poniedziałek, 10 marca 2014

Girls' Generation - Mr.Mr.

Co ma wisieć, nie utonie. Najpierw SM Entertainment odwlekało premierę teledysku, potem ja odwlekałem spłodzenie tego wpisu, w końcu dopadło mnie przeziębienie i wysłało z dala od klawiatury - ale w końcu mój tekst o powrocie SNSD powstaje. Sukces jest - nieomal - kompletny.

Muszę przyznać, że nawet pomimo płuc co rusz próbujących wyskoczyć mi przez gardło, jestem dzisiaj w całkiem niezłym humorze. Pogoda za oknem jest, cóż, pogodna i nie przeszkadza mi nawet fakt, że póki co mogę ją obserwować tylko przez okno właśnie. Może nawet sprawi to, że spojrzę na piosenkę życzliwszym okiem, niż gdybym zabrał się za nią zaraz po premierze teledysku, kiedy byłem nią dosyć rozczarowany.

Ale zanim przejdziemy do moich poglądów na temat "Mr.Mr.", trochę podbudowy. Girls' Generation (często skracane jako SNSD, wyjaśnienie >>TUTAJ<<) to bez wątpienia największa marka na koreańskim rynku muzycznym, w dodatku należąca do bez wątpienia największej stajni, wspomnianego już SM Entertainment. Dziewczyny mają już nie tyle fanów, co nawet fanatyków, a ich pozycja na rynku od dawna wydaje się niezagrożona.

Jest jednak jedna rzecz, która wciąż może zdetronizować SNSD - jest nią czas. Oczywiście długofalowo każdego z nas czas zdetronizuje, nawet kilku panów z północnej części z Półwyspu Koreańskiego się o tym przekonało, a przecież tacy byli boscy i niezwyciężeni. Mnie jednak chodzi tu o zdecydowanie krótszy przedział czasu - kwestię 2 lat, nie więcej. Ponownie - przemijanie popularności popowych grup też wydaje się czymś normalnym. A jednak w wypadku Girls' Generation scenariusz nie jest do końca typowy i wydaje się, że od pewnego czasu wytwórnia próbuje mu zapobiec.

O co chodzi? Przyjrzyjmy się samej nazwie zespołu, bo tam kryje się odpowiedź. Girls' Generation. Cóż, ja kobietom w metryki nie zaglądam, ale nie da się ukryć, że Girls' Generation jest coraz mniej "girls'". I nie ma w tym nic złego, dziewczyny po prostu dojrzewają, zamieniają się w kobiety, całkiem to wszystko naturalne. W dodatku póki co godzą to z utrzymywaniem swojego dosyć niewinnego wizerunku. Ale są pewne granice.

Nawet jeżeli dziewczyny będą trzymały dycyplinę i nie dadzą pretekstu, by zniszczyć swój obecny wizerunek, który - nie oszukujmy się - pomaga im zarabiać pieniądze, to w końcu sami ludzie zaczną nagminnie wytykać, że to grupa dorosłych kobiet, które udają nastolatki. W tym roku 2/3 składu dobije do ćwierćwiecza (według zachodniej rachuby). To jest ten moment, kiedy grupa powinna intensywnie szukać dojrzalszego wizerunku.

I po prawdzie szuka go już od pewnego czasu - w taki czy inny sposób. Niestety nikt w wytwórni nie jest skłonny zaryzykować i choć gdzieś tam czuć powiew zmian, to jest to jedynie kosmetyka, a sedno koniec końców ląduje na powrót w różowej stylistyce. Tak było do tej pory. Teasery sugerowały jednak, że w końcu może się coś zmienić. "Mr.Mr." wyglądało na projekt posunięty w zdecydowanie ostrzejszym kierunku. Co z tego wyszło?



Niby poczyniono pewne kroki w dobrym kierunku, ale transformacja jest wciąż ewidentnie niekompletna - czyli wychodziłoby, że staramy się jak nigdy, wychodzi jak zawsze. Sęk w tym, że jakoś schodzi to na drugi plan wobec faktu, że "Mr.Mr." po prostu nie wydaje się szczególnie istotnym nagraniem w dorobku grupy. To dobra piosenka, ale czy jest w niej coś wyjątkowego? Nie bardzo. Chyba nawet wytwórnia zdawała sobie z tego sprawę, akcentując, że to pierwszy raz, kiedy SNSD będzie... dzieliło scenę z męskimi tancerzami. Trochę desperacka próba znalezienia czegoś ciekawego we własnym projekcie.

W moim odczuciu nawet zeszłoroczne "I Got A Boy" (>>TUTAJ<<) miało większe znaczenie niż "Mr.Mr.". Tak, zeszłoroczny hit grupy był dosyć chaotyczny - tak muzycznie, jak i wizerunkowo - nie wszystko było w nim udane - i tak, "Mr.Mr." słucha mi się zdecydowanie przyjemniej. A jednak "I Got A Boy" było dosyć śmiałą próbą fuzji popu z czymś na kształt numeru musicalowego. "Mr.Mr." to po prostu solidna piosenka, która powierzona innej formacji prawdopodobnie nawet nie zrobiłaby większej kariery na listach przebojów.

Miałem być pozytywnie nastawiony, ale nie mogę jednak ukryć, że spora część mojego pierwotnego rozczarowania ma źródło w samej piosence. Pod koniec zeszłego roku Girls' Generation wydało album w Japonii i piosenki, które zwiastowały jego nadejście - "Galaxy Supernova" (>>TUTAJ<<) oraz "My Oh My" (>>TUTAJ<<) były naprawdę udane. Nie niezłe, nie solidne - dobre, autentycznie dobre, przebojowe, ciekawe, rozpoznawalne, kojarzące się z wizerunkiem Girls' Generation, ale wcale nie przesłodzone. Były dowodem na to, że w grupę da się - bez wysiłku i zbędnego kombinowania - tchnąć nowe życie.

"Mr.Mr." - nawiązując do teledysku - pachnie troszkę próbą reanimacji trupa. Niby przepuszczono przez petenta trochę napięcia, co by się ruszał żwawiej, ale zapach unosi się wybitnie wczorajszy. Piosenka pomimo zwrotek obiecujących coś ciekawego, klimatycznego i innego od dotychczasowego reopertuaru grupy, w refrenach rozpływa się w banale. Ta piosenka jest po prostu nieoczekiwanie cukierkowata, jakby w ostatniej chwili komuś znowu drgnęła ręka jak u doktora Strangelove. Doktor "heilował" bez potrzeby, a ludzie z SM odruchowo dodają za dużo "cukru, słodkości i różnych śliczności", podczas gdy SNSD raczej potrzebuje teraz więcej związku X, a już na pewno potrzebuje go ta piosenka.

Kwestia decyzji podejmowanych przez wytwórnię dotyczy także naturalnie teledysku, jednak w tym względzie jest ostatnio znacznie więcej szumu i domysłów. Normalnym jest, że wytwórnia decyduje jak wygląda teledysk ich wykonawcy, ale krąży plotka, że teledysk SNSD został zmieniony po nakręceniu. Faktem jest, że teledysk kręcono dwukrotnie, po tym jak część oryginalnego materiału w wyniku awarii sprzętowej wyparowała z dysków. Podobno powtórzono niektóre ujęcia, ale nie brak ludzi, którzy spekulują, że teledysk nie spodobał się w wytwórni i go zmieniono.

Inna sprawa, ze cały cykl promocyjny dla "Mr.Mr." wygląda bardzo dziwnie, szczególnie jeżeli zestawi się go z faktem, że kilka dni później album wydała inna żeńska super grupa - 2NE1 i ona też odwlekała tak prezentację teledysku, jak i wejście na sceny telewizyjnych programów. Patrząc z boku wyglądało to trochę tak, jakby SM chciało, by SNSD prezentowało się jak najbliżej konkurencji, podczas gdy 2NE1 uciekało przed rynkowym starciem. Jest to o tyle dziwne, że wątpię, by demografie fanów obu formacji nakładały się.

Wracając do teledysku to niestety, choć z początku zapowiada się interesująco, to szybko okazuje się kolejnym nudnym klipem spod znaku SM Entertainment. Niby coś się tam dzieje, niby dziewczyny planują przeszczepić facetowi cekinowe serce, ale ani wykonanie pomysłu nie jest jakieś piorunujące, ani sam pomysł nie powala i zdaje się powoli, ale sumiennie brnąć donikąd. Sekwencje taneczne byłyby może jakimś urozmaiceniem, gdyby nie to, że nikt nawet nie próbował wpleść ich w projekt, tylko wrzucono je między sceny.

Podoba mi się kolorystyka obrazu, przejawiająca się tak w scenografii, jak i w stylizacjach dziewczyn - nawet ten nieszczęsny róż tym razem okazuje się jadalny. Mocnym punktem klipu są liczne filtry obrazu, które dodają trochę uroku dosyć banalnie nakręconym scenom. Tak - jest tu całkiem sporo detali, kilka fajnych kadrów, ale nie mają one najmniejszego znaczenia, w dodatku rozpływają się w strumieniu przebitek na twarze poszczególnych dziewczyn i nie mają większego wpływu na to jak odbieram ten klip.



Choreografia to dla mnie - póki co, bo może dziewczyny jeszczesię poprawią w trakcie trwania promocji - mieszany pakiet. Sam układ jest fajny, ma kilka bardzo dobrych, charakterystycznych sekwencji, ale pomiędzy tymi popisowymi momentami wydaje się zdecydowanie tracić tak na pmyśle jak i na jakości wykonania. Brawurowe momenty dziewczyny sprzedają bez problemu, ale przy mniej znaczących pląsach wyraźnie tracą zdecydowanie i energię w ruchach, a ten układ chyba z założenia ma być męski i pełen zdecydowania. Podoba mi się natomiast, że SM ma zamiar ciągnąć motyw prowadzonej kamery a'la "Growl" (>>TUTAJ<<) EXO.

Zanim skończę, chciałem jescze wrócić na moment do piosenki. Otóż ma ona jeszcze jeden problem. Dziewięć głosów. Czasem dziewięć dziewczyn w zespole pomaga piosence i staje się jej atutem, czasem pozostaje niezauważone, ale w wypadku "Mr.Mr." kompozycja jest dosyć szarpana i gadana, a częste zmiany śpiewającej osoby nie pomagają jej w utrzymywaniu płynności. To akurat element, który fanom w żadnym razie nie będzie przeszkadzał, ale dla osoby patrzącej z boku ma wpływ na odbiór piosenki.

Co ciekawe na płycie jest piosenka, która w moim odczuciu jest znacznie lepsza od "Mr.Mr.". W dodatku w jej wypadku liczność zespołu działa na korzyść kompozycji. Co więcej, grupa wykonuje ten kawałek w programach telewizyjnych.



Dlaczego więc SM Entertainment postawiło na "Mr.Mr." a nie na "Wait A Minute"? Prawdopodobnie chodzi o to, o czym pisałem na wstępie - o ucieczkę od dotychczasowego wizerunku grupy. chociaż moim zdaniem bez wysiłku można było "Wait A Minute" zaaranżować troszkę bardziej serio, opakować troszkę bardziej dojrzale i wypadłoby całkiem konkretnie.

Moim zdaniem SM Entertainment już od dłuższego czasu zabiera się za transformację SNSD od złej strony. Raz po raz próbuje wcisnąć grupę w zupełnie nowe rejony sceny tak od strony muzycznej, jak i wizerunkowej, ale koniec końców i tak ucieka przed pełną przemianą, desperacko lukrując i malując na różowo wszystko w zasięgu wzroku. W efekcie wszystkie te próby zmiany wizerunku wydają się jeszcze bardziej cukrowe i dziewczęce niż naprawdę są.

Tymczasem droga do dojrzałości Girls' Generation powinna być zupełnie inna. Dziewczyny powinny cały czas robić to, co robią najlepiej, trzymać się repertuaru dopasowanego do swoich głosów i natury grupy, tylko stopniowo zmieniać aranżacje piosenek na nieco bardziej poważne i stylizacje na bardziej gustowne. Bez tego coraz częściej będziemy oglądali z ich strony takie potworki jak "Mr.Mr." - niby piosenkę całkiem udaną, sympatyczną i do pewnego stopnia przebojową, a jednak rozczarowującą, niekompletną, miałką i nieistotną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz