czwartek, 17 października 2013

T-ara - 느낌 아니까 / Beacuse I Know + Number Nine MV ver. 2

Core Contents Media, oni są nieprzewidywalni nawet w tym jak bardzo są przewidywalni. Druga wersja teledysku do "Number Nine" miała pojawić się 18.10, tymczasem w ostatniej chwili ktoś w CCM zmienił zdanie i stwierdził, że nie - lepiej wypuścić ją dzień wcześniej. Ale to nie jedyne zaskoczenie związane z tym klipem.



Wczorajszy wpis poświęcony piosence "Number Nine" (>>TUTAJ<<) kończyłem słowami :
Wizualnie teledysk wypada atrakcyjnie ze względu na dziewczyny, choć cała reszta jest raczej mało efektowna, ale to jest akurat zrozumiałe - ta wersja nie jest daniem głównym.
Jak się okazuje, pierwszy teledysk chyba jednak jest daniem głównym. Do tej pory nie mogę wyjść z szoku. CCM słynie z długich, fabularnych teledysków, więc miałem prawo spodziewać się, że klip kręcony w dość egzotycznym plenerze będzie reprezentantem tego gatunku. Tymczasem dostaliśmy nagranie, które nie dość, że jest krótsze niż sama piosenka, to jeszcze sztucznie wydłużone poprzez wstawienie kadrów z pierwszego teledysku, czy też delikatny slow-motion użyty w większości scen.

Co do samego teledysku osadzonego powyżej, to podoba mi się zestawienie tej dziwnej elektroniki z kadrami Jeep'ów pędzących przez pustkowie. Reszta materiału już nie tak bardzo. Niby dziewczyny w większości fajnie oddają emocje twarzami, ale obraz troszeczkę sypie się nie z ich winy. Po prostu ktoś postanowił, że mają wyglądać nie tylko lirycznie, ale także seksownie, co w niektórych kadrach psuje efekt i wygląda niespójnie. Także slow-motion nieco drażni moje oczy, a cała stylizacja klipu wypada jakoś dziwnie. Aż zaczynam się zastanawiać, czy to nie jest celowa zagrywka.

Od samego początku w "Number Nine" wszystkich zastanawia sam tytuł nagrania i to dlaczego jest on regularnie powtarzany w piosence. Niektórzy - w tym ja - liczyli, że druga wersja klipu coś w tej kwestii wyjaśni. Tymczasem ten teledysk jest nawet bardziej tajemniczy. Przedstawia sceny, które wyraźnie dzieją się po jakimś bliżej niesprecyzowanym wydarzeniu, ale jednocześnie - poza samym nastrojem i emocjami - obraz nie zdradza ani co mogło się wydarzyć przed nim, ani jaki może być ciąg dalszy. Jeżeli właśnie to chcieli osiągnąć twórcy - skupić się na tym momencie "pomiędzy" i towarzyszących mu emocjach - to brawo, bo im się udało.

CCM wybrało się do byłego ZSRR po to, by nakręcić w przybliżeniu 2 minuty materiału. Wciąż nie jestem w stanie uwierzyć w to, co piszę i podskórnie mam nadzieję, że wytwórnia po prostu drażni się z fanami i gdzieś w odwodzie trzyma kilkunastominutową wersję klipu. Moja nadzieja jest o tyle silniejsza, że wraz z "Number Nine" T-ara promuje piosenkę "느낌 아니까", którą można by włączyć do dłuższego teledysku, tym bardziej, że oryginalny klip do tej piosenki jest dosyć skromny.



Wizualnie nie dzieje się tu zbyt wiele. Można wspomnieć o tym, że klip dzieli plan z segmentem otwierającym oryginalny teledysk do "Number Nine" i na upartego można też wysnuć wniosek, że przez to obie piosenki są dwiema częściami większej narracji. Co prawda pomiędzy piosenkami zieje pustka, którą należałoby zapełnić swoją wyobraźnią - lub inną piosenką - ale nie zmienia to faktu, że takie połączenie jest możliwe.

To, na co ja chciałem zwrócić uwagę w tym klipie, to stroje. Szczerze powiedziawszy nie mam do nich przekonania. Nie zrozumcie mnie źle - dziewczyny wyglądają w nich dobrze, ale nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że są to koszule nocne. Może to kwestia tego błękitnego, "księżycowego" światła, ale nie umiem uwolnić się od tego skojarzenia. A szereg dziewczyn stojących przed mikrofonami i śpiewających w koszulach nocnych jest dla mnie widokiem dziwnym... Choć nie powiem, że niepożądanym ;)



Okej, to chyba jednak nie są koszule nocne, no chyba, że kupione w seks-shopie. Materiał wydaje się za gruby. Chociaż wciąż krój, kolorystyka i te koronkowe wykończenia wydają mi się dziwne. Całkiem możliwe, że to po prostu jedna z wielu różnic kulturowych między spojrzeniem Polaka i Koreańczyka. Albo po prostu kamera nie lubi tych kiecek, przynajmniej w takim oświetleniu.

Sam tekst nie narzuca takiej pościelowej stylizacji, więc muszę założyć, że jest ona efektem mojej osobistej optyki (no chyba, że macie podobne skojarzenia :P ). Jeszcze zanim o samym tekście, wyjaśnię może kwestię tytułu. Piosenka ma jeden, koreański tytuł "느낌 아니까". Tytuły angielskie wydają się nieoficjalne. Na potrzeby programów muzycznych jak MCountdown przetłumaczono to jako "Because I Know" i biorąc pod uwagę tłumaczenie całego tekstu, ta fraza może być dobrym wyborem, choć sam tłumacz sugeruje inny tytuł, więc nie wiem, który wariant jest tłumaczeniem wiernym.

Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<. Ja też poświęcę kilka słów tekstowi piosenki, bo choć brak w nim jakiegoś literackiego błysku, to uważam, że jest całkiem niezły. Tekst jest dosyć bezpośredni i na swój sposób codzienny, odwołujący się do - jakby na to nie patrzeć - pospolitych przeżyć, z którymi wiele osób może się jakoś utożsamiać. Ale nie ma tu nic ani ordynarnego, ani pretensjonalnego, a sam wydźwięk tekstu bardzo zgrabnie komponuje się z muzyką, co jest dużym atutem tego nagrania.

Piosenka, pomimo swojej lekkości, ma trochę ładunku emocjonalnego. Jest w niej trochę subtelności, trochę niepewności, wyczekiwania, nadziei. Nie jest to w żadnym razie przytłaczający zalew uczuć, ale to dobrze - dzięki temu piosenka nie robi się kiczowata ani pompatyczna, za to wciąż wytwarza nieco nastroju. Kompozycja jest wręcz prosta, ale w tym chyba leży jej siła, bo ta prostota pozwala utrzymać bardzo przywoite tempo pomimo przyjętej konwencji ballady.

Ta sama treść ubrana w jakąś powolną, efektowną wokalnie balladę byłaby pretensjonalnie banalna. Tymczasem w takiej formie ta piosenka jest nad wyraz strawna - nie próbuje być niczym więcej niż jest, a jednocześnie w żaden sposób nie rani moich odczuć estetycznych. Co prawda trudno mi też wskazać jakiś jeden wyraźny atut tego nagrania, ale nie zmienia to faktu, że całokształt moich odczuć jest zdecydowanie pozytywny.

Czy jest to piosenka godna własnego teledysku i cyklu promocyjnego - nie wiem. Jednak biorąc pod uwagę sytuację T-ara, uważam, że to akurat słuszna decyzja. Formacja od dobrego roku starała się przeczekać lawinę "hejtu" w ojczyźnie (pisałem o tym choćby >>TUTAJ<< i >>TUTAJ<<) i mam wrażenie, że w końcu jej się udało. Teledyski nie mają już tak wielu kciuków w dół, ludzie nie poświęcają już tak wiele uwagi tamtej sprawie, temat się wyczerpał. Oczywiście od czasu do czasu ktoś i tak im to będzie jeszcze wypominał, ale sytuacja wydaje się opanowana.

Dlatego też uważam, że wytwórnia dobrze robi wydając od razu dwie piosenki promujące mini-album, bo jest to swojego rodzaju ukłon w stronę fanów, którzy od formacji się nie odwrócili. Oni na pełnoprawny powrót T-ara czekali dobry rok i coś im się od życia należy.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy ten teledysk do no.9 nie był przypadkiem kręcony w Mongolii? Ta cyrylica na szyldach brzmi jakoś tak po mongolsku, no chyba że to Zabajkale i po buriacku więc by mogło się zgadzac z rosyjską wersją.
    Poza tym ostatnio był jakiś duży koncert kpopwy w Ułan Bator (wiem bo 'moje' Davichi tam było). nie wiem jak z t-arą ale mogły 'po drodze' zrobić taki teledysk.
    Co do samego teledysku - stepowy pomysł bardzo ok. szkoda że perfekcyjnie schrzani*ny skróceniem utworu i debilnymi wstawkami. Bez sensu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że ruskie krzaczki nigdy mnie nie ciągnęły, więc nawet nie próbowałem się w te napisy wczytywać. Mogolia brzmi bardzo prawdopodobnie i nawet brałem ją pod uwagę, ale zważywszy, że może to być też jakiś -stan, czy nawet wschodnie kresy matuszki Rosji, zdecydowałem się wciągnąć Mongolię w poczet byłego ZSRR :P Wiem, że formalnie byli niepodległym państwem, ale władzę mieli komunistyczną, a zdanie przez to wyszło zgrabniejsze :D

      Co do samego klipu pełna zgoda. Jednak wciąż liczę na Drama ver. :)

      Usuń