Na pierwszy rzut oka świat kpopowych teledysków jest bardzo niesprawiedliwy i nie mówię tu o samej fikcji wyświetlanej na ekranie, a o niejawnych zasadach, które dyktują kształt, ale także jakość poszczególnych projektów. Jeżeli wgryźć się głębiej w problem, to oczywiście z łatwością zauważy się logikę i chłodną klakulację stojące za poszczególnymi procesami. Jednak dla oka nieuzbrojonego w odpowiednią wiedzę, w oczy rzuca się pewien oczywisty fakt - teledyski grup żeńskich oscylują wokół poprawności i są zdecydowanie najmniej ciekawe w branży.
Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim chodzi o pieniądze. Wiadomo, że budżety poszczególnych projektów nie są z gumy, koszty poniesione przez wytwórnię muszą znaleźć wielokrotne przebicie w perspektywach przychodu. Dlatego najlepsze teledyski mają soliści, którzy gwarantują przychody swoją ugruntowaną pozycją na rynku - w kpopie, żeby występować solo, trzeba mieć nie tylko talent, ale przeważnie także wyrobioną markę.
Niesprawiedliwość ma też związek z płcią wykonawców, bo grupy męskie mają znaczącą przewagę nad koleżankami w temacie teledysków. Znów kluczowe są pieniądze, bo płeć piękna jest w tej branży siłą nabywczą i to jej gusta decydują o tym, w co pieniądze inwestują wytwórnie. Panie najwyraźniej wolą oglądać swoje obiekty westchnień (s)prezentowane na bogato, podczas gdy taka otoczka nie ma już znaczenia, gdy oglądają girlsbandy.
Oczywiście męska część publiczności nie jest tu także bez "winy". Nam, chłopom wiele do szczęścia nie potrzeba, wiadomo, że najważniejsze żeby gazele rączo pomykały przez sawannę, dekoracja może być z dykty. Jeżeli miałbym się czegokolwiek czepiać, to pewnego braku subtelności, który odróżnia większość projektów girlsbandowych od teledysków ich kolegów. Bo jak takie EXO maniakalnie łapało się za krocza w teledysku do "Growl" (>>TUTAJ<<) to jednak było to wszystko tłem dla świetnie pomyślanego i wykonanego klipu, a nie sednem samym w sobie. Jak zestawię to sobie z AOA i ich "Miniskirt" (>>TUTAJ<<) czy klipem do nowej piosenki Stellar, który czeka abym go zbeształ, to jednak różnica klas bije po oczach.
Ale dzisiaj nie będzie besztania, bo dzisiaj bohaterkami wpisu jest Ladies' Code - najlepszy girlsbandowy debiut minionego roku, nie tylko moim zdaniem - dziewczyny właśnie zgarnęły statuetkę na gali Gaonu. Ladies' Code od samego początku imponowało profesjonalnie przygotowanym, dopracowanym wizerunkiem, niezłym muzycznym stylem i dużym potencjałem grupy, w której wszystkie członkinie dają sobie radę tak ze śpiewem, jak i z wyglądem, co wcale nie jest tak powszechne.
Do tej pory największe zastrzeżenia miałem do teledysków grupy - nie dlatego, że były złe, a dlatego, że mogły być lepsze. Przede wszystkim debiutanckie "Bad Girl" (>>TUTAJ<<) uderzało zmarnowanym potencjałem, bo sam koncept wizualny był niezwykle atrakcyjny, ale kilka pomysłów czyniło ten klip... Dziwnym. Bardzo dziwnym. "Hate You" (>>TUTAJ<<) było zdecydowanie bardziej spójne, było też ciekawsze, ale pozostawiało pewien niedosyt. Dopiero teledysk do "Pretty, Pretty" (>>TUTAJ<<) mogłem uczciwie nazwać bardzo dobrym, chociaż nie wybitnym.
Dziewczyny utrzymują tendencję wzrostową z teledyskami, bo klip do "So Wonderful" jest po prostu "wonderful".
Trochę czasu minęło od kiedy oglądanie teledysku sprawiło mi aż tyle frajdy, szczególnie jeżeli miałbym skupić się wyłącznie na żeńskiej części sceny. Tak, "Missing You" (>>TUTAJ<<) 2NE1 było przejmująco dobrze wykonane, ale brakowało mi tam tego pomysłu, który jest w najnowszym klipie Ladies' Code. Wyłączając męską część wykonawców, dla mnie to najlepszy klip od kilkunastu miesięcy.
Aż trudno mi wyróżnić jedną cechę tego teledysku, której mógłbym przypisać moje zauroczenie, czy choćby wyróżnić na tle pozostałych atutów. Zacznijmy może od tego, że lubię kiedy teledysk jest nieco odrealniony albo chociaż ujmuje prawdopodobne wydarzenia w mniej dosłowne i oczywiste kadry. Patrząc szerzej, lubię żeby film był filmem, a nie paradokumentem. "So Wonderful" pod tym względem odnosi sukces na wielu polach.
Najbardziej oczywistym elementem układanki jest fantastyczna natura samej fabuły, w której dziewczyny są żywymi manekinami wzdychającymi do pracującego przy nich mężczyzny. To samo w sobie nie byłoby dla mnie może aż tak urzekające, gdyby nie znacznie bardziej fantastyczny, poruszający się na granicy baśni i horroru, motyw zamiany ról, gdzie manekin faktycznie ożywa, a mężczyzna zastyga w bezruchu.
Idąc dalej mamy scenografię, która wykorzystuje dosyć rozpowszechniony motyw "teatralny" dla połączenia kilku różnych scen. O co chodzi, powinniście zobaczyć patrząc na miniaturkę klipu (chyba, że ją podmienią). W skrócie, teledysk nie kryje się z tym, że poszczególne dekoracje nie są osadzone w żadnej większej całości i bez skrupułów pokazuje je obok siebie, puste przesztrzenie w posczególnych scenach wypełniając teatralną czernią, co jeszcze bardziej odejmuje dosłowności prezentowanym obrazom.
Powyższe aspekty składają się na szerszy plan projektu, do którego należy zaliczyć jeszcze aspekt retro,
który wiąże muzykę z obrazem i dodaje całości specyficznego uroku. Ta
sama koncepcja przedstawiona w bardziej dzisiejszych fatałaszkach, nie
byłaby tak urzekająca, straciłaby ten swój magiczny dystans.
Nie mniej znaczące jest tutaj samo wykonanie, śmiem nawet twierdzić, że to dopiero ono pozwala sprzedać magię tego obrazu. Oczywistym walorem są pieczołowicie dopracowane stylizacje, które - ku mojemu zdumieniu - wydobyły z dziewczyn jeszcze więcej uroku. Strona wizualna, jak już wspominałem, zawsze była mocnym punktem tej grupy, ale w "So Wonderful" dziewczyny wyglądają nieziemsko - co nie tylko jest atutem samo w sobie, ale jeszcze idzie w parze z pomysłem na teledysk.
Nie mogę nie napomknąć w tym miejscu, że teledysk sprzedaje odpowiednią dawkę seksapilu w żaden sposób nie uciekająć się do niskich, ostentacyjnych zagrywek, które ostatnio po cichu zaczynają psuć rynek. Miło dla odmiany zobaczyć teledysk, który nie usiłuje wybić mi oka piersiami, czy też tyłkiem którejś z pań.
Wyżej wspomniałem, że trudno mi wynieść ponad resztę którykolwiek z elementów tego projektu i choć wciąż trzymam się tego zdania, to gdyby uciec się do sztuczki i w pewien sposób pogrupować aspekty tej produkcji, to zatriumfowałby aspekt produkcyjny w osobach kamery, swiatła i montażu. Nie dlatego, że trzyma wyraźnie lepszy poziom od reszty, ale dlatego, ze na innych polach spotyka się produkcje równie dobre, ale w tym konkretnym elemencie "So Wonderful" jest dla mnie bezkonkurencyjne.
Te wszystkie zabawy klatkażem, które nie tylko podkreślają tempo piosenki, ale także uwypuklają baśniowy charakter obrazu, te niesamowite zagrywki głębią ostrości, godne wielkiego, kinowego ekranu, a nie mojego skromnego monitora, te niebanalnie dobrane kadry, które godzą ujmująco zaprezentowane detale z szerszymi planami dającymi większy pogląd na całość sytuacji. A wszystko wykończone oświetleniem, które każdej scenie nadaje charakeru. Jak już wspomniałem, teledysk do "So Wonderful" jest "wonderful".
Troszkę mniej entuzjazmu zachowałem dla piosenki, choć wciąż przyznaję, że słucha mi się jej z dużą przyjemnością, a refren zaskakująco łatwo wbił mi się w głowę. Moj problem sprowadza się do dwóch kwestii, które śa niejako powiązane.
Po pierwsze piosenka troszeczkę kłóci się wewnętrznie. Rozumiem, w co mierzyli autorzy, przyznam nawet, że pod pewnymi względami jest to zabieg udany, a jednak podskórnie nie umiem się do niego przekonać. Chodzi o to, że muzyczne sedno piosenki jest dosyć smutne, rzewne nawet, oparte o instrumentalne retro. Jednak na wierzchu ktoś zdecydował się wrzucić dużo sampli dających piosence dużo świeżości, bardziej nowoczesne brzmienie i ładunek energii, który czyni ją bardziej przebojową. Sęk w tym, że nie obyło się bez ofiar, bo w niektórych momentach - choć efekt pozostaje osiągnięty -wyraźnie słychać, że połączono ze sobą elementy, które do siebie nie pasują.
Te rysy są tym bardziej widoczne, kiedy zwróci się uwagę na fakt, że większość z tych ożywczych sampli brzmi jakby wyrwano je z poprzedniego singla grupy "Pretty, Pretty". W ogóle cała piosenka, pomimo oczywistych różnic, wydaje się skrojona przez tego samego krawca, co poprzedniczka - akcenty w refrenie działają identycznie, most jest wręcz ułożony z tych samych cegiełek, co poprzednio - nawet w kwestii tekstu. Przy okazji wspomnę, że tekst właśnie jest najsłabszym punktem tego projektu - ładnie wspólgra z muzyką i obrazem, ale jest też rozczarowująco płytki. Angielskiew tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.
Wracając do muzyki, bardzo podoba mi się instrumentalne serce utworu. Dużo tutaj ładnych wstawek na smyczkach, dużym atutem jest akompaniament sekcji dętej, która po mału staje się znakiem rozpoznawczym piosenek tej grupy. Jednak absolutną rewelacją jest tu dla mnie linia bassu. Ciągła, gęsta, przez to trudna do wychwycenia przy pierwszym kontakcie, a jednak odgrywająca olbrzymią rolę, przez cały czas regulując nastrój i emocje budowane przez muzykę. Biorąc pod uwagę, że wokale idą bardziej w parze właśnie ze stroną instrumentalną projektu, ciekaw jestem, jakby zabrzmiał bez tych elektronicznych wstawek na wierzchu.
No i dobrnąłem do najgorszej części tekstu - do podsumowania. Bardzo chciałbym napisać, ze to murowany hit, że piosenka jest przebojowa, a rewelacyjny teledysk musi wynieść ją na absolutny top. I napisałbym to gdyby nie to, co rynek szykuje w najbliższych tygodniach. Jeszcze w lutym doczekamy się wyczekiwanych powrotów dwóch największych girlsbandów na rynku - SNSD i 2NE1. Jakby tego było mało, na dniach na scenę powróci Sunmi, której debiutanckie "24 hours" (>>TUTAJ<<) było jedną z rewelacji minionego roku. Tydzień wcześniej i Ladies' Code mogłoby zaliczyć poważny sukces, a tak dziewczyny z kolejnym bardzo dobrym projektem zostaną przyćmione przez wysyp gwiazd.
Na mnie osobiście zrobiła wrażenie choreografia, która choć z oczywistych przyczyn kojarzy się z wonder girls, to potrafiła wykrzesać coś nowego. Zwłaszcza na żywo, układ jest miły dla oka. Teledysk też niby ładnie zrealizowany... Ale w odbiorze utrudniał mi fakt, że piosenka absolutnie nie przypadła mi do gustu. Po prostu, przesłuchałam ją 2 razy i nie mogę więcej, po prostu jest nudna.
OdpowiedzUsuńTeż muszę przyznać, że od strony muzycznej poprzednie kawałki Ladies' Code bardziej mi się podobały, bo były bardziej spójne i lepiej wystylizowane, ten jest troszkę za bardzo przemieszany. Ale w teledysku mi nie przeszkadza.
UsuńUkład jest fajny, ale troszkę się dziwię, że aż tak wytyka się podobieństwo do "Nobody". Tak - mikrofony, stylizacja - ale prawdę powiedziawszy LC robi to wszystko lepiej, ciekawiej, na swój własny sposób i przede wszystkim bardziej żwawo, a trzeba też pamiętać, że nie tyle wzorowano się na Wonder Girls, co w wypadku obydwu formacji czerpano inspiracje z tego samego źródła, czyli choreografii wykonywanych przez pierwsze girlsbandy, w czasach, kiedy świat był jeszcze czarno-biały ;)