Nareszcie! Jedna z najlepszych wokalistek na koreańskiej scenie w końcu solo. Długo na to czekałem i wiem, że nie ja jeden. Sistar ma swój urok, tak jak i Sistar19, ale słuchając ich piosenek od dłuższego czasu miało się wrażenie, że to Hyorin + koleżanki. Było to dosyć dziwne doświadczenie. Fan formacji miał uczucie, że ogląda solistkę z gościnnym wsparciem i był niezadowolony. Fan Hyorin widział solistkę, której ktoś nie daje w pełni się wykazać i też był niezadowolony. Najdziwniejsze jest jednak to, że i tak wszystko z Hyorin w składzie rozchodziło się jak świeże bułeczki.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby od razu rozwiązywać Sistar. Nie, po prostu nie ma sensu tworzyć takiego dziwnego kompromisu, który tak naprawdę nikogo nie zadowala. Sistar to utalentowana grupa, która powinna występować jako grupa właśnie, bez faworyzowania którejkolwiek z dziewczyn, bo przy ich obecnej popularności jest to zwyczajnie niepotrzebne. Z kolei kiedy wytwórnia chce pochwalić się talentem pod swoimi skrzydłami, niech da mu scenę solo, a nie sprzedaje go pod przykrywką grupy czy duetu - tak jest Starship Entertainment, cały czas wypominam Wam "Gone Not Around Any Longer" (>>TUTAJ<<).
Hyorin od dawna jest dużym, rozpoznawalnym nazwiskiem na scenie. Powalające występy w "Immortal Song" przyniosły jej pokaźną rzeszę fanów i ludzi, którzy zwyczajnie lubią jej głos. A przecież kto widział jej występy, ten wie, że nie tylko o śpiew chodzi. Hyorin rusza się jak dzika kocica i pomijając nawet kwestię oddziaływania na męskie libido - od dawna pokazuje, że jest gotowa, by stanąć na scenie samemu i nie tylko nie dać się pożreć, ale tak ryknąć na konkurencję, że ta będzie się chować po kątach.
Od samego początku tego tekstu dziwię się różnym rzeczom - to dziwne, tamto jeszcze dziwniejsze. Jednak to, co naprawdę mnie zdumiewa, to moje podejście do tematu. Naprawdę czekałem na ten debiut. Kiedy tylko pojawiły się pierwsze poważniejsze plotki, poświęciłem tej sprawie kilka solidnych akapitów (>>TUTAJ<<). Chciałem i nadal chcę, żeby to był udany album, udane piosenki, udane występy. A jednak gdzieś tam podskórnie czuję taką rezerwę, jakbym się obawiał, że ktoś coś może nawet nie sknocił, ale nie wypieścił tak bardzo jakbym sobie życzył. Że ja liczę na prawdziwe kpopowe objawienie, a dostanę bardzo dobre, ale wtórne wydawnictwo.
To nie jest tak, że dostrzegam u siebie jakiś szósty zmysł, po prostu śledziłem teasery nadchodzacego wydawnictwa i było w nich coś niepokojąco standardowego. I niestety moje obawy znalazły pełne przedłużenie w tym teledysku. Piosenka sama w sobie jest bardzo dobra, ale nią zajmę się dalej. Najpierw ten nieszczęsny teledysk.
Ostatnio w kpopie zapanowała moda na odwiedzanie europejskich miast. Kahi nakręciła teledysk do "It's ME" (>>TUTAJ<<) w Barcelonie, a Londyn na tapetę wziął G-Dragon w "Crooked" (>>TUTAJ<<) (jeszcze VIXX albo jakiś inny boysband kręcił też w Sztokholmie). Ten klip bierze po trochu z każdego z tych dwóch teledysków, jednocześnie wnosząc niewiele nowego.
Jeżeli czytacie Pratchetta, to w jego książkach czasem znajdziecie opisy stworów z równoległych wymiarów, które nie bardzo wiedzą jak powinny wyglądać, więc imitują to, co widzą, jednak kompletnie nie rozumieją istoty sprawy i kończą z nadprogramowymi kończynami w dziwnych miejscach. Czasem oglądając koreańskie teledyski mam wrażenie, że patrzę właśnie na takiego stwora, ale pierwszy raz za źródło nieporozumienia służą klipy z własnego podwórka.
Zacznijmy od Kahi. Już na fotkach promocyjnych widziałem, że ktoś zdecydował się sklonować jej stylizację - podcięte włosy i przynajmniej o rozmiar za duże kurtki, marynarki itp. Sęk w tym, że tam wszystko miało ręce i nogi - miał być stylowy luz dojrzałej kobiety i był. Dlatego też na miejsce zdjęć wybrano Barcelonę, z jednej strony miasto sztuki, z drugiej strony miasto imprez, nocnego życia, a przy tym turystyczna Mekka.
W wypadku Hyorin nie powiem, że stylizacja wypada gorzej, bo trzeba brać poprawkę, że jest to stylizacja dla dziewczyny lat 22, a nie 32. Co nie zmienia faktu, że jakkolwiek ciekawe i efektowne mogą się wydawać niektóre kombinacje, to zwyczajnie brak im klasy. Czyli co? Dziewczyna poleciała do Londka, żeby przebrać się za lokalną robotnicę w największym mrowisku tej części świata (Moskwa i Stambuł są większe, ale to już inna specyfika)? Jaki to ma sens? Jaki to ma związek z piosenką?
W wypadku G-Dragona samonarzucające się było skojarzenie muzyczne. Jego piosenka była inspirowana wyspiarskim brzmieniem i to było słychać. W piosence Hyorin tych podobieństw trzeba by bardzo wnikliwie się doszukiwać, bo nagranie jest dosyć uniwersalne (wytwórnia twierdzi jednak, że wyspiarska inpiracja gdzieś się tam czai). Więcej, moim największym (i chyba jedynym) zarzutem pod adresem tej piosenki jest podobieństwo do "Cleansing Cream" (>>TUTAJ<<) Brown Eyed Girls, do której teledysk, nota bene rewelacyjny, nie wymagał przelotów przez pół świata.
Hyorin od G-Dragona odgapia jednak nie tylko miejsce akcji, ale także pomysł na teledysk. Tylko kompletnie gubi po drodze sens. G-Dragon w "Crooked" śpiewał o tym, że kobieta go zostawiła i teraz jest zwichrowany, snuje się po ulicach szukając zaczepki. I teledysk obrazował jego (auto)destrukcyjne zapędy. Tymczasem Hyorin śpiewa o tym jaka to jest smutna i samotna, a tymczasem szlaja się po paskudnych londyńskich zaułkach pozując do fotek i uśmiechając się od ucha do ucha w co drugim kadrze.
Ten teledysk wygląda jak profil przeciętnej nastolatki po wizycie w Londynie - bo wiecie, Londyn! Miasto w Anglii! Budynki z cegły i graffiti. I wiecie co, pewnie bym to kupił, gdyby obraz nie pasował do piosenki jak pięść do nosa. Naprawdę, to jeden z bardziej niedopasowanych teledysków w tym roku, co tym samym czyni go jednym z najgorszych, pomimo tego, że nie jest wcale źle nakręcony, wręcz przeciwnie, zdjęcia muszą się podobać, a trzeba też pamiętać, że Hyorin ma przede wszystkim trafiać do nastolatek i swoich rówieśnic - wytwórni zależy na pieniążkach.
Sęk w tym, że nawet jeżeli na upartego dopatrywać się tu celowego kontrastu - wesoła dziewczyna przed rozstaniem, smutna po rozstaniu, to tego smutku jest za mało, żeby został zauważony, to raz. Dwa - potrzeba naprawdę znacznie bardziej pomysłowego uzasadnienia, żeby wytłumaczyć mi dlaczego obraz w ogóle nie ilustruje utworu, wręcz się z nim całkowicie kłóci. To jest pop, a nie sztuka. Jak ktoś chce zrobić teledysk który kontrastuje z muzyką, to musi się znacznie bardziej postarać, bo to jest po prostu tak banalne, że aż niezrozumiałe.
Dobra, tryb narzekania wyłączony, bo piosenka sama w sobie mi się podoba. Jeżeli się jeszcze do niej nie przekonaliście, spróbujcie posłuchać bez patrzenia na teledysk. Mnie zdecydowanie pomogło. To jest jedno z tych nagrań, które są przebojowe głównie dlatego, że nie są przebojowe. Brak tu jakiegoś efekciarstwa, brak nawet choćby zróżnicowania. Piosenka jest strasznie monotonna, ale też niezaprzeczalnie przyjemna dla ucha.
Powody są dwa. Pierwszym jest głos Hyorin, ślicznie zabarwiony lekką chrypką, ale też mięciutki, delikatny. Nie zawieszony ani za nisko, ani za wysoko, nie popadający w żadną manierę, ale urzekająco barwny, a przy tym wszystkim tak różny od wcieleń Hyorin, które już słuszeliśmy. Zawsze gdzieś w jej występach było coś z popisu, zaskakiwała charyzmą, mocą głosu, wyciąganiem nut, ozdobnikami, przebarwieniami - wszystkim co można sobie wymarzyć. Tutaj jest zaskakująco konserwatywna i spokojna w tym co robi, ale dzięki temu utwór zyskuje na autentyczności.
Drugi z powodów po części wypływa z pierwszego, bo ma związek właśnie z autentycznością. Ta piosenka jest chwytliwa z racji tekstu - prostego, ale w dobrym sensie, takiego, z którym łatwo się połączyć. Kluczową rolę odgrywa tutaj refren, który jest niesamowicie melodyjny i przez to chwytliwy, wręcz pełni rolę haczyka. Jednak naraz jest też wmieszany w sens piosenki, podczas gdy zazwyczaj haczyki w kpopie są dość bezsensowną zbitką zgłosek. Angielskie tłumaczenie znajdziecie >>TUTAJ<<.
Podsumowując teledysk i piosenka brane z osobna są całkiem dobre. Szczególnie piosenka robi pozytywne wrażenie za sprawą swojej przyziemności i jak zwykle fantastycznego głosu Hyorin. Niestety połączenie obrazu z dźwiękiem wypada bardzo, bardzo nieprzekonywująco. Jeżeli miałbym skreślić którąś część projektu, to naturalnie skreślam teledysk, bo to on powinien zostać dopasowany do piosenki, a nie na odwrót. Tymczasem wygląda to trochę tak, jakby ktoś uparł się na wylot na zdjęcia do Londynu, nie patrząc na piosenkę.
To na pewno nie koniec spotkań z Hyorin w najbliższym czasie, więc większe podsumowanie zostawię sobie na później. Mam nadzieję, że cały album i drugi z singli będą muzycznie co najmniej równie dobre i że teledysk do drugiego nagrania będzie chociaż adekwatny do piosenki (na więcej nie liczę, bo teaser zapowiada coś strasznie sztampowego).
Sam pomysł na teledysk dobry,ale może gdyby częściej pokazywać Hyorin smutną niż radosną,miałoby to wtedy ręce i nogi.Jest niby sama,ale to chyba jedyne powiązanie z piosenką.To bardziej wygląda jakby wybrała się sama na zwiedzanie Londynu,niż że jest samotna.
OdpowiedzUsuńJuż od teaserów miałam wrażenie że gdzieś słyszałam tę melodię,aż w końcu w dniu wydania piosenki sobie przypomniałam."Cleansing Cream" jest zdecydowanie lepsze jeśli chodzi o teledysk,który jest jednym z moich ulubionych.Piosenki jednak ciężko mi porównać,bo mimo podobnego brzmienia bardzo się różnią.
"Lonely" słucha się przyjemnie,Hyorin brzmi bardzo dobrze i mogę stanowczo stwierdzić że pod względem muzycznym się nie zawiodłam.
Widzę że wyszedł już drugi teledysk,więc zaraz zabieram się za jego oglądanie.Mam nadzieję że tym razem nie tylko piosenka mnie nie zawiedzie.
To widzę, że się zgadzamy :)
UsuńZdradzę się, że album jako całość mnie rozczarował przy pierwszym, pobieżnym przesłuchaniu. Nie to, że jest zły, ale nie ma w nim niczego wyjątkowego.
Jeśli chodzi o album to nie wiem do końca co o nim myśleć.To nie jest zła płyta,ale jednak po takiej wokalistce oczekuje się czegoś więcej.Niektóre piosenki wydają mi się znajome,może nie jako całość,ale podkład,czy nawet sposób śpiewania...Odnoszę silne wrażenie że gdzieś to już słyszałam.
UsuńGeneralnie album jest dobry,a przynajmniej nie jest zły.Przesłucham go pewnie jeszcze nie raz,ale brakuje mu jakiejś charakterystycznej cechy.Trudno tu jednak mówić o rozczarowani,bo patrząc choćby na ostatni album Sistar,można było się domyślać (niechętnie co prawda) że płyta jak na możliwości Hyorin,będzie średnia.
Dokładnie. Problemem są tu kompozycje, które są bardzo sztampowo-kpopowe i kompletnie nie skrojone na miarę. Wszystkie solistki - IU, Lim Kim, Ailee, Lee Hyori, Lee Hi Younha itd. dostają kompozycje napisane z myślą o ich głosach, natomiast piosenki z płyty Hyorin mogłyby nawet wylądować w repertuarze girlsbandów.
Usuń