Miesiąc temu Kang Minhee, która do tej pory znana była z występów w grupie Miss $, stworzyła duet z raperem Verbal Jint, proponując bardzo sympatyczny, relaksujący noworoczny kawałek pt. "Good Start". Teledysk znajdziecie >>TUTAJ<<, ja tylko zaznaczę, że wokal Minhee był zdecydowanie jednym z mocniejszych punktów piosenki.
Nawet w tak skromnej próbce było słychać zarówno wokalne możliwości, jak i muzyczne czucie u wokalistki. Ciepła barwa, dobra siła i spory zasięg jeśli idzie o sprzedawanie emocji swoim śpiewem. Natychmiast powędrowała w mojej głowie pod zakładkę "wypatrywać". No i wypatrywać nie musiałem długo, bo wczoraj Kang Minhee powróciła, tym razem solo.
Powiem tak - piosenka przypadła mi do gustu, choć dostrzegam, że jest nieszczególnie oryginalna. Chwilę podrążę ten temat, bo szczególnie porównanie z zeszłorocznym hitem Ailee pt. "Heaven" (>>TUTAJ<<) jest ciekawe. Oba utwory są podobnie skonstruowanymi balladkami średniego tempa, które nie dłużą się jak zwykłe ballady, ale jednocześnie pozostawiają dość miejsca do popisu wokalistkom. Ponadto w obydwu piosenkach zastosowano podobne sztuczki. Otwarcie gołymi klawiszami, które dopiero po pewnym czasie zostają poparte prostym, ale silnym beatem i dodatkowymi dźwiękami. Podobne zwielokrotnienia głosu, czy na przemian opadająca i rosnąca linia wokalu. W "Heaven" ten zabieg rozsiany jest po całym utworze, podczas gdy w "It'sYou" najbardziej wyraźny jest w trakcie mostu przed finałem od 2:40 do zupełnego wyciszenia w 3:05.
Przy czym trzeba zaznaczyć, że pomimo podobnej kontrukcji, brzmienie obydwu piosenek jest różne nie tylko z powodu różnych wokalistek je wykonujących. Jeżeli zagłębić się w detale, wokal w obydwu piosenkach przebiega wyraźnie inaczej. Heaven jest "pofalowane" na całej długości, stawiając mocno na kontrast pomiędzy siłą spokojniejszych i mocniejszych partii, podczas gdy odczuwalny rytm pozostaje bez zmian. "It's You" jest wyraźnie bardziej subtelne dźwiękowo, kontrast w sile nut jest mniejszy, a i najeżenie tymi najmocniejszymi dźwiękami wyraźnie mniejsze. Natomiast "It's You" tworzy wrażenie przyśpieszania poprzez naprzemienne wyciąganie i szatkowanie dźwięków, szczególnie zauważalne na przykładzie tytułowej linii, która raz śpiewana jest jako wyciągnięte "It's Youuuuuuu", a raz jako rozdzielone "It's You-u-u-u-u-u".
Koniec końców mam wrażenie, że zeszłoroczna piosenka Ailee była bardziej przebojowa, co nie oznacza, że piosenka Minhee jest gorsza. Mnie słucha się jej bardzo przyjemnie, ale niestety, nawet pomimo umiarkowanego sukcesu "Good Start", nie widzę możliwości, by solowy debiut Minhee był równie udany, co ten Ailee. Nie chodzi nawet o piosenkę, a o zaplecze medialne. Ailee jeszcze przed debiutem miała sporo sceny dla siebie, w dodatku dostała bardzo solidny teledysk.
Teledysk do "It's You" to ciekawy pomysł, którego ktoś nie umiał rozwinąć. To nie pierwszy raz, kiedy klip do piosenki przedstawia osobę idącą ulicą, bodaj najbardziej znanym przykładem podobnego nagrania jest wideoklip do "Bitter Sweet Symphony" zespołu The Verve. Sęk w tym, że tam coś się działo, bohaterowie wchodzili w interakcję z otoczeniem, nawet pomimo tego, że pozostawali na nie obojętni. No i widz był ciekawy - do czego to wszystko zmierza.
W tym wypadku w klipie dzieje się niewiele, by nie powiedzieć "nic". Brak jakiejkolwiek akcji twórcy spróbowali nadrobić rozmnożonymi do granic przyzwoitości efektami - przeplot, redukcja kolorów, szmery bajery imitujace jakieś UI i zakłócenia, nieczym nieuzasadniony ruch kamery, a nawet opady, które zbyt łatwo zidentyfikować jako dodane cyfrowo, choćby dlatego, że dzieją się tylko bezpośrednio przed kamerą. Może nie przeszkadza to w odbiorze piosenki, ale ciekawe może być co najwyzej przy pierwszym przesłuchaniu.
Podoba mi się w całym tym klipie jedna rzecz. Pomysł, żeby piosenka o tytule "It's You" była śpiewana wprost do kamery - jak do osoby. Znalezienie tłumaczenia tej piosenki wciąż jest problematyczne. >>TUTAJ<< znalazłem teledysk z wtopionymi napisami, które w moim odczuciu raczej nie są doskonałe, ale można chociaz trochę załapać z klimatu piosenki. Ufając temu tłumaczeniu wynikałoby, że wokalistka śpiewa do mężczyzny, z którym nie jest, co tylko poprawia moje notowania dla pomysłu z kamerą, która naraz jest odbiorcą bardzo spersonifikowanym, ale także fizycznie nieobecnym.
Niestety tak skonstruowany teledysk był skazany na bycie nudnym. Gdybym ja stał za kręceniem tego klipu, poświęciłbym nieco symboliki tego pomysłu na rzecz czegoś ciekawszego. Na przykład odbiorcę można uczynić fizycznie obecnym, wciąż pokazując wszystko jego oczami. Wokalistka zamiast iść przed nim, szłaby gdzieś obok w tłumie, rzucając ukradkowe spojrzenia albo nawet wtapiając wzrok w bohatera i śpiewając. Mając dwóch fizycznych bohaterów, można by pokusić się o jakieś interakcje, wydarzenia. Ba, ja nawet rozdzieliłbym wizję między dwoje bohaterów, raz pokazując sytuację z jej perspektywy, raz z jego. Tak, wiem, że przy niewprawnym wykonaniu, urok tego pomysłu szybko by prysł, a nawet przy najlepszym wykonaniu gdzieś zapalałaby się lampka ostrzegawcza z napisem "to niepokojące" i druga z napisem "stalking". No ale cóż poradzę, że takie pomysły do mnie właśnie pasują. Może zabiłbym subtelność, może nie - na pewno byłoby ciekawiej.
A tak - dobra piosenka z pomysłowym, ale mało zajmującym teledyskiem może przepaść gdzieś w zalewie innych produkcji. Mam nadzieję, że się mylę i martwię się o to nagranie na zapas, ale trochę mi szkoda dobrego utworu i dobrej wokalistki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz