niedziela, 28 października 2012

Brown Eyed Girls - Cleansing Cream

Dzisiaj nie będzie żadnego wydumanego wstępu. Po prostu upewnijcie się, że macie cztery minuty spokoju na obejrzenie klipu poniżej.



Obejrzany? Jeśli nie, to nawet nie próbujcie czytać dalej, tylko obejrzyjcie.

Powiedzmy, że Wam wierzę.  Ale od czego tu zacząć?

Zacznę od ostrzeżenia, które piszę po uprzednim popełnieniu wszystkich poniższych słów. Poniżej znajduje się tak naprawdę moja interpretacja tego, co zobaczyłem i usłyszałem. Ze sztuką (a ten teledysk wespół z piosenką uważam za formę sztuki) jest tak, że każdy powinien interpretować ją na swój własny sposób i nie istnieje coś takiego jak jedna właściwa interpretacja dzieła. Nierzadko to, co wypisują eksperci o dziełach sztuki, nie jest nawet bliskie prawdziwym intencjom autora. Nie chciałbym, żebyście pozbawili się przyjemności zinterpretowania tego utworu na własny sposób, poprzez przeczytanie mojego tekstu. Na YT jest wersja z polskimi napisami (link 3 akapity niżej).  

Teraz, po nastym już obejrzeniu tego klipu, szczęka nie wisi mi już tak bezwładnie jak wczoraj, kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Wciąż jednak nie jestem do końca przekonany, jak się za niego zabrać. To zdecydowanie nie jest standardowy popowy teledysk. Użyję dużych słów, ale dla mnie to dzieło sztuki.

Na dobrą sprawę można by wyciąć z teledysku piosenkę i samo video broniłoby się jako pełnoprawny film krótkometrażowy. W ogóle zwróciliście większą uwagę na piosenkę? Z pewnością nie jest zła. W jakichś fragmentach nawet wpada w ucho, ale nie dominuje. To ona wydaje się bardziej tłem dla obrazu niż obraz tłem dla niej.

Ale jednocześnie twórcy uciekli od pokusy, by w jakikolwiek sposób wpleść w całość dźwięki nienależące do utworu - związane z teledyskiem. Kiedy robi się taki klip i nie przemyca się nawet jednego drobnego brzmienia, czy to na początku, czy to na końcu nagrania, to musi to być zabieg celowy. Pytanie - czy ma on oddzielać piosenkę od teledysku, czy też może splatać obie rzeczy ze sobą?

Odpowiedź na to pytanie jest dosyć pokrętna. >>TUTAJ<< znajdziecie wersję z polskimi napisami (nie mam z nią nic wspólnego, żeby było jasne). Celowo nie umieściłem jej wcześniej, ani nie osadzam jej w tekście, żebyście najpierw obejrzeli czysty oryginał. Czytanie napisów bardzo skutecznie odrywa od chłonięcia obrazu, a na dobrą sprawę ten teledysk i tak trzeba kilka razy obejrzeć, żeby go ogarnąć.

To co z tą odpowiedzią? Ano zauważyliście zapewne, że tekst piosenki wydaje się silnie łączyć z treścią teledysku, ale fabularnie jednak pozostają niespójne. Ściana ciszy rodzielająca obraz od dźwięku tylko pogłębia to wrażenie. Ale ta sama tematyka, te same motywy przewijające się jednocześnie w tym, co dociera do naszych oczu i w tym, co dociera do naszych uszu (a przynajmniej docierałoby, gdybyśmy znali koreański), nie pozwala na rozłączenie tych dwóch warstw.

I tak ma właśnie być. Ta piosenka nie opowiada nam tego, co dzieje się na ekranie. Nie wyjaśnia nam kim dla siebie są kobiety. Z racji wieku możemy założyć, że są siostrami. W tekście piosenki podmiot liryczny (znowu używam tego terminu... tym razem na poważnie) cały czas zwraca się do kogoś "unni". Po koreańsku ten termin oznacza przede wszystkim starszą siostrę, choć jego pojemność jest większa (tak jak doskonale znanego wszystkim "oppa" - starszy brat).

W teledysku starsza kobieta jest zazdrosna o młodszą. W jej oczach siostra jest rywalką, która próbuje zasadzić się na jej mężczyznę. Patrząc nawet od strony czysto fabularnej, sprawa nie jest taka prosta, bo przecież dziewczyna wcześniej przytula się do kobiety, podczas gdy mężczyznę tylko bada dotykiem. W szafie ze szczególną lubością dotyka ubrań kobiety, nie mężczyzny. Siostra tego wszystkiego nie wie, a i widz, choć świadom wszystkiego, emocjonalnie patrzy na teledysk bardziej oczami starszej kobiety, która - słusznie czy niesłusznie - czuje się zdradzona.

Piosenka śpiewana jest raczej przez młodszą z kobiet - tak podpowiada często wypowiadane słowo "unni" i ogólna niewinność uczuć śpiewającej, bardziej pasująca do postaci dziewczyny. Jednak główny wątek utraconej miłości nijak nie przystaje do tego, co widzimy na ekranie. Osoba śpiewająca nie może być dosłownie tą niewidomą dziewczynką, która niezdarnie nakłada makijaż. Makijaż, wokół którego tak silnie obracają się słowa, w obrazie jest domeną starszej z kobiet.

Teledysk traktuje więc o nieuzasadnionym poczuciu zdrady, piosenka o niezaleczonej miłości. A o czym opowiada całość, złożenie obydwu elementów - prawdziwe dzieło, o którym mówiłem na początku? Przyjrzyjmy się jeszcze raz, tym razem bliżej, teledyskowi. Napisałem, że poczucie zdrady jest w wypadku kobiety nieuzasadnione, a przecież widzi ona jak jej siostra szuka kontaktu z jej mężczyzną.

Spójrzmy szerzej na to, co robi dziewczyna. Szuka dorosłych ubrań swojej siostry, różnych od tego, co sama nosi. Próbuje nałożyć makijaż. Interesuje się mężczyzną - ale trudno podejrzewać, by próbowała go uwieść, po prostu powoduje nią ciekawość mężczyznami. Dziewczyna dorasta - usiłuje przemienić się w kobietę.

Ale obraz staje się jeszcze bardziej gorzki, kiedy uzmysłowimy sobie jeszcze jedną rzecz. Ubrania należą do jej siostry. Mężczyzna "należy" do jej siostry. Nawet te wszystkie tusze, szminki i reszta specyfików prawdopodobnie zostały cichcem podkradzione kobiecie, bo trudno podejrzewać, żeby dziewczynka miała własne. Ona nie próbuje zająć miejsca starszej siostry - ona próbuje stać się taka jak jej siostra, można nawet powiedzieć, że metaforycznie usiłuje stać się swoją siostrą.

Za chwilę zacznę igrać z waszymi umysłami. Teraz przez moment zajmijmy się jeszcze piosenką. Wcześniej napisałem, że podmiotem lirycznym jest młodsza z kobiet, chociażby dlatego, że używa apostrofy "unni". Skłamałem, przynajmniej troszeczkę. Piosenka w dużej części śpiewana jest tym samym tonem, ale w pewnych momentach głos staje się twardszy, pojawiają się rapowane wstawki.

Ale te wstawki różnią się nie tylko brzmieniem, słowa wypowiadane przez postać są bardziej gorzkie i chłodne, nie do końca pasują do niewinnych słów zrozpaczonej dziewczyny, która nie wie, co ma robić. Czyżby to był głos owej unni, do której zwraca się dziewczyna? Tylko, że właśnie w jednym z "twardszych" fragmentów osoba śpiewająca przyznaje, że "opróżnia kolejny kieliszek". Przecież to dziewczyna proponowała spotkanie i wspólne picie. Dlaczego to owa Unni się tak spija i dlaczego brzmi tak zgorzkniale.

A co jeśli owa Unni i dziewczyna, która ją wzywa, to ta sama osoba? Terminu "unni" koreanka (koreańczyk tak się do nikogo nie zwraca) użyje, kiedy zwraca się lub mówi o starszej siostrze. Ale użyje go także w stosunku do innej starszej od siebie przyjaciółki. Patrząc szerzej - do starszej, ale bliskiej sobie kobiety. A kto może być bliższy niż swoje własne dojrzalsze ja?

Wróćmy po raz kolejny do teledysku. W pierwszych scenach obie kobiety mają pod lewym okiem resztki rozmazanego makijażu. W dodatku po obejrzeniu całego klipu wiemy, że jest to ten sam makijaż młodszej z nich. Z wyłączeniem sceny w łóżku, kobieta cały czas nosi silnie zaakcentowany makijaż, podczas gdy dziewczyna pozostaje bez niego.

Przez cały obraz rozciąga się wyraźny kontrast między obiema postaciami, który zaciera się na krańcach klipu. Wtedy obie łączy rozmazany makijaż, a wybuch emocji - dzielona rozpacz - choć nie łączy postaci, to burzy istniejącą przez resztę teledysku barierę. Potwierdza to także delikatna zmiana tonu w brzmieniu wokalu, który sytuuje się gdzieś pomiędzy tym, co wcześniej określiłem głosami niewinnej dziewczyny i oziębłej kobiety.

Bo o tym jest całe to dzieło - o transformacji dziewczyny w kobietę. Transformacji, która, patrząc z boku, zachodzi tylko w jedną stronę. Dziewczyna dorasta i wtedy zaczyna się malować, ubierać i kryć się z emocjami za tak zbudowaną maską utwardzoną zobojętnieniem. Ale to by było zbyt banalne, żeby mogło być prawdziwe.

Spójrzmy na tytuł - "Cleansing Cream". Sam tytuł sugeruje, że przemiana ta zachodzi też w drugą stronę, że maska obojętności może zostać zmyta, bo w gruncie rzeczy jest to tylko maska, która powstała tylko po to, aby coś zakryć, osłonić.

A teraz pociągnijmy wszystko dalej. Dlaczego kobieta w teledysku tak naprawdę zareagowała tak nerwowo, czemu rzuciła się na siostrę? Można by spekulować, że chce powstrzymać jej transformację w kobietę, oszczędzić jej tego i pozostawić ją niewinną jak dziecko grające w ciuciubabkę. Ale to by było zbyt piękne i zbyt naiwne - nie tłumaczyłoby takiego gniewu.

To, co naprawdę wyprowadziło kobietę z równowagi, to  zachowanie jej siostry. Niezdarny makijaż. Dziewczyna chciała wyglądać jak starsza siostra, jak kobieta. Kobieta widziała w niej dziewczynę niezdarnie przebraną za kobietę - widziała siebie. Dziewczyna obnażała prawdziwą twarz kobiety przed nią samą.

Można nawet posunąć się do stwierdzenia, że to kobieta przez cały czas śpiewa piosenkę, to ona zwraca się do swojego starszego ja o radę. Zwróćcie też uwagę, że na początku i końcu piosenki głos nie używa apostrofy unni, tylko zwraca się do kogoś "honey", "baby" - czyżby do swojego mężczyzny, do utraconej miłości, czy może do młodszej siostry?

Niniejszym dziękuję za uwagę i idę dostać okresu.

2 komentarze:

  1. Już sam nic nie wiem... Piosenka jest naprawdę piękna, delikatna... Teledysk jest fantastyczny. Twoja interpretacja jest naprawdę szeroka i nigdy bym o czymś takim nie pomyślał. Ja wywnioskowałbym to, co oczywiste. Musiałbym nie znać Twej interpretacji i dokładnie, z teledyskiem wywnioskować co jest granę. Najgorszy chyba do wywnioskowania jest powód wybuchu złości u starszej kobiety. Ja osobiście nie wpadłbym na nic mądrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teledysk jest z jednej strony niezwykle zręcznie nakręcony, z drugiej trochę szokujący, ale przez to wyjątkowo niebanalny i sam prowokuje próby dogrzebania się do jego prawdziwego sensu. Bo jakkolwiek sam obraz jest ciekawy, to treściowo upada zbyt daleko od piosenki żeby zaakceptować go dosłownie, jako nieco dziwną fabułkę. Zresztą sama fabuła też pozostawia znaki zapytania co do motywacji bohaterów i siłą rzeczy też prowokuje do przeanalizowania teledysku. A ja po prostu lubię takie grzebanie, więc nie trzeba było mnie dwa razy zapraszać :P

      Usuń