niedziela, 17 listopada 2013

Davichi - The Letter

Ze sporym poślizgiem piszę o tej piosence, szczególnie biorąc pod uwagę, że czekałem na nią z pewną niecierpliwością. Pora się usprawiedliwić. Mniej istotnym z dwóch powodów jest fakt, że w tym tygodniu w kpopie trochę się działo i miałem o czym pisać czy nad czym się zastanawiać (teledysk do "DOOM DADA" T.O.P wciąż rozgryzam). Istotniejszym powodem było jednak to, że list od Davichi trochę mnie rozczarował.

W pierwszej kolejności wypuszczono teledysk w wersji "dramatycznej" i chyba właśnie on najbardziej odrzucił mnie od tego nagrania. Czekałem więc na teledysk z wokalistkami i on też mnie zawiódł. Sama piosenka też nie rzuciła mnie na kolana - więc trochę o Davichi zapomniałem, inne rzeczy wydawały się priorytetowe.

Sęk w tym, że ja ostatnio albo kładę się spać bardzo późno, albo wstaję bardzo wcześnie. Do czego zmierzam? Oglądam teledyski zaraz po tym jak ukażą się na YT, co wbrew pozorom ma swoje wady. LOEN przeważnie dodaje napisy z kilkugodzinnym opóźnieniem, a tłumaczenia na innych stronach też pojawiają się często z opóźnieniem. W dodatku czasem przeczytanie tekstu to nie to samo co zestawienie go na żywo z teledyskiem.

Teledysk "dramatyczny" z napisami obejrzałem dopiero przed chwilą i przyznaję, że trochę zmieniło to moje spojrzenie.



Przywykłem do tego, że Koreańczycy kręcą te swoje dramatyczne, a raczej melodramatyczne teledyski - i nie zawsze są one dobrym odzwierciedleniem piosenki. Nie znając słów zakładałem, że to kolejny taki przypadek, że to kolejny obraz-wyciskacz-łez i piosenka o kopaniu ziemniaków - jak w "Supermanie" Norazo (>>TUTAJ<<).

Ten teledysk pozbawiony słów piosenki to dokładnie to, co amerykanie określiliby mianem "cheesy". Miałem wrażenie, że ktoś bardzo, bardzo stara się, żeby wycisnąć ze mnie jeśli nie łzy, to jakiś ludzki odruch, tymczasem ja w spokoju jadłem sobie śniadanie (czy też kolację - nie wiem, nie pamiętam), bo dla jakiegoś wzruszenia nie widziałem dobrego powodu. Wręcz przeciwnie, czułem, że ktoś próbuje mnie na te emocje zwyczajnie naciągnąć.

Znając tekst piosenki odbieram to inaczej. Faktycznie coś do mnie trafia. Nie jest to może najlepszy klip tego typu, jaki widziałem, ale trzyma poziom, ma kilka ładnych detali, dobrą pracę kamery i fajne zgranie z tekstem właśnie. To znamienne, że widząc tekst widzę też połączenie piosenki z obrazem, jednak słysząc samą muzykę, obraz i dźwięk wydawały mi się całkiem rozłączne. To także uświadomiło mi to, co już wcześniej podejrzewałem - jak dużym problemem jest tutaj sam utwór. Jednak tym zajmę się na samym końcu.



Czekałem na tę wersję teledysku. Celowo wstrzymywałem się z podjęciem tematu, żeby zobaczyć tę wersję, bo to tylko kilka dni, a liczyłem, że będzie lepiej pasowała do piosenki. Liczyłem, że rozwinięty zostanie pomysł z okładki singla, utrzymanej w wykontrastowanej, czarno-białej estetyce z obiema wokalistkami wystylizowanymi na bliźniaczą modłę. Liczyłem, że dostanę w obrazie jakąś treść, jakiś klimat.

Nie dostałem. Powyższy klip wygląda dla mnie jak wysuszone zwłoki. To kiedyś był człowiek, ale ktoś wyssał z niego wszystko, co najważniejsze - teraz to pusta materia. O co mi chodzi? Obraz od strony czysto wizualnej jest podobny jak dwie krople wody do tegorocznego teledysku do "Be Warmed" (>>TUTAJ<<) tej samej grupy. Sęk w tym, że jest całkiem pozbawiony życia, ducha, tych wszystkich drobiazgów, jak i filmowych fundamentów, które powodowały, że tamten klip był rewelacyjny, podczas gdy ten... Ten po prostu jest. Niby nie przeszkadza, ale na dobrą sprawę nie daje jakiegoś poważnego powodu, by go oglądać.

No dobra, wszyscy wiemy, dlaczego powstał ten teledysk. Powód widać na youtubowej stop-klatce - wytwórnia chciała pokazać dziewczyny, przede wszystkim Min Kyung. Wokalistki pojawiły się w klipie do "Be Warmed" i publice się spodobało, więc CCM postanowiło iść za ciosem. Tym bardziej, że był to dla nich pretekst, żeby zrobić jeszcze jeden teledysk, dokręcić kilka minut filmowego materiału - oni mają na tym punkcie obsesję, i tak się ostatnio jakoś kontrolują. Sęk w tym, że Davichi to nie T-ara czy After School, one za dużo na ekranie - poza staniem i wpatrywaniem się w kamerę - nie zrobią, a twórcy nie mieli na ten klip żadnego innego pomysłu.



Fajny pomysł na scenę, faktycznie to przejście pomiędzy zwrotkami ma w sobie coś z pozytywki, ale szczerze powiedziawszy uważam, że znów wytwórnia zawiodła. Zawiodła w tym sensie, że nie wycisnęła maksimum potencjału z tego pomysłu. Davichi mogło mieć rewelacyjne sceny przy okazji promowania tej piosenki - wystarczyło wystawić dziewczyny na zewnątrz poytywki, a na kółko wsadzić parę taneczną. To ostatnio modne w Korei, "Dancing9" przyniosło świetne, wyraziste występy par, Sunmi oparła niedawno swój układ do "24 hours" (>>TUTAJ<<) na segmentach tańczonych w parach. Ale przede wszystkim taki baletowy taniec po prostu pasuje do tej piosenki.

Właśnie, miałem ponarzekać na muzykę, więc do dzieła. Do dziewczyn nie mam żadnych zastrzeżeń - jak zwykle robią swoje, pokazują duży zasięg i solidną interpretację. Problemem jest podkład i w ogóle kompozycja. To się powinno nazywać nie "List" a "Kolejna Piosenka Davichi". Poważnie, dziewczyny wydały w tym roku album, przesłuchałem go nie raz i nie dwa, ale gdyby ktoś zaczął mi teraz wmawiać, że ta piosenka na nim była to... Dobra nie uwierzyłbym, ale zmierzałem do tego, że jest cholernie podobna do nagrań tam umieszczonych i na ich tle niespecjalnie wyróżnia się nawet jakością. A kiedy singiel nie wyróżnia się na tle średnio rozpoznawalnych b-side'ów - to źle.

Konkretyzując zarzuty. Ta kompozycja przede wszystkim nie jest dostatecznie smutna. Ten pozytywkowy segment jest nieco enigmatyczny i smakowicie wciągający, ale wszystko, co dzieje się tuż za nim, jest raczej słabe, gdyby nie łamiące się głosy wokalistek powiedziałbym nawet, że wesołe czy pogodne, bo jeżeli jakikolwiek nastrój promieniuje z akompaniamentu w zwrotkach, to jest to niewinność, nic więcej. I okej, to by się dało jeszcze jakoś wytłumaczyć, gdyby refreny dokładały do tego dodatkowe emocje.

Niestety, refreny skupiają się na tym, by mieć rozmach, a nie ładunek emocjonalny. Co więcej, ten rozmach też kompozytorowi wyszedł tak na poł gwizdka, bo poza smyczkami instrumentarium wydaje się całkiem przypadkowe i nieprzemyślane. Taki zapełniacz dla ukrycia dziur, jak szpachla w warsztacie samochodowym.

Jednak najbardziej nie mogę przeboleć w tym wszystkim tego, że ta poztywkowa wstawka, którą otwiera się piosenka i która przewija się przez cały utwór, zapowiadała ciekawe, nastrojowe nagranie, tymczasem nie tylko sam motyw muzyczny, ale nawet jego klimat nie znajdują absolutnie żadnego przedłużenia, nie mówiąc o rozwinięciu, w dalszej części nagrania.

Podsumowując, to nie jest tak, że to jest zła piosenka - wciąż słucha się jej całkiem przyjemnie, przede wszystkim ze względu na wokale. Jednakże jest to nagranie - dla mnie - strasznie rozczarowujące. Liczyłem, że Davichi spuentuje bardzo udany rok wzbogacając tegoroczną galerię oblicz o jeszcze jedno ciekawe wcielenie. Tymczasem dostałem odgrzewany kotlet, trochę na zasadzie "żryjta, co dali". Jeżeli wytwórnia nie miała czegoś naprawdę ciekawego, wcale nie musiała silić się na jeszcze jedno wydawnictwo - grupa zrobiła (i zapewne zarobiła) w tym roku naprawdę dużo.

5 komentarzy:

  1. Oj nie. Zupełnie nie. Nie zgadzam się z ostatnim akapitem. Oczywiście komentarz mój jest bardzo subiektywny i faworyzujący, gdyż od początku mojej kilkuletniej znajomości Davichi uważam, że nikt nie ma takiego balladowego wokalu jak one na wschód od Uralu. Po prostu - nieważne co wydadzą a zawsze będzie wokalnie świetne. Zresztą to nie tylko moje zdanie i nie dziwie się, że są takie opinie jak np, "w ciemno mogę kupować nowości od tego duetu".

    Sama piosenka jest ok. Rzeczywiście można by coś dopracować i w samej linii melodycznej i samym teledysku. Ale niestety ja mam problem z Davichi taki, że nie potrafię po prostu ich krytykować. Nie wymagam od nich absolutnie niczego. No może poza zmianami.

    Wg mnie tym utworem Davichi speuntowało świetny rok. Najlepszy come back w tym roku. To był rok Davichi o czym już wspominałem kiedyś. Zresztą również znajomi Koreańczycy wspominają, że duet zrobił się bardzo popularny.

    Odgrzewany kotlet? Hmmm może tak powiem ale za rok, za dwa. Nie wiem. Nie chcę zmian w przypadku Davichi jak moher nie chce Franciszka. Tak sobie wyobraziłem przez chwilę o naszej ostatniej lateksowe ankiecie...no nie. Zupełnie nie. No nie....

    Oj nie. Zupełnie nie. Nie zgadzam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lateksowej ankiecie? W sensie Davichi w kontekście tej ankiety? Oj nie. Oj bardzo, bardzo nie.

      Ja nie spodziewałem się jakiejś dramatycznej zmiany wizerunku, odejścia od ballad. Po prostu liczyłem, że piosenka będzie miała w sobie trochę więcej rozpoznawalności w podkładzie, w melodii. Oczywiście, że po głosach natychmiast można poznać, że śpiewa Davichi, ale utwór poza tą pozytywkową wstawką nie ma dla mnie żadnego punktu, który odróżniałby go od innych piosenek duetu.

      Nie wiem jak bardzo zaakcentowałem to w tekście, ale bardzo spodobał mi się właśnie ten pozytywkowy fragment, wpadł mi w ucho jeszcze kiedy oglądałem teaser, więc całkowite odpuszczenie rozwinięcia tego motywu w piosence i pójście w kierunku "kolejnej piosenki Davichi" po prostu mnie bardzo rozczarowało.

      Usuń
    2. No właśnie. Ta ankieta oczywiście była zbyt radykalnym przykładem ale po prostu zaakcentowałem niechęć do jakichkolwiek zmian w przypadku Davichi. W zasadzie też nie bardzo wiem jakie to mogłyby być zmiany? Może warto zadać pytanie czy w ogóle każdy kolejny utwór ma koniecznie się wyróżniać od innych piosenek duetu? Ja nie potrafię na to odpowiedzieć tak jak nie wyobrażam sobie Melui czy Catpower w "szybkich" kawałkach.

      Usuń
    3. Bo dla mnie ludzie z CCM biorą się za ballady zbyt... tradycyjnie. Gitarki, gitarki, gitarki. Coś jeszcze? Czasem jakieś klawisze, czasem jakieś smyczki, ale nie za dużo, gitarki uber alles, no bo kto potrzebuje więcej?

      No ja potrzebuję :D

      Najlepszą piosenką Davichi jest dla mnie "Be Warmed" i to nie przypadek. Ma świetnie pomyślany akompaniament dla dziewczyn, będący wartością samą w sobie, a nie tylko tłem. Ale to komponował Verbal Jint, a nie nadworny kompozytor CCM.

      Co można zrobić z konwencją ballady? JeA "While You're Asleep" jest rewelacyjne.
      http://5smakowdzwieku.blogspot.com/2013/01/jea-while-youre-asleep.html
      IU i "Only I Didn't Know"
      http://5smakowdzwieku.blogspot.com/2012/11/iu-only-i-didnt-know.html
      albo "Cruel Fairy Tale"
      http://5smakowdzwieku.blogspot.com/2013/02/iu-cruel-fairy-tale.html
      jako ekstremalny przykład.

      Usuń
  2. Skrót myślowy się wdarł -> "Nie wymagam od nich absolutnie niczego. No może poza zmianami." - oczywiście chodziło o brak tych zmian ;-)

    OdpowiedzUsuń