wtorek, 27 sierpnia 2013

Lim Kim - Rain

Idzie jesień. Brzmi to trochę jak wyrok, ale taka prawda. Za miesiąc noc będzie już dłuższa od dnia, już teraz czuć, że dzień się skrócił, że powietrze nie jest już tak nagrzane, że pogoda się zmienia, widać pierwsze liście sypiące się z drzew, lada dzień gimbaza zacznie przemierzać miasto z pustymi plecakami itd. Słowem - jesień. Ale dlaczego wypisuję takie banały? W sumie to nie wiem, ale mam takie wrażenie, że są one WAŻNE (bogowie, jak ja dawno nie czytałem Pratchetta).

Ale tak całkiem poważnie - zauważyłem, że pory roku odgrywają na kpopowej scenie rolę większą niż można by się spodziewać. Wszędzie na świecie normą jest coś takiego jak sezon na wakacyjne przeboje - z jakiegoś powodu latem należy nagrywać inne piosenki niż przez resztę roku i już nikt się temu nie dziwi.

I o ile nagrania w stylu dziewczyn z Sistar bezceremonialnie depczących zabytkowe już samochody w zeszłorocznym "Loving U" (>>TUTAJ<<), czy też tegorocznego nocnego imprezowania z 2NE1 i ich "Do You Love Me" (>>TUTAJ<<) doskonale wpisują się w przyjęty na całym świecie wakacyjny kanon brzmienia, o tyle kpop nie mówi tutaj stop. Weźmy takie Davichi i ich "Missing You Today" (>>TUTAJ<<) - piosenka niezaprzeczalnie pachnie latem, ale to nie jest wakacyjny drink z palemką poparty skąpo odzianymi pannami wypinającymi co tam mają najlepszego do wypięcia. Nie, to taka trochę żywsza, ale wciąż smutna ballada.

No właśnie, Davichi. W tym roku duet wydał nowy album, na którym miała znaleźć się kolaboracja z Verbal Jintem. Nie znalazła się, bo... album ukazał się jeszcze zimą, a piosenka okazała się znacznie bardziej wiosenna. Nie wiem czy bardziej przeraża mnie tok rozumowania prezentowany przez wytwórnię, czy to, że w tym wypadku jestem w stanie jej uwierzyć. "Be Warmed" (>>TUTAJ<<) swoim brzmieniem idealnie wpisje się w porę roztopów i wiosenne przełamywanie ostatnich lodów. Wcale nie dziwię się, że czekano z wypuszczeniem tej piosenki na nadejście kalendarzowej wiosny.

Innym przykładem piosenki pachnącej wiosną jest "Love Blossom" K.Willa (>>TUTAJ<<). Tu z kolei mamy już pełen wiosenny rozkwit zielska, pierwsze bzyczące robactwo i ogólną miłosną sielankę (a fe), której nawet ja musiałem ulec (a fe po dwakroć). Z kolei zimą Verbal Jint z pomocą Kang Minhee nagrał jedną z bardziej niedocenionych piosenek tego roku. "Good Start" (>>TUTAJ<<) to zimowo-noworoczne nagranie, które urzeka połączeniem zewnętrznego chłodu z wewnętrznym ciepłem.

To tylko pewien wybór sezonowych nagrań z tego roku, który ma służyć za pewną podbudowę przed dzisiejszym tekstem, ale także jako drobne przypomnienie kilku piosenek wartych przesłuchania. Tak jak ustaliłem na początku - idzie jesień. Co więc kpopowcy mają do zaproponowania na ten nadchodzący czas słoty? Np. "Rain" w wykonaniu niedawnej debiutantki Lim Kim.



Różnorodność to chyba najciekawszy aspekt interesowania się kpopem. Tu jedną scenę może dzielić osiem olśniewających tancerek z przebojowym repertuarem, dwunastu gości ruszających się jak Michael Jackson za najlepszych lat i taka właśnie Lim Kim, która subtelnością swojego głosu byłaby w stanie rozpuścić lodowiec.

Brawa dla wokalistki, która tak niewinnie spacerując po dźwiękach potrafi przynieść tyle radości uszom słuchaczy, ale także wielkie brawa dla wytwórni, która konsekwentnie daje dziewczynie niebanalny, świetnie brzmiący repertuar, który - co najważniejsze - wydaje się uszyty na miarę dla tego nietuzinkowego głosu.

Z jednej strony jedwabisty głos Kim Ye Rim przepięknie prowadzi melodię, pozwalając słuchaczowi zatopić się w tym pięknym brzmieniu. Z drugiej strony całe instrumentarium zapewnia nastrojowe tło. Rytmiczna gitara czy wpleciony w część piosenki dźwięk deszczu są przesympatycznymi akcentami, ale to, co naprawdę stanowi o klimacie tego nagrania, to soczyste basowe pociągnięcia i pięknie wybrzmiewające uderzenia w klawisze fortepianu, które nierozerwalnie kojarzą się ze spadającymi z nieba kroplami.

Całość tworzy wspaniałe uczucie oglądania deszczu zza szyby jakiejś spokojnej, cichej kawiarenki, schowanej gdzieś w bocznej uliczce ruchliwego miasta. Ani tekst piosenki, ani teledysk nie idą tym tropem, ale może to i lepiej, bo całośc byłaby aż nadto przewidywalna. A tak słowa tego utworu są ciekawą, mieszanką tłumaczącą pewien rozbrat w tonie wewnętrznych strof piosenki i tych ulokowanych na jej początku i końcu. Angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<.

Co do teledysku, to nie może mi się nie podobać. Zawsze cenię, kiedy filmowcy zręcznie operują detalami, a tak jest w tym wypadku. Te wszystkie zbliżenia na mokre cegły, na gramofonową płytę, na usta wokalistki - z miejsca osadzają piosenkę w bardzo intymnym obrazie. I choć dalej nie widzimy już tylu detali, to poprzez wyizolowanie bohaterki, brak innych postaci, z którymi mogłaby wchodzić w interakcję, ten nastrój zostaje podtrzymany przez cały utwór. Jednocześnie autorzy wideoklipu zyskali w ten sposób większą swobodę pokazywaniu szerszych, deszczowych planów.

Warto zauważyć, że ten cały filmowy deszcz to całkiem kosztowna sprawa, no chyba, że wytwórnia zatrudniła szamana, który sprowadził deszcz nieco bardziej naturalnie i po kosztach. Tak czy inaczej jakość i budżet teledysku wydają się imponujące, biorąc pod uwagę, że... to tylko pre-release, piosenka która zapowiada nowy mini-album wokalistki, ale nie będzie służyła do głównych promocji nowego wydawnictwa.

I na koniec jeszcze jedna sprawa. Właśnie zauważyłem, że ten teledysk ma... Restrykcję wiekową od 12 lat. Ja wiem, że z każdym kolejnym tygodniem Lim Kim coraz bardziej olśniewa urodą, ale aż tak, żeby musieć chronić przed nią dzieci? Chociaż w sumie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz