poniedziałek, 28 października 2013

Trouble Maker - 내일은 없어 / Now

Powiedzieć, że mam mieszane uczucia co do tego nagrania to chyba zbyt mało. Jak coś naraz może być i stylowe, i kiczowate? Pretensjonalne i gustowne? Komercyjne i artystyczne? Przede wszystkim jak coś naraz może mi się podobać i nie podobać? I to nie fragmentami, tylko jako całość.

Poszukując odpowiedzi, przez moment rozważałem pójscie tropem wykonawcy - Trouble Maker to duet, co mogłoby tłumaczyć moje zezujące spojrzenie na projekt. Ale już po kilku krokach trop okazał się fałszywy, bo tak Hyunseung jak i HyunA są mi dość obojętni. Zresztą podobnie jest z ich macierzystymi formacjami Beast i 4Minute, tzn. Beast z grubsza nie interesuje mnie wcale, bo to boys band, choć nic do nich nie mam. 4Minute interesuje mnie o tyle, że to girls band, przy tym zdecydowanie nie najgorszy i dość popularny.

Dwojakiego spojrzenia na piosenkę i teledysk raczej nie mogę też tłumaczyć sobie jakimś uprzedzeniem do samego Trouble Maker. "Now" to niemal debiut tej formacji. Niemal, bo pierwsze swoje wspólne nagranie HyunA i Hyunseung wydali dwa lata temu. W kpopie to szmat czasu, trudno byłoby mi patrzeć na ich powrót przez pryzmat jednej, tak odległej czasowo piosenki. W dodatku nie mogłem odnosić się do tego nagrania z jeszcze jednego powodu - póki co, jeszcze go nie widziałem, choć wiem, że był to spory przebój.

Czy miałem w ogóle jakieś oczekiwania względem tej produkcji? Tak, co prawda nazwałbym to raczej prognozami niż oczekiwaniami. Spodziewałem się przeboju, dużego przeboju. Cube Entertainment ma udany rok i po prostu nie wierzyłem, że odkurzyli Trouble Maker tylko po to, by odciąć kupony od popularności swoich formacji. To raczej szansa by skończyć rok z przytupem i wyraźnie wzmocnić znaczenie marki na rynku.

Jakkolwiek mieszane mogą być moje osobiste odczucia, to z prognozą się raczej nie pomyliłem.



Pozwolę sobie na eksperyment. Nie wiem czy moja schizofrenia jest dostatecznie daleko posunięta, by temu podołać, ale napiszę o tym klipie na dwa sposoby. W pierwszej części wyspowiadam się ze wszystkiego, co normalnie skreśliłoby ten obraz w moich oczach. W drugiej części skupię się na wychwalaniu tego projektu za jego wyjątkowość. To chyba jedyny sposób by oddać, co myślę.

A myślę, że ten klip jest na swój sposób paskudny.

Zacznijmy od ostentacyjnej seksualności. Nie chodzi mi o to, że mamy tutaj seks. Bo nie o to idzie, żeby udawać, że dzieci przynosi bocian, a jak się nie trzyma rączek na kołderce to można oślepnąć. Ale, do diabła, kilka kadrów jest w tym teledysku tylko po to, by pokazać dekolt Hyuny, a chyba wszystkie kreacje zostały zaprojektowane tak, by zwracać uwagę na biust dziewczyny. A trzeba pamiętać, że w Korei podejście do tej kwestii jest znacznie bardziej konserwatywne i zazwyczaj takich rzeczy po prostu się nie robi, nie tylko w teledyskach. No chyba, że wytwórnia bardzo chce przypiąć dziewczynie łatkę "duże cycki warte oglądania".

Wytyka się często, że mężczyźni w kpopie "zabraniają" kobietom pokazywania swoich klatek piersiowych w imię obrony moralności, a faceci to sobie mogą wypinać gołe klaty do kamery nie narażając się na złe słowo. Więc OK. W drugą stronę to też działa, ten klip jest nakręcony tak, by gołej klaty Hyunseunga było jak najwięcej. Ja wiem, że ten biznes w gruncie rzeczy wokół tego się kręci, ale urokiem kpopu jest zgrabne i pomysłowe zachowywanie pozorów, tymczasem tutaj dostajemy w twarz cynicznym "seks się sprzedaje".

Ale jakby ta cała erotyczna otoczka nie była dość kontrowersyjnym materiałem jak na koreański rynek, to autorzy klipu postarali się nieomal w każdej scenie wtrynić jeszcze jakiś pretensjonalny detal. Papierosy? Przeżyję. Piwo? Okej. Sterty piwa? To już lekkie przegięcie. Pistolet? Eeee, nie? Pistolet z tłumikiem? Ja się pytam po co u diabła bohaterowi pistolet z dokręconym tłumikiem? Posiadanie broni to jedno, posiadanie broni z dokręconym tłumikiem to drugie. To wygląda na celowe wlepianie w obraz wszystkiego, co może wydać się ostre i kontrowersyjne.

Ja rozumiem, w pewnym wieku wydaje się, że picie na umór jest fajne, że palenie fajek jest fajne, że posiadanie broni jest fajne, niektórym wydaje się nawet, że rzyganie jest fajne, szczególnie kiedy jest to telewizyjne rzyganie wodą, a nie palącą przełyk treścią żołądka. Tylko to niekoniecznie są wzorce, które wypada promować. Ponadto takie skomasowanie pretensjonalnych scen w połączeniu z kilkoma innymi dziwnymi obrazami czyni ten klip cholernie kiczowatym. Liczba "ukrytych" w obrazie marek towarów tylko pogłębia to odczucie.

Ja wiem, że wszyscy zakochali się w Jokerze granym przez Heatha Ledgera. Wiem też, że kpop już nie pierwszy raz nawiązuje do tej postaci i tej roli, ale panowie filmowcy - proszę, zlitujcie się, co ten nieszczęsny Joker ma do tego teledysku? Może poza tym, że w drugiej połowie klipu bohaterowie mają nielepsze stylizacje. I dlaczego bohater mieszka w przyczepie pośrodku pustkowia? I jakim cudem ma w tej przyczepie tak przestronną łazienkę, w dodatku wyłożoną kafelkami? I co z tymi fajerwerkami? Są momenty, w których ten klip wygląda na nieudolną próbę zrealizowania pewnej koncepcji, której autorzy nie ogarniają.

I wiecie co? Bardzo szybko pojawił się nawet zarzut, że ten teledysk to zżynka z teledysku do "We Found Love" Rihanny. >>TUTAJ<< znajdziecie więcej na ten temat, w tym sam teledysk mający być pierwowzorem klipu Trouble Maker. Ja bym tego plagiatem w żadnym razie nie nazwał i nie sugerujcie się obrazkami na początku, są wyrwane z kontekstu. Natomiast istnieje tu pewne dostrzegalne podobieństwo przede wszystkim dotyczące dwóch głównych motywów obydwu klipów.

Pierwszy, oczywisty motyw to wątek fabularny - toksyczna miłość, gdzie dwójka ludzi nie potrafi wytrzymać ze sobą, ale nie potrafi też żyć oddzielnie. Drugi motyw to wizualizacja - zestawienie tej sytuacji z uzależnieniem wiodącym do autodestrukcji. Ma to sugerować, że miłość potrafi być jak uzależnienie, wciągać ludzi i niszczyć życia w zamian dając ulotne chwile przyjemności. Z tego względu jestem skłonny uwierzyć, że ktoś się tu wzorował na amerykańskiej produkcji. Same kadry nic nie znaczą, bo po pierwsze w pewnym sensie są dosyć uniwersalne, po drugie oba obrazy estetycznie dość wyraźnie się różnią.

Nie chodzi nawet o tę powierzchowną, oczywistą różnicę sprowadzającą się do tego, że jeden klip ma być dość szokujący dla widza amerykańskiego, a drugi dla widza koreańskiego. Że w Stanach alkohol i fajka na nikim nie zrobią wrażenia, a w Korei klipu z ćpaniem w roli głównej nikt by po prostu nie zdecydował się wyemitować. Chodzi przede wszystkim o przyjętą konwencję obrazu. Klip Rihanny ma być dosadny, realistycznie wyglądający, paradokumentalny, spontaniczny, "uliczny", "lajfstajlowy". Klip Trouble Maker ma być efektowny wizualnie, przerysowany i możliwie "koreański", względnie symboliczny.

W tym momencie zaczyna się wychwalanie koreańskiej produkcji, bo muszę przyznać, że wolę klip Trouble Maker. Oba są wyidealizowaną papką przygotowaną pod odbiorcę, którego obrazki przedstawione w teledysku bardziej pociągają niż przerażają. Sęk w tym, że bycie wyidealizowaną papką neguje wszystkie wizualne atuty amerykańskiego klipu, bo uderza w jego prawdziwość, podczas gdy przerysowany koreański obraz wcale nie aspiruje do miana realistycznego, więc może być naraz i papką, i obrazem z treścią.

Mówię o symbolice, o przerysowaniu. Gdzie to wszystko jest? Ano głównie występuje w tandemie z wyżej opisanym kiczem. Choćby sterty skrzynek piwa. Z jednej strony wygląda to śmiesznie, z drugiej jest aż tak absurdalne, że trudno brać to dosłownie. W dodatku warto zwrócić uwagę, że sceny z alkoholem mają jeszcze jeden kluczowy rekwizyt. Tak Hyunseung, jak i HyunA, piją do lustra - dosłownie.

Podobnie z zimnymi ogniami przed przyczepą. Z jednej strony symbolizują ulotność chwili, z drugiej sama kombinacja wypada nieco niepoważnie. Przyznam nawet, że po cichu podejrzewam autora klipu o parodiowanie amerykańskiego nagrania. Podobieństwa w motywach wizualnych są z jednej strony oczywiste, z drugiej strony to nie są kalki. Nieśmiało zgaduję, że ta wszechobecna amerykańskość klipu - użycie amerykańskich marek piwa, Hyunseung żyjący w przyczepie z gnatem na podorędziu, walające się tu i ówdzie dolary, to może być próba wykpienia amerykańskiego stylu życia i wzorców przybywających zza oceanu. Tym bardziej, że wiele osób w Korei nie pała miłością do USA, do ich kultury i tego jak oddziałuje ona na ich dość konserwatywne, oparte o tradycję społeczeństwo.

W teledysku Trouble Maker strasznie podobają mi się dwie sceny. Pierwsza to oczywiście ta z samochodami. Jest zupełnie różna od tej z klipu Rihanny, gdzie to, co działo się z samochodem - to jeżdżenie w kółko - było efektem kłótni, a na dodatek było nieszczególnie wyeksponowane. W koreańskim klipie te kółka kręcone przez dwa samochody wypadają znacznie bardziej plastycznie, bo i oddają napięcie i agresję, i dobrze pasują do finałowych fragmentów utworu i obrazu, i symbolizują błędne koło w jakim znaleźli się bohaterowie, i nasuwają skojarzenie z tańczącą parą, a na dodatek umieszczone w zamknięciu klipu wyciągają ten stan napięcia - konfliktu, wzajemnego pościgu - gdzieś poza trwanie teledysku.

Druga świetna scena to ta w samochodzie zaparkowanym gdzieś w polu. Jest po prostu wyjątkowo dobrze wykadrowana i nakręcona. Wydaje się pełna szczerej, organicznej namiętności, przynajmniej w ramach przyjętej, nieco teatralnej konwencji. Jest to o tyle zaskakujące, że takich scen w Korei raczej za dużo się nie robi. W dodatku nie tylko filmowcy, ale także wykonawcy zdecydowanie podołali wyzwaniu.

W ogóle od strony czysto wizualnej, bez zagłebiania się w treść, teledysk wypada bardzo dobrze. Ciekawe kadry, świetne oświetlenie i zaskakująco dobre aktorstwo w przekroju całego klipu. Może nie są to popisy godne jakiejś poważnej statuetki, ale jednak trzymające poziom i wypadające korzystnie.

Także od strony treści nie jest źle, bo choć zawartość potrafi wypaść kiczowato, to nawet scena z Jokerem, czy HyunA opierająca się o ściany, to wszystko ma jakiś ładunek znaczeniowy. Hyunseung nie może uwierzyć w to, co widzi w lustrze, a widzi siebie jako szaleńca, łotra i cynika. Z kolei HyunA oddaje się z pozoru beztroskiemu, ale także niespiesznemu - sugerującemu pewien namysł spowodowany czy to nostalgią, czy to złością - niszczeniu wspomnień mażąc szminką po obrazach i zdjęciach licznie zawieszonych w korytarzu.

Tyle o teledysku, który wciąż - podkreślę to jeszcze raz - pozostawia mnie na rozdrożu. Nie wiem, czy go lubię, czy wręcz przeciwnie. Zdecydowanie mniej problemów mam z piosenką, która jest zwyczajnie dobra. Głównie ze względu na podkład, mniej na wokale. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest źle wykonany utwór, po prostu dwójka wykonawców nie dysponuje żadnymi wielkimi walorami głosowymi. Hyunseung to taki typowo boysbandowy głos. Z kolei HyunA bardziej znana jest z tańca, w grupach przeważnie zajmuje się rapem, bo ma względnie charakterny i dość charakterystyczny tembr.

Co do kompozycji to trudno rozebrać ją na czynniki pierwsze. W całości tworzy specyficzny klimat - nieco nostalgiczny, ale też z wyczuwalnym podskórnie napięciem. Jest w tym wszystkim trochę wyczekiwania na to, co zrobi druga strona, ale też trochę formułowania własnych żądań, co zgadzałoby się z tekstem piosenki (angielskie tłumaczenie >>TUTAJ<<).

Same dźwięki są po prostu przyjemnie różnorodne, nawet jeżeli temat pozostaje ten sam. Jest tu trochę zręcznej, subtelnej budowy w tle, gdzie kilka dźwięków przez czas trwania zwrotki narasta, by tworzyć efekt napięcia. Do tego mnogość akcentów uatrakcyjnia wierzchnią warstwę kompozycji. Dobry jest też refren, który nie jest może eksplozją emocji, choćby z racji możliwości wokalistów, ale stanowi przyjemny kontrast dla wolniejszych, bardziej wyciszonych zwrotek. Dzięki dodaniu smyczków na pierwszym planie refren zyskuje też delikatnego, tanecznego posmaku, odlegle przypominającego tango. No i ten gitarowy motyw przewijający się przez cały utwór po prostu niesamowicie wchodzi w głowę.

Patrząc całościowo nie mam wątpliwości, że projekt okaże się sukcesem wytwórni. Piosenka to materiał na przebój, teledysk - dobry czy zły - jest wyjątkowo atrakcyjnym wabikiem, choćby z racji kontrowersji, które musi wzbudzać w Korei. W dodatku motyw oskarżeń o plagiat prędzej czy później nabije także wejścia zachodnich obiorców, a że HyunA po "Gangnam Style" nie jest już anonimowa, to międzynarodowe losy tego nagrania mogą się jeszcze różnie potoczyć. Zresztą niech przemówią liczby. Klip w 24h nabił 3,5 mln odsłon na YT, a warto pamiętać, że koreańscy odbiorcy korzystają także z innych serwisów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz