w nowe opakowanie, przy jednoczesnym dorzuceniu nowego title-tracku. Typowy skok na kasę.
A jednak nie do końca. SM Entertainment z niewiadomych powodów zdecydowało się dorzucić trzy nowe piosenki zamiast jednej - to swobodnie mógł być jeden dodatkowy singiel, choćby elektroniczny. Czy ilość przekłada się na jakość, tego nie wiem - albumu jeszcze nie ma. Jest za to nowy title-track "Growl" i tu dopiero zaczyna robić się ciekawie.
Powyżej napisałem, że głównym atutem "Wolf" była choreografia, która potrafiła wyciągnąć za uszy samą kompozycję - ciekawą, ale nazbyt rozstrzeloną i dziwaczną, by bronić się jako samodzielny twór. Cóż, szaleńcy z SM Entertainment tym razem poszli dalej. Do kolejnego świetnego układu tym razem dorzucili piosenkę, która od pierwszego przesłuchania broni się sama.
Goście ruszają się niesamowicie - połączenie gracji z siłą, dynamiką i ekspresją. No i ta synchronizacja. Jednak tutaj trzeba też pochwalić nie tylko samych wykonawców, ale osobę odpowiedzialną za przygotowanie układu. Choreografia jest dopasowana do piosenki, różnorodna, efektowna i ma kilka figur łatwo zapadających w pamięć - jest po prostu imponująca.
Ale jak już wspomniałem, tym razem EXO serwuje też bardzo dobrą piosenkę. Chyba jej największym atutem jest zręczność z jaką połączono poszczególne elementy. Dwa główne motywy przewodnie różnią się od siebie dosyć znacznie - jeden silnie rytmiczny i trochę zawadiacki, drugi melodyjny i grzeczniutki. A jednak przeplatają się niezwykle płynnie. Ponadto w tę grę dwóch brzmień zdołano jeszcze wtłoczyć sekwencję rapu i kilka wydłużeń służących pokazaniu co lepszych głosów formacji. I znów włączenie tych elementów w kompozycję wypada niezwykle naturalnie - zmiana brzmienia w ogóle nie razi w uszy, za to jeszcze bardziej zaciekawia słuchacza.
A to dopiero połowa historii, bo równie ważne w tej kompozycji są same zastosowane dźwięki. To dzięki nim brzmienie utworu jest tak charakterystyczne i tak łatwo zapada w pamięć. Jest tu miejsce na elektronikę ze specyficznym motywem przewodnim na czele. Jest też pole do popisu dla instrumentów, ze szczególnym uwzględnieniem wstawki na gitarze elektrycznej. Do tego dochodzi cała masa wstawek nawet nie tyle kompozycyjnych, co produkcyjnych - jak ten specjalnie zmiękczony, by nie razić uszu, przeciągły dźwięk, który pojawia się podczas haczyka, gdzieś tam na progu słyszalności.
Od strony głosów EXO daje radę. Jestem nawet w stanie przecierpieć te cyfrowe ozdobniki na wokalach i pojedyncze linijki potraktowane Auto-tune'm. Nie słyszę też w tym zbyt wiele boys bandowej maniery, która przeważnie mnie odrzuca. Oczywiście ta maniera na pewno gdzieś tam jest, ale nie razi, bo głosy zostały podporządkowane pod kompozycję. Normalnie w boys bandach kompozycje i podział partii wokalnych podporządkowuje się pod wizerunki poszczególnych osobników. Nierzadko z totalnym olaniem kwestii muzycznych.
Nie chcę zaczynać jakiegoś konfliktu, ale w girls bandach dziewczyny, które tylko wyglądają, nie są przymuszane do katowania siebie i innych swoim śpiewem, przynajmniej nie w jakimś nadmiernym stopniu. W grupach męskich wokalne beztalencia z rozbudowanymi rolami lub eksponowanie głosów, które zupełnie nie pasują do danej piosenki, to niestety chleb powszedni. Dlatego tym bardziej warto tutaj pochwalić EXO.
Zostaje jeszcze kwestia tekstu, który pod pewnymi względami przypomina tekst do "Wolf". Przynajmniej w tym sensie, że jest to receptura na kisiel w majtkach przeciętnej nastolatki, ale jednocześnie tak zgrabnie sformułowana receptura, że facet nie będzie od tego rzygał tęczą. Jest to po prostu możliwie męskie - nawet jeżeli ciuteczek niedojrzałe i znów zalatujące teenage angstem. Biorąc pod uwagę fakt, że faceci podobno nigdy tak do końca nie dorastają, nie wykluczałbym nawet, że właśnie przez tę delikatną niedojrzałość tekst jest tak łatwy do strawienia. Co prawda, kiedy piszę te słowa nie ma oficjalnego koreańskiego tekstu (pojawi się wraz z wydaniem albumu), ale w sieci natychmiast pojawiły się tłumaczenia. >>TUTAJ<< znajdziecie tłumaczenie angielskie, a >>TUTAJ<< teledysk z wplecionymi polskimi napisami.
Co do teledysku to jest to na swój sposób majstersztyk. Chyba nikt tak jak ludzie z SM Entertainment nie potrafi pokazywać swoich układów tanecznych. Klip jest do bólu prosty i poza tańcem nie dzieje się w nim prawie nic, a jednak przykuwa uwagę. Od strony estetycznej bardzo podoba mi się stylizacja planu. Sam zespół został ubrany mało pretensjonalnie, a mimo to atrakcyjnie wizualnie, choćby ze względu na detale.
Poza samymi chłopakami z EXO, klip ma jeszcze trzech cichych bohaterów. Dwóch pierwszych, odgrywających nieco mniej znaczącą rolę, jest zbiorowych. Jednym są czapki z daszkiem przewijające się przez cały teledysk, dodające całości nieco więcej życia. Drugim jest oświetlenie, które kolejnymi rozbłyskami i przyciemnieniami znacznie urozmaica obraz.
Jednak najważniejszym z tych cichych bohaterów jest kamera. Jeśli przy którymś z obrotów nie wpleciono jakiegoś bardzo zręcznego cięcia, to klip został nakręcony master shotem - czyli w jednym ujęciu. Nadaje to całości niesamowitej spójności. A przy tym kamera jest przecież bardzo żywa, nieustannie się porusza - czy to oddając charakterystyczne bujanie w piosence, czy to eksponując któregoś z bohaterów.
Ciekawe jest też samo podejście twórców do kamery. Jest w tym coś z wyburzania czwartej ściany, bo kamera w żadnym razie nie próbuje naśladować ruchów człowieka, a i wokaliści zachowują się wobec niej jak... no cóż, wobec kamery. A przy tym kamera jest jednak gdzieś tam w samym centrum tego ... kółeczka (miałem napisać gangbangu, ale zrezygnowałem) - dokładnie tam, gdzie chciałaby się znaleźć każda z fanek. Więc kisielek powinien być podwójny.
Ech, ja tu coś piszę o kisielkach, a sam się nie mogę od tego oderwać :(
Ten post to istny 'majstersztyk'. Oczywiście, jako EXOtic, nie mogę być w 100% obiektywna, ale skoro Ty zauważyłeś te zalety, to chyba rzeczywiście tak jest. Wspaniale się to czytało, zgadzam się ze wszystkim... Haha, a ten kisielek mnie rozwalił na łopatki XD
OdpowiedzUsuńA dziękuję za dobre słowo :) A co do tego kisielku, to jestem niemal pewien, że pojawił się w jakiejś bardzo znanej polskiej komedii, w każdym razie z mojej strony to kotlet nieco odgrzewany ;)
UsuńAle pozostając w tych samych rejonach, chłopakom z EXO przydałaby się jakaś zrzuta na mniej uwierające majty. Strasznie często łapią się za krocze, bidulki. Dobrze, że indywidualnie, a nie zespołowo :P