poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chocolat - Black Tinkerbell

Macie czasami tak, że budzicie się z jakąś piosenką w głowie? Niepotrzebnie pytam - chyba każdy tak ma. Moje dzisiejsze przebudzenie było o tyle dziwne, że piosenki, która tak mocno - jak się okazuje - wryła się w moją pamięć, prawie wcale nie słuchałem - ot kilka odtworzeń kiedy zastanawiałem się czy poświęcić temu jakiś wpis czy nie.

Do tej pory lenistwo decydowało za mnie i za każdym razem piosenka wracała wraz z teledyskiem na zakurzoną półkę mojego umysłu podpisaną "do opisania później". Ale dzisiaj to dziwne przebudzenie w końcu pobudziło mnie do działania i właśnie zasiadam do klecenia kilku zdań na temat tego całkiem sympatycznego kawałka.



Szczerze powiedziawszy o samej piosence, czy teledysku nie da się za dużo napisać. Do dzisiejszego rana żyłem w przeświadczeniu, że jest to piosenka, która łatwo i przyjemnie wpada jednym uchem i równie łatwo i przyjemnie wypada drugim. Niby taki miły dla ucha, ale prosty i sztampowy elektroniczny popik...

A jednak kawałek chodził za mną cały dzień. I to w dodatku nie jakiś tam fragment refrenu tylko cała piosenka - przynajmniej rozumiana jako melodia. Gdybym umiał powtórzyć w myślach piosenkę w języku, którego nie znam, w pierwszej kolejności szukałbym jednak egzorcysty, a nie pisał o tym na blogu.

Mając chwilę na zastanowienie się nad tematem, dochodzę do wniosku, że o tym wryciu się w pamięć zadecydowała nie jedna rzecz, a złożenie kilku elementów. Piosenka jest - jak już wspomniałem - raczej prosta, a jednak pieruńsko melodyjna na wokalu. To raz.

Pod wokalem kryją się duże złoża całkiem intrygująco brzmiącej elektroniki, trochę w klimatach wczesnych lat 90-tych. Przemykają niezauważone, a jednak cały czas tam są i całkiem umiejętnie kontrapunktują delikatność wokali. To dwa.

Trzy to budowa piosenki. Powtórzę jeszcze raz - prosta i sztampowa, a jednak bardzo solidnie wykonana. Popatrzmy choćby na zwrotki. Kolejne wersy mają konstrukcję zdanie - pauza - dopowiedzenie. Kiedy słucha się piosenki, szczególnie przy tej stonowanej, dźwiękowo koncepcji, nie robi to wielkiego wrażenia, a jednak tak przedstawiony tekst jakoś lepiej zapada w pamięć.

Z kolei refen ma dużo słów i zwrotów po angielsku, co dla odbiorcy spoza Korei jest kolejnym atutem przy zapamiętywaniu utworu. Tekst piosenki jest czwartym elementem, bo choć może nie powala to według popowych standardów należy zaliczyć go do grona pomysłowych. Angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<.

Piątką wieńczącą dzieło jest spójność pomysłu. Piosenka opowiada o dziewczynie, której uczucie jest ignorowane przez mężczyznę. Sztampa. Ale pomysł, żeby porównać to wszystko do postaci Dzwoneczka z "Piotrusia Pana" jest już zgrabny i bardzo ładnie komponuje się z mięciutkim brzmieniem wokali. Teraz dodajmy do pomysłu tytułową czerń i mamy oddany smutek tekstu, ale dostajemy też pretekst by wsadzić w tło trochę tej intrygującej elektroniki, która ze zwykłym Dzwoneczkiem nie do końca szłaby w parze. No i dziewczyny w czerni całkiem nieźle wypadają. >>TUTAJ<< znajdziecie teledysk z całkiem dobrymi, polskimi napisami, jakby ktoś chciał sobie spojrzeć na całokształt.

Jeszcze zanim skończę, rzucę kilka słów o formacji, bo to ciekawa sprawa. Grupa debiutowała w połowie sierpnia 2011 w pięcioosobowym składzie, jednak Jaeyoon uczestniczyła w nagraniach i promocjach jedynie przy okazji pierwszego singla. Poważne kłopoty ze zdrowiem wykluczyły ją z uczestnictwa w drugim projekcie grupy (początek grudnia 2011).

Trudno powiedzieć jaki jest jej oficjalny status, bo oficjalnie nie usunięto jej ze składu grupy. Siłą rzeczy nie uczestniczyła ona także w trzecim projekcie zespołu w lutym 2012, a potem... Potem Chocolat w ogóle zniknęło z medialnych radarów. Wydana już blisko dwa tygodnie temu piosenk "Black Tinkerbell" jest pierwszym przejawem aktywności formacji od półtora roku. Biorąc pod uwagę, że Jaeyoon brak też na czwartym wydawnictwie grupy, można założyć, że Chocolat pozostanie czteroosobową formacją.

Inna ciekawa rzecz, na którą mogliście zwrócić uwagę oglądając teledysk. Część dziewczyn (konkretniej trzy spośród czterech - Juliane, Melanie i Tia) mają dosyć nietypową jak na Koreanki urodę. Szczególnie ich nosy rzucają się w oczy... To nie przypadek. Dziewczyny nazywają się odpowiednio Juliane Alfieri, Melanie Aurora Lee i Tia Hwang Cuevas. Wszystkie trzy są córkami koreańskich matek i amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Korei, którzy - jak to Amerykanie - wywodzą swoje korzenie z różnych zakątków globu.

Jeszcze jeda ciekawostka dotycząca tej formacji to wiek Tii i Melanie - obie należą do rocznika 1997, co czyni je jednymi z młodszych wokalistek na koreańskiej scenie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę moment debiutu. Z drugiej strony ich wiek może tłumaczyć tak długą przerwę pomiędzy nagraniami - możliwe, że rodzice naciskali, by dziewczyny nie opuszczały zbyt wielu zajęć szkolnych.

BONUS
Chocolat - "Black Tinkerbell" @ Show Champion 12.06.2013
Trochę szkoda, że dziewczyny po tak długim okresie nieaktywności powróciły na scenę akurat w momencie, kiedy aż roi się od żeńskich formacji, w dodatku także tych pierwszego formatu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz