czwartek, 17 stycznia 2013

Sunny Hill - The Grasshopper Song

Kojarzycie bajkę Ezopa o mrówce i koniku polnym? Uczciwie pracująca mrówka, która robi zapasy na zimę i konik polny, który obija się całe lato, by zimą przymierać głodem. Przez wieki była niezwykle popularna i wydawała się ponadczasowa. Ze świata antycznego płynnie wkradła się w czasy średniowieczne, dobrze wpisując się w jedno z haseł epoki "Ora et labora".

Podczas kolejnych mijających epok niezmiennie zaznaczała się w kulturze inspirując kolejnych pisarzy, muzyków i malarzy do tworzenia własnych ujęć tej opowieści. Czasami mrówkę stawiano jako przykład negatywny, symbol osoby bezlitosnej, nieczułej i egoistycznej, jednak wciąż to pozytywny wizerunek mrówki - jej pracowitości i sumienności - dominował. Nawet w nie tak odległej  czasowo (80 lat) disneyowskiej animacji z cyklu "Silly Symphonies", którą zapewne widzieliście, to obijający się konik polny okazywał się głupcem, choć tym razem całość kończyła się szczęśliwie.

Czasy się zmieniają, a bajka pozostaje aktualna. Choć czy aby na pewno? Czy w czasach narzekania na korporacje, nadgodziny, pracoholizm i wyścig szczurów, mrówka wciąż może być pozytywnym wzorcem? Takie pytanie stawia w swoim teledysku grupa Sunny Hill. W teledysku, który - z miejsca to przyznaję - urzekł mnie muzycznie i wizualnie.



Sam nie wiem od czego zacząć, podoba mi się tutaj nieomal wszystko. Lekko żartobliwa konwencja, która dobrze wpisuje się w bajkowy format i na jakimś poziomie przywodzi mi na mysł "Kingsajz" Machulskiego. Wspaniałe dekoracje i kostiumy w jasny sposób oddzielające monotonny, poukładany, industrialny świat mrówek i barwny, zatłoczony świat hedonistycznych koników polnych. Nie sposób wymienić wszystkich detali, które robią różnicę w tym teledysku - dyplomy przodownika pracy, magazyny koników polnych, odwłokowate stroje, fryzury itd. Wizualnie klip ma mocno teatralny posmak poprzez swoją kostiumowość i bogactwo dekoracji, które nie kryją tego, że są tylko dekoracjami. Jedno filmowe skojarzenie już wymieniłem, innym są produkcje wydane pod okiem Terry'ego Gilliama z jego flagowym "Brazil" na czele.

Co do samej piosenki (>>TUTAJ<< jej tekst) to zaskakująco nie brzmi ona wcale beztrosko. Wolny smyczkowy podkład niesie w sobie raczej więcej melancholii i zadumy niż radości. Z kolei szarpane struny dodają nieco optymizmu, ale także dramatyzmu do kompozycji. Najbardziej pozytywny z wierzchu wydaje się dynamiczny elektroniczny beat, ale wystarczy wsłuchać się w niego nieco lepiej, by usłyszeć mechaniczną, przemysłową wtórność pracowitej mrówki. Nawet refrenowe "linga-linga-ling" nie potrafi na tym tle wybrzmiewać jako oznaka beztroski. Patrząc na całokształt, widzę w tej piosence nie tyle manifest szczęścia, co manifest na rzecz szczęścia. W dodatku przybrany w naprawdę niebanalne szaty.

Na zakończenie drobna uwaga. Na rynku zdominowanym przez zespoły męskie i żeńskie, Sunny Hill jest jedną z nielicznych formacji mieszanych. Teledyskowa mrówka - Janghyun - od początku jest stałym członkiem zespołu, jednak tuż po wydaniu tej piosenki w styczniu 2012 zawiesił karierę ze względu na powołanie do wojska, które w Korei nie omija także celebrytów. Obowiązkowa służba wojskowa trwa tam dwa lata i dlatego od roku Sunny Hill tworzy i występuje jako żeński kwartet złożony z JuBee, SeungA, Kota i Misung.


2 komentarze:

  1. fajne. zaraz zajrzę jeszcze do tekstu, ale wykonanie faktycznie niezłe

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekstu-mojego-tekstu czy tekstu-piosenki-tekstu? ;) Tłumaczenia na angielski nie zawsze powalają lotnością, no ale cóż, it's the best I have :P

    OdpowiedzUsuń