wtorek, 25 czerwca 2013

YB - Mystery

Ten blog z założenia miał być zdominowany przez piosenki w wykonaniu pięknych koreańskich dziewczyn. Jak się jednak okazuje, nawet ja mogę odczuć chwilowy przesyt tematem. Nie zrozumcie mnie źle, profil bloga się nie zmienia, ale po tygodniach zdominowanych przez Lee Hyori i jej album "Monochrome" (>>TUTAJ<<) nadszedł tydzień kręcący się jedynie wokół After School i Sistar (główny wpis >>TUTAJ<<). Zeszły tydzień wydawał się nieco luźniejszy, ale znów zdominowany przez żeńską część sceny, a ten tydzień...

Cóż, w tym tygodniu pazury pokazało już Girl's Day, ale czekam na telewizyjne występy zespołu jako corpus delicti dla moich przemyśleń. Gdzieś tam przez tematyczne powiązanie majaczy też tekst o powrocie Dal Shabet. Do telewizyjnych występów z piosenką "Crazy" (>>TUTAJ<<) wraca Lee Hyori, więc w końcu powinien powstać obiecany zbiorczy tekst o jej promocjach. Pewnie nie podaruję sobie i z końcem miesiąca wrzucę jeszcze coś o występach After School. Gdzieś tam w głowie kołacze się pomysł, by skorzystać z żeńskiej dominacji i dać przekrojową próbkę koreańskich programów muzycznych. A na tym nie koniec.

Przyszły miesiąc to znów dziewczyny, dziewczyny, dziewczyny. After School zamknie koreańskie promocje i znów wyruszy do Japonii, możliwe że towarzyszyć temu będą nowe nagrania. Już na dniach szykuje się comeback 4Minute, które dopiero co - wbrew wszelkiej logice - dominowało listy przebojów z piosenką "What's Your Name?"(>>TUTAJ<<). Na sceny wrócić mają też debiutantki z Ladies' Code, które od początku mocno u mnie punktują. A i tak konkurencję pod dywan najpewniej zamiecie długo wyczekiwany powrót megaformacji 2NE1.

Co tu dużo kryć - z powyższych względów obiecałem sobie, że jak tylko wyskoczy jakiś temat nie będący girls bandem albo solistką, poświęcę mu wpis. Tak się składa, że akurat dzisiaj wyskoczył... Sęk w tym, że jest to temat dla mnie specyficzny - temat, który lubię, ale temat, o którym trudno mi się pisze. Co znajdziecie poniżej? Kawałek rocka, oczywiście w koreańskim wydaniu.



Zacznijmy może od samego zespołu. YB lub Yoon Do Hyun Band to weterani koreańskiej sceny. Grupa założona została wokól wokalisty i muzycznego producenta Yoon Do Hyuna. Debiutowali w 1994 roku, czyli blisko dwie dekady temu. Na przestrzeni tego czasu nie tylko zdobyli olbrzymią popularność w ojczyźnie, ale zyskali także nieco światowego rozgłosu, w ramach swoich tras koncertowych zwiedzili nie tylko Azję, ale także Europę i Amerykę.

Jeżeli idzie o sukces mierzony komercyjną miarą YB najcieplej powinno wspominać Mundial na koreańskich (i japońskich) boiskach. To ich piosenka zagrzewała kibiców i piłkarzy do walki na turnieju, zyskując zespołowi olbrzymią popularność wśród szerokiego i mocno zróżnicowanego grona odbiorców.

YB liczy sobie obecnie pięciu członków, są nimi wokalista i frontsman grupy Yoon Do Hyun, perkusista Kim Jin Won, basista Park Tae Hee oraz dwóch gitarzystów Heo Joon i brytyjczyk Scott Hellowell. Ten ostatni do formacji dołączył niedawno, bo w 2011 roku. Cała piątka pojawia się w teledysku podczas sceny u fryzjera, poza tym Yoon Do Hyun wciela się w głównego bohatera videoklipu.

No właśnie, przejdźmy do teledysku. Oglądam to już chyba nasty raz i wciąż mam problem z dokładnym ogarnięciem, o co w tym wszystkim chodzi. Albo jest tu gdzieś ukryta jakaś specyficzna symbolika, która do mnie nie trafia, albo ten teledysk to tylko dezorientacja kota zakrojona na szeroką skalę. Skłaniam się ku tej drugiej opcji, szczególnie zważywszy na to, że tytuł piosenki to "Tajemnica", a sam klip - nie wiedzieć czemu - uderza we mnie pythonowskim klimatem (ta przebitka na kadr w lesie - zupełnie jak sceny z rozbitkiem).

Słowa piosenki nie niosą tu szczególnej pomocy, przynajmniej dla mnie, bo widzę w nich jedynie męski wariant piosenki rozstaniowej (angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<). Przy czym nie mam zamiaru czepiać się tekstu - fajnie brzmi, jest dobrze zaśpiewany, a nie oszukujmy się - na całym świecie rockowe kapele też śpiewają tego typu teksty i mało kto próbuje strącić je za to z rockowego piedestału. Prawa rynku są bezwzględne, a wiadomo, że taka tematyka będzie się lepiej rozchodzić u masowego odbiorcy.

Od strony brzmienia nie jest to może nic nadzwyczajnego, ale za to zdecydowanie jest to moja bajka. Na poziomie kompozycji i aranżacji wszystko brzmi bardzo brytyjsko, a ja od małego jestem zwolennikiem wyspiarskiego szarpidructwa. Szacun przede wszystkim za bardzo przyjemne gitarki, które zdecydowanie łapią, o co chodzi w angielskim brzmieniu. No i refren niesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz