To dosyć ciekawe. W ostatnich tygodniach k-popowa scena wydawała się być samonakręcającą spiralą seksualnej swawoli. Co rusz wyskakiwała jakaś żeńska formacja i zamiast powiedzieć sprawdzam, podbijała licytację.
Na dobrą sprawę wszystko zaczęło się od Girl's Day, które w marcu niespodziewanie powróciło ze zmienionym wizerunkiem. Ich piosenka "Expectation" (>>TUTAJ<<) może nie była olbrzymim hitem, ale przesunęła grupę wyraźnie w górę drabiny popularności. Mówię piosenka, ale tak naprawdę chodziło o całkiem pomysłowy i działający na męską wyobraźnię, taneczny numer.
Potem śladami Girl's Day poszło 9MUSES serwując wyjątkowo pikantny teledysk do piosenki "WILD" (>>TUTAJ<<). Gdzieś tam wplątało się też Rainbow ze swoim "Sunshine"(>>TUTAJ<<), dziewczyny postanowiły mieszać aegyo z własnymi walorami wizualnymi.
Atmosferę dodatkowo podgrzały powroty dwóch dużych marek na żeńskiej części sceny. Sistar w swoim "Give It To Me" (>>TUTAJ<<) postawiło na burleskę. Co ciekawe, autorzy klipu próbują zachować dystans do tematu żartując na koniec teledysku z tego jak żeńskie formacje prześcigają się w seksownych pląsach.
Z kolei After School zamiast zawiesić poprzeczkę jeszcze wyżej, postanowiło po prostu wbić ją na sztorc i tak na niej zatańczyć. Występom i teledyskowi promującemu piosenkę "First Love" (>>TUTAJ<<) towarzyszyły tańce na rurze. Muszę przyznać, że całość wyszła nawet zgrabnie i w żadnym razie nie gorsząco.
Ale na tym nie koniec. Pod koniec miesiąca ukazały się dwa kolejne powroty żeńskich grup. Dal Shabet zaśpiewało "Be Ambitious" i do wtóru zaczęło... rozpinać sukienki. A Girl's Day pod przykrywką pseudo-feministycznych haseł w teledysku do "Female President" powtórzyło to, co przyniosło im sukces na przełomie zimy i wiosny - zaczęło wypinać tyłki do kamery. Więcej na temat obydwu spraw >>TUTAJ<<.
Co ciekawe, pomimo sukcesów jakie przyniosła droga obrana przez Girl's Day (dziewczyny wygrały ostatni odcinek muzycznego show "Inkigayo" - niewyemitowany z powodu wypadku Asiana Airlines), pomimo apogeum sezonu letniego - sprzyjającego negliżowi, pomimo nadspodziewanie skromnego oporu ze strony instytucji cenzury i pomimo niewielkiej siły przebicia głosów piętnujących cały proceder - nagle wszystko ustało.
Może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Wciąż trwa zalew żeńskich formacji, jednak teledyski nagle przestały ociekać seksem. 4Minute w teledysku do "Is It Poppin'?" (>>TUTAJ<<)? Ubrane nawet bardziej niż przystoi podczas letniej imprezy. Co prawda jest tam trochę odsłoniętych ciał, ale nie należą do piosenkarek. 2NE1 i ich "Falling in Love" (>>TUTAJ<<)? Można powiedzieć, że zapięte pod ostatni guzik, pomimo plażowego charakteru piosenki i klipu. Najostrzej na tym tle wypada Jewelry ze swoim "Hot & Cold" (>>TUTAJ<<), a na dobrą sprawę nie ma w tej piosence nic ostrego.
A to i tak nic w porównaniu z dzisiejszymi bohaterkami z formacji A Pink. One przy konkurencji wypadają jak zakonnice.
Przyznam, że o A Pink tylko słyszałem. Chyba wcześniej nie zetknąłem się z żadną ich piosenką czy teledyskiem. Mimo to zaryzykuję stwierdzenie, że to jest ich normalny wizerunek sceniczny. Biorąc pod uwagę nazwę formacji i to, że w tej samej stajni (A Cube Entertainment, dywizja Cube Entertainment) tworzy Huh Gak - solista kojarzony z wyjątkowo miękkim i grzecznym wizerunkiem - raczej nie jestem w błędzie.
Co do samej piosenki. Zaczyna się bardzo obiecująco i trochę żałuję, że gitarowy motyw z intra nie jest wyraźnie pociągnięty chociażby w zwrotkach. Jednak następujący po nim refren też bardzo przypadł mi do gustu - żywy, pogodny i chwytliwy. No i przejście bez wokali po refrenie też mi odpowiada. A mimo to piosenka jest ciutek... nijaka.
Swoim brzmieniem, szczególnie w zwrotkach, kojarzy się z popem a'la lata 90-te. Takie odświeżone Spice Girls. I niby jest to fajna stylizacja, ale mam wrażenie, że poza refrenami po prostu nie chwyta. Podkład z jednej strony jest dosyć bogaty w dźwięki, z drugiej musi chować się gdzieś w głębi utworu, bo w utworze musi starczyć miejsca dla sześciu głosów. Przez to podkład w wielu miejscach zbija się w nierozpoznawalną papkę, z której wyłaniają się jedynie pojedyncze akcenty.
Same wokale też trzymają poziom, ze dwa-trzy głosy mógłbym określić nawet jako dobre, a jeden jako bardzo dobry(Eun-ji?), przynajmniej w tak spreparowanej próbce. A jednak nie słyszę tu chyba nawet jednego wokalu, który byłby charakterystyczny. Paradoks - After School ma prawdopodobnie gorsze wokalistki, ale jestem w ciemno w stanie rozpoznać ich piosenki, bo głosy wyróżniają się barwą. Tu nie ma żadnego znaku rozpoznawczego, to mógłby śpiewać każdy.
Jakby tego było mało, o ile bardzo podoba mi się linia wokalu w refrenach, to w zwrotkach jest ona raczej nudna i wyjątkowo mało pomysłowa. Nie dość, że piosenkę mógłby śpiewać ktokolwiek (no dobra, ktokolwiek nieobdarzony charakterystycznym głosem), to słuchając samej melodii zwrotki również nie idzie rozpoznać tego utworu.
Na dodatek teledysk jest do bólu wtórny i mało pomysłowy, nie dzieje się w nim w zasadzie nic ciekawego, no może poza sekcjami, gdzie dziewczyny tańczą. I nie chodzi tu nawet o estetykę aegyo - SNSD, Hello Venus, Orange Caramel - trzy grupy, które potrafią z podobnych klimatów wykrzesać jeśli nie coś ciekawego - bo to pojęcie względne - to przynajmniej zapadającego w pamięć. Teledysk do "No No No" zapamiętają chyba tylko słonie (no i ja).
A jednak, pomimo tego, że z całą pewnością nie będzie to piosenka odtwarzana przeze mnie równie często, co choćby "Hot & Cold" Jewelry, które chodzi za mną od kilku dni, to mam do tego utworu sporo sympatii. Raz - refren + most - to na mnie działa. Dwa - niezwykle ciepły tekst, który odchodzi od popowego standardu "ja go kocham, a on mnie nie". Bardzo przyjemny, pozytywnie naładowany zbitek słów, który w dodatku nie jest bezmyślny. Wydaje się być skierowany do jakiejś wymyślonej osoby, ale z łatwością może być przełożony na zastrzyk pozytywnych doznań i werbalnego wsparcia dla samego słuchacza. Angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<.
BONUS
A Pink - "No No No" @ Music Core 06.07.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz