Miało dzisiaj być o premierowej solowej piosence Kang Min Hee, ale się rozmyśliłem. Piosenka jest bardzo udana muzycznie, ale chcę się przyjrzeć tekstowi, a w internecie nie ma jeszcze tłumaczenia. Pewnie i tak bym coś o niej napisał, ale tak się złożyło, że odgrzebałem wczoraj styczniową perełkę, którą jakimś cudem wcześniej przegapiłem.
Na wstępie przyznam, że i piosenka, i teledysk strasznie mi się podobają, ale zacznę od wymienienia jednego poważnego problemu, który mam z tym utworem. Piosenkę wykonuje duet Bae Chi Gi (złożony z Moo-woonga i swojsko brzmiącego Taka), któremu towarzyszy wokalistka. Wytwórnia w tytule teledysku sugeruje, że jest to Ailee, która faktycznie czasami wykonuje tę piosenkę wraz z Bae Chi Gi, co nawet dalej zaprezentuję. Jednak w teledysku nie pojawia się ani ona, ani nawet jej głos. Dziewczyną występującą i śpiewającą w klipie jest Jiwon z formacji Spica. Rozumiem, że Ailee jest aktualnie na topie, ale dla mnie to bardzo brzydkie posunięcie w stosunku do Jiwon.
Koniec narzekania, pora na piosenkę.
Jest mi zwyczajnie wstyd, że dopiero teraz zauważyłem to nagranie. Choć piosenka jest raczej depresyjna, to słucha się jej znakomicie. Częścią sukcesu jest na pewno prosty, minimalistyczny podkład, który na dobrą sprawę składa się z gitary i lekkiego beatu, które w dodatku w sekwencjach rapu schodzą głęboko w tło dźwiękowe. A jednak, pomimo tej drugoplanowości, głównej gitarowej melodii nie można odmówić ani uroku, ani tego, że zapada w pamięć. W szczególności dotyczy to refrenu, gdzie gitara zostaje wsparta, a raczej sama wspiera, piękny, silny i melodyjny żeński wokal, który wespół z rozbrzmiewającymi tu i ówdzie dźwiękami harmonii, wieńczy retro stylizację tego kawałka.
Będąc przy temacie stylizacji, na chwilę zostawię muzykę, do której jeszcze powrócę, a skoncentruję się na obrazie, bo on też świetnie wpasowuje się w tę koncepcję. Koreańskie teledyski zdążyły mnie już przyzwyczaić do wszelkiej maści retro-rekwizytów używanych czasem nawet bez wyraźnego powodu. Jednak tutaj twórcy klipu dali prawdziwy popis - meble, tapety, telewizor, telefon, ożywione kinowe plakaty - wszystko jest doskonałe - nie w wiernym odtwarzaniu jakichś konkretnych realiów, a tworzeniu jawnego złudzenia starości.
Jakby tego było mało, twórcy uciekają się do wielu mniej i bardziej wyszukanych sztuczek wizualnych, by wzmocnić efekt. Świadome tworzenie bariery sztuczności obrazu poprzez odpowiednie filtry to dziś standard i prościzna. Wypranie kolorów i dodanie szumów tak, by film przypominał coś starego to nie sztuka. Jednak zastosowanie współgrających z tą konwencją oświetlenia i ujęć już nie wszystkim udaje się tak dobrze, jak autorom tego teledysku - choćby w scenach z karaoke.
Jednak najbardziej urzeka mnie scena z filiżanką, gdzie pomniejszony wokalista jest w ewidentny sposób doklejony w starym stylu do większego obrazu. W ten sposób naraz jest i nie jest jego częścią, kłócąc się nie tylko z większym sobą, ale także z obrazem-wspomnieniem, co w kontekście treści piosenki jest bardzo fajnym akcentem. W ogóle ujęcia bardzo dobrze służą oddaniu nastroju samotności i żalu, który towarzyszy temu utworowi.
Zanim wrócę do piosenki, obiecana wersja z Ailee. Od razu zaznaczę, że nie będę porównywał obydwu wokalistek, bo choć ich wykonania w oczywisty sposób nieco się różnią, to dla całości kompozycji nie ma to większego znaczenia, bo obie świetnie wywiązują się ze swojego zadania. Wyższość którejś z wersji zależy wyłącznie od osobistych preferencji.
Wracając do muzyki. To niesamowite, jak zgrabnie utwór rapowany wpleciono w tak nietypowe dla tego gatunku brzmienie. Sednem sukcesu są tutaj emocje. Piosenka z grubsza traktuje o żalu po rozstaniu, ale jest to żal, który skierowany jest także, jeśli nie przede wszystkim, w kierunku osoby śpiewającej. Cały tekst znajdziecie >>TUTAJ<<. Słowa piosenki, nie są może wybitne, ale dobrze wpasowują się w wymowę utworu.
Jednak o ładunku emocjonalnym w tym wypadku decyduje bardziej sposób przekazywania tych słów, niż samo ich znaczenie. Męska część piosenki koncentruje się na silniejszej części odczucia żalu - na tym wszystkim, co prowadzi do wewnętrznego niepokoju, a nawet gniewu, podczas gdy żeński wokal przedstawia tę bardziej melancholijną stronę żalu. Zestawione razem, te dwie warstwy piosenki wzajemnie się uzupełniają i potęgują końcowe wrażenie, tworząc brzmienie, które łatwo zapamiętać nie tylko ze względu na wygrywane w utworze nuty.
BONUS
Bae Chi Gi ostatnio zaczęło wykonywać ten utwór z jeszcze inną wokalistką. Tym razem jest to Shin Bora, która znana jest bardziej jako... telewizyjny komik.
No i dla kompletu dodam też wersję telewizyjną z udziałem Jiwon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz