wtorek, 19 lutego 2013

Orange Caramel - Cookies, Cream & Mint

Jak inwazja, to na całego. >>TUTAJ<< i >>TUTAJ<< pisałem już jak formacja Orange Caramel powoli zabierała się za podbój rynku japońskiego. Dla leniwych wersja skrócona. Orange Caramel - podgrupa wydzielona z formacji After School - od samego początku wydawało się być stworzone w celu zaatakowania Japonii, jednak przez lata wytwórnia zdawała się ignorować ten temat.

Dopiero w zeszłym roku Pledis Entertainment rozpoczęło ofensywę. Z początku nieśmiało - przemycając na japoński album After School bonusowe nagranie w postaci japońskiej wersji "Shanghai Romance" (koreański oryginał >>TUTAJ<<). Jednak każdy kolejny krok był coraz bardziej zdecydowany i wydawał się przemyślany. Latem Orange Caramel przypomniało o sobie wydając cover japońskiego przeboju z lat 70-tych pt. "Yasashii Akuma" (>>TUTAJ<<). Singiel spotkał się z nawet ciepłym przyjęciem, jednak dziewczyny szybko wróciły do Korei promować swój pierwszy koreański album "Lipstick" i towarzyszącą mu piosenkę pod tym samym tytułem (>>TUTAJ<<).

Do Japonii grupa powróciła pod koniec jesieni, promując drugi singiel, na którym znalazła się japońska wersja "Lipstick" oraz premierowe nagranie grupy pt. "Lum no Love Song" (>>TUTAJ<<), będące znów coverem, tym razem piosenki otwierającej popularne anime z lat 80-tych - "Urusei Yatsura". Jak zapewne zauważyliście, do tej pory japoński materiał formacji to covery i japońskie wersje koreańskich piosenek.

Teraz to się zmienia, ponieważ na 13 marca zaplanowana jest premiera pierwszego japońskiego albumu grupy. Wśród piosenek na kompakcie oczywiście wciąż dominować będą odgrzewane kotlety (więcej koreańsko-japońskich tłumaczeń i przynajmniej jeszcze jeden cover - "Tenshi no Wink" Seiko Matsudy), jednak znalazło się także miejsce dla nowych nagrań, w tym dla całkiem premierowego "Cookies, Cream & Mint" (widziałem też tłumaczenie "Mint Cookies & Cream", ale dziewczyny w refrenie śpiewają raczej pierwszy wariant).

Piosence towarzyszy teledysk, jednak tu znów trafiamy na japoński mur multimedialny - japońskie teledyski przeważnie nie są umieszczane na YT, ani żadnym innym znanym w skali światowej portalu. Jeżeli uda się znaleźć takie nagranie na YT, to przeważnie, prędzej czy później, zostaje ono zdjęte, więc możliwe, że filmik poniżej może się nie wyświetlać.


ORANGE CARAMEL - Cookies, Cream & Mint

Hm, do tej pory Orange Caramel przyzwyczaiło mnie do wyglądu i brzmienia naładowanego energią jak dzieci z ADHD bawiące się wzbogaconym uranem. Tym razem jest nieco spokojniej i jest to pewnym zaskoczeniem. Nie uważam jednak żeby piosenka szczególnie na tym cierpiała - to wciąż niezbyt zaangażowana, leciutka pioseneczka, która muzycznie nie powala, a mimo to budzi pozytywną reakcję. Jest mniej agresywna niż poprzednie nagrania i przez to nie ma możliwości tak silnie oddziaływać na słuchacza, a jednak po kilku przesłuchaniach zapada w pamięć.

Większym rozczarowaniem dla fanów grupy może być teledysk, który, jak na standardy Orange Caramel, jest wyjątkowo spokojny i wyjątkowo mało szalony, można nawet powiedzieć, że nudny. Sęk w tym, że jest on też całkiem ładny, pomysłowy i pasuje do spokojniejszej piosenki. Najbardziej zastanawia mnie to, jak twórcom udało się wytoczyć z każdego kadru tyle ciepła, pomimo użycia tak zimnej palety barw. Same dekoracje to nic tylko biel i szarość wpadająca w błękit. Stroje dziewczyn też są w dużej części pastelowe, z dominującym miętowym kolorem i nasuwającym się samemu skojarzeniem z lodami. A jednak całość nie ziębi, a grzeje.

Nie wiem, może to kwestia zręcznego oświetlenia, a może po prostu lody podświadomie bardziej kojarzą się z letnim upałem niż z chłodem, które same niosą. A może to siła sugestii odsłoniętych ramion piosenkarek? A może w końcu to ruch i ogólna sympatyczność klipu zabija cały chłód? Strasznie podoba mi się ta kreskówkowa konwencja z szarpanym, poklatkowym, ale naraz przyśpieszonym ruchem, który wraz z motywem kreskówkowych drzwi, natychmiast kojarzy się z głupkowatymi scenami pościgów charakterystycznymi dla starszych animacji.

Na kilka słów zasługuje też choreografia, która, jak zawsze w wypadku Orange Caramel i After School, jest ciekawa. Oprócz głównego motywu machania ręką, bardzo sympatyczny i świetnie wykonany jest fragment z nakręcanymi tancerkami z pozytywki. To jak Nana i Lizzy skokowo podnoszą się w górę, a potem zatrzymują z lekkim odbiciem w przeciwnym kierunku, jest nawet na swój sposób imponujące.

Pozostaje jeszcze kwestia gigantcznego ciastka. Cóż, za dużo rzeczy w swoim życiu widziałem, żeby dziwić się wielkiemu, na poły humanoidalnemu ciastku w japońskim teledysku. A jednak pewien "creep factor" się pojawia. Dlaczego to ciastko ma oczy na dłoniach? Czy tylko mnie kojarzy się to z tym stworem z "Labiryntu Fauna"? I najważniejsze pytanie - dlaczego Nana łapie ciastko za te ręko-oczy? Noszę soczewki kontaktowe, jestem przyzwyczajony do dotykania własnych gałek ocznych, a jednak wciąż ta scena mnie w jakiś sposób niepokoi.

A tak szczerze - na zakończenie. Lubię Orange Caramel, ale w tej chwili najbardziej cieszę się z tego, że po wydaniu tej płyty... Orange Caramel, przynajmniej na jakiś czas, powinno pójść w odstawkę. Nie chodzi o to, że po wypromowaniu 3 singli i 2 albumów na przestrzeni półrocza, dziewczyny zaslużyły na trochę odpoczynku... Nie, wręcz przeciwnie, ja mam nadzieję, że Raina, Nana i Lizzy wezmą się do roboty - tylko, że w ramach After School. Coraz głośniej mówi się, że po zakończeniu japońskich promocji Orange Caramel, pełną parą ruszy praca w ramach macierzystej formacji i że powrotu After School spodziewać się można nawet już w kwietniu.

POSTSCRIPTUM
Byłem święcie przekonany, że chociaż część tego planu jest wygenerowana komputerowo... Myliłem się, to jedna wielka ruchoma dekoracja!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz