czwartek, 28 listopada 2013

Hyorin - 너 밖에 몰라 / One Way Love

Mam problem z tą piosenką. Całkowicie rozumiem dlaczego jest jednym z dwóch utworów promujących ten album, a jednak z kilku względów nie potrafię przekonać się do samej kompozycji. Z początku próbowałem nawet podciągnąć mój niezbyt entuzjastyczny odbiór tego kawałka pod to, jakie wrażenie wywarł na mnie cały album. Ale to nie było do końca uczciwe z mojej strony.

Zadawałem sobie pytanie - jak to jest, że IU może mieć repertuar wykorzystujący jej talent (>>PRZYKŁAD<<)? Lim Kim - tegoroczna debiutantka - dostaje w zasadzie same kompozycje uszyte na miarę, jakby na zamówienie, wyłącznie pod nią (>>PRZYKŁAD<<). Ailee? To samo (>>PRZYKŁAD<<). Lee Hi? Jak wyżej (>>PRZYKŁAD<<). Lee Hyori na najnowszym albumie "Monochrome" (>>TUTAJ<<)? Nie do pomylenia z nikim innym, a nie ma nawet połowy talentu wokalnego Hyorin.

To są pytania stosowne, kiedy rozważamy cały album, ale pod kątem tej jednej piosenki takie porównania całkowicie tracą zasadność. Z kolei, jeżeli porównywać title-tracki, to stronę Hyorin zdecydowanie musi reprezentować "Lonely", które w gruncie rzeczy jest kawałem udanego nagrania. "One Way Love" to zupełnie inny rodzaj potwora.

To jak kawa i wuzetka - jazda obowiązkowa jeżeli chcesz się ścigać o kpopową złotą patelnię. Ujmując rzecz jaśniej - Hyorin nie mogła zadebiutować solo nie mając w zanadrzu kawałka, który nadaje się pod choreografię. Jak już kiedyś napisałem - tańcz albo giń. IU też promowała ostatni album poprzez "The Red Shoes" (>>TUTAJ<<), które momentami wydawało się taneczne nieco na siłę. Podobnie z Lee Hyori i jej "Bad Girls" (>>TUTAJ<<).

Oczywiście, tamte kawałki wydawały się, jeśli nie bardziej stylowe, to przynajmniej wystylizowane pod temat przewodni albumu. Sęk w tym, że album Hyorin nie bardzo ma taki temat, poza tym, że ma być wybitnie nietaneczny. Ponadto "One Way Love" to naprawdę dobry kawałek pod choreografię i potencjalny przebój. Mój problem z tym nagraniem leży zupełnie gdzie indziej.



Wstęp sugerowałby, że teraz będę pisał o piosence, ale to poczeka. Najpierw muszę napisać o teledysku. Muszę, bo takiego twórczego lenistwa przy tak poważnej premierze po prostu nie mogę zaakceptować. Ten teledysk sam w sobie jest zły, a przy randze wykonawcy urasta do jednego najgorszych klipów tego roku.

Napisać, że jest wtórny to po prostu za mało - on jest kliszą wszystkich kpopowych klisz. Narzekałem >>TUTAJ<< na teledysk do "Lonely", że niedopasowany do piosenki, że zrobiony na fali popularnego pomysłu, bez uchwycenia jego sedna (oficjalnie wytwórnia twierdzi, że "Lonely" to piosenka w klimacie brytyjskiego retro-popu - ale ja tego po prostu nie słyszę). Nagle zaczynam patrzeć na niego życzliwszym okiem, przynajmniej był na swój sposób świeży, nowy - choćby w warstwie samego obrazu.

W teledysku do "One Way Love" wszystko jest w najlepszym wypadku z komisu, w nieco gorszym - od pasera. Zacznijmy od sceny w pokoju. Jest tak beznadziejnie głupia, że aż podejrzewam twórców o świadomą parodię. Dwa najpopularniejsze elementy dekoracji w kpopowym teledysku? Wanna i luksusowy samochód. W tej scenie mamy oba. Stojące na środku dużego pokoju, w którym jest też łóżko. Kawalerka na bogato... Jest też ulubiony element numer trzy - instalacja z rurek.

I przez długi czas te i inne wtórne elementy mnie irytowały, ale nic ponad to. Ot bezmyślne powielenie istniejącego od dłuższego czasu standardu. Oczywiście, oglądanie po raz n-ty tego samego - głupiego - pomysłu drażni, tym bardziej drażnić musi skumulowanie kilku durnych, wtórnych pomysłów na przestrzeni jednego teledysku, a szczególnie jednej sceny. Jednak nie mogłem powstrzymać się przed przerzucaniem części winy na całą branżę.

Niestety, w teledysku podskórnie wyczuwałem jeszcze coś znajomego. Z początku nie mogłem wychwycić co to za element, więc zacząłem werbalizować swoje ogólne zarzuty. Że oświetlenie podobne, że taka ckliwa, niebiańska biel była już setki razy, że zestawienie białej przeszłości i czarnej teraźniejszości nie jest tylko wtórne, ale jeszcze samo w sobie banalne, że to kolejna scena w zaułku, który wygląda na zbudowany wewnątrz studia... I naszło mnie olśnienie. Kilka miesięcy temu widziałem teledysk nakręcony na dokładnie tym samym planie zdjęciowym.



To ten sam zaułek, wecej to to samo wnętrze, co w teledysku Hyorin. W połączeniu z wcześniejszym natłokiem wtórności to po prostu za dużo. Gwóźdź do trumny wbija fakt, że powyższy teledysk - pomimo wpadania w tegoroczny nurt disco - potrafi być oryginalny i mnie zainteresować - coś do czego klip do piosenki Hyorin nawet się nie zbliża.

Co do samej "One Way Love" to zdecydowanie nie jest to zły utwór. Muzycznie wydaje się znacznie bardziej dopracowany, wypieszczony i przemyślany niż pozostałe kompozycje na krążku (z wyłączeniem "Lonely" naturalnie). Album jako całość - nawet jeżeli ma kilka niezłych pomysłów na piosenki, to ostatecznie rozpływa się w oceanie banału. Winny jest przede wszystkim brak ostatecznego szlifu, który wydobyłby z poszczególnych utworów muzyczne sedno - nadał im wyrazistości.

Jak już napisałem uwaga ta nie tyczy się "One Way Love", które jest całkiem wyraziste, wydaje się aż krzyczeć - Hej, napisał mnie Brave Brothers! I w tym nie ma akurat nic złego, to jeden z topowych producentów, który napisał już wiele bardzo udanych kompozycji, których słucham z przyjemnością, jak choćby "Alone" (>>TUTAJ<<) wykonywane przez Sistar. Sęk w tym, że ja słyszę tu coś oprócz ręki BB.

Nie chodzi nawet o to, że refren fragmentami przypomina "This Love" grupy Maroon 5, bo to tylko odległe, wyrywkowe podobieństwo małego fragmentu piosenki. To, co mnie gryzie to fakt, że ta piosenka wydaje się być napisana dla Sistar, a nie dla Hyorin. Szukam głęboko w pamięci solistki, która sama rapowałaby jakąś krótką partię w swojej piosence - i znaleźć nie mogę, zawsze załatwia się to poprzez gościnny występ. Ta piosenka nosi wszelkie znamiona standardowej kpopowej piosenki dla girlsbandu, a sam teledysk też bardziej przypomina girlsbandowy, niż przystający solistce.

Jeżeli spojrzeć na utwór szerzej, to elementem, który najbardziej kłuje w uszy, jest brak płynnego przepływu pomiędzy kolejnymi sekcjami utworu - kawałek sprawia wrażenie poskładanego z klocków, które nie tyle do siebie nie pasują, co wyraźnie się od siebie różnią - nie niszczy to piosenki, ale przyciąga uwagę - w moim odczuciu in minus. Myślę, że nie byłoby to aż tak zauważalne, gdyby utwór śpiewało kilka różnych głosów, a nie jeden, występujący w kilku tonacjach, z których część z pewnością zostanie wysamplowana podczas występów na żywo.



To chyba dobry moment na ten klip. Jeżeli coś w "One Way Love" podoba mi się bez żadnych zastrzeżeń, to jest to choreografia - efektowna, z wieloma charakterystycznymi, oryginalnymi figurami, ale jednocześnie zrzucająca dużą część zadań na wspierające tancerki. To dobrze, bo nawet po tym klipie widać, że Hyorin nie powinna mieć problemów z godzeniem tańca ze śpiewaniem - najbardziej intensywne partie taneczne przypadają akurat na refren, który bez wątpienia będzie wysamplowany z racji tonacji.

Nie chodzi o to, że Hyorin nie wyciągnie tych nut na żywo - sądzę że mogłaby dać radę nawet tańcząc. Jednak w kpopie lubią być bezpieczni, jeżeli jakaś partia wiąże się z drastyczną zmianą tonacji, możecie być pewni, że ten fragment piosenki będzie leciał z playbacku. Inna sprawa, że nie jestem fanem tego refrenu od strony wokalnej. Nie mam zastrzeżeń do Hyorin, ale do samego pomysłu na taką tonację, która mnie osobiście razi (kwestia gustu, jak sądzę). Poza tym wyjątkiem, od strony wokalnej Hyorin jest jak zwykle niesamowicie przyjemna dla ucha i niezmiennie zaskakuje różnorodnością brzmienia swojego głosu.

Nie wspomniałem jeszcze o jednym zarzucie - dość banalnym tekście. Banalnym nawet nie w kontekście treści, a formy. Taka miałka proza życia, nie przykryta nawet prostą szmatką pozorów - mnie to nie odpowiada.

Tak narzekam i narzekam, bo ja chyba narzekać po prostu lubię. Więc może podsumowując zaakcentuję, że ta piosenka nie wydaje mi się zła. To mimo wszystko jedna z konkretniejszych pozycji na tym albumie, ale przede wszystkim potencjalny hit - ma w sobie coś przebojowego i charakterystycznego - nawet jeżeli nie zgadzam się z wepchnięciem Hyorin w kolejny girlsbandowy kawałek. Teledysk to porażka na całej linii, coś co lepiej było zastąpić typowo tanecznym klipem, bo choreografia jest zdecydowanie bardzo mocnym punktem tego projektu.

Nie wiem, czy poświęcę jeszcze osobny wpis albumowi wokalistki - po prostu nieco mnie rozczarował swoją znikomą rozpoznawalnością w zakresie kompozycji. Sam wokal to ewidentnie Hyorin - to słychać, ale przy przeciętnych piosenkach, które nie pokazują jej zasięgu ani techniki, które nie budują szczególnego nastroju, które przez niefortunne akordy brzmią nieco banalnie - nawet taki atut jak głos Hyorin przestaje mieć dostatecznie duży wpływ na odbiór całości.

Żeby zakończyć pozytywnie - albumowy showcase - to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli Hyorin na żywo. Do tego kilka słów komentarza od samej wokalistki.


2 komentarze:

  1. Nie wiem od czego zacząć.

    To może najpierw piosenka.Po pierwszym przesłuchania wydawała mi się dobra,taka żywsza jak na główny singiel przystało.Taka piosenka którą Hyorin musiała wydać,nie dlatego że inaczej nie odniosłaby sukcesu,ale dlatego że jej debiut byłby dziwny bez szybszego utworu,do którego można stworzyć choreografię.Czy mnie zachwyciła?Nie do końca.Nadal nie mogę się przekonać do początku,do pierwszej zwrotki,ale oprócz tego większych zarzutów nie mam.Jakby nie spojrzeć nucę sobie tę piosenkę od wczoraj,więc coś musi w sobie mieć.

    Jak tak czytałam ten post,to zdałam sobie sprawę że rzeczywiście solistki raczej nie rapują w swoich piosenkach.W przypadku Hyorin mi to nie przeszkadza,ale jednak powoduje jeszcze silniejsze skojarzenie z piosenkami Sistar. W sumie to szkoda że jako solistka nie pokazała nam innego stylu,tylko coś,co równie dobrze mogłaby zaśpiewać cała grupa.Może to jest głównym powód dlaczego tak płyta mnie zawiodła?Utwory są dobre,ale mogłyby znaleźć się na płycie całego Sistar. Jako solistka Hyorin powinna reprezentować swój własny styl,a nie robić to co cała reszta formacji.Czy nie po to tworzy się podgrupy i wydaje się płyty poszczególnych członków zespołu? Żeby mogli pokazać coś innego niż macierzysta formacja?

    Teledysk.No właśnie.Od czego by tu zacząć?
    Samochód w salonie,tak,ja tego chyba nigdy nie zrozumiem,tak samo jak tej wanny.

    Scena w zaułku wygląda dla mnie jak z jakiejś telenoweli i nie rozumiem po co stoi tam fotel.
    Może tylko fragment z tancerkami jakoś wypada,ale ja już mam dosyć tańczenia w wąskich uliczkach,ile można?Ale tak to pozostałe przebitki na taniec wypadają najlepiej w całym klipie.Przyczepić nie można się też do stylizacji Hyorin i na tym plusy tego teledysku się kończą.

    Choreografia była jedną z rzeczy na którą czekałam z niecierpliwością i na szczęście pod tym względem się nie zawiodłam.Rzeczywiście,więcej robią tutaj tancerki,co jest dobre,bo Hyorin nadal tańczy,ale nie musi się zbytni przemęczać a choreografia i tak wygląda świetnie.
    Swoją drogą po obejrzeniu teledysku nie mogła się doczekać nagrania z prób i występu na żywo,żeby móc w końcu zobaczyć całość.

    Podsumowując "One Way Love",piosenka dobra,choreografia świetna i stylizacje też na plus.Szkoda tylko że nie popracowano bardziej nad teledyskiem.

    Jakby tak się zastanowić to teledyski i piosenki są najsłabszą częścią tego debiutu,a to chyba nie powinno tak wyglądać.Powtórzę się,utwory z tej płyty nie są złe ("Lonley" bardzo polubiłam),ale nie czuć że są to piosenki Hyorin. Oczywiście wokalnie nie mam tu nic do zarzucenia,po głosie słychać że to Hyorin,ale kompozycjom brakuje jakiegoś charakterystycznego stylu.

    Coś mi zgrzyta w tym komentarzu,mam wrażenie że jest jakiś taki nieskładny.Ale mniejsza o to,ważne że w ogóle udało mi się skończyć go pisać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz wcale nie jest nieskładny, ale chyba rozumiem dlaczego masz takie wrażenie. Pisząc ten wpis miałem to samo uczucie i wiele akapitów pisałem po kilka razy, albo usuwałem w ogóle. Po prostu to jest całkiem udana piosenka, ale do samego debiutu, płyty, teledysków można mieć tak wiele zastrzeżeń, że ten pozytyw wydaje się ginąć gdzieś w natłoku negatywów. Z kolei podkreślanie na każdym kroku - ale to jednak dobra piosenka - instynktownie wydaje się nienaturalne.

      Usuń