środa, 23 października 2013

9MUSES - GUN

To jest chyba ten moment, kiedy oficjalnie przekonałem się do 9MUSES. Do tej pory miałem wrażenie, że grupa za bardzo próbuje wozić się na swoim wyglądzie, seksapilu i ogólnie powalającej prezencji. Nie zrozumcie mnie źle, to nadal pozostaje jedną z głównych atrakcji, ale teraz widzę w grupie też coś więcej. Ich nowa piosenka jest naprawdę chwytliwa, a dziewczyny znowu prezentują bardzo efektowną choreografię.

Piszę znowu, bo układ taneczny do "WILD" (teledysk >>TUTAJ<<, występy >>TUTAJ<<) zrobił na mnie duże wrażenie, ale też traktowałem go jako jednorazowy wyskok. Przy okazji "GUN" dziewczyny potwierdzają, że występy są ich mocną stroną.

Jednak tym, co najbardziej zostało wypieszczone przy okazji nowej piosenki, która promuje pierwszy pełnoprawny album grupy, jest wizerunek. Do tej pory widziałem w tym elemencie coś pospolitego, bo choć dziewczyny niezaprzeczalnie powalają urodą i figurą, to wytwórnia robiła z tego dość przeciętny użytek, serwując stylizacje, które nie wyróżniały grupy na tle konkurencji. Posłużę się przykładem "WILD" - pamiętam, że klip został zrealizowany w konwencji czerni, bieli i czerwieni, pamiętam, że ociekał seksapilem i to tyle. Nic ponad ogólną koncepcję wizualną nie było warte zapamiętania.

W "GUN" jest inaczej, o czym można przekonać się już oglądając teaser tego nagrania.



Uwierzcie mi, że teledysk jest jeszcze lepszy, ale o tym trochę dalej, bo najpierw muszę się do czegoś przyznać i z czegoś wytłumaczyć. Tak jak pierwszy kontakt z teaserem mnie oczarował, tak pierwszy kontakt z piosenką mnie odrzucił. Stało się tak z jednej prostej przyczyny. 9MUSES zaczęło promować ten utwór w programach telewizyjnych przed wypuszczeniem teledysku i albumu. A ich debiutancki występ z wielu względów i niekoniecznie z winy samej grupy był po prostu słaby.



Cały segment wprowadzający wydaje się zbędny i na dodatek niedopracowany, a to z kolei powoduje, że jego pretensjonalność kłuje w oczy. Ale prawdziwy problem zaczyna się wraz z właściwym występem. Po pierwsze instrumentalny podkład jest źle zestrojony z wokalem - nie wiem jak to zrobiono, ale obie linie nie współgrają ze sobą. Szczególnie drażnią głosy o wysokiej tonacji, a tak się składa, że to one otwierają piosenkę.

Drugi zarzut to fatalny dobór kostiumów. Szaro, buro i ogólnie nieciekawie. Ciemne stroje na ciemnej scenie powodują, że tak naprawdę niewiele widać, w dodatku nie pasują do klimatu tej piosenki. Trzecia rzecz to akurat feler, na który nic nie można poradzić - tak działają te programy. Choreografie 9MUSES najlepiej wypadają złapane w statycznym ogólnym kadrze. Niestety chyba tylko SM Entertainment potrafi wymusić takie kręcenie na realizatorach stacji telewizyjnych.

Jak układ prezentuje się w pełnej krasie, zobaczycie dalej. Teraz jednak koniec z przystwkami, pora na danie główne, czyli teledysk.



Co mi tam, zacznę od piosenki, bo jest o czym pisać. Kiedy głośność wokalu i podkładu jest lepiej wypoziomowana, utwór natychmiast wypada znacznie korzystniej. Bo sednem tej piosenki są liczne, głośne akcenty w akompaniamencie, które wchodzą między kolejne wersy tekstu. Kiedy podkład zostaje wyciszony i schowany w tło, nie ma tego efektu, a w kompozycji zaczynają zionąć ewidentne luki. Dlatego wykonanie na żywo łatwo mnie odrzuciło, natomiast wersję płytową uważam za świetny kawałek.

Chodzi przede wszystkim o stronę kompozycyjną, która świetnie zapełnia tło tworząc swojego rodzaju głębię brzmienia. Oprócz linii wokalu mamy trzy główne warstwy. Sekcję dętą, która przede wszystkim robi akcenty, ale nie tylko. Druga warstwa to wiodąca gitara, stylizowana na lata 50-te i subkulturę greaserów, która idzie pod rękę z konceptem wizualnym. Ale całkiem niespodziewanym odkryciem są tu dla mnie gitary wspierające. Tło jest wypełnione znacznie bardziej wsółczesnymi, niżej zawieszonymi, gitarowymi zgrzytnięciami.

Mniej istotną rolę odgrywa bass - gitarowy, a jakże - który tutaj jest głównie wypełniaczem. Przy czym to w żadnym razie nie zarzut. Podobnie jest z perkusją, która chyba przez cały kawałek wybija dokładnie te same dźwięki, choć akurat perkusja ma pewną istotną cechę - idealnie charakteryzuje brzmienie całej kompozycji i piosenki. Nie wiem jak to w ogóle możliwe, ale beat tej piosenki jest... zalotny.

Ta zalotność, a raczej istnienie wspólnego mianownika dla całości nagrania, jest najważniejszym atutem. Bez tej muzycznej treści kawałek byłby efektownym zlepkiem efektownych dźwięków, ale szybko by nużył, tymczasem tutaj mamy do czynienia z dźwiękami dopasowanymi pod treść i nawet podświadomie łatwiej coś takiego kupić. W parze z brzmieniem idzie lekko figlarny tekst, którego angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.

Co do teledysku, to jest po prostu świetny - od A do Z. I mówię to ja, facet, który nie przepada za pin-upem. Dziewczyny wyglądają rewelacyjnie, dekoracja ze stacją benzynową została naprawdę zgrabnie wykonana, a plener w opuszczonej kopalni jest niesamowity. Nie tylko dlatego, że te wszystkie pordzewiałe maszyny tworzą specyficzny klimat. Kluczem jest tutaj kombinacja ziemi z oświetleniem. To, co filmowcy wydobywają z poszczególnych kadrów kolorystycznie jest niesamowite.

Z jednej strony mamy kadry z bardzo jasnym tłem, jasnym światłem od wysoko wiszącego słońca i dodatkowo spranymi kolorami, z drugiej mocno nasycone kolory, dość wysoki kontrast i niskie słońce powodujące, że skały przybierają pomarańczową barwę. Do tego zgrabna kompozycja poszczególnych ujęć powoduje, że patrząc na dziewczyny nie ma tego poczucia banału, który towarzyszył wielu poprzednim klipom grupy.



Oficjalnie powyższy filmik zamieściłem, żebyście mogli przyjrzeć się jak bardzo różni się plener z filtrami i dodatkowym oświetleniem, od faktycznego miejsca kręcenia, a także byście mogli poprzyglądać się świetnym stylizacjom dziewczyn. Nawet grupowe uniformy wypadają bardzo charakterystycznie dzięki dżinsowym wstawkom. Nieoficjalnie powyższy filmik zamieściłem, bo nie ma złego powodu, żeby pokazać więcej 9MUSES.

Została jeszcze kwestia choreografii...



Jest kilka dobrych powodów, dla których ten układ lepiej oglądać z takiej perspektywy. Najbardziej oczywisty? Cztery dziewczyny machające nogami są zawsze lepsze od jednej czy dwóch (a propos nóg, jeśli się nie mylę, każda z tych dziewczyn ma co najmniej 170cm wzrostu - to tak, jakby się ktoś zatanawiał). A tak poważniej - bardzo mocnym punktem tego układu, tak jak w wypadku "WILD", jest synchronizacja. Ponadto, o ile indywidualnie brak tu jakichś nadmiernie efektownych póz (wyłączywszy to, co dzieje się na krzesłach), o tyle szalenie efektownie wypadają przejścia pomiędzy ustawieniami dziewczyn. W wielu układach konkurencji ten aspekt traktowany jest po macoszemu, natomiast tu widać włożoną w pracę, by przejścia od figury do figury były płynne.

Oczywiście zgodzę się, że w tym roku mieliśmy już lepsze układy taneczne, lepsze teledyski, lepsze stylizacje i lepsze piosenki. Ale to nie zmienia faktu, że każdy z elementów w wypadku "GUN" jest bardzo dobry, a całość tego projektu dzięki spójności wypada nawet nieco lepiej niż suma udanych elementów. Biorąc pod uwagę przyrodzone walory grupy - to był potencjalny hit. Niestety dziewczyny trafiają na bardzo gorący okres i załapanie się do pierwszej piątki w jakimś programie powinny policzyć sobie jako sukces. Szkoda, bo poza doborem terminu, w tym projekcie wszystko zrobiono więcej niż dobrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz